Erevu znowu śnił się ten sam sen. Ponownie był blisko wymierzenia śmierci i ponownie zostało mu to odebrane. Przez przypadek kopnął tylnymi łapkami Shetani, śpiącą blisko. Otworzył zaskoczony oczy, gdy lwiczka ugryzła go w ucho. Skoczył na równe łapki, warcząc na nią wściekły.
-Cisza!-warknęła Uasi, która dopiero co otworzyła oczy.
Kifo wywrócił oczami. Polizał w policzek swoją partnerkę, po czym szybkim krokiem oddalił się w stronę wyjścia.
Uasi usiadła. Spojrzała surowo w stronę lwiątek. Zwłaszcza jednego, którego sierść pokryta była teraz kurzem.
-To ona mnie obudziła!-próbował się usprawiedliwić Erevu
-Bo on mnie kopnąć!-jęknęła Shetani
Uasi przeniosła wzrok w stronę wyjścia. Otworzyła pysk, by wychwycić nutkę powietrza. Poranek. Suchy. Syknęła pod nosem, gdy podniosła się na równe łapy. Nie chciała by ktokolwiek jej teraz przeszkadzał, a jednak Giza nie cofnęła się stojąc w wejściu do jaskini.
Shetani otworzyła szerzej oczy. Ona była taka odważna!
-Co znowu?!
-Idę na patrol w stronę granicy. Czy chcesz mi towarzyszyć?-spytała Giza, mrużąc oczy.
Uasi warknęła:
-Oczywiście, że nie, mam ważniejsze sprawy na głowie!
Gdy Giza się oddaliła, Uasi uderzyła z irytacją ogonem o ziemię. Zwróciła się następnie do syna:
-Idziemy Erevu, pora na twój trening.
Skierowała się w stronę wyjścia, nie odwracając za siebie. Lwiak podbiegł do niej susami. Miał już pięć miesięcy. Był więc już dość duży, by rozpocząć szkolenie. Chciał być najsilniejszy, najsprytniejszy, najszybszy, najbardziej wytrzymały.
-A co ze mną?-pisnęła Shetani i również rzuciła się do przodu.
Ogon Uasi zniknął już za ścianą jaskini. Erevu przyspieszył więc, by dogonić matkę, nie zawracając sobie głowy siostrą.
Uasi prowadziła w nieznaną mu stronę. Zadżał, przypomniawszy sobie jak będąc maluchem został zaatkowany przez dwie lwice i o mało nie zginął. Od tego czasu ich już nie spotkał..
Uasi szła po twardej ziemi, co jakiś czas przeskakując średniej wielkości kamienie.Zmrużyła oczy, czując kurz noszony przez wiatr.
Zmarszczyła nos, gdy wyczuła zapach zwierzyny. Instynktownie pochyliła się, by być niezauważoną. Było to łatwe przez ciemną sierść. Lwica spokojnie, łapa za łapą zbliżała się do zwierzyny. Będąc blisko, skoczyła prosto na ptaka, którego jednym ruchem łapy i kłów pozbawiła życia. Zjadła szybko swoją zdobycz, delektując się słodką krwią i smakowitymi kąskami takimi jak mięso i kości.
Następnie lwica ponownie ruszyła swoją trasą. Prowadziła ona do wodopoju, który jak zawsze kipiał życiem. Część mrocznoziemców urządzała sobie właśnie pojedynki, ale gdy Uasi ryknęła, zaprzestali swoich czynności i rozproszyli po całej Mrocznej Ziemi.
Uasi pochyliła się,by napić wody. Była zimna i dobra. Gdy lwica uniosła głowę ponownie, spojrzała tym razem w stronę ciemnego lewka.
Erevu cały czas szedł dzielnie za matką, nie prosząc o postój czy jedzenie. Był już lekko poirytowany zachowaniem matki. Czy nie powinni zacząć treningu od razu a nie tylko chodzić po różnych miejscach?
-Zaczniemy od ustawienia się, czyli podstaw,-ciemna lwica spoglądała lodowato w jego oczy. Erevu starał się nie spuszczać wzroku, co na szczęście mu się udało.-Wystaw pazurki,pochyl się,roztąp tylne łapki, tak by przednie mocno dotykały ziemi i były blisko siebie... ale nie tak blisko!... teraz obnaż kły, musisz zjeżyć sierść na karku by wyglądać na większego!
Erevu starał się jak najlepiej wykonywać polecenia. Tak więc, gdy opanował już pozycję, Uasi nauczyła go jak stanąć na tylnych łapach i wymachiwać przednimi. Ćwiczyli również skoki i przewracanie się na plecy.
Gdy skończył ostatnie ćwiczenie, Uasi omiotła go wzrokiem od ogona po czubek nosa.
-Nie tak zle, ale dużo pracy przed tobą. Gdy będziesz w pełni sil, poćwiczymy na ofierze. A teraz może...
-...zapolujmy!-Erevu odwrócił zaskoczony wzrok na Shetani. Nawet nie domyślił się, że tutaj jest. Była tak cicho.
Lwiczka dyszała zmęczona, a na jednej z przednich łapek miała małe ranki, co sugerowało, że musiała właśnie się potknąć. Pewnie powtarzała ruchy i jej nie wyszły...-pomyślał z sadysfakcją lewek. Shetani podeszła do nich bliżej, ale Uasi tylko warknęła w jej kierunku i ignorując ją, ponownie spojrzała w niebieskie oczy Erevu.
-Za mną. Coś ci pokażę.
Erevu minął siostrę, by podejść bliżej matki. Gdy Shetani chciała ruszyć , Uasi wystawiła pazury. Z jej gardła wydobyło się jeszcze większe warknięcie, przez co lwiczka się cofnęła.
-Ty do domu. Nie jesteś mi potrzebna.
Shetani pokiwała głową. Prędko zawróciła. Uasi uniosła dumnie głowę, by łapa za łapą odejść. Erevu ruszył jej śladem.
Szli dłuższą chwilę , obierając inną trasę. Erevu rozglądał się zaciekawiony. Przyzwyczaił się już do mroku, więc nie wpadał na różnych członków stada , czy kamienie, kłody. Lwiak nie zwalniał, cały czas brnąc przez Mroczną Ziemię.
Dopiero gdy zbliżali się do jaskiń, Uasi zwolniła. Erevu stanął u jej boku, dumnie wyprostowany. Dotknęła ogonem jego boku.
-Widzisz ten kamień przed nami?
Erevu wytężył wzrok. Średni kamień przed nimi był cały podrapany. Otworzył szerzej oczy i skinął głową.
-Trenował mnie tutaj mój ojciec. Niech tradycji stanie się zadość...
-Musiał cię trenować?
-Wtedy były inne czasy, Erevu,-mruknęła,-Jak z legend. Nadchodziły noce, gdzie się mordowało przeciwników i poranki gdzie nie było co do pyska włożyć. Strażnicy bronili lasu i zabijali każdego wyrzutka. Tak nas nazywali.
-I co się stało pózniej?
-Udało mi się uciec, zmylić lwioziemców, wrócić i zbudować nowy porządek,-wzruszyła ramionami,-Chodz nie wiem czy taki znowu nowy. W każdym razie,-pchnęła go bliżej kamienia,-Dopóki nie każę ci przestać, będziesz w niego uderzał pazurami, zrozumiano?
-Ale łapy będą mnie boleć...?
Uasi warknęła tak głośno, że lewek od razu podskoczył do kamienia. Tak jak było powiedziane, bił go łapkami ze wszystkich sił starając się zadowolić matkę. Nie płakał, chodz bardzo bolały go łapki. Czuł na poduszeczkach łapek świeże strużki krwi. Szary kamień pomału zdobiły kolejne odblaski po śladach pazurów.
-Koniec.-Na dzwięk głosu matki, odskoczył jak poparzony. Spojrzał na nią z mieszaniną różnych uczuć.-A teraz uderz ponownie. Tym razem mocniej.
Erevu odetchnął głęboko. Wykonał zadanie w miarę jak najszybciej, chociaż szczerze wolałby się nie śpieszyć.
Uasi podeszła bliżej i wielką łapą przejechała kamień. Nawet się nie skrzywiła, a na kamieniu powstała duża skaza.
-Widzisz, dlatego musisz trenować. Znajdz swój cel.
Pokiwał prędko głową.
Uasi dała znak ogonem. We dwójkę wrócili do swojej jaskini.
Shetani spała w legowisku, więc Erevu ułożył się obok niej. Zaczął zmywać krew z łapek, próbując się nie krzywić z bólu.
Gdy tylko Kifo wrócił do jaskini, wspólnie z Uasi znów ją opuścili. Wrócili jednak szybko z upolowaną trójką ptaków. Jeden z nich rzucili w stronę lwiątek, które przepychając się, łapczywie jadły swój kawałek.
Kifo i Uasi mieli po swoim ptaku.
Gdy i oni zakończyli ucztę, Uasi ziewnęła głęboko. Nie wycofała się jednak do legowiska, jak zrobił to Kifo. Lwica wybiegła ponownie tego dnia z jaskini, kierując się przed siebie.
Minęła kilka pojedyńczych lwów, ale się nie przejęła. Dopiero gdy las się zakończył, a przed nią ukazała się pustynia, zatrzymała się i kamiennym wzrokiem wpatrywała w dal. Zemsta nadchodziła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz