piątek, 1 czerwca 2018

#10 /Śmierć,miesza się ze łzami/

Kolejne dwa tygodnie,upłynęły zwyczajnie.Wyrzutki robiły to co każdego dnia i nocy-walczyli o życie.Zabijanie było ich ulubioną czynnością,a przynajmniej musiało być.Vita ,postanowiła zabrać Kifo na jedną z nocnych wybraw.Lwiak był zadowolony.Nie ustępował złotej lwicy na krok,tak jak prosiła matka.Rozglądał się zafascynowany,jak Mroczna Ziemia mogła wyglądać w błysku jeszcze większej czerni.Nagle,zatrzymali się oboje i Vita popchnęła lwiątko za głaz,a sama przycupnęła.Wykrzywiła się.Nie lubiła koloru swej sierści.Zbyt był widoczny.Nic więc dziwnego,że lew ją dostrzegł.Poruszył niespokojnie ogonem,wystrzeżył oczy,kiedy rozpoznał kim ona jest.Zaczął uciekać,a Vita ruszyła za nim,od razu go doganiając i żegnając z życiem.Kifo wiedział,że nigdy nie zapomni tego widoku.Podszedł do złotej lwicy i warknął tryumfalnie.
-Udało się.Ta kupa futra już nie wstanie!
Vita kiwnęła głową,po czym wraz z czarnym lewkiem,ruszyła dalej.

Córka Shetani natomiast,nie mogła spać.Wierciła się niespokojnie przez większość nocy.W końcu wstała i wychyliła głowę z jaskini.Nic jednak się zbytnio nie działo,oprócz draźniących ją odgłosów ataków.Westchnęła cicho i wróciła na swoje miejsce,najciszej jak mogła,po czym podjęła kolejne próby zaśnięcia.

-Kto się tak wydziera?!-warknęła Shetani,poderwawszy się na równe nogi.Uasi która pół nocy nie mogła zasnąć,podeszła pomału do lwicy,wychylającej się już zza bezpiecznej jaskini.Zmarszczyła brwi,-Oho,zdaję się,że nadeszła pora głodówki kamiennej
Uasi skrzywiła się.Nie lubiła tej pory.Zdarzała się raz na miesiąc,ale trwała tyle,ile zdecydowały zwierzęta.Wtedy trawa (która cudem rosła) była niesmaczna dla roślinożerców i ptaków,które opuszczały ten teren i wracały dopiero ,kiedy trawa znów była jadalna.Uasi nie rozumiała tego.Przecież i tak było mało zwierzyny! Więc czemu jeszcze to.Westchneła,po czym przysunęła się bliżej matki.
-Ale..czemu tak wrzeszczą? Przecież to już kiedyś było i nikt nie darł się
-Nigdy nie zrozumiesz tych nędznych nic nie wartych lwów,-syknęła łagodnie,-zwłaszcza jednej..
Uasi przełknęła ślinę.Wiedziała,że chodzi o Mlezi,matkę Kifo. Lwica przyłapała ich przed tygodniem,pomogła obronić się przed atakiem lwicy,a także pozwoliła im się spotykać,nie zapominając wspomnieć,o konflikcie z matką lwiczki.
-Może zobaczymy o co chodzi?-ciemna starała się zmienić temat.
Matka nic nie odpowiedziała,więc uznała to jako znak zgody i ruszyła w stronę krzyków,tupiąc łapkami.Shetani ruszyła za nią,uważnie się rozglądając i z zaciekawieniem marszcząc brwi.W końcu jednak,syknęła oszczegawczo,przywołując do siebie Uasi.
-Nie oddalaj się! Jest tu zbyt dużo mrocznoziemców,-prychnęła i pchnęła córkę nosem.Uasi szła  teraz blisko niej,także się rozglądając.


Niewiele czasu później,ich oczom ukazał się cały tabun,przyciskający się gryzący,byle widzieć jak najlepiej.Shetani zmarszczyła brwi,po czym złapała Uasi za skórę,a ciemna pisnęła zaskoczona,kiedy znalazła się wysoko.Brązowa lwica ruszyła,warcząc i zaciekle drapiąc.W końcu dostała się blisko widoku na zajście.Ułożyła Uasi koło swoich łap.Ciemna lwiczka rozejrzała się po tłumie i dostrzegła Kifo po drugiej stronie.Lwiak także ją dostrzegł.Na tym się skączyło.Przyjrzała się wydarzeniu.Wyglądało na to,że strażnicy rzucili im antylopę i wszyscy w panice głodu,mieli na nią chęć.Uasi poczuła,jak zaczyna się ślinić.Była taka głodna,nie jadła nic od ośmiu dni.Popratrzyła z nadzieją na matkę,ta jednak nic nie zrobiła,a jedynie się przyglądała.Prawie całe stado,rzuciło się do przodu,by zdobyć antylopę,więc można było się domyślić,że rozpoczęła się zeź.Drapali się i gryźli,byle być pierwszymi.
Rozległ się ryk.
Wszyscy odsunęli się,kiedy domyślili się,kto zaryczał i odeszli nerwowo dalej.Shetani zmrużyła oczy,a Uasi próbowała wtulić się w matkę.Lwy z Czarnych Skał.
Lwy podeszły do zebranych,po czym się roztąpiły.Potężny ciemny lew,podszedł do antylopy i chwycił ją w zęby warcząc.Mwana.Nikt nie zamierzał z nim zadzierać,nawet Vita,posyłająca mu nienawistne spojrzenia.
Mwana dojrzał Shetani,a przy niej ciemną lwiczką,którą już dwa razy miał czelność poznać.Przyglądał się chwile,po czym odszedł z antylopą i innymi lwami z Czarnych Skał.Shetani prychnęła i złapała ponownie Uasi,zawróciła z powrotem w stronę jaskini.

Uasi otworzyła na chwile oczy.Kolejna noc zapadała powoli,a ją znów dręczyła bezsenność.Poczuła jednak,smakowity zapach,więc się podniosła.Shetani wpatrywała się w nią w nocnym świetle,co wyglądało strasznie.
-Trzymaj,-odparła Shetani i podała lwicze kawałek ptaka.Był już prudny,a kiedy tylko z wdzięcznością pochłonęła go,poczuła że także gumiasty.Spojrzała pytająco na matkę.
-Nie patrz tak!-burknęła,-trzeba cię wyrzywić,a nic innego nie znajdę,dobrze,że to zakopałam,ciesz się lepiej
-Trochę się najadłam,-przyznała,-tylko szkoda,że nie do końca
Shetani przewróciła oczami
-Jedyny posiłek,puki zwierzyna nie wróci
-Bo ten lew wszystko zabrał,-prychnęła Uasi,-tak to byś o to walczyła
-Mwana zajmuję drugą najwyższą rangę,pierwszej nikt nie zajął od wielu wieków,nawet on,-odparła,-ale masz rację,gdyby nie zabrał jej,czekałabym aż wszyscy zagryżą się na śmierć,po czym bym ją zabrała
Uasi pisnęła z ekscytacją
-Szkoda,że się pojawił! Chciałabym cię zobaczyć w akcji
Shetani nic nie odpowiedziała,ale zamrugała trzy razy oczami,więc była zachwycona uwielbieniem córki.
Usiadła
-Lepiej idź spać
Uasi przytaknęła i mimo niechęci,z powrotem położyła się w swoim legowisku w nadziei,że tym razem zaśnie.

Uasi szybko otworzyła oczy,a do jej noska,dostało się jak zawsze duszące powietrze Mrocznej Ziemi.Wstała i ruszyła w stronę wyjścia,odwracając się jeszcze raz,lecz matki nie było.Może poszła poszukać czegoś do jedzenia?-pomyślała,-ale wątpie,pewnie znowu mnie opuściła.
Uasi położyła się w ciemnym koncie.Wpatrywała się w miejsce,gdzie były legowiska jej i matki.Wiedziała,że teraz nie może wyjść z jaskini,pewnie wogóle nie może.Zacisnęła zęby.Mogła zginąć,a chciała za wszelką cenę spełnić chęci matki,a może i swoje? Nigdy się specjalnie nie zastanawiała,jaką pozycję chciałaby objąć,może powinna.Położyła się teraz na plecach,tak łatwiej było myśleć.
W końcu zdecydowała,że jednak wyjdzie.Nie miała ochoty,siedzieć w czterech ścianach.Może odwiedzi Kifo?-myśl ta przebiegła jej przez głowę,po tym,jak wyszła przez próg.Ruszyła,kryjąc się w ciemnych miejscach,bliżej jaskini lwa.Pomagała jej w tym ciemna sierść.Poczuła  razący zapach i oddech.Zatrzymała się.Ktoś za nią stał.Wystawiła pazury i z sykiem,odwróciła się,po czym wyluzowała.Za nią stał mały brązowy lwiak,wpatrując się w nią zielonymi że strachu oczami.Uasi prychnęła i przewróciła oczami.
-Nie wiesz smarkaczu,że nie podchodzi się bliżej niebezpieczeństwa!-warknęła
-Ale ty nie jesteś niebezpieczna,-wyluzował się,-jesteś mała i niegroźna
W lwice obudziła się burza.Nienawidziła,gdy ktoś wypominał jej,że była mała.Niebyła może najmniejsza,bo urosła,ale jeszcze nie na tyle,by zakryć chude ciałko.Urodziła się słaba,lecz taka się nie czuła.Syknęła z jadem i skoczyła na lwiątko,przygniacając je do ziemi.Pisnął z przestrachem,więc domyśliła się,że nie dawno musiał być wystarczający,by opuścić łapy matki.Prychnęła,po czym wbiła pazury w jego futro.Syknął z bólu.Nie chciała zabierać mu życia,a jedynie nastraszyć.
-Nigdy więcej nie zbliżaj się do mojego terenu!-warknęła,-zrozumiano!?
-T-tak,-pisnął,a kiedy tylko lwiczka go puściła,odbiegł daleko.Uasi prychnęła jeszcze raz,po czym przyszpieszyła.Musiała szybciej dojść.Porzuciła spotkanie z lwiątkiem,daleko za sobą.

Zajrzała do jaskini,którą zamieszkiwał Kifo,przykucając,wstrzymując wdech,cofając tylną łapę,jak ją uczyła Shetani,by była mniej widoczna i by nikt jej nie wyczuł.Musiała także zmrużyć oczy.Kifo obserwował jak złota lwica (Vita) gryzie kość,sam po chwili zrobił to samo,a Mlezi obserwowała ich że swojego legowiska.Nie chciała przeszkadzać,nie było jej to potrzebne.Ruszyła w stronę granicy.Tam powinna czaić się zwierzyna.

Ale nie było tam nic do jedzenia.Uasi kopnęła najbliższy mały kamyk i usiadła z westchnieniem.Miała nadzieję,że jednak ta pora się nie rozpoczęła.Jeszcze chwile tak siedziała,kiedy usłyszała dudniące kroki.Ktoś biegł.Spojrzała na graniczne drzewa i ustawiła się w pozycji łowieckiej.Czego mogła się spodziewać?

Aż zamarła,kiedy pojawiła się jej matka,szaleńczo próbując złapać oddech,kiedy już znalazła się na ziemi wyrzutków.Uasi z przerażeniem dostrzegła,świecące w mroku oczy.Przełknęła nerwowo ślinę i pobiegła do matki.
Shetani upadała na ziemię i dopiero,kiedy lwiczka była blisko,ujrzała metaliczną,czerwoną krew.Widok zbudził w niej jakieś mrocznoziemskie pragnienia.Kiedy znalazła się koło matki,położyła się przy niej.Brązowa lwica wolno oddychała.
-Mamo,co ty zrobiłaś? Wyszłaś poza granicę!?
Lwica syknęła cicho
-Już nie pierwszy raz.Myślisz,że nie chciałam spróbować uciec.Każdy o tym pragnie..Uasi,chciałam lepiej.A teraz posłuchaj...-lwica ściszyła głos,-z trzema lwami i lwicą,próbowaliśmy się wydostać  skąd,oni zginęli.Są..-kaszlnęła,-..jest jednak pewien sposób,kilka drzew jest zbyt blisko siebie i da się przez nie przecisnąć żadko,ale..prezentują kryjówkę.Dalej jest rzeka i kolejne drzewa.Strażnicy się kryją wszędzie,ale wystarczy tylko się ukryć ,a nie dostrzegą.Trzeba mieć plan.

Uasi pokiwała powoli głową.W jednej chwili wydało się,gdzie jej matka bywała,w jednej chwili,dowiedziała się,że odkryła sposób ucieczki,chodź jeszcze nie dokończa sprawny,bo jednak ich złapali.Powiedziała tylko jej.Polizała ją w ucho.Shetani poczuła mocny ból i syknęła.Strużka czerwonej cieczy,wylała się z jej ust.
-Uasi,musisz sobie jakoś poradzić,-po czym dodała z naciskiem...-musisz być najlepsza
-Będę mamo,ale mnie nie zostawiaj,nie poradzę sobie sama
-Poradzisz,-warknęła Shetani,-masz być najlepsza,skarbie.
Odepchnęła Uasi,by nie widziała momentu,w którym już nie wstanie.Ciemna lwiczka się wywaliła i dopiero po chwili wstała.Od razu ujrzała,zamknięte oczy matki.Podeszła do niej i poczuła ,że w oczach gromadzą się jej łzy.Shetani nie oddychała.Umarła.Uasi przytuliła się do jej zimnego ciała.Shetani umierając,była pewna swej decyzji,że dobrze iż zostawiła córkę przy życiu.Uasi płacząc cicho nad jej ciałem powtarzała sobie,że musi być  najlepsza.Nie dać się zabić,żyć zgodnie z prawem Maisha na Kifo.Pierwszy raz płakała,chodź cicho,czuła,że to ostatni raz kiedy to robi.Wiedziała jednak,że dobrze iż to uczyniła.Polizała matkę jeszcze raz za uchem.
-Żegnaj matko..-szepnęła,po czym chwyciła ją za skórę na karku i chwiejnym krokiem,oddaliła się trochę.Przy niej rozciągnął się żwirowy piasek.Lwiczka wykopała dziurę,jaką tylko umiała.Po czym wrzuciła tam ciało brązowej lwicy.Na szczęście się zmieściło i po chwili je zakopała.Rzuciła swój zapach,by było jasne,kto tu spoczywa,chwile postała,otarła łapą łzy,po czym wróciła do swojej jaskini.Wiedziała jednak,że to ostatnia zapewne noc w jej domu ,przecież nie da rady sama wywalczyć o nią miejsca-przynajmniej teraz- i zapewne wróci do pierwszego właściciela.

Uasi położyła się w swoim legowisku ,a jej powieki opadły.Może tym razem zaśnie,chodź niespokojnie.Lwiczka widziała to jako tragedię,gdyby jednak mogła przypuszczać,że to wydarzenie zapoczątkowało kolejne drogi przez które przejdzie.

1 komentarz: