Uasi przeciągnęła się,po czym po paru mlaśnięciach,rozejrzała się wokół.Znów widziała znajome ściany,znów czuła znajomy zapach.Shetani nigdzie nie było.Uasi przewróciła więc oczami,biorąc się za mycie swojego futerka.Znowu gdzieś zniknęła.Pomyślała,końcąc swoją czyność.Przeszła kilka kroków,w inny kąt.Leżała tam mała,wychudzona mysz.Uasi poczuła,jak ślinka jej cieknie.Nie mogła się obszeć,czując aromat posiłku.Zjadła ją od razu.Nie zajęło to nawet więcej niż minutę.Mrocznoziemcy byli przyzwyczajeni,do innej ilości posiłków,bardziej małej.Uasi pamiętała,jak będąc jeszcze mniejsza niż była,musiała błagać matkę o pożywienie.Dla mrocznoziemca,błaganie było jak kara śmierci-czychająca na każdym kroku,w pozbawionym współczucia świecie.Uasi nie znała innego świata.W tym się urodziła i była pewna,że w tym umrze.Coś jednak jej mówiło "opuść te mury" lub "porzuć nienawiść".Tej drugiej nigdy nie słuchała,a wręcz ją wyśmiewała.Pierwsza wydawała się dobra,ale i niemożliwa.Nikomu nieudało się jeszcze uciec,a jak już,szybko umierał,zabity przez strażników.Strażnicy nosili wdzięczną nazwę Straceńcy.
Tak więc,Uasi nawet w snach nie myślała,by przekroczyć granicę.Fuknęła,po czym odwróciła się napięcie za siebie,czując docierające do niej kroki.Napięła mięśnie.Nie wiedziała,czego się bardziej boi,że to okrutny nieznajomy,czy jej własna matka.W oczach pojawił się strach,kiedy na myśl ,przyszła jej trzecia myśl:Lwy z Czarnych Skał.
Kroki umilkły i po chwili,przed Uasi stanął czarny lewek.Lwiczka uśmiechnęła się wewnątrz siebie.Kifo rozejrzał się zaniepokojony,po czym wraz z Uasi,usiedli w najciemniejszym kącie.
-Życie ci nie miłe,Kifo.Wchodzisz jak do siebie.Przecież matka mogła tu być! Pozostał by po tobie tylko pyłek
-Taa wiem,-burknął,-mokra plama.Wiesz,musiałem cię zobaczyć...
-A co takiego masz mi do powiedzenia?-Uasi przechyliła łebek,a na pysk wdał się szyderczy uśmiech.Poczuła ulgę,że lewek nie dopytywał,gdzie podziewa się jej matka.Sama nie wiedziała,ale wolała,by tylko ona wiedziała że znika.Dla bezpieczeństwa obu.Czuła spokój,że nie musiała kłamać.Kłamsta-chodź je lubiła,nie przychodziły jej na tyle łatwo,jak sarkazmy.
-Podsłuchałem rozmowę bab..Vity! Tak,Vity,Mówiła,że za nie długo Święto Kupatana
-Lwioziemcy wymyślają beznadziejne nazwy!-prychnęła Uasi,po czym wykonała znaczący gest łapką,sugerujący,by Kifo mówił dalej.
Lwiak wziął głęboki wdech.
-To znaczy,że strażnicy rzucą nam na granicę zwierzynę.Matka mówiła,że tak robią.
-Ależ milutcy,-prychnęła Uasi
-Bardzo,prawda,-odparł tym samym Kifo,-medal im trzeba podarować! Zasłużyli! Brawo.Karmią mrocznoziemców,wygnańców,pomioty szatana! Brawo.
Uasi chciała wpaść w głośny śmiech,ale się powtrzymała.Zamiast tego zgodnie kiwnęła głową.Już nawet nie chciała odpowiadać.Położyła się na brzuchu,ciekawa dalszych informacji.Lewek poszedł w ślad za nią,kładąc się na plecach.
-Będą się bić o jedzenie,zapewne będzie dużo ofiar
-Mhm..masz rację,pełno krwi to dla nas raj,-odparła lwiczka,-mhm..myślę,że Lwy z Czarnych Skał,pierwsi zgarną pokarm..
-Łał! Jak na to wpadłaś,co? Po prostu geniusz!-odparł irytującym głosem Kifo
Uasi warknęła
-Cicho bądź mysi móżdżku! Powiedź lepiej,ile tego będzie?!
-Pewnie umiarkowanie,-obojętnie odparł Kifo,-nie dadzą nam dużo,chyba,że się zlitują.Phi,jakoś wątpie! Nie dadzą mało,bo nie wypada.
-Cóż,matka na pewno zdobędzie pokarm,bez draśnięć.Więc się najem,-powiedziała Uasi
-Ja także,-odparł Kifo,wstając.
Uasi uczyniła podobny gest.
-Idziemy? Pewnie nie ma prawie nikogo.
-Czemu?-spytała zaciekawiona
-Wydaję mi się,że wszyscy odsypiają,przed tym całym świętem!
-Wielkie mi święto,-prychnęła Uasi,-czekaj...to kiedy ono będzie?
-Za dwa dni,chyba,-wzruszył ramionami Kifo,-chodź,opowiem ci więcej po drodze,do wodopoju.Chce mi się pić
-Masz kałużę
-Padało?-zdziwił się Kifo i spojrzał na nią zaciekawiony,-nie było tak dawno deszczu.Ziemia jest twarda.
Jak to możliwę?-pomyślała,-przecież matka wróciła wczoraj mokra i odparła,że padało.A jak padało,to musi być kałuża.Chwila,czemu więc ziemia jest twarda?-lwiczka wybiegła z jaskini.Kiedy tylko ją opuściła,poczuła powiew wiatru i ochydny zapach lwów.Czuła ziemię,twardą jak zawsze.Znowu kłamała.Gdzie..gdzie więc ciągle chodzi? I czemu do cholery,nie chce mi powiedzieć prawdy?! Uasi nie panując nad swoimi emocjami,kopnęła z całej siły kamyk,że ten znalazł się o wiele dalej.Kifo przewrócił oczami.
-Nie chisteryzuj!-lwiczka już chciała się odwrócić,by dać lewkowi nauczkę,kiedy z jego ust wywiązało się następujące zdanie,-nie przejmuj się,każdemu może się zdarzyć.
Czy co,okazała słabość? Słabość! To idiotyczne słowo,którego nienawidził każdy mrocznoziemiec od początku.Nie miała jednak ochoty warczeć,więc odwróciła się tylko napięcie i pobiegła przodem,zostawiając zdezorientowanego Kifo w tyle.
Biegła przed siebie,już nawet nie wiedząc gdzie się kieruję.Zabolało ją przypuszczenie,że mówił o słabości,ale potrafiła by się wówczas jeszcze zachować.Bardziej denerwowała ją myśl,że Shetani zniknęła.Chyba w każdym lwiątku,nawet mrocznoziemca,rodzi się moment,w którym tęskni za matczynym futrem i chce je przytulić.Tak właśnie chciała Uasi.Starała się jednak,gnać do przodu,dalej z dumą.Kiedy się zatrzymała,wzięła wiele głobokich wdechów i spojrzała w niebo.Szare i nieprzyjemne,jak zawsze z resztą-pomyślała.Co mogło się kryć,za szarym tłem? Usiadła.Co się mogło kryć.
Poczuła ból w oczach,więc błyskawicznie je zamknęła,po chwili szybko mrugając.Coś wpadło jej do oka,lecz natychmiast wyleciało,powodując,że lwiczka od nowa mogła w spokoju,patrzeć na drzewa przed nią,ukazujace granice.Kusące dalekie strony,proszące się o terror-jak że śmiechem myślała Uasi.
Co by było,gdybym nie widziała?-pomyślała,-w istocie,należałabym do Chorych,ale co darej.No tak,szybko bym ginęła,ale...właściwie jaki zmysł jest najważniejszy?-Uasi wstała i ruszyła w stronę granicy,wciąż rozmyślając,-Węch jest ważny.Pozwala wyczuć zdobyć,dzięki czemu ją można posiąść.Ale nie jest najważniejszy,jego strata,nie bierze,że sobą tyle kłopotów.Smak,tym bardziej.Wzrok,bardzo ważny.Przecież,to raczej oczywiste.Bez wzroku,niewiele się osiagnie,przecie..,-Uasi zatrzymała się w zamyśleniu,po czym z powrotem ruszyła,-Słuch,ważny także jest.Będąc ślepym,muszę go używać.Pomaga znaleźć zwierzynę i oszczega przed wrogiem.Jest potrzebnny.Pewnie,to on jest najważniejszy,-stanęła jak wryta,przed granicą.Widziała wszystko tak dokładnie,jakby to było snem,jeden krok..-jeden krok.Tylko jeden...-wzięła głęboki wdech,-niech słuch mnie poprowadzi!
Postawiła łapkę poza granicą.Drugi,trzeci krok i nim się obejrzała,była już oddalona od grancy.Niewiele brakowało,by wkroczyła w las.Zmrużyła oczy.Czyżby była gotowa?
_______________________________________
Ta dam! I oto wracamy po odwieszeniu! Kolejny rozdział Uasi i kolejne emocję.Jak myślicie,co się dalej wydarzy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz