Kolejny dźwięk rozległ się po pustym kanionie.Susza unosiła się do okoła,a grzejące słońce nie pomagało biegnącej przez kanion lwicy.Ta jednak pomimo zmęczenia i ciągłego pragnienia nie mogła się zatrzymać.Po jej brązowym futrze,przeszła kolejna fala gorących promienni.W swojej głowie,wciąż słyszała ostatnie słowa,wypowiedziane przez króla Simbę.
Zostajesz wygnana na Mroczą Ziemię!!
Te słowa były gorsze niż śmierć.Każdy lew od małego lwiątka począwszy słyszał o tej ziemi.Właściwie,nie była to dokończa ziemia.Był to mały teren,za pustynią,otoczony gęstym lasem.Ziemia,po której tam chodziły wygnańcy,była sucha i twarda,deszcz pokazywał się tam rzadko.Wodopój,był tylko jeden,za to jaskiń,było multum.Czy byli szamani? A który by chciał,przez resztę życia użerać się z nieznośnymi i wrednymi lwami,pokaranymi przez los? Odpowiedź była jasna:Nikt.Tak więc,kiedy ktoś zachorował,od razu wiadome było co go czeka:śmierć.W lepszym przypadku,szybka i bezbolesna,w gorszym powolna i bolesna.Nie którym,udało się jej uniknąć i dalej żyć,walcząc o każdy dzień.
Jedzenia,było mało,głównie same gryzonie i ptaki.Zapytacie się pewnie,czemu więc nie mogli jej opuścić.Nie dało się.Strażnicy,całymi dniami,kryli się w lesie,a kiedy tylko nakryli kogoś na ucieczce z terenu,od razu go zabijali,bez cienia litości,nie patrząc czy to małe lwiątko,czy starszyzna.Na tej ziemi,znalazli się sami najgorsi,zesłani z różnych ziem.Najgorsza jednak była zasada,jaka tam panowała:
Życia i Śmierci
Brązowa,nie zamierzała tam trafić.To fakt,zabiła syna Simby,Kiona,ale to przecież on,skazał na ten sam czyn,jej przyjaciela z dzieciństwa.Hiene Janje.Mieli w sumie podobne charaktery,obojgu też żależało na władzy.Ale widać tak bywa w Kręgu Śmierci-jak to go nazywała.Nie przestrzegała zasad Kręgu Życia,dla niej liczył się tylko ten drugi,mroczniejszy,zupełnie jak ona.Miała instykt przywódczy,z którym nawet na krok się nie roztawała.To właśnie dzięki niemu,udało jej się obrać dobrą strategie,dzięki której z każdym krokiem,myśliła goniące ją lwy.
Byli to strażnicy,którzy mieli za zadanie,doprowadzić ją na Mroczną Ziemię,lub Ziemię Śmierci,z resztą..jak kto wolał.I tak,było tam tak samo,więc każda nazwa pasowała.
Oczy miała jasno niebieskie,niczym chmury,połączone z niebem.Odziedziczyła je po swojej matce,ojciec był wielkim wojowniku Złej Ziemi.Eh! Dalej nie mogła uwierzyć,że wybrał życie lwioziemca i nawet się nie sprzeciwił,kiedy to została wygnana na to cierpienie.
Nie miała ochoty,biec po gorącym piasku pustynie,skręciła więc.Miała wielką nadzieję,że zgubi w ten spospób przeciwnika.Niestety,myliła się.Po chwili,usłyszała głośne warknięcie i jeszcze wcześniej,ujrzała czarnego lwa.Warknęła,cofając się do tyłu.Tak jak on,wysunęła pazury,w każdej chwili,będąc gotowa do walki.Niestety,za nią,pojawiła się kolejna piątka strażników.Każdy potężnie zbudowany,warczał na nią zajadle.Na jednym z nim,siedział wściekle wyglądający ratel miodożerny.Bunga,przyjaciel Kiona.Na myśl o synie simby,uśmiechnęła się szyderczo.
-Witaj Bungo,co tak się czaisz,chcesz wyglądać na walecznego niczym lew? No cóż,Kionowi się to nie udało!
-Nie waż się nawet wymawiać jego imienia,Shetani!-odżekł,po czym zwrócił się do strażników,-brać ją!!
Od razu,odskoczyła,kiedy zaczeli się do niej zbliżać.Szukała wzrokiem,jakiejść ucieczki,lecz dobrze wiedziała,że jest tylko jedna,Musiała walczyć.Kiedy więc się na nią rzucili,nie pozostała dłużna.Drapała,gryzła,byle tylko dać radę.Jeden z nich,przycisnął jej twarz do ziemi,a po chwili,zablokował całe ciało.To był czysty znak,przegrała..
-Mroczna Ziemia czeka..-rzekł jeden z czarnych lwów,po czym razem z towarzyszami,zaczęli ją ciągnąć w stronę pustyni.
Hej! Prolog,myślę że mi wyszedł,chodź wiem,że krótki i wprowadziłam zbyt mało pościgów.Mam jednak nadzieję,że i tak wam przypadł do gustu ;)
Otwiera on zupełnie nową historię.Nie,od razu mówię,że ta lwica,nie jest główną bohaterką.Ją poznacie nie długo.
Pozdrawiam c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz