wtorek, 19 września 2017

#6 /Coś niemożliwego!/

Uasi obudziła się dzisiaj bardzo wcześnie,jakoś nie czuła potrzeby długiego snu.Wyszła więc z jaskini,nie chcąc budzić matki.Tak jak się domyśliała,na dworze,panował jeszcze pół mrok,a zza drzew,wychyliło się kilka promieni wschodzącego słońca.Ciekawe jak wygląda słońce..-przeleciało jej przez głowę.Jednym zgrabnym ruchem,wskoczyła na "dach" jaskini.Rozejrzała się po Mrocznej Ziemi,lecz jak zawsze spotkała się z tym samym widokiem,co zazwyczaj.Westchnęła cicho,po czym weszła z powrotem do jaskini.Wiedziała,że nie weźmie jej sen,musiała więc porobić co innego.Znalazła mały kamyk niedaleko i od razu,rzuciła się na niego z łapkami.Bawiła się nim do puki,Shetani się nie obudziła.Brązowa lwica przeciągnęła się,po czym od razu przerzuciła spojrzenie na córkę.
-Co ty wyprawiasz?!-warknęła
-Nie miałam co robić..-powiedziała obojętnie Uasi
-Taaaa? To może powinnam ci znaleźć jakieś zajęcie!-Shetani podeszła do córki,patrząc jej prosto w oczy.
Uasi wzruszyła ramionami
-Jak chcesz mamo,ale...
-Świetnie!-syknęła lwica,-w takim razie,czekaj tu na mnie,wrócę wieczorem!
-Ale..-lwiczka nie dokończyła jednak,bo Shetani wyszła z jaskini,burcząc coś pod nosem.Brązowa patrzyła jeszcze chwile,jak jej mama opuszcza jaskinię,po czym że wściekłości kopnęła kamień,-Świetnie! Zapowiada się kolejny nudny dzień w jaskini!

Było wiadome,że Uasi nie lubi siedzieć gdzieś za długo.Często siedziała w jaskini,w końcu na zewnątrz,roiło się od niebezpieczeństw.Mimo to,chciała wyrwać się z tąt.Westchnęła jednak zrezygnowana i położyła się w najbliższym koncie.
***
-Nie chce mi się!-burknął czarny samczyk,przewróciwszy oczami.Mlezi,wpatrywała się w lwiątko,szaroniebieskimi oczami,natomiast Vita siedząca nie daleko nich i przyglądała się z dumą wnukowi.Był idealną partią mieszkańca Mrocznej Ziemi.Była pewna,że w przyszłości,zajmie najwyższą rangę,której nawet Mwana nie mógł zdobyć.Na myśl o lwie,warknęła cicho.Nienawidziła go całym sercem,z wzajemnością i pomyśleć,że kiedyś spędzali,że sobą mase czasu.Szybko pokręciła głową,by wymazać te wspomnienia,po czym podeszła do wnuka i córki.
-Kifo,rusz coś upoluj,-syknęła Vita,a córka zgromiła ją wzrokiem.
-Oszalałaś,a jak ktoś go zaatakuję?
-Po to mam pazury,żeby ich używać,-powiedział dziarsko lwiak,po czym wyszedł z jaskini.Mlezi warknęła na matkę.
-Czemu go nastawiasz przeciwko mnie?!
Lwica nic nie odpowiedziała,tylko ponownie odeszła w kąt.Mlezi zaklneła tylko pod nosem i także,odeszła w inny kont.
***
Uasi otworzyła z trudem oczy.
-Przysnęło mi się,-powiedziała sama do siebie,ziewając.Rozejrzała się z przymkniętymi lekko oczami,po jaskini.Shetani dalej nie wróciła.Uasi wstała,po czym powolnym krokiem,stanęła u wejściu z jaskini.Spojrzała na niebo,lecz jak zawsze,było ciemnawe.Westchnęła więc i zaczęła węszyć.Mrocznoziemcy,potrafili po zapachu,ustalić porę dnia.Z tego co czuła,był jeszcze dzień.Usiadła więc szybko,wpatrując się w horyzont.Dostrzegła na nim,kilka sylwetek lwów,ale nawet nie zamierzała drgnąć.Zamiast tego,dopadł ją szalony pomysł.Czemu to ma siedzieć w jaskini? Czy nagle ma porzucić swoją naturę buntownika? O nie! Lwiczka puściła się biegiem,opuszczając jaskinię.

Przypomniała jej się wyprawa,którą odbyła miesiąc,czy może dwa temu.Kiedy to o mało nie zginęła przez Lwy z Czarnych Skał,na samą myśl zadżała.Nie chciała,żeby się to powtórzyło,ale napewno nie będzie siedzieć w jaskini! Jeśli będę unikałą starć,dam radę! Muszę jeszcze wrócić przed nocą..-pomyślała,chodź wiedziała,że trudno będzie się obszedź sarkazmą.Westchnęła cicho i od nowa,zaczęła węszyć.Miała sporo czasu,przed wieczorem.Nie mogę także spotkać po drodzę mamy-kolejna myśl przeszła jej przez głowę i właśnie w tej chwili,przyspieszyła.Postanowiła udać się wzdłuż granicy.Oczywiście wiedziała,żeby uważać.Nikt nigdy nie wrócił,jeśli przeszedł granicę.I nie była to typowa bajka mrocznoziemców,była to prawda.

Kiedy więc lwiczka dotarła w tamto miejsce,upewniła się,że jest w bezpiecznej odległości,po czym rozejrzała się po terenie.Na szczęście,nikogo nie było.Poczuła duszne powietrze,więc mogła się domyślić,że wszyscy są nad wodopojem.Pewnie jest tam niezła bujka,-pomyślała,-szkoda,że nie mogę tego zobaczyć...Gdybym tylko miała pewność,że matki tam nie będzie,poszła bym zobaczyć,jak obrywają po mordzie.
Zaśmiała się cicho,po czym usiadła.Co miała teraz robić? Teraz,skoro już opuściła jaskinię? Odpowiedź przyszła szybko,kiedy tylko jej wzrok natknął się na mysz.Od razu,oblizała pyszczek,a jej brzuch zaurczał,upominając się o prowiant.Nie jadła przecież nic od dwuch dni.Uśmiechnęła się szyderczo,po czym przybrała pozycję łowiecką,powolnym i czujnym krokiem,zbliżając się do zwierzyny.

Będąc blisko,wysunęła pazury i obnażyła kły.Łapa za łapą,dotarła do myszy,na którą od razu skoczyła.Jednak zamiast myszy,w łapach miała głowę lewka.Mysz uciekła spłoszona.Uasi i jasnoczarny lewek,stanęli na baczność,gromiąc się wzrokiem.Warczali na siebie zajadle,nie chowając pazurów.Obchodzili się w kółko,jak to zawsze bywa.
-Spłoszyłeś mi zdobycz,-wyszyczała z jadem Uasi
-Raczej twój ptasi mózdżek się pomylił,-syknął lewek,-to była moja zdobycz
-Ptasi mózdżek ja ci zaraz pokaże,kiedy skączysz jako mięso dla hien.Chodź,czekaj,nie wezmą po terminie
W tym właśnie momencie,oboje skoczyli na siebie,zajadle się drapiąc i gryząc.Mimo iż byli mali,wyglądało to jak prawdziwa walka,bo w rzeczywistości nią była.Kurz uniusł się w powietrze,zakrywając oba lwiątka.Uasi ugryzła czarnego w ucho,co spowodowało,że krople krwi,spadły na trawę.Lewek nie pozostając dłużny,ugryzł ją w łapę,po czym udrapał jej pyszczek.Brązowa syknęła,ale i tak nie czuła długo bólu.Kopnęła go w brzuch.Można powiedzieć,że ciągle ruchy się powtarzały,ale z zamierzonym skutkiem.
Uasi ugryzła jego tylną łapę,sprawiając,że ten się przewrócił.Nie skoczyła jednak,a zaczęła go zajadle drapać.Lwiak podniusł się,od razu gryząc jej łapy.
Brązowa lwiczka,w końcu skoczyła na lewka i z całej siły,przytrzymała go swoim ciężarem.Była jednak chuda i mała,więc nie było jej łatwo przetrzymać większego lewka.Ugryzła więc go w łapy i kopnęła w brzuch.Ugryzła także jego ucho,a strużki krwi,pokryły jego czarną sierść.Lwiak syknął,nie rzucając się już lwicze.
Uasi warknęła w jego pysk,nie schodząc z niego.
-Nigdy więcej,nie waż się polować na moją zdobyć! Następnym razem,zginiesz od razu!!
-Chyba,że role się odwrócą!!-odwarknął lewek.

Uasi zeszła z czarnego i od razu,zajęła się myciem swojej sierści.Czarny zaśmiał się pod nosem.
-Mogę cię teraz porównać,do tych lwic z Lwiej Ziemi,he!
-Nie obrażaj mnie futrzaku!-warknęła,po czym się roześmiała,-w sumie pasuję do ciebie,wyglądasz jak wyjęty z tyłka hipopotama!
-Którego nigdy nawet nie zobaczysz!-syknął,-weź mnie królewno nie obrażaj!
-Za późno,-odparła Uasi,zbliżając się do lewka,obsypując go przy tym spojrzeniem,-jestem Uasi
-Kifo
Lwiątka podały sobie łapki.
-Puścili cię z jaskini?
-Zawsze puszczają,-powiedział lwiak,-nie mają się o co obawiać.Poradzę sobie
-Taaa jasne,-lwiczka przewróciła oczami,-co teraz planujesz?
-A po co ci to wiedzieć?!
Uasi prychnęła
-Idę polować,kazała mi Vita coś upolować..
-Vita?-zdziwiła się Uasi,-znam
-Pewnie jak każdy z tej zakichanej ziemi!-burknął Kifo,-będę tu kiedyś na najwyższej randze
-Taa,kiedy myszy zaczną latać,-prychnęła Uasi,-a Shetani znasz?
-Znam.To ta okropna lwica,której moja matka nieznosi
-Dzięki za komplement,przekaże,-odparła Uasi
-Aha,córka Shetani,no pięknie..-Kifo przewrócił oczami

Zapadło długie milczenie,które w końcu przerwał lewek.
-Idziesz,że mną zapolować?
-Gdzie chaczyk?-spytała Uasi,nurtując go wzrokiem.
-Nigdzie,-powiedział lewek,po czym zaczął się oddalać,-idziesz?!
-No pewnie futrzeku,-uśmiechnęła się lekko lwiczka i przez chwile jej się zdawało,że tak samo postąpił lewek.Spojrzała jeszcze na boki,a jej oczom,ukazała się grupa lwów idąca w ich stronę.Ruszyła więc za lewkiem.

Szli szybkim krokiem,by jeszcze przed zachodem coś upolować.Już niebo zaczęło czernieć,więc z odetchnęli z ulgą,kiedy na drodze spotkali ptaka.Czerwonopióre stworzenie,nieświadome niebezpieczeństwa,skubało coś w trawie.Lwiątka przycupnęły,wysunęły pazury i coraz bardziej,zaczęły zbliżać się do zwierzęcia.W odpowiedniej chwili,wykonali skok.
-Kurde,nie udało się!!-warknął Kifo,kiedy ptak uciekł,spojrzał na Uasi,-i co teraz?!
Uasi nie patrzyła jednak na niego,wzrok miała utknięty w czymś innym.Dała lewkowi znać,żeby spojrzał w te stronę co ona.Kifo odwrócił się i jego oczom,ukazała się tylko ciemność.
-O co ci..
-Ciii.Patrz,-lwiczka wskazała mu łapką,ruszający się ciemny kształt.Lewek od razu przycupnął,po czym razem z lwiczką,podeszli do czarnego ptaka,od razu wykonując udany skok.Po chwili więc,ptak zwisał z pyszczka lewka.
-Nigdy jeszcze takiego nie widziałam,-powiedziała lwiczka
-Dobrze się maskował,-odparł jasnoczarny,-trochę tak jak ja
-To wiemy już w czym jesteś dobry,-zaśmiała się cicho córka Shetani,po czym spojrzała na niebo,-będę wracać..
-Może jeszcze nie?-Kifo wypluł ptaka,-chodź się jeszcze przejdziemy,co ci szkodzi?
Lwiczka kiwnęła głową.Kifo szybko chwycił ptaka i razem z lwiczką,ruszyli prosto przed siebie.

Nim się obejrzeli,byli już nad wodopojem.Napili się szybko wody,po czym usiedli na niskich kamieniach.
-A ty,masz jakieś marzenia?-spytał lewek
-Marzenia to rzecz zbędna,ale mam pare.Chciałabym naprzykład,zobaczyć wschód słońca...
-A nie wolisz wysokiej pozycji?-zakpił lewek
-No pewnie,że wolę,-powiedziała szybko Uasi,-ale wiesz,mi w przeciwięstwie do ciebie,to się uda
-Osz ty..
Lwiątka rzuciły się na siebie,lecz tym razem walczyli dla...zabawy.Było to dziwne,ale skuteczne.W końcu lwiątkiem być,to nie tylko próba przeżycia.
Kifo spojrzał na brązową
-Spoko jesteś wiesz.Może cię nie zabiję
-O jaki ty łaskawy,futrzaku,-odparła Uasi,-też jesteś w porządku

-To co,do jutra?-spytała brązowa,gdy razem z lewkiem,kierowali się cichymi krokami,w stronę jaskiń.
-Mi pasuję
Lwiątka,puściły się biegiem,by szybciej dotrzeć do jaskiń.Udało im się to,po kilku minutach.Uasi zaczęła kierować się więc,w stronę swojej i mamy jaskini,podobnie robił Kifo.
-To nara!-rzuciła i już miała pobiec do jaskini,kiedy lewek jej przerwał.
-Jakie masz jeszcze marzenia?
-Może kiedyś je poznasz,-powiedziała lwiczka
-Jesteś tajemnicza,Uasi.
-Nawet nie wiesz jak bardzo,-powiedziała i po chwili jej cień,mignął w ciemności.

Szybko wskoczyła do jaskini,akurat o dwie minuty przed tym,jak Shetani weszła do jaskini.W pysku niosła czerwonego ptaka i Uasi dopadła myśl,czy to ten sam ptak.A skoro tak,to czy mama ją widziała?
Podeszła do lwicy.Brązowa rzuciła pod łapy córki ptaka.
-Jedz,nie wiadomo,kiedy się znowu coś uda upolować.Prawie nic nie ma
Uasi na te słowa uniosła wysoko brwi.Przecież,jest mnustwo zwierzyny,nie jedną dzisiaj widziałam.Co mama wygaduję?
I właśnie wtedy,dostrzegła na jej futrze ślady błota,a przecież nie padał deszcz.Kiedy jednak,lwica na nią spojrzała,rzuciła się na ptaka,by nie widziała jej wzroku.Shetani prychnęła tylko,po czym poszła w ciemny kont.Uasi zjadła pół ptaka i także poszła w jeden z kontów.Co ona ukrywa?-pomyślała,położywszy się wygodnie.Zamknęła oczy i rozmyślała.Pojawił się jej obrazk lewka,którego dzisiaj poznała.
Fajny ten Kifo,-pomyślała,-Czekaj,to coś niemożliwego,czy spotkałam przyjaciela?

Hej!
Tak oto,kończy się kolejny rozdział.Mam nadzieję,że wam się spodobał.Pod koniec,zróbcie sobie taką pałzę.
1.Co myślicie o znajomości Uasi i Kifo? Co z tego wyniknie? Coś dobrego,czy złego?
2.Co ukrywa Shetani?
3.Podobał wam się rozdział?
4.Chcecie kolejny?
Niedługo zakładka z bohaterami! (Tak Mfalme,możesz się cieszyć)
Pozdrawiam c: