niedziela, 27 maja 2018

#9 /Słowo ważne/

Uasi poczuła się dziwnie,ale i..zwycięzko.Przekroczenie granicy Mrocznej Ziemi i stanie oko w oko z lasem,z którego najprawdopodobniej nie wróci,było jak kopnięcie adrenaliny.Kiwnęła głową,marszcząc brwi i kolejny krok,postawiła przed siebie.Miała się bać? Czego?! Najwyżej ucieknie i nie da się zabić!
Uasi jako lwiątko,nie zdawała sobie nawet sprawy,z naiwności tych słów i z tego,że czychało na nią prawdziwe niebezpieczeństwo.Jeden z czarnych strażników,najmłodszy,przyglądał się lwice z wysuniętymi pazurami.Był gotowy w każdej chwili przepędzić ją na wygnaną krainę,ale ponieważ była jeszcze młoda i wyraźnie zacofana w tym co robi,czekał.Jeśli pójdzie dalej,przegoni ją,a jak to nie pomoże,będzie musiał wykonać wyrok śmierci.Przełknął ślinę.To byłaby pierwsza ofiara w życiu lwa,a do tego lwiątko... Nie wiedział,czym ta mała zawiniła,że znalazła się na Mroku Wygnańców,jak strażnicy nazywali tą ziemię,jeśli nie Ziemię Skazańców,Wyrzutków itp.
"O Muuaji*,tylko nie schrzań!"


Uasi postawiła więcej kroków do przodu i niemal,stała blisko drzew.Już miała iść dalej,z mocno bijącym sercem,kiedy poczuła mocne szarpnięcie i po chwili,leżała kilka metrów dalej na plecach.Wstała szybko i zgromiła czarnego lewka wzrokiem.
-Co ty wyprawiasz?!
-Yyy..ratuję cię kretynko!-warknął Kifo,-chodź szybko na granicę
-Nie boję się,-syknęła,po czym uniosła wysoko jedną brew,-a co,ty się boisz?
Lwiak chwile milczał,po czym  warknął.
-Może..a może nie.Na razie,jesteśmy lwiątkami i jestem pewien,że byś przegrała odrazu!
-Taa,a może się przekonamy!
Kifo złapał ją za łapkę,nim zdążyła się ruszyć
-Wracajmy
Uasi skrzywiła się,ale poszła za lewkiem,oglądając się co i rusz.Pierwszy raz,słyszała taki ton jego głosu...proszący.Westchnęła cicho i jeszcze raz się odwróciła.Zamarła,chodź szła dalej,po chwili opatulona w ciemności swojej ziemi,Mrocznej Ziemi.Za nią poruszył się wyraźnie jakiś kształt,lwa.Przełknęła cicho ślinę,czy Kifo ją uratował?

Uasi i Kifo,przystanęli,by nasłuchać.Po chwili,koło nich wylądował jeden z ptaków.Spojrzeli na siebie zgodnie.Uasi wycofała się trochę,by przejść od drugiej strony,niezauważona,a Kifo skradał się prosto.Wkońcu,oboje skoczyli i ptak leżał martwy pod ich łapkami,spojrzeli na siebie z triumfem.
-Bravo,bravo! A teraz oddawać to sierściuchy!-rozległ się syk za plecami Uasi i lwiczka cofnęła się zaskoczona.Za nią stała pomarańczowa lwica,spoglądająca na nią spodełba,z oburzeniem i wściekłością ukrytą w czerownych oczach.
-Upolowaliśmy to,więc jest nasze!-warknął Kifo
-W takim razie,trzeba zabić jego znalazców!-lwica warknęła przeciągle i rzuciła się z sykiem w stronę lwiątek.Złapała Uasi za łapę i potrząsnęła nią.Uasi syknęła,próbując ugryźć jej ucho.Poczuła mocny ból w okolicach klatki piersiowej.Kifo ruszył jej na pomoc,lecz oberwał łapą i przez chwile nie mógł się podnieść.Uasi także czuła,że nie wstanie.Lwica udarzyła ją że wściekłością łapą,kiedy za sobą usłyszała warknęcie.Mlezi stała za nią obnażając kły.
-Baridi!**,zostaw mego syna w spokoju,-podbiegła do lewka,-i tą małą też
-Wrrr,nie muszę,Mlezi!-syknęła,na chwile zostawiając Uasi,która wykorzystała okazję i pomknęła trochę dalej.
-Lepiej byś to uczyniła,bo nie świadcze za to,co zrobi Vita
Lwica głośno przemknęła ślinę.Po chwili,porwała ptaka i odbiegła.Mlezi spojrzała na oba lwiątka równocześnie.Kifo spojrzał na Uasi,a lwiczka na niego.Ich oczy zdawały się pytać "Nic ci nie jest?".
-Co wy wyprawiacie?! Było od razu uciekać,-powiedziała,-Kifo,nie jesteś jeszcze gotowy do egzaminu dojrzałości!
-Wiem,wiem,ale nas zaskoczyła,-przyznał,-a my tylko broniliśmy obiadu
Mlezi westchnęła
-Ale to nie oznacza,że masz od razu się rzucać.Mroczna Ziemia to nie przelewki.Kiedy byłam w twoim wieku,nie wchodziłam w drogę większym
Kifo warknął cicho,lecz nic nie odpowiedział.Złota lwica,spojrzała teraz przeciągle na Uasi,mierząc ją od łap do głowy.W końcu warknęła.
-Jesteś córką Shetani!? Co robiłaś z moim synem?! Wracaj do swojej zapchlonej matki!
-Nie pozwalam tak o niej mówić,-warknęła Uasi,-a ja z Kifo..
-My lubimy spędzać,że sobą czas,-powiedział lewek
-Lubicie się?-lwica cofnęła się,-ale..to córka Shetani,Kifo!
-Wiem,-syknął
-Wiem,-syknęła
-Eh! Dzieciaki,-Mlezi mimo wszystko usiadła i spojrzała na nich pytająco,-wiecie,że ja nienawidzę Shetani!
-Wiem,-Kifo przytaknął,-ale nie mów nic Vicie,nie chce by Uasi zginęła
-Możemy się dalej spotykać?-spytała Uasi
-Ale tym razem bądźcie bardziej ostrożni,-powiedziała Mlezi,-niech wam będzie,nie zabronię,ale i tak mi się to nie podoba.

Cała trójka,wracała w stronę jaskin zamieszkalnych.Uasi zwolniła i podobnie zrobił Kifo,by mogli w spokoju porozmawiać.
-Wiesz co Kifo?-Uasi spojrzała na lewka z błyskiem w jasnoniebieskich oczach,-muszę być silniejsza,nie dopuszczę,by sytuacja jak ta dzisiaj się powtórzyła..następnym razem,to ja będę na górze!
-Popieram i także temu sprostam,-odpowiedział,-może i pewnego dnia dołącze do Lwów z Czarnych Skał,jako najlepszy
Uasi przewróciła oczami,nie  zdążając rzucić ripostą,bo dotarli do jaskiń.Kifo z matką,skierowali się w stronę swojej,a Uasi z mocno bijącym sercem,weszła do swojego domu.Nie wiedziała,czy matka wróciła czy nie,ale miała nadzieję,że tak będzie.

Shetani jednak nie było,więc lwiczka położyła się i zapadła w głęboki sen.Obudziło ją sturchanie i uśmiechnęła się mimowolnie na widok matki.Lwica wykrzywiła się,po czym rzuciła jej pod łapy mysz.
-Pewnie jesteś głodna,-szepnęła,-mam nadzieję,że nie wychodziłaś
-Nie,-skłamała,pochłaniając mysz,-gdzie byłaś?-jej głos się zaostrzył.Lwica nie odpowiedziała,a jedynie położyła się obok.
-Nie musisz tego wiedzieć,-syknęła i zaczęła myć swoją łapę,-ale cieszę się,że nie wyszłaś,mogłoby ci się coś stać,kiedy nie mogę cię chronić.
Uasi spojrzała na nią niedowierzając
-Uważasz,że jestem słaba,czy po prostu się o mnie martwisz?
Shetani spojrzała także w jej stronę,zaprzestając mycia brudnego futra,jak na mrocznoziemca przystało.
-Mogę powiedzieć,że poprostu cię kocham Uasi,-powiedziała ,po czym syknęła,-mam nadzieję,że przyniesiesz mi zaszczyt jako okrutna wojowniczka
Po tych słowach,położyła się,już nie chcąc umyć łapy do końca i opadła w głęboki sen.Uasi także zamknęła oczy,lecz nie spała.Dla niej jedno słowo matki,było ważne.Pierwszy raz powiedziała słowo "kocham",gdyby jeszcze powiedziała "jestem dumna".Uasi uśmiechnęła się wewnętrznie,bo na zewnątrz widniał grymas.Pomału zasypiała,gdy nagle ją tknęło.Matka nie powiedziała by tego bez powodu.Co się dzieję? Gdzie przebywa? Ryzykuję? Coraz więcej pytań parło jej się na umysł.Czy jeszcze zobaczy Kifo? Czym był ten cień? Pytania nie pozwoliły jej przespać większej części nocy,więc wstała rano niewyspana.
Po otworzeniu jednego oka,zdołała dostrzec,że matka wstaje,a kiedy tylko opuściła jaskinię,Uasi się podniosła,usiadła i zmarszczyła brwi,coś było na rzeczy.A ona musi odkryć na wszystko odpowiedzi.

*zabójca
**zimna

sobota, 26 maja 2018

#8 /Najważniejszy jest słuch/

Uasi przeciągnęła się,po czym po paru mlaśnięciach,rozejrzała się wokół.Znów widziała znajome ściany,znów czuła znajomy zapach.Shetani nigdzie nie było.Uasi przewróciła więc oczami,biorąc się za mycie swojego futerka.Znowu gdzieś zniknęła.Pomyślała,końcąc swoją czyność.Przeszła kilka kroków,w inny kąt.Leżała tam mała,wychudzona mysz.Uasi poczuła,jak ślinka jej cieknie.Nie mogła się obszeć,czując aromat posiłku.Zjadła ją od razu.Nie zajęło to nawet więcej niż minutę.Mrocznoziemcy byli przyzwyczajeni,do innej ilości posiłków,bardziej małej.Uasi pamiętała,jak będąc jeszcze mniejsza niż była,musiała błagać matkę o pożywienie.Dla mrocznoziemca,błaganie było jak kara śmierci-czychająca na każdym kroku,w pozbawionym współczucia świecie.Uasi nie znała innego świata.W tym się urodziła i była pewna,że w tym umrze.Coś jednak jej mówiło "opuść te mury" lub "porzuć nienawiść".Tej drugiej nigdy nie słuchała,a wręcz ją wyśmiewała.Pierwsza wydawała się dobra,ale i niemożliwa.Nikomu nieudało się jeszcze uciec,a jak już,szybko umierał,zabity przez strażników.Strażnicy nosili wdzięczną nazwę Straceńcy.
Tak więc,Uasi nawet w snach nie myślała,by przekroczyć granicę.Fuknęła,po czym odwróciła się napięcie za siebie,czując docierające do niej kroki.Napięła mięśnie.Nie wiedziała,czego się bardziej boi,że to okrutny nieznajomy,czy jej własna matka.W oczach pojawił się strach,kiedy na myśl ,przyszła jej trzecia myśl:Lwy z Czarnych Skał.

Kroki umilkły i po chwili,przed Uasi stanął czarny lewek.Lwiczka uśmiechnęła się wewnątrz siebie.Kifo rozejrzał się zaniepokojony,po czym wraz z Uasi,usiedli w najciemniejszym kącie.
-Życie ci nie miłe,Kifo.Wchodzisz jak do siebie.Przecież matka mogła tu być! Pozostał by po tobie tylko pyłek
-Taa wiem,-burknął,-mokra plama.Wiesz,musiałem cię zobaczyć...
-A co takiego masz mi do powiedzenia?-Uasi przechyliła łebek,a na pysk wdał się szyderczy uśmiech.Poczuła ulgę,że lewek nie dopytywał,gdzie podziewa się jej matka.Sama nie wiedziała,ale wolała,by tylko ona wiedziała że znika.Dla bezpieczeństwa obu.Czuła spokój,że nie musiała kłamać.Kłamsta-chodź je lubiła,nie przychodziły jej na tyle łatwo,jak sarkazmy.
-Podsłuchałem rozmowę bab..Vity! Tak,Vity,Mówiła,że za nie długo Święto Kupatana
-Lwioziemcy wymyślają beznadziejne nazwy!-prychnęła Uasi,po czym wykonała znaczący gest łapką,sugerujący,by Kifo mówił dalej.
Lwiak wziął głęboki wdech.
-To znaczy,że strażnicy rzucą nam na granicę zwierzynę.Matka mówiła,że tak robią.
-Ależ milutcy,-prychnęła Uasi
-Bardzo,prawda,-odparł tym samym Kifo,-medal im trzeba podarować! Zasłużyli! Brawo.Karmią mrocznoziemców,wygnańców,pomioty szatana! Brawo.
Uasi chciała wpaść w głośny śmiech,ale się powtrzymała.Zamiast tego zgodnie kiwnęła głową.Już nawet nie chciała odpowiadać.Położyła się na brzuchu,ciekawa dalszych informacji.Lewek poszedł w ślad za nią,kładąc się na plecach.
-Będą się bić o jedzenie,zapewne będzie dużo ofiar
-Mhm..masz rację,pełno krwi to dla nas raj,-odparła lwiczka,-mhm..myślę,że Lwy z Czarnych Skał,pierwsi zgarną pokarm..
-Łał! Jak na to wpadłaś,co? Po prostu geniusz!-odparł irytującym głosem Kifo
Uasi warknęła
-Cicho bądź mysi móżdżku! Powiedź lepiej,ile tego będzie?!
-Pewnie umiarkowanie,-obojętnie odparł Kifo,-nie dadzą nam dużo,chyba,że się zlitują.Phi,jakoś wątpie! Nie dadzą mało,bo nie wypada.
-Cóż,matka na pewno zdobędzie pokarm,bez draśnięć.Więc się najem,-powiedziała Uasi
-Ja także,-odparł Kifo,wstając.
Uasi uczyniła podobny gest.
-Idziemy? Pewnie nie  ma prawie nikogo.
-Czemu?-spytała zaciekawiona
-Wydaję mi się,że wszyscy odsypiają,przed tym całym świętem!
-Wielkie mi święto,-prychnęła Uasi,-czekaj...to kiedy ono będzie?
-Za dwa dni,chyba,-wzruszył ramionami Kifo,-chodź,opowiem ci więcej po drodze,do wodopoju.Chce mi się pić
-Masz kałużę
-Padało?-zdziwił się Kifo i spojrzał na nią zaciekawiony,-nie było tak dawno deszczu.Ziemia jest twarda.
Jak to możliwę?-pomyślała,-przecież matka wróciła wczoraj mokra i odparła,że padało.A jak padało,to musi być kałuża.Chwila,czemu więc ziemia jest twarda?-lwiczka wybiegła z jaskini.Kiedy tylko ją opuściła,poczuła powiew wiatru i ochydny zapach lwów.Czuła ziemię,twardą jak zawsze.Znowu kłamała.Gdzie..gdzie więc ciągle chodzi? I czemu do cholery,nie chce mi powiedzieć prawdy?! Uasi nie panując nad swoimi emocjami,kopnęła z całej siły kamyk,że ten znalazł się o wiele dalej.Kifo przewrócił oczami.
-Nie chisteryzuj!-lwiczka już chciała się odwrócić,by dać lewkowi nauczkę,kiedy z jego ust wywiązało się następujące zdanie,-nie przejmuj się,każdemu może się zdarzyć.
Czy co,okazała słabość? Słabość! To idiotyczne słowo,którego nienawidził każdy mrocznoziemiec od początku.Nie miała jednak ochoty warczeć,więc odwróciła się tylko napięcie i pobiegła przodem,zostawiając zdezorientowanego Kifo w tyle.

Biegła przed siebie,już nawet nie wiedząc gdzie się kieruję.Zabolało ją przypuszczenie,że mówił o słabości,ale potrafiła by się wówczas jeszcze zachować.Bardziej denerwowała ją myśl,że Shetani zniknęła.Chyba w każdym lwiątku,nawet mrocznoziemca,rodzi się moment,w którym tęskni za matczynym futrem i chce je przytulić.Tak właśnie chciała Uasi.Starała się jednak,gnać do przodu,dalej z dumą.Kiedy się zatrzymała,wzięła wiele głobokich wdechów i spojrzała w niebo.Szare i nieprzyjemne,jak zawsze z resztą-pomyślała.Co mogło się kryć,za szarym tłem? Usiadła.Co się mogło kryć.
Poczuła ból w oczach,więc błyskawicznie je zamknęła,po chwili szybko mrugając.Coś wpadło jej do oka,lecz natychmiast wyleciało,powodując,że lwiczka od nowa mogła w spokoju,patrzeć na drzewa przed nią,ukazujace granice.Kusące dalekie strony,proszące się o terror-jak że śmiechem myślała Uasi.
Co by było,gdybym nie widziała?-pomyślała,-w istocie,należałabym do Chorych,ale co darej.No tak,szybko bym ginęła,ale...właściwie jaki zmysł jest najważniejszy?-Uasi wstała i ruszyła w stronę granicy,wciąż rozmyślając,-Węch jest ważny.Pozwala wyczuć zdobyć,dzięki czemu ją można posiąść.Ale nie jest najważniejszy,jego strata,nie bierze,że sobą tyle kłopotów.Smak,tym bardziej.Wzrok,bardzo ważny.Przecież,to raczej oczywiste.Bez wzroku,niewiele się osiagnie,przecie..,-Uasi zatrzymała się w zamyśleniu,po czym z powrotem ruszyła,-Słuch,ważny także jest.Będąc ślepym,muszę go używać.Pomaga znaleźć zwierzynę i oszczega przed wrogiem.Jest potrzebnny.Pewnie,to on jest najważniejszy,-stanęła jak wryta,przed granicą.Widziała wszystko tak dokładnie,jakby to było snem,jeden krok..-jeden krok.Tylko jeden...-wzięła głęboki wdech,-niech słuch mnie poprowadzi!
Postawiła łapkę poza granicą.Drugi,trzeci krok i nim się obejrzała,była już oddalona od grancy.Niewiele brakowało,by wkroczyła w las.Zmrużyła oczy.Czyżby była gotowa?
_______________________________________
Ta dam! I oto wracamy po odwieszeniu! Kolejny rozdział Uasi i kolejne emocję.Jak myślicie,co się dalej wydarzy?

piątek, 18 maja 2018

Wielki powrót! [odwieszenie]

Oficjalnie ogłaszam,że blog Historia Uasi,zostaje odwieszony!

Miało nastąpić to wcześniej,ale...jest teraz ^^.  Co do rozdziałów,pierwszy sezon mam już prawie cały napisany,więc postaram się publikować,po jednym rozdziale dziennie.

Będzie się działo!



Tęskniliście?