Gdy dosłyszała za sobą kroki, wyprostowała się. Nie odwracając się, wciąż wpatrywała w pustynię. Lew o ciemnej sierści usiadł obok niej, zachwycając się czystym powietrzem. Jego futro było mokre, co sugerowało, że pił wodę ze strumienia i pewnie do niego wszedł, by złapać ryby.
Las okrywał ich swoją koroną z drzew. Cień sprawiał, że nie przeszkadzała im coraz to duszniejsza pora. W końcu lew przerwał milczenie:
-Masz dzisiaj jakieś specjalne plany?
-Nic specjalnego, a co?
-Chciałbym zabrać Erevu na dzisiejszy trening. Pokazać mu jak walczą prawdziwi wojowniczy.
-Nic specjalnego, a co?
-Chciałbym zabrać Erevu na dzisiejszy trening. Pokazać mu jak walczą prawdziwi wojowniczy.
-W porządku, to też twój syn. Pózniej zabiorę go na polowanie. Powinien jak najszybciej trwać w treningu. Dawał sobie radę wczoraj.
-Wiedziałem. W końcu ma moją krew.
Lwica wywróciła oczami, ale nie odzywała się. Ostatni raz spojrzała przed siebie, by wstać następnie na równe łapy i skierować z powrotem do obozu. Kifo ruszył za nią.
Dwójka lwów przedzierała się dłuższą chwilę przez cierniste krzewy. Szarpały one ich futra. Lwy szły dalej łapa za łapą. Przyspieszyli dopiero, gdy grunt stał się kamienisty. Tutaj już nie docierało słońce. Wszędzie panowała ciemność, a powietrze drapało w gardło. Sierść lwów pokrył kurz, gdy skradali się wzdłuż ostatnich drzew, ze zjeżoną sierścią. Ziemia była tutaj twardsza.
Uasi uśmiechnęła się szyderczo, nie rozumiejąc jak lwiątka mogą narzekać na twardość ziemi i bolące łapki. Prawdziwi mrocznoziemcy nie odczuwali bólu. Twarda ziemia była lepsza do walk.
Gdy Uasi i Kifo weszli na polanę obozową, nikt na nich nie spoglądał. Dopiero gdy zbliżyli się do swojej jaskini, wybiegła z niej dwójka lwiątka. Oboje warknęli ostrzegawczo.
-Chcesz zapolować?-Kifo spojrzał na Uasi,-Bo ja nie jestem teraz głodny.
-Jedliśmy wczoraj,-wzruszyła ramionami.Omiotła wzrokiem lwiątka,-Oni też muszą się przyzwyczajać. To naturalne instynkty wygnańca.
Kifo skinął głową, w pełni popierając jej słowa.
-Idziemy Erevu
Dał znać ogonem, już gdy tylko pognał w stronę Czarnych Skał. Erevu poderwał się z ziemi, ruszając za ojcem.
-A ty do jaskini.
-Nie mogę pójść z nimi?-oczy Shetani były szerokie ze smutku,-Jestem równie silna.
-Twoim jedynym obowiązkiem, jest nie przynieść mi wstydu. Nie jesteś wybrańcem, Shetani i nie każ mi tobie o tym przypominać ostrzej,-wystawiła pazury, ukazując przy tym ostre zęby.
Shetani spuściła głowę. Uszy jej oklapły, gdy wracała do jaskini, by się pobawić jakimś kamieniem, a pózniej zdrzemnąć.
Uasi ruszyła we własną stronę.
***
Gdy Kifo i Erevu dotarli do Czarnych Skał, lwy które tam trenowały, inaczej nazywani wojownikami, spojrzeli na nich twardo.
-Trenujemy?-spytał Shetan
Kifo krótko pokiwał. Lwy jak jeden mąż, automatycznie wystawili pazury i przygotowali się do ataku. Lwy walczyły dziko, nie oszczędzając ataków pazurów i zębów. Kifo bacznie ich obserwował.
-Widzisz, tak walczy się rozumiejąc każdy ruch swoich łap, nie pozwalając ani na chwilę się zawahać,-Erevu podniósł wzrok, słuchając,-Za chwilę spróbujesz. Oczywiście nie na otwartym ogniu. Co jak co, ale nie jestem na tyle głupi, żeby wysyłać lwiątko do doświadczonych lwów. Obserwuj, a pózniej powtórzysz wszystko poprawnie.
Erevu przygotował się. Gdy tylko lwy zakończyły pierwsze pojedynki, Kifo dał znać. Ustawili się w jednym rzędzie. Erevu podszedł do nich , próbując wydawać się większy. Uniósł głowę wysoko i z dumą. Ustawił się w rzędzie, naśladując następnie ruchy, które kazał im wykonywać Kifo.
Były trudne, ale za to ile sprawiały radochy!
***
Mimo iż po treningu z ojcem, Erevu był zmęczony, podążał dzielnie za matką. Zastanawiał się, czy znowu będą trenować z kamieniem, jednak lwica zaprowadziła go blisko wodopoju. Napił się wody, by spojrzeć na nią czujniejszym wzrokiem.
-Dzisiaj zapolujesz. To ważna umiejętność.
-Nie można wyrwać komuś zwierzyny z pyska.
-Można mysi móżdzku, ale nie gdy niema takiej potrzeby. Zwierzyny jest mało, więc trzeba umieć być pierwszym,-fuknęła lwica.
Otworzyła pysk by wyczuć wyrazniejszy zapach zwierzyny. Napłynął do niej lekki aromat surykatki, ale tak słaby, że lwica zmarszczyła brwi.
Nie nadeszła jeszcze pora sucha, dlaczego więc nie ma więcej zwierzyny?-zastanowiła się.
Erevu uderzył ogonkiem o ziemię z frustracji, gdy Uasi krążyła wokół wodopoju, próbując wychwycić jakiś trop. Gdy jednak oberwał od niej w ucho, przyłączył się do tego. Wreszcie, lwica dostrzegła góralka. Zwierzę było dość grubiutkie, by napełnić brzuchy dwóch małych lwów. Przywołała ogonem Erevu. Lwiak pochylił się, wpatrując w ten sam punkt co ona.
Tak jak był uczony, Erevu wysunął pazurki i pomału sunąć brzuchem po ziemi, zbliżał się do góralka. Gdy był już dość blisko, skoczył w jego kierunku. Chwycił go w zęby, zaciskając następująco strzękę. Trysła krew. Z dumą w oczach Erevu przyniósł go pod łapy matki.
Wspólnie się poczęstowali.
-Czego mnie teraz nauczysz?-spytał ostrożnie.
Uasi zamyśliła się, marszcząc brwi.
-Przebiegniesz się z kilka razy dookoła wodopoju.
Erevu nie zadawał więcej pytań, tylko przystąpił do działania.
Rozpędził się. Wykonywał nagłe skręty na zakrętach, a jego łapki obijały się o ziemię, powodując niewielki hałas.
***
Alarm pojawił się niespodziewanie i Uasi poczuła gniew. Kto śmiał ryknąć na jej ziemi!? Przywołała do siebie gestem Erevu.
-Wracaj do jaskini.
Uasi pognała w stronę, skąd dochodził dzwięk.
Na miejscu zgromadziło się już pół stada, w tym Giza. Córka spojrzała na matkę oczami pełnymi niedowierzania.
-Nie uwierzysz co się stało!
-Oni umarli!-wykrzyknęła jakaś lwica, stojąca obok Kivuli. Większość lwów pochwyciła jej lament. Uasi minęła ich, przyglądając się leżącym na ziemi ciałom lwów.
Warknęła pod nosem.
-Co się stało?!
-Jedli tylko antylopę,-odezwała się cichutko bura lwica. Uasi podniosła na nią wzrok pełen jadu.
-Mów, głupia, jaką antylopę!
-No tą upolowaną rano,-teraz odezwała się biała lwica, z niekiedy kremowymi łatami,-Wypatrzyliśmy kilka antylop na granicy.Co prawda dziwnie się zachowywały, ale to stanowiło łatwy cel. Zabiliśmy je. Było ich trzy. Każda z nas dostała swój kawałek dla rodzin. Ja jeszcze swojego nie zjadłam.
-Ahadi,-warknęła lwica o oczach czerwonych,-Zjadł najwięcej i teraz tutaj leży. Co było w tej antylopie?
Uasi miała straszne przeczucie. Leżała tu konkretna liczba ciał. Siedem.
Głodne lwy, rzucą się na każdy kęs-pomyślała przelotnie.
-Zakopcie je na pustyni i zapomnijcie o nich.-Uasi zmarszczyła brwi. Zwróciła się do białej w łaty,-Przynieś mi ten swój kawałek.
Lwica od razu wykonała polecenie.
Kifo i jego lwy, pędzili już w stronę zgromadzenia. Ich pyski były zmarszczone, a sierść zjeżyła się, gdy przyglądali się martwym. Członkowie stada chwycili ich za skóry za karkach, by potem pociągnąć do pustyni.
-Idzcie z nimi.Dla pewności.-warknął Kifo.
Lwy z Czarnych Skał, bez większych trudności, dogonili grupę, nie sprzeciwiając się poleceniom przywódcy.
Kifo przypomniał się czas, gdy jeszcze był małym lwiątkiem, wtulonym w matkę i z wielką ambicją w oczach, że zostanie kiedyś liderem Lwów z Czarnych Skał. Pragnął tego i cieszył się, że dorósł do równie wielkiego poziomu, by zostać liderem.
Skierował się teraz do Uasi, która obwąchiwała przyniesiony kawałek mięsa antylopy. Lwica miała zjeżoną sierść, gdy go wąchała.
-Pachnie trucizną.
-Jak to możliwe?-Kifo otworzył szerzej oczy.
-Podobno ruszały się niemrawo. Ktoś musiał im coś podać wcześniej. Zabił nam pół lwów.
-A część zatruł,-warknęła Giza, podchodząc do rodziców,-Znalazłam kolejne lwy, bliżej jaskiń. Mówią, że również się poczęstowali, ale nie udało im się wyrwać większych kawałków i to ich uratowało.
-Super, czyli część potruta, część nie żyję, to jeszcze brakuję by zaczęła się wojna!-Uasi uderzyła ogonem o ziemię, warcząc głośno.
Obeszła członków swojej rodziny dookoła, co jakiś czas waląc ogromną łapą kilka kamieni leżących blisko. Giza i Kifo nie próbowali jej przeszkadzać, również czując gniew.
-To na pewno Simba,-warknęła Giza.
-To oczywiste. Podążą śladem swojego głupiego ojca!-Uasi zatrzymała się na moment w miejscu.
Gdy tylko idący do granicy wrócili, lwica skoczyła na wysoki głaz, by spojrzeć na wszystkich z góry. Ryknęła, zwołując całe stado.
Wszyscy, bez wyjątku zebrali się pod jej obliczem. Nawet lwiątka nie chciały przegapić jej wystąpienia.
Uasi warknęła do stada:
-Dzisiaj część z nas doznała słabości. Przez to jesteśmy narażeni. Ogłaszam więc głodówkę. Nie można nic jeść, dopóki nie pozwolę,-rozniosły się okrzyki oburzenia, ale Lwy z Czarnych Skał od razu pogryzli sprawców. Uasi zmrużyła oczy. Kontynuowała,-Trucizna może być wszędzie. Lwioziemcy posługują się różnymi metodami by nas zniszczyć. Dlatego więc, wdrażam tryb bojowy. Trenujcie ciężko i przygotujcie się do przyszłego ataku. Zniszczymy ich. Tym czasem, chciałabym by treningi lwiątek zwiększyły się. Gizo..-spojrzała na córkę, która stała prosto,-..jesteś najokrutniejszą samicą w stadzie. Chce byś nauczyła najmłodszych jak powinno się poprawnie walczyć. One także wezmą udział w bitwie, jeśli będzie to konieczne.
Zeskoczyła z kamienia.
Stado krótko wyszeptało coś do siebie, po czym wciąż ze zjeżoną sierścią wrócili do swoich jaskiń. Czy byli lojalni wobec rozkazu Uasi, czy może będą chcieli się wykłócać jak to wygnańcy mieli w naturze?
-Dlaczego ja mam się nimi zajmować!?-jęknęła Giza,-Nie masz dla mnie lepszych zajęć?
-Tylko ty jesteś wyszkolona, by ich nauczyć. Wiem, że nie będziesz patrzyła przez pryzmat wieku i zrobisz z nich wojowników.
Giza otworzyła pysk, by coś dodać, ale Uasi już odwróciła się, by odejść wraz z Kifo.
Tak naprawdę wybrała Gizę, gdyż nie chciała by tą pozycję dostała Salla,czyli jedna z najsilniejszych w stadzie, cichych, sprytnych i szybkich. Uasi była świadoma, że lwica tylko na to liczy. A Uasi nie mogła pozwolić sobie na bunt wśród pobratymców.
Gdy tylko Kifo wszedł do głównej jaskini, Uasi ktoś zawołał i lwica niechętnie ruszyła w tamtym kierunku. Salla również się do niej przybliżyła. Uśmiechnęła się szyderczo, gdy Uasi warknęła:
-Czego?!
-Nie sądziłam, że kiedykolwiek dożyję do momentu, w którym Mroczna Ziemia stawać się będzie.. no.. nie mroczna.
-Nie staję się taka!-syknęła z jadem,-Jesteśmy coraz potężniejsi i bardziej odporni. Wkrótce zło wygra, tak jak za każdym razem gdy ja je wysyłam.
-Nie do końca mogę ci w to wierzyć,-syknęła Salla,-Kiedyś mówienie o treningach było niepotrzebne, gdyż najlepszym sposobem było nocne zabójstwo. Kiedyś lwy nie bały się zatruć, a od suchej ziemi poduszeczki łap nie puchły!
-Mówisz to tak, jakby to był błąd,-warknęła Uasi,-A przypomnij sobie, czym kończyły te nie śmierci.. zmniejszeniem liczebności wojsk.. a co następowało pózniej? śmierć w lesie pełnym strażników. Czyżbyś zapomniała, że nie byliśmy wtedy wolni? Dalej jesteśmy gotowi podejmować ryzyka , ale świat się zmienia głupia kępo futra i my również musimy się dostosować by wygrać,-odwróciła się napięcie, by powrócić do siebie.
Salla warknęła gardłowo, gotowa rzucić się do ataku. W ostatniej chwili powstrzymała się. Uderzyła ogonem o ziemię, wbijając w nią również pazury. Zmrużyła oczy i wpatrywała się w Uasi tak długo, dopóki ta nie zniknęła w swojej jaskini. Wtedy też Salla wyprostowała się, wciąż ze zjeżonym futrem.
W jaskini panowała przyjemna ciemność. Uasi wskoczyła do legowiska. Ułożyła się z głową na łapach, a nos przykryła ogonem.
-Czy jutro mamy trening?
-Mogę poznać inne lwiątka?
Dotarły do niej głosy dzieci,ale była zbyt zmęczona, by udzielać odpowiedzi, więc po prostu zasnęła.
Kifo natomiast uniósł głowę i posłał im lodowate spojrzenie swoich niebiesko-szarych oczu.
-Tak, mamy jutro trening. Tak, możesz poznać inne lwiątka, ale nie baw się z nimi, bo jeszcze się czymś zarazisz i będziesz większym problemem. Okej?
Erevu i Shetani kiwnęli głowami. Kifo zaprosił ich do siebie, więc ułożyli się koło ojca i wtulając się w jego ciepłe futro zasnęli.
Kifo tym czasem czuwał.
Czarne chmury zwiastowały deszcz, który spadł niebawem. Krople wody spadały na suchą ziemię miejsca wyrzutków, a pioruny szalały na niebie.
Kifo wyciągnął przed siebie łapy, gotowy by również zasnąć. Wtedy jednak coś się poruszyło i sylwetka lwa stanęła w wejściu do jaskini, spoglądając mu w oczy.
Kolejny rozdział przygód Uasi! Mam nadzieję, że się spodobał. Z tego co zauważył, jest to dopiero 6 rozdział nowego sezonu. Historia dopiero zaczyna się rozkręcać. Nie jestem pewna, kiedy pojawi się następny rozdział. Liczę, że te trzy rozdziały które zostały opublikowane w tym tygodniu, sprawiły wam radość.
Rozdział dedykowany Mfalme Lioness
Pozdrawiam!
Warknęła pod nosem.
-Co się stało?!
-Jedli tylko antylopę,-odezwała się cichutko bura lwica. Uasi podniosła na nią wzrok pełen jadu.
-Mów, głupia, jaką antylopę!
-No tą upolowaną rano,-teraz odezwała się biała lwica, z niekiedy kremowymi łatami,-Wypatrzyliśmy kilka antylop na granicy.Co prawda dziwnie się zachowywały, ale to stanowiło łatwy cel. Zabiliśmy je. Było ich trzy. Każda z nas dostała swój kawałek dla rodzin. Ja jeszcze swojego nie zjadłam.
-Ahadi,-warknęła lwica o oczach czerwonych,-Zjadł najwięcej i teraz tutaj leży. Co było w tej antylopie?
Uasi miała straszne przeczucie. Leżała tu konkretna liczba ciał. Siedem.
Głodne lwy, rzucą się na każdy kęs-pomyślała przelotnie.
-Zakopcie je na pustyni i zapomnijcie o nich.-Uasi zmarszczyła brwi. Zwróciła się do białej w łaty,-Przynieś mi ten swój kawałek.
Lwica od razu wykonała polecenie.
Kifo i jego lwy, pędzili już w stronę zgromadzenia. Ich pyski były zmarszczone, a sierść zjeżyła się, gdy przyglądali się martwym. Członkowie stada chwycili ich za skóry za karkach, by potem pociągnąć do pustyni.
-Idzcie z nimi.Dla pewności.-warknął Kifo.
Lwy z Czarnych Skał, bez większych trudności, dogonili grupę, nie sprzeciwiając się poleceniom przywódcy.
Kifo przypomniał się czas, gdy jeszcze był małym lwiątkiem, wtulonym w matkę i z wielką ambicją w oczach, że zostanie kiedyś liderem Lwów z Czarnych Skał. Pragnął tego i cieszył się, że dorósł do równie wielkiego poziomu, by zostać liderem.
Skierował się teraz do Uasi, która obwąchiwała przyniesiony kawałek mięsa antylopy. Lwica miała zjeżoną sierść, gdy go wąchała.
-Pachnie trucizną.
-Jak to możliwe?-Kifo otworzył szerzej oczy.
-Podobno ruszały się niemrawo. Ktoś musiał im coś podać wcześniej. Zabił nam pół lwów.
-A część zatruł,-warknęła Giza, podchodząc do rodziców,-Znalazłam kolejne lwy, bliżej jaskiń. Mówią, że również się poczęstowali, ale nie udało im się wyrwać większych kawałków i to ich uratowało.
-Super, czyli część potruta, część nie żyję, to jeszcze brakuję by zaczęła się wojna!-Uasi uderzyła ogonem o ziemię, warcząc głośno.
Obeszła członków swojej rodziny dookoła, co jakiś czas waląc ogromną łapą kilka kamieni leżących blisko. Giza i Kifo nie próbowali jej przeszkadzać, również czując gniew.
-To na pewno Simba,-warknęła Giza.
-To oczywiste. Podążą śladem swojego głupiego ojca!-Uasi zatrzymała się na moment w miejscu.
Gdy tylko idący do granicy wrócili, lwica skoczyła na wysoki głaz, by spojrzeć na wszystkich z góry. Ryknęła, zwołując całe stado.
Wszyscy, bez wyjątku zebrali się pod jej obliczem. Nawet lwiątka nie chciały przegapić jej wystąpienia.
Uasi warknęła do stada:
-Dzisiaj część z nas doznała słabości. Przez to jesteśmy narażeni. Ogłaszam więc głodówkę. Nie można nic jeść, dopóki nie pozwolę,-rozniosły się okrzyki oburzenia, ale Lwy z Czarnych Skał od razu pogryzli sprawców. Uasi zmrużyła oczy. Kontynuowała,-Trucizna może być wszędzie. Lwioziemcy posługują się różnymi metodami by nas zniszczyć. Dlatego więc, wdrażam tryb bojowy. Trenujcie ciężko i przygotujcie się do przyszłego ataku. Zniszczymy ich. Tym czasem, chciałabym by treningi lwiątek zwiększyły się. Gizo..-spojrzała na córkę, która stała prosto,-..jesteś najokrutniejszą samicą w stadzie. Chce byś nauczyła najmłodszych jak powinno się poprawnie walczyć. One także wezmą udział w bitwie, jeśli będzie to konieczne.
Zeskoczyła z kamienia.
Stado krótko wyszeptało coś do siebie, po czym wciąż ze zjeżoną sierścią wrócili do swoich jaskiń. Czy byli lojalni wobec rozkazu Uasi, czy może będą chcieli się wykłócać jak to wygnańcy mieli w naturze?
-Dlaczego ja mam się nimi zajmować!?-jęknęła Giza,-Nie masz dla mnie lepszych zajęć?
-Tylko ty jesteś wyszkolona, by ich nauczyć. Wiem, że nie będziesz patrzyła przez pryzmat wieku i zrobisz z nich wojowników.
Giza otworzyła pysk, by coś dodać, ale Uasi już odwróciła się, by odejść wraz z Kifo.
Tak naprawdę wybrała Gizę, gdyż nie chciała by tą pozycję dostała Salla,czyli jedna z najsilniejszych w stadzie, cichych, sprytnych i szybkich. Uasi była świadoma, że lwica tylko na to liczy. A Uasi nie mogła pozwolić sobie na bunt wśród pobratymców.
Gdy tylko Kifo wszedł do głównej jaskini, Uasi ktoś zawołał i lwica niechętnie ruszyła w tamtym kierunku. Salla również się do niej przybliżyła. Uśmiechnęła się szyderczo, gdy Uasi warknęła:
-Czego?!
-Nie sądziłam, że kiedykolwiek dożyję do momentu, w którym Mroczna Ziemia stawać się będzie.. no.. nie mroczna.
-Nie staję się taka!-syknęła z jadem,-Jesteśmy coraz potężniejsi i bardziej odporni. Wkrótce zło wygra, tak jak za każdym razem gdy ja je wysyłam.
-Nie do końca mogę ci w to wierzyć,-syknęła Salla,-Kiedyś mówienie o treningach było niepotrzebne, gdyż najlepszym sposobem było nocne zabójstwo. Kiedyś lwy nie bały się zatruć, a od suchej ziemi poduszeczki łap nie puchły!
-Mówisz to tak, jakby to był błąd,-warknęła Uasi,-A przypomnij sobie, czym kończyły te nie śmierci.. zmniejszeniem liczebności wojsk.. a co następowało pózniej? śmierć w lesie pełnym strażników. Czyżbyś zapomniała, że nie byliśmy wtedy wolni? Dalej jesteśmy gotowi podejmować ryzyka , ale świat się zmienia głupia kępo futra i my również musimy się dostosować by wygrać,-odwróciła się napięcie, by powrócić do siebie.
Salla warknęła gardłowo, gotowa rzucić się do ataku. W ostatniej chwili powstrzymała się. Uderzyła ogonem o ziemię, wbijając w nią również pazury. Zmrużyła oczy i wpatrywała się w Uasi tak długo, dopóki ta nie zniknęła w swojej jaskini. Wtedy też Salla wyprostowała się, wciąż ze zjeżonym futrem.
W jaskini panowała przyjemna ciemność. Uasi wskoczyła do legowiska. Ułożyła się z głową na łapach, a nos przykryła ogonem.
-Czy jutro mamy trening?
-Mogę poznać inne lwiątka?
Dotarły do niej głosy dzieci,ale była zbyt zmęczona, by udzielać odpowiedzi, więc po prostu zasnęła.
Kifo natomiast uniósł głowę i posłał im lodowate spojrzenie swoich niebiesko-szarych oczu.
-Tak, mamy jutro trening. Tak, możesz poznać inne lwiątka, ale nie baw się z nimi, bo jeszcze się czymś zarazisz i będziesz większym problemem. Okej?
Erevu i Shetani kiwnęli głowami. Kifo zaprosił ich do siebie, więc ułożyli się koło ojca i wtulając się w jego ciepłe futro zasnęli.
Kifo tym czasem czuwał.
Czarne chmury zwiastowały deszcz, który spadł niebawem. Krople wody spadały na suchą ziemię miejsca wyrzutków, a pioruny szalały na niebie.
Kifo wyciągnął przed siebie łapy, gotowy by również zasnąć. Wtedy jednak coś się poruszyło i sylwetka lwa stanęła w wejściu do jaskini, spoglądając mu w oczy.
***
Rozdział dedykowany Mfalme Lioness
Pozdrawiam!