Erevu gwałtownie się obudził, gdy poczuł ukłucie w bok. Zamrugał wciąż nieprzytomnymi oczami. Wyczuł znajomy zapach, niemal taki sam ostry, więc zmarszczył nos. Wiedział, kto ośmielił się go obudzić. Przewrócił się na plecy. Gdy ponownie ktoś próbował go dzgnąć w bok, Erevu wysilił się, by wystawić kły i wbić je w łapkę napastnika.
Syn Uasi przeciągnął się, gdy z radością usłyszał gniewny syk siostry. Spojrzał na Shetani, machającą gniewnie ogonem. Wpatrywała się w niego z niezmienionym wyrazem oczu.
-Co jest? Nie widzisz kupo futra, że chce spać!-powtórzył identycznie słowa ich matki , gdy próbowali nie raz ją budzić, by się nimi zajęła, lub gdy byli głodni.
Przypomniał sobie nagle smak mięsa, którym uraczyła go dwa dni temu. Wciąż byli za mali na stały pokarm, ale nie mógł nie myśleć o tym, że bardzo pragnie być już dorosłym lwem i zdobywać taką zwierzynę. Mhm.. tylko jak taką zdobyć? Upo.. Upolować? Może? -pomyślał, wstając na równe łapy.
Zmierzył siostrę wzrokiem.
-No?
-No!-mruknęła Shetani
Erevu usiadł. Zaczął myć swoją łapkę. Shetani mrużyła oczy, widząc ignorancje brata. Przygotowała się i skoczyła w jego kierunku. Erevu powalił ją na ziemię, sprawiając, że jej ulizane futro pokrył kurz.
-Rodziców nie ma!
Siostra miała rację. Erevu uniósł głowę, rozglądając się po jaskini. Kifo i Uasi nie spali obok nich jak zwykle. Jaskinia była całkowicie pusta, nie było nawet nic na śniadanie. Erevu był bardzo ciekawy, gdzie znikają i co robią.
-Możemy to wykorzystać,-siostra spojrzała na niego proszącym wzrokiem,-I wybrać się sami na spacer!
-Zaznać przygód?-zaproponował Erevu. Bardzo spodobał mu się jej pomysł.
Shetani zeskoczyła twardo na ziemię, a Erevu zrobił to samo. Ruszyli spokojnym krokiem w stronę wyjścia z jaskini. Tylko raz je przekroczyli...
Teraz musieli działać sami.
Erevu pierwszy postawił łapkę na progu. Na dworze panowała ciemność. Do tego było zimno, a suche powietrze drapało w gardło. Shetani poszła za bratem. Poruszała łapkami dzielnie, by nie poczuć zmęczenia. To uczucie wolności było wspaniałe.
Niezauważeni przez nikogo, skierowali się w jedną ze stron. Rozglądali się przy tym zaciekawieni. Ich jaskinia była największa ze wszystkich. Było jednak ich tak dużo, że nie mieli pewności, czy trafią pózniej do domu.
-Może odwiedzimy Czarne Skały?-zaproponował Erevu,odwracając głowę w stronę siostry,-Pamiętam jak tata mówił, że to miejsce tylko dla dzielnych lwów.
-A my jesteśmy dzielni,-powiedziała Shetani, marszcząc brwi. Mieli skierować się w stronę skał, jednak wybrali zły kierunek.
Dwójka lwiątek szła przed siebie. Miejsce do którego zmierzali, nie pokrywała żadna trawa, a jedynie gęstwina błota, tak rzadkiego, że ich łapki brudziły się i ledwo mogli się poruszać.
Na swoimi głowami słyszeli skrzeki ptactwa. Erevu machnął ogonem, chcąc przekazać siostrze, że powinni się pośpieszyć.
Shetani starała się dobrze kierować swoje kroki i gdy tylko wyszli z błota, mniej pewnymi krokami kierowali się dalej.
-Zapolujmy,-z pewnością w głosie poinformował brat.
Shetani zatrzymała się. Otworzyła pyszczek, uniosła głowę, by lepiej poczuć zapachy. Słaba woń góralka dotarła do niej i lwiczka padła na ziemię, skradając się powoli. Odczekała kilka sekund, nim dojrzała zwierzę. Erevu również ustawił się w pozycji łowieckiej. Strosząc futerko, odbił się , by wskoczyć na góralka. Shetani zrobiła to samo.
Rodzeństwo zderzyło się głowami. Shetani usiadła, łapką masując obolałe miejsce. Erevu nie zrobił tego samego, a ugryzł siostrę w ucho.
-Następnym razem daj mi atakować.
-Nie jesteś lwicą, nie znasz się!-fuknęła.
Warczeli na siebie jeszcze chwilę, mierząc się nieruchomym wzrokiem.
-Jestem pewien, że będę lepszym łowcą od ciebie.
-To się przekonajmy!-Shetani obnażyła kły,-Komu uda się ukraść więcej zwierzyny, ten wygrywa!
-Ukraść?-Erevu uniósł wysoko jedną brew.
Shetani wskazała lewkowi ogonem lwicę, która daleko od nich, ciągnęła właśnie antylopę. Ciekawe, gdzie ją znalazła?-pomyślał ciemny lewek, rozglądając się. Błękitne oczy zwrócił ku lasowi. Był tajemniczy, ciemny, kuszący..
Shetani pomknęła w stronę lwicy, łapkami uderzając o ziemię. Erevu skoczył za nią, biegnąc co sił w łapkach. Lwica o kolorze sierści pomarańczowym, odsunęła się na chwilę od zdobyczy, by podejść do podobnej brązowej lwicy. Obie zaczęły rozmowę.
Erevu przyparł do ziemi, ocierając się o nią brzuszkiem. Sunął w kierunku mięsa. Ogonek starał się mieć nieruchomo, wiedział otóż, że najmniejszy zły ruch może go wydać.
Shetani była szybsza, pierwsza znalazła się przy antylopie. Odgryzła kawałek, oderwawszy od od skóry. Spojrzała szyderczo w oczy brata.
Erevu warknął pod nosem. Wyskoczył, już mając w nosie to, czy zostanie dostrzeżony, czy nie. Jednym, silnym ruchem wyrwał kawałek mięsa.
-Ej! Wy!-pomarańczowa lwica odwróciła się, z furią w oczach. Jej brązowa towarzyszka zjeżyła futro na karku.
Erevu i Shetani, ze zwisającymi kawałkami mięsa w pyszkach, spojrzeli po sobie.
-Wiejemy!
Puścili się biegiem, w stronę granicznego lasu. Dwie lwice po chwili ruszyły za nimi, przebierając łapami. Dudniły one o ziemię.
Lwice były starsze i bardziej wytrzymałe niż zmęczone maluchy. Rodzeństwo czuło, że ich jedyną nadzieją jest las.
Przyspieszyli, chociaż łapki bolały ich od twardej ziemi. Gdy dobiegli do lasu, cudem udało im się schronić za jakimś drzewem.
Dwie obce lwice zwolniły. Otworzyły pyski, by wychwycić zapach.
-Jak ich znajdziemy, to wrzucimy do rzeczy!-splunęła brązowa,-Żeby tak kraść w biały dzień!
-Milcz!-warknęła pomarańczowa,-Niech się boją. Zabijemy je naturalnie i boleśnie.
Kroki lwic ucichły, ale zapach wciąż był wyczuwalny.
Erevu przełknął ślinę. Shetani odłożyła swój kawałek-był ciężki. Spojrzała wielkimi ze strachu oczami na brata. Jedna z poduszek jej łapek krwawiła.
-Czy one naprawdę nas zabiją?-szepnęła
Erevu nie wiedział co jej odpowiedzieć. To już nie była jedna z tych okropnie strasznych historii, które opowiadała im Giza, by ich wystraszyć. To było prawdziwe życie-na ich terenie, na Mrocznej Ziemi.
Skinął więc głową.
Erevu ostrożnie wyjrzał zza drzewa.
W tej chwili, jego siostra pisnęła przerażona. Erevu także poczuł strach, gdy jakaś łapa powaliła go na ziemię, złapała za sierść na karku (co sprawiło mu ból) i pociągnęła w stronę środka lasu. Oba lwiątka próbowały się wyrwać, ale lwice mocno je trzymały, dopóki z siłą nie upuściły ich na ziemię. Lwiątka upadły, dławiąc się z nagłego bólu. Shetani poczuła mocne pieczenie łapki. Erevu wstał błyskawicznie i ją zasłonił. Pomarańczowa lwica wysunęła pazury i uderzyła nimi mocno w Erevu. Lwiątko poleciało trochę dalej. Na policzku miał wyrazny ślad.
Brązowa lwica chwyciła wtedy jego siostrę. Potrząsnęła nią tak, że lwiczka dostała zawrotów głowy. Następnie obca brązowa lwica upuściła ją na ziemię i udrapała kilka razy. Los lwiątek był jasny...
***
Kifo w skupieniu przyglądał się ćwiczącym lwom. Był zadowolony, gdy uderzali się w pyski, nie oszczędzając ciosów. Pierwsza lwica z Czarnych Skał, również radziła sobie dobrze-może nawet lepiej niż niejeden samiec.
Kifo uniósł głowę, gdy usłyszał kroki. Warknął:
-Czego?
-Czego?
-Może powinnam pójść na zwiady? Coś cicho ostatnio na granicy z pustynią,-Giza spojrzała pewnie w oczy ojca, który westchnął głęboko. Zjeżyła futro na karku,-Dlaczego mi nie ufasz?!
-Zamiast starać się ponownie pokazać jaką to jesteś kępą futra,-syknął. Wskazał ogonem walczących,-To lepiej pokaż im, jak powinno się atakować w brzuch.
-Jakie ciapy! Lenie jedne,-syknęła lwica. Machała gniewnie ogonem, podchodząc do lwów. Z jej oczu dalej nie zniknęła determinacja, nawet wtedy gdy rzuciła się na pierwszego przeciwnika.
Kifo zmarszczył brwi.
***
Shetani nie miała siły otworzyć oczu. Leżała ciężko oddychając, podczas gdy lwica dalej w nią uderzała. Erevu również nie potrafił się podnieść, ale przynajmniej nie był tak okaleczony. Shetani poczuła zapach krwi-jej własnej.
-Proszę..-cichutko pisnęła.
Brązowa lwica zaprzestała swoich ruchów na sekundę.
-Zobacz, Fuli, ten gad błaga o litość.
-I słusznie,-pomarańczowa szybkim krokiem podeszła do Erevu i mocno ugryzła go w łapę,-Zrobimy z nich kaleki!
-Nie radzę...
Nowy głos zabrzmiał w lesie, więc dwie lwice od razu się wyprostowały. Obnażyły kły, rozglądając się wokół. W końcu dostrzegły swój cel. Była to ciemna lwica, wpatrująca się w nie z wygładzoną sierścią. Jadowite oczy ani na chwilę nie schodziły z nich. Dwie lwice podeszły do niej spokojnie.
-Bo co?!-prychnęła brązowa
-Nie są to byle kogo lwiątka
-Znowu się puściłaś? Są twoje?-zarechotała pomarańczowa.
Ciemna lwica zmarszczyła brwi.
-Tak się składa, że należą do Uasi.
Na wspomnienie tego imienia, obie natychmiast spojrzały w stronę lwiątek, potem na siebie. Ich sierść momentalnie przestała być zjeżona, a pazury stały się schowane. Oczy miały z przerażenia otwarte szeroko, a uszy czujnie postawione.
-M-my nie wiedział-łyśmy...
-To twoja wina!-syknęła pomarańczowa,-Było ich tylko postraszyć. A teraz Uasi nas zabiję...
-Nie zabiję,-fuknęła brązowa,-Bo się nie dowie. Nie powiesz jej, Sallo?
-Nie powiem.
Salla dalej wpatrywała się w nie tym samym spojrzeniem. Obie lwice pochyliły się przepraszająco, po czym odbiegły.
Salla podeszła pewnym krokiem do dwóch lwiątek. Erevu podniósł się na równe łapki, natomiast Shetani została przez nią podniesiona. Lwica ogonem dała znać Erevu i skierowała się w stronę rzeki.
Erevu przyspieszył, by ją dogonić. Nie znał tej lwicy.. a co jeśli miała złe zamiary?
Syn Uasi zmarszczył brwi. Domyślał się, że na tej ziemi nie można nikomu ufać. Coś jednak napełniło jego serduszko pewnością siebie.. to jak zareagowały te lwice na wieść kim jest jego matka. Był dumny, że budziła taki strach. To znaczyło, że był nietykalny. Pragnął, być równie potężny.
Gdy doszli do rzeki, przyglądał się jak lwica odkłada lwiczkę, po czym delikatnie wpycha ją do wody tak, by ta dalej mogła częścią siebie pozostać na lądzie. Shetani syknęła, gdy rany zaczęły ją piec. Prawdą było jednak, że krew znikała, a łagodne fale sprawiały, że zrobiło jej się przyjemnie.
-Twoja kolej,-Salla spojrzała na Erevu.
Lwiak niepewnie wykonał polecenie.
Salla westchnęła ciężko, przyglądając się dwójce lwiątek. Jej dzieci już dawno były dorosłe i potężne. Pamiętała doskonale, jak każde z nich ciężko trenowała, by być w przyszłości z nich dumna. Gorzkie wspomnienia pełne krwi napłynęły do niej z ogromną falą. Mwana który uderzał ją mocno, by pokazać kto jest silniejszy i ona, która po jego śmierci, śmiała się do rozpuku. Salla zacisnęła zęby. Nienawidziła Mwany, ale również mu zazdrościła tego czego dokonał.
Kolejnym punktem który ją drażnił była Uasi. Wiedziała, że wielu swoim dzieciom odbierał życie, więc czemu i jej nie mógł!?
Tego dnia gdy po raz pierwszy spotkała matkę Uasi, Shetani, wiedziała, że będzie miała w niej rywalkę, zwłaszcza gdy ta denerwowała jedyną istotę którą tolerowała (Tak,nawet do własnych dzieci miały różny stosunek) czyli Vitę.
Salla napiła się wody, gdy tylko oba lwiątka ją opuściły. Spojrzała w ich kierunku zimno.
-Mogłabym was tutaj zostawić na pewną sierść, ale doskonale wiem, że i tak macie przekichane nosząc w sobie te brudne geny.
-Brudne?-zdziwiła się Shetani.
Salla pochyliła się, by spojrzeć jej w oczy. Shetani dzielnie wytrzymała jej spojrzenie.
-Zobaczysz lwiątko, że własna matka kiedyś was zniszczy.-wyprostowała się, dodała-Wracamy.
Lwiątka ruszyły za nią.
Gdy tylko opuścili las, Salla puściła je przodem. Erevu i Shetani nawet nie zauważyli, gdy doszli do swojej rodzinnej jaskini. Przełknęli głośno ślinę, gdy wyszła stamtąd Uasi.
Lwica o ciemnym kolorze sierści, spojrzała na nich lodowatym wzrokiem.
-P-przepraszamy mamusiu..-Shetani spojrzała na własne łapki.
Uasi przyjrzała im się.
-Co się stało?
-Wyszliśmy na zwiedzanie,-powiedział Erevu,-Nudziło nam się w jaskini. I wtedy postanowiliśmy... my...
-Wysłów się,-syknęła
-...my ukradliśmy zwierzynę i te dwie lwice nas wtedy goniły. Gdy nas złapały, to mocno nas drapały i gryzły, dopóki nie pojawiła się inna ciemniejsza lwica o zielonych oczach i ich nie przegoniła, mówiąc, że jesteśmy twoimi dziećmi.
-Pózniej nas umyła.
-Wstyd mi za takie dzieci,-warknęła Uasi i dwoje lwiątek cofnęło się, widząc furie w jej oczach,-Nudzi wam się jaskinia? To trudno, macie w niej siedzieć i najwyżej zanudzić się na śmierć! Chcecie kraść? To mi się podoba, to dobra sztuka, ale róbcie to chociaż tak, by nigdy nie być złapanym. Jeśli już zostaniecie, macie pokonać przeciwnika, a nie dać mu się stłamsić i zostać umytym!
Lwiątka pozwoliły się zaprowadzić jej ogonem do jaskini. Położyli się w swoim legowisku, wciąż nie patrząc na Uasi.
-Zawiodłam się na was,-wysyczała lwica.
Odwróciła się napięcie, z zamiarem opuszczenia jaskini.
-Mama jest zła, Erevu! Nie powinniśmy byli tego robić,-westchnęła Shetani,-Do tego się zle czuję.
-Odpocznij,-polizał ją za uchem.
Shetani lekko skinęła głową, po czym zamknęła oczka.
Erevu podniósł się z miejsca, zamiast zrobić to samo.
-Gdzie idziesz?
-Powiedzieć mamie, że nigdy więcej tego nie zrobimy.
Lwiak opuścił jaskinię. Na szczęście, Uasi siedziała wyprostowana przed nią, wpatrując się w horyzont. Ona doskonale wiedziała, że jest zachód słońca.
-Mamo?-odwróciła się. Erevu wytrzymał jej spojrzenie, chodz miał ochotę uciec,-Bo.. jeśli chodzi o tą sytuacje..
-Nie chce o tym słuchać, Erevu.
-Ale to był pomysł Shetani z tym spacerem i to ona dała się złapać. Ja nie byłem ani myty, ani nie przegranym, walczyłem!
Uasi uniosła wyżej głowę.
-Możesz wrócić do jaskini, wezmę to pod uwagę synu.
Erevu odetchnął z ulgą. Nie była na niego zła!
Odbiegł, by także zasnąć.
Uasi polizała się po boku, po czym wstała. Doskonale wiedziała, że kłamał.
Szła w stronę granicy krótką chwilę, gdyż jej cel przybliżył się w jej. Salla stanęła pewnie przed Uasi. Obie lwice długo mierzyły się spojrzeniem.
-Jesteś głupią lwicą, Sallo,-syknęła Uasi,-Naprawdę myślisz, że moje lwiątka nie poradziłyby sobie same? Musisz je jeszcze bardziej upokarzać?
-Wiesz, że to ja?-uniosła wysoko do góry jedną brew Salla.
Uasi uśmiechnęła się szyderczo.
-Teraz już wiem, bo nie zaprzeczyłaś. Jesteś po prostu zbyt dobra.
Salla warknęła:
-Nie jestem, idiotko!
-Nie jestem, idiotko!
Uasi wystawiła pazury.
-W takim razie, powiedz mi, które lwice ich zaatakowały?
-Fuli i Kivulia.
Uasi obeszła Sallę do o koła, kierując się następnie w stronę jaskini tej dwójki. Salla warknęła pod nosem. Pewnego dnia..-pomyślała, również ruszając w swoim kierunku.
Uasi dotarła do jaskini dwóch lwic bardzo szybko. Była malutka, co świadczyło o ich pozycji. Brązowa i pomarańczowa właśnie posilały się antylopą, gdy weszła. Szybko się cofnęły.
-Okłamała nas. Niech ja ją tylko..-szepnęła Fuli, ale Uasi jej przerwała uderzając łapą w ścianę jaskini.
Kivulia opadła na ziemię, w ukłonie.
-Wybacz, Uasi, nie wiedziałyśmy, że to twoja lwiątka.. przysięgamy..
-To nie ma znaczenia. Nie słuchałyście moich rozkazów. Żadne lwiątko nie miało być mordowane...
-Nie w nocy?-próbowała się obronić Kivulia.
Uasi zjeżyła sierść i ryknęła.
-Nigdy nie miało być mordowane. Uważacie, że ot tak możecie zmieniać moje polecenia?! Kim jesteście, żeby być ponad mną!!?
-Przepraszamy..-ale Fuli nie dane było dokończyć wypowiedzi.
-Którą z was mam zabić?-spytała pewnie Uasi.
Obie lwice spojrzały na siebie niewiele rozumiejąc, dopóki Uasi nie powtórzyła pytania.
-Fuli!-brązowa lwica podniosła się,-To był jej pomysł.
-Nie kłam!-Fuli spojrzała prosząco na brązową,-To ona za nimi pobiegła i najwięcej razy uderzała w tą małą ciemną lwiczkę.
-Nie chcesz w takim razie bym zabiła twoją towarzyszkę?-Uasi syknęła w stronę pomarańczowej,-Próbujesz się bronić, ale nie podałaś imienia tej której mam odebrać życie.
Kivulia uśmiechnęła się szyderczo, widząc strach Fuli.
-Nie potrzebuję tutaj słabiaków,-Uasi pokazała pazury, po czym skoczyła w kierunku Fuli. Chodz pomarańczowa była większa i lepiej odżywiona, nie próbowała walczyć, gdy Uasi ją zabijała.
Kivulia odsunęła się na bok, gdy Uasi z czerwonym pyskiem, cofnęła się do tyłu.
-Dobra decyzja, pani..
Uasi zmarszczyła brwi.
-To nie koniec. Ona była słaba,ale ty jesteś przebiegła, takie też nie są mi potrzebne.
-Ale..-Kivulia wrzasnęły, gdy Uasi skoczyła na nią. Biły się, drapiąc ostrymi pazurami i mocując łapami. W końcu jednak Uasi chwyciła język lwicy, urwała go, wyrzuciła i spojrzała na nią z całą wrogością. Lwica podniosła się, dławiąc krwią.
-To ostrzeżenie. Nie próbuj więcej zadzierać z moją krwią,-Uasi ostentacyjnie wyszła z jaskini. Kivulia zachlipiała, wiedząc, że nigdy nie dane jej będzie ponownie się odezwać.
Uasi weszła do jaskini, gdzie już czekał Kifo z antylopą gnu. Uasi usiadła po jego drugiej stronie i wspólnie, w ciszy, zatopili kły w mięsie. Było twarde, ale dobre. Po skończonym posiłku, Kifo pierwszy się położył. Uasi obok niego, czując, jak lew okrywa ją ogonem. Uasi zamknęła oczy, odpływając do krainy snów.
TAK! Kolejna część przygód Uasi, mojej ulubionej postaci z Twoich blogów! :D
OdpowiedzUsuńMiło mi! :D Uasi pewnie również czuję się dumna!
Usuń