poniedziałek, 11 czerwca 2018

#11 /Życie samotnika/

Uasi
Taaa..patrzcie na mnie! Jestem samotnikiem,nie mam nikogo.Mama zmarła kilka dni temu,a dokładnie cztery.Od tego czasu,różnie bywało.Pierwsze co zrobiłam,to opuściłam jaskinię i zamieszkałam za dwoma złączonymi ,że sobą skałami.Trochę przypominały namiot.Było to niebezpieczne,poprawka..jest! Każdej nocy,odczekuję z napięciem,czy ktoś mnie zaatakuję,czy nie zauważy i da spokój.Od trzech dni pustka,ale czy to dobrze? Może gdybym umarła,byłoby lepiej,a w sumie i tak to prędzej czy później nastąpi.Shetani uczyła mnie jak polować i walczyć,ale nie jestem w stanie.Są dni głodówki,więc jestem głodna,ale muszę jakoś dać radę,przynajmniej dwa tygodnie.
W dzień,włóczę się bez celu.Wiem,że już wiedzą o śmierci matki,wyczuli zapach.Jaskinię przejęła rodzina jednego z Lwów z Czarnych Skał.O mnie? Myślę,że każdy wie co innego.Jedni,że zginęłam,inni że udało mi się uciec ,a jeszcze inni,prawdę,że się włóczę bez celu na pewną śmierć.Ale..ale muszę być silna,to obiecałam i tego dotrzymam!

Zanurzyłam język w brudnej wodzie z wodopoju.Strasznie suszyło mnie pragnienie,ale musiałam poczekać,aż inni odejdą.Kiedy skończyłam,położyłam się i przymknęłam oczy.Odpocznę chwile i ruszę dalej.Przeszukam granicę,może znajdę jakąś zwierzynę.Poczułam ból brzucha-z głodu.Westchnęłam,wstałam i tak jak wspomniałam,ruszyłam przed siebie,wzdłuż granicy.

Narrator
Droga minęła jej szybko.Po drodze,spotykała tylko kształty zaciemniałe lwów,co dało jej jasną wiedzę,że zbliża się pora późniejsza.Nikt jednak jej nie zaatakował,co było głównie spowodowane tym,że ciemne futro ją zasłaniało.Nie znalazła jednak nic do jedzenia,więc kiedy tylko nadeszła odpowiednia pora,zawróciła,kierując się w stronę jaskini Kifo.
                                                                    ***
-Gryziesz kamienie,serio?!-prychnął Nyeupe,spoglądając w stronę brązowego lwa.Bundi przewrócił oczami i wypluł mały kamień.
-Jestem tak głodny,że aż mam ochotę cię zabić
-No to dawaj,-wyszczerzył się
Lwy rzuciły się na siebie,w krótkiej walce,puki nie rozdzielił ich warkot,Mabayi.
-Przestańcie się wydurniać,chcecie kogoś zabić,to zapraszam na nocne łowy
Lwy kiwnęły głowami i poszły w stwoje strony.Kivuli,dotychczas siedzący cicho,wyszedł z jaskini,przed którą siedział Mwana.
-Coś jest nie tak?-spytał Kivuli
-Wszystko w należytym porządku,-syknął kierując się w jego stronę,-muszę tylko coś załatwić
Nim Kivuli zdążył zapytać,ciemno brązowy,przepędził go wściekłym sykiem,a sam pognał na daleki kierunek.
                                                                    ***
Uasi wychyliła głowę i dostrzegła Kifo,leżącego obok matki.Vity nigdzie nie było,a po zapachu rozpoznała,że wyszła dawno.Westchnęła więc z irytacją i weszła do jaskini.Kifo od razu do niej podszedł,a Mlezi,tylko się przyglądała.
-Hej Uasi,dawno cię nie widziałem,-odparł lewek,-stęskniłaś się za mą osobą?
-W twoich koszmarach,-przewróciła oczami,-ale powiem ci,że chciałam cię po prosto zobaczyć.Za chwilę muszę iść
-Musisz,-powiedziała Mlezi,-moja matka,Vita,za chwile wróci,nie chce,żeby cię zamordowała,powinnaś prędzej świętować
-Wrrr,wara od mojej matki,-warknęła Uasi,po czym odwróciła się od Kifo,-eh! Ja już pójdę
Kiwnął głową.
Uasi poszła dalej,kierując się w znanym sobie skale.Czy tak ma wyglądać życie samotnika? Włóczenie się bez celu? W czym to ma przybliżyć mnie do wielkości?
                                                                    ***
Uasi umyła starannie ciemnobrązowe futro,by nie rzucało się w oczy.Schowała się w swoim "namiocie",przymknęła oczy i słuchała odgłosów pierwszych ataków.Mlezi jest idiotyczna,chce widać sobie nabić wroga.Nie będzie mi rodziny obrażać.Jedynej...-pomyślała.Lwy walczyły,by się zabijać,a z każdym dniem przybywało coraz więcej wyrzutków.Nie potrafią sobie poradzić,-dodała,przymykając oczy w śnie.Zostałam sama..

Obudziła się gwałtownie,kiedy usłyszała bliski dźwięk.Po chwili dostrzegła parę świecących zielonych oczu.
Uasi cofnęła się z sykiem.Zjeżyła futro,wysunęła pazury.Po chwili jej ciało nie miało już gdzie się ruszyć,zablokowała je skała.Zielone oczy,zmrużyły się,a kształt się poruszył i dopiero wówczas,zdołała dojrzeć sylwetkę Mwany.Ciemnobrązowy lew,zbliżył się,po czym z kpiną prychnął.Uasi syknęła ostrzegawczo.
-Cofnij się,nie boję się zaatakować
Wiedziała jednak,że Mwana-najsilniejszą ranga,postrach wszystkich,pokona ją jednym skinieniem.Warto jednak spróbować,nie?
Lew nic nie odpowiedział,uniósł tylko wysoko jedną brew.Lwiczka była gotowa w razie czego na atak.Rozejrzała się kontem oka,nie miała drogi ucieczki.
-Podobna do matki,-powiedział w końcu lew,-ha,pomyśleć,że trochę racji miała,nie licząc wzrostu,jesteś waleczna.
Lwiczka przybrała zaskoczone spojrzenie.
-Znałeś Shetani?
-Znałem,-odparł,-przykro,że umarła,pewnie to przeżyłaś
-Uczucia nie istnieją,-powiedziała,-silna lwica nie dołuję się,a dąży do sukcesu
Mwana kiwnął głową
-Shetani wiele cię nauczyła,może coś z ciebie jeszcze będzie
Uasi warknęła cicho.Co to miało znaczyć?! Co za bezcelność! Nie odezwała się jednak  nic więcej,a tylko słuchała.Chwile,patrzyli na siebie,mierząc się spojrzeniami,a Uasi zastanowił fakt,czemu mają tak podobne do siebie futra.

Mwana prychnął,obejrzał się za siebie i po chwili,znów przeniósł wzrok na lwiczkę.
-Idziemy
-Gdzie?!-syknęła
Lew uniósł wysoko brew
-Na Czarne Skały,musisz mieć ultimatum,puki odpowiednio nie dorośniesz,żeby walczyć o honor swojej krwi.
-Co masz na myśli?-starała się by jej głos brzmiał spokojnie,ale było to trudne,przy tylu nerwach.
-W takim stanie,zabiją cię szybciej niż myślisz,zwłaszcza na wolnym terenie,-syknął
-Ale czemu akurat z tobą?
-Nie wiesz,-przechylił głowę na bok,po czym się złowieszczo uśmiechnął,-Dotrzymała słowa.Cóż,pora się przyznać,że jesteś moją córką
Uasi kilka razy zamykała i otwierała oczy,po czym przechyliła na bok łebek.
-Poważnie? -spytała,a lew kiwnął głową,-nie spodziewałam się,ale...jakie masz teraz plany wobec mnie? daję sobie radę świetnie sama i nie potrzebuję pomocy 
-Wiesz jak to bywa na Mrocznej Ziemi,-syknął,-a jako mój jedyny żywy potomek,jestem ci to winien
Uasi tylko prychnęła
-Nauczę cię wszystkiego,co wiedzieć powinnaś i jeszcze więcej-odparł Mwana,-a jedzeniem się nie przejmuj,zawsze jest go dużo,nie licząc tej pory,a przynajmniej nie zginiesz od razu
-I tak bym nie zginęła,-odparła z małą pewnością,-dobrze,pójdę z tobą..przynajmniej tyle mogłeś zrobić dla tego samotnika.
Mwana kiwnął głową,wyraźnie zadowolony i po chwili,oboje ruszyli w stronę Czarnych Skał.Kto by pomyślał,że ten kto zabijał każdego swojego potomka,będzie chciał opiekować się najmniejszą.Widział jednak błysk w tych oczach.Wydawała się taka silna.

Droga minęła szybko i po chwili,przed Uasi pokazał się znajomy widok Czarnych Skał.To właśnie tu,po raz pierwszy walczyła o życie.Prychnęła,czekała ją albo śmierć,albo nowe życie.Spojrzała na Mwanę,który skinął jej w stronę wejścia.Weszła do środka,a lew za nią.

Hej! Więc..mam nadzieję,że się spodobał.Planowałam go trochę inaczej,ale oby i tak był znośny.Większość powiem szczerze to improwizacja,bo ważniejsza była rozmowa Uasi i Mwany.
1.Czy Mwana i Uasi dogadają się?
Pozdrawiam c:

2 komentarze:

  1. 1. Na pewno ,przecież nie chciałby, aby szła z nim jeśli miałoby być inaczej.

    Pozdrawiam i powodzenia w pisaniu dalszych rozdziałów :)
    Mam nadzieję, że będą ukazywały się częściej

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział najbardziej podobał mi się spotkanie Mwany i Uasi, czekam na next
    1 Myślę że tak

    OdpowiedzUsuń