sobota, 13 lipca 2024
Blog uznaje za zakończony!
#51 Wyrzutki
Czy Lwia Ziemia ostatecznie wygrała ze złem? Jaki był los Mrocznej Ziemi? Zamieszkujący ciemne terytorium wyrzutki, wielokrotnie pokazywali pazury i błysk ostrych zębów. Mrocznoziemcy ciężko trenowali, często brudząc i męcząc swoje łapy. Ich treningi zawsze się jednak opłacały, kiedy to podbili dżunglę i zniszczyli Rajską Ziemię. Ich największym wrogiem i celem, była jednak Lwia Ziemia i to o tamto terytorium najczęściej walczyli. Czasami to mrocznoziemcy mieli przewagę, innym razem lwioziemcy. Zawsze jednak mierzyli się pod przywództwem tych samych lwów.
Kiedy Giza powróciła na Mroczną Ziemię, powitało ją ostre i nieprzyjemne spojrzenie Uasi. Dla ciemnej lwicy wyrok, jaki musiała wydać na własne młode, należał do najtrudniejszych w życiu. Uasi gdzieś w głębi swojego kamiennego serca kochała wszystkie swoje lwiątka. Nie mogła jednak pozwolić sobie na bunt wśród mrocznoziemców i pokazać słabości. A tak zostałaby odebrana, gdyby pozwoliła żyć Gizie, która zdradziła ich z największym wrogiem. Mogła ją uwięzić w jaskini i skazać na wieczną niewolę, ale nawet sama Giza prosiła o odebranie sobie życia, czując się źle z faktem, że została najgorszym z wyrzutków. To jednak Lwy z Czarnych Skał pod liderstwem Kifo, dokonali jej zabicia i zakopania w ziemi za rodzinną jaskinią.
Nie tylko jednak Giza okazała się złym dzieckiem. Erevu nie zebrał zbyt wielu sojuszników. Mrocznoziemcy za bardzo szanowali Uasi, żeby potraktować jego groźby na poważnie i równocześnie za bardzo się jej bali, żeby poinformować o planach syna. Prawda była taka, że zamiast wymarzonym przywódcą, Erevu okazał się zdrajcą. Chciał zamordować Uasi i przez ten czyn przyjąć władzę. Śmierć Uasi z jego łap była jedynym sposobem, żeby stado złożyło mu swoją lojalność. Więc gdy wkroczył w wiek dorosły, doszło do jego walki z ciemną lwicą. Uasi była zwinniejsza i lepiej wytrenowana dzięki doświadczeniu, ale zdążyła się zestarzeć. Kifo obronił swoją partnerkę, samemu tracąc przy tym życie. Erevu zginął niedługo po ojcu przez głębokie obrażenia. Uasi była wściekła. W swoim szaleństwie zabiła kilka lwów, które akurat przebywały zbyt blisko. Stado jednak doczekało nowych członków i byli gotowi do następnej walki.
Ostatnia bitwa Uasi nastąpiła, kiedy pysk lwicy pokrywały siwe włoski. Później przestała sama brać udział w walkach i jedynie z Mrocznej Ziemi wydawała rozkazy. U jej boku stała Shetani, wreszcie zyskując trochę uznania w oczach matki i przede wszystkim jej uwagę. Uasi zmarła ze starości. Do samego końca pozostała dumnym wyrzutkiem i największym z liderów, jakich znała historia nie tylko Mrocznej Ziemi, ale także innych stad. Ta mała lwica osiągnęła wszystko.
Po śmierci Uasi na Mrocznej Ziemi zapanowała żałoba. Wśród innych stad było to natomiast wybawienie. Członkowie Mrocznej Ziemi nie potrafili poradzić sobie bez okrutnej Uasi na czele. Zapanował chaos. Każdy chciał rządzić, chciał prowadzić wyrzutków. Wróciła stara tradycja mordowania w nocy, wrócił głód i nienawiść, zniknęła współpraca i wspólne treningi. Przez to Rajskiej Ziemi udało się odzyskać terytorium, a Lwia Ziemia prowadzona przez królową Kirę wygrała walkę. Bez Uasi wyrzutki byli skazani na porażkę, ponieważ nie pojawił się po niej nikt, kto dałby radę ich pokierować. Tak właśnie członkowie Mrocznej Ziemi sami siebie zniszczyli. Bo chociaż w ich lesie nie było już strażników, to właśnie tam mordowali siebie nawzajem. Umierali na różne sposoby i to nie zawsze w wyniku zabójstwa. Część lwów nawet opuściła ten kawałek ziemi, który dawniej był ich domem. W tym sama Shetani.
Jakie były późniejsze losy Shetani? Podobno pomagała księciu Kisu w zebraniu lwów, które później zaatakowały Lwią Ziemię. Książę przecież znany był z tego, że zazdrościł siostrze relacji z ojcem. To właśnie ona, jako pierworodna, została następczynią tronu. Dogadywała się też wspaniale z członkami stada przez swoją charyzmę. Jeśli wierzyć historii, to właśnie podczas tej bitwy zginęła Shetani. Natomiast książę Kisu uzyskał wybaczenie swojej siostry i brata. Żył spokojnie na Lwiej Ziemi, od tej pory skupiając się jedynie na dbaniu o stado. Nie założył jednak rodziny. Książę Kifo jako jedyny wiedział o ich mrocznym pochodzeniu. Został szamanem, często wędrował do innych ziem. Królowa Kira również nie doczekała potomstwa. Wyszkoliła lwiątko swojej najlepszej przyjaciółki, które później zostało następnym królem. Krąg życia mógł toczyć się dalej, a ponieważ żadne z wnuków Uasi nie przedłużyło rodu, jej krew zniknęła wraz z biegiem historii. Tak właśnie zakończyła się jej opowieść.
#50 Krąg się zamyka
Giza przyzwyczaiła się do wiecznie pozbawionego emocji pyszczka Erevu. Dlatego widok lekkiego, złośliwego uśmiechu był tak nienaturalnym zjawiskiem. Pozostała jednak niewzruszona w swojej pozycji. Mierzyli się intensywnym spojrzeniem oczu w tym samym jasnoniebieskim kolorze. Atmosfera była gęsta i przedłużała ją panująca cisza, którą zdecydowała się przerwać lwica.
- Co ty tu robisz? Nie masz pozwolenia na opuszczanie Mrocznej Ziemi. - z całego rodzeństwa tylko Giza mogła zapuszczać się do dżungli.
Erevu przechylił łeb z politowaniem.
- Nie tylko ty potrafisz się wymknąć. Chociaż nie chcę przeceniać twoich zdolności, w końcu dałaś się przyłapać. I to jeszcze na bardzo ciekawym spotkaniu.
- O czym mówisz, Erevu? Zejdź mi z oczu. - warknęła Giza i chciała wyminąć lwa, ale ten zaszedł jej drogę. Spiorunowała go spojrzeniem i wymierzyła cios łapą, przed którym zdążył wykonać unik.
- Słuch mnie nie myli, droga siostro. Zdradzenie naszej matki z jej wrogiem i posiadanie z nim młodych? Zawsze wiedziałem, że jesteś głupia. - zaczął ją okrążać. - Wiele razy słyszałem opowieści, jak byłaś szpiegiem na Lwiej Ziemi, ale nie zabiłaś lwa, z którym teraz walczymy o terytorium. Król Simba... tak, to interesujące. Myślę, że nasza matka będzie szczególnie zaciekawiona.
- O niczym nie powiesz matce i wyrzucisz to, co słyszałeś z pamięci. - warknęła. - Inaczej...
- Cena za moje milczenie jest wysoka. - zatrzymał się, zbliżając swój pysk do tego złotej lwicy, tak bardzo, że mogła poczuć jego ciepły oddech na swoim policzku i szyi. - Wisisz mi przysługę. W przyszłości się o nią upomnę.
Wściekłość buzowała w jej ciele. Prychnęła, omijając lwa i szybszym krokiem skierowała się w stronę Mrocznej Ziemi, porzucając plan na spotkanie z Simbą. Jak mogła być taka głupia, żeby dać się przyłapać? Miłość była słabością, a takie należało niszczyć. Erevu podążył za nią mniej spiesznym krokiem. Zdołała jednak usłyszeć jego słowa, przez które zatrzymała się na środku dżungli.
- Ciekaw jestem, jak smakuje krew twoich lwiątek.
- Nie skrzywdzisz ich, Erevu! - warknęła, odwracając się do lwa i piorunując spojrzeniem tak wściekłym, że gdyby na jego miejscu stał ktoś inny, pewnie cofnąłby się w obawie przed atakiem. Jednak syn Uasi stał wyprostowany, zadowolony ze swojej przewagi. Wiedział, że lwiątka były słabym punktem jego siostry i zamierzał to wykorzystać. Teraz kiedy wiedział, kto jest ich ojcem, nienawiść do siostrzeńców była wysoka.
- Chcesz się przekonać? - mruknął gardłowo. - Radzę ci zrobić sobie nowe.
Oberwał od niej łapą tak szybko, że nie zdążył się cofnąć. Pozostawiło to długie szramy na jego policzku. Giza wściekle uderzyła ogonem o ziemię, zanim zaczęła odchodzić. Lwu nie było już do uśmiechu, jednak w środku ze wściekłością mieszała się satysfakcja. Im więcej lwów będzie miał po swojej stronie, tym zrzucenie władzy Uasi będzie proste jak zjedzenie posiłku.
Giza i Erevu musieli zrezygnować z walki z uwagi na fakt, że nowe rany zwróciłyby uwagę ich rodziców. Zamiast tego wrócili na Mroczną Ziemię niepostrzeżenie i szybko. Oddalili się w osobnych, tylko sobie znanych kierunkach. Giza weszła do jaskini, rozglądając się w poszukiwaniu lwiątek. Odetchnęła z ulgą na ich widok. Spały wtulone w siebie. W jaskini byli również Uasi i Kifo, zajęci kolejną ze swojej wymiany zdań. Ta miała jednak w sobie mniejszą burzliwość. Zdradzała to łapa ojca położona na tej matki. Ten gest znaczył wiele. Chociaż oboje wywodzili się z rodzin, znanych z bycia najsilniejszymi mordercami na Mrocznej Ziemi i wychowywali się w czasach ciemności, mieli w swoich gestach pewien szacunek i czułość. Przynajmniej kiedy byli sami. Przy swoich dzieciach i innych lwach zdawali się jedynie dopasowani. Giza wiedziała, że oczekiwania są wysokie i żadne z dzieci tej dwójki nie mogło popełnić błędu.
Taki jaki zrobiła ona, kosztował nawet życie.
Uasi i Kifo zwrócili na nią uwagę, więc poświęciła trochę czasu, żeby z nimi porozmawiać. Potem wróciła do swoich lwiątek. Wkrótce wrócili Erevu z Shetani. Zignorowała ich, oddając się swoim myślom i żałując, że nie złapała czegoś do zjedzenia. Postanowiła się przespać. Miała plan, który musiała zrealizować jak najszybciej. Nie miała zaufania do Erevu i nie zamierzała pozwolić mu się szantażować. Dlatego odczekała na zaśnięcie swojej rodziny. Długo to zajęło, bo o ile Erevu i Shetani szybko pogrążyli się we śnie, tak Uasi i Kifo należeli do nocnych lwów. Giza musiała czuwać. Dopiero słysząc ich przerywane oddechy, otworzyła ślepia, powoli podnosząc się na równe łapy. Musiała działać sprawnie, jeśli nie chciała zwrócić na siebie uwagi. A tym bardziej obudzić czujnych lwów. Chwyciła lwiątka w pysk i uważając na stawiane kroki, opuściła jaskinię.
Kiedy tylko trochę się oddaliła, musiała odstawić swoje młode na ziemię. Noszenie trójki lwiątek nie było łatwe. Były ciężkie i utrudniała im tym oddychanie, kiedy były ściśnięte tak blisko siebie. To dlatego dwójkę z nich posadziła sobie na grzbiecie, a jedno wzięła w pysk. Mrocznoziemcy kręcili się w wielu miejscach. Wyczuła na sobie uwagę niektórych. To jednak nie było w tym momencie ważne. Wiedziała, że Uasi i Kifo dowiedzą się o zniknięciu lwiątek. Nie byli przecież ślepi. Musiała jednak zdążyć z nimi uciec, zanim zaczną się niewygodne pytania. Las przekroczyła szybciej niż powinna. Trudno szło się z lwiątkami na plecach. Zdołały się nawet obudzić i wczepiać pazurki w jej sierść. Nauczone były jednak milczeć, więc jedynie trzymały się jej grzbietu i obserwowały pogrążony w ciemności las. Może nawet się go bały i nie chciały zostać tutaj porzucone.
Dotarła na pustynię wraz z pierwszymi promieniami słońca. Dopiero na ten widok lwiątka zaczęły piszczeć, że są głodne. Giza westchnęła, odstawiając Kirę na ziemię. Ściągnęła ze swoich pleców jej braci i kiedy miała przy sobie całą trójkę, postanowiła się nad nimi zlitować.
- Zostańcie tutaj, przyniosę wam coś.
Były na tyle duże, że zrozumiały rozkaz, chociaż nie była pewna, czy go dotrzymają. Warknęła więc ostrzegawczo, zanim trochę się oddaliła w poszukiwaniu czegoś do przekąszenia. Pomyślała, że gdyby zaczekała kilka dni, lwiątka byłyby na tyle większe, że może mogłyby coś same złapać. Przynajmniej tak robiło się u mrocznoziemców. Nie miała jednak tyle czasu. Erevu mógł je zabić albo powiedzieć o ich pochodzeniu Uasi. Nie była pewna, czy matka pozwoliłaby na ich zabicie. Wiedziała, że sama została oszczędzona przez swojego ojca, dzięki interwencji swojej matki. To ona zabroniła mordować lwiątka. Może zostawiłaby swoje wnuki przy życiu, ale za jaką cenę. Uasi była niczym zamknięta księga i trudno było wyczytać, co zrobi lub co pomyśli. Wróciła do lwiątek z małym ptakiem w pysku. Obrała go z piór, zanim oddała swoim młodym. Zmrużyła oczy na ich powolne jedzenie mięsa.
- Jedzcie szybciej, niemądre lwiątka. Każdą zwierzynę należy szanować.
- Mama, ale ja nie umiem sypciej - wyseplenił Kifo.
- Więc nie jedz w ogóle. - wywróciła oczami.
Ostatecznie i tak nie dała im dokończyć całego pożywienia. Świadomość, że wkrótce inni mrocznoziemcy zapuszczą się do lasu na patrole lub polowanie, a wśród nich może będą lwy z Czarnych Skał, kazała jej się pośpieszyć. Dokończyła zwierzynę. Zamiast jednak wziąć lwiątka na plecy, popchnęła je ogonem. Na ten znak niechętnie wkroczyły na piasek. Popychała młode, ignorując ich skargi na bolące łapki.
- Mama kiedy flucimy do domku? - zapytała Kira.
- Teraz będziecie mieć nowy dom. - odpowiedziała Giza. - A o starym zapomnicie.
Wierzyła, że pozostawią Mroczną Ziemię jako gorzki sen. Były jeszcze małe, chociaż już nie takie nieporadne. Chciała, żeby zostawili przeszłość za sobą, zapominając skąd pochodzą i skupili się na przyszłości w miejscu, gdzie od teraz mieli zamieszkać.
Nagle popchnęła Kisu do przodu i zasłoniła swoim ciałem całą trójkę. Lwiątka zerknęły niepewnie na matkę, nasłuchując. Giza wlepiała wzrok w ciemny punkt za sobą, a z jej gardła raz za razem wydobywało się warczenie. W ich stronę szła Shetani. Ciemne futro poruszało się lekko przy każdym, pewnym ruchu mrocznoziemki.
- Odchodzisz bez pożegnania? - zapytała "przesłodzonym" głosem. - Matka nie będzie zadowolona.
- Erevu ci powiedział? - zapytała, mrużąc nieprzyjemnie ślepia.
- Kazał mi ciebie przypilnować. - wzruszyła ramionami. - Nie wdawał się w szczegóły, jednak to musi być coś specjalnego, skoro wymykasz się ze swoimi futrzakami. Wytłumaczysz się jemu.
- Wiem, że pchły lubią przeskakiwać z futra na futro, ale ty już przesadzasz. - syknęła Giza.
Shetani warknęła, robiąc niebezpieczny krok do przodu.
- Zawsze byłam tą gorszą. Pchłą, niepotrzebną.. i wiesz co? Może właśnie to pozwoliło mi stać w tym miejscu, gdzie teraz stoję! - wykrzyknęła, zanim rzuciła się na Gizę.
Złota lwica podjęła się ataku. Walka z Shetani nie była jej teraz na łapę, ale jeśli pokona siostrę, może zmusi ją do milczenia. Shetani w swojej samotności kryła wiele mrocznych zakamarków. Takim do których dostęp miała tylko ona. Nigdy nie potrafiły się dogadać.
Lwiątka obserwowały walkę. Do ich nosków docierał zapach krwi ze świeżych ran. Uwagę Kiry odwrócił dopiero dźwięk przyspieszonych kroków. Odwróciła się, spotykając na krótką chwilę wzrokiem z czerwonymi oczami, zanim nieznajomy lew także rzucił się do walki. Udało mu się powalić Shetani, natomiast Giza wydawała z siebie wściekłe warczenie, gotowa w tym miejscu zabić członka swojej rodziny. Giza już schylała pysk, żeby zacisnąć zęby na gardle siostry, jednak wtedy spotkała się ze wzrokiem swoich lwiątek. Gdyby miały dorastać na Mrocznej Ziemi, widok zabicia kogoś byłby dla nich normalnym zjawiskiem, musiałby zostać przyzwyczajone. Jednak jeśli to wspomnienie zostanie w ich pamięci, mogły postąpić podobnie w przyszłości. A na Lwiej Ziemi musiały żyć bezpiecznie i bez krwi na swoich futrach (chyba, że to zwierzyna). Dlatego odpuściła. Rzuciła szybkie spojrzenie Simbie, kiedy Shetani zdzieliła go łapą i wyrwała się spod lwa, warcząc przy tym zaciekle. Spojrzenie jej niebiesko-szarych oczu spoczęło na starszej siostrze. Emocje przewijały się w nich niczym rozpędzony film.
- Możesz być pewna, że Uasi się o wszystkim dowie! - warknęła, puszczając się biegiem z powrotem na teren wyrzutków. Specjalnie użyła imienia ich matki, żeby dodać grozy swoim słowom. Giza westchnęła i popchnęła lwiątka do ponownego marszu z jeszcze większą stanowczością, faktycznie obawiając się spotkania z kolejną ciemną lwicą.
- Mama fsystko dobse? - zapytał Kisu.
- To twoje lwiątka? - odezwał się Simba, dłużej przyglądając się Kirze. - A właściwie nasze? Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- To są Kira, Kisu i Kifo. Nie mogłam pójść się z tobą spotkać podczas mojej ciąży, byłam pilnowana. A gdy były mniejsze, szykowaliśmy się do walki z twoim stadem. - wyjaśniła, zanim spojrzała na Kisu. - Tak, wszystko dobrze. Potrafię walczyć.
Zatrzymali się dopiero w momencie, gdy z daleka dało się dostrzec zielony teren Lwiej Ziemi. Giza pokusiłaby się nawet o stwierdzenie, że dostrzega lwią skałę. Ogonem zgarnęła do siebie bliżej lwiątka. Dopiero wtedy spojrzała w oczy swojego partnera.
- Erevu dowiedział się o tym, że są twoje. Nie ufam mojemu bratu. Jest bardziej jadowity od żmii. Wiem, że matka zdążyła już zauważyć zniknięcie moje z lwiątkami, a kiedy dowie się od Shetani i Erevu, co właściwie się stało, wściekłość będzie wychodziła jej uszami. - Giza wbiła pazury w ziemię na samo wyobrażenie. - Nie chcę, żeby nasze lwiątka zostały zabite. Mają moją krew i zależy mi na nich. Nie będą bezpieczne na Mrocznej Ziemi jako wyrzutki. Nie dożyłyby swojej dorosłości.
Simba skrzywił się na samą myśl. Spojrzał na trzy kuleczki, które ze zmęczenia przymykały oczka, nadal w pobliżu swojej matki.
- Jak ktoś mógłby je skrzywdzić?
Giza zignorowała jego pytanie. Nie było sensu tłumaczyć mi, że nie wszystko było takie piękne jak na Lwiej Ziemi. Niech sobie żyje w swojej kolorowej krainie tańczących słoni.
- Zabierz je na Lwią Ziemię i wychowaj tak, żeby umiały o siebie zadbać. Nie zrób z moich dzieci mięczaków, bo przysięgam, że to będzie ostatnie, co zrobisz w życiu. - warknęła. Simba słuchał jej bardzo uważnie. - Mają być silne, pewne siebie i nieustraszone. Niech myślą, że poznaliśmy się w dżungli i tam właśnie przyszły na świat. Nie mów im o tym, że urodziły się jako wyrzutki.
- Obiecuję. - powiedział twardo. - Dziękuję, że mi zaufałaś i że pozwoliłaś im żyć. Ale nie musisz ich zostawiać... nas zostawiać... chodź z nami na Lwią Ziemię. Moje stado nie będzie miało nic do powiedzenia.
- Jestem mordercą, Simba. Zawsze będę. Mogłabym zabić członków twojego stada, gdyby tylko mnie zirytowali. To jest głęboko we mnie zakorzenione. Oni również nie będą skakać z radości na widok kogoś, kto już raz wszystkich oszukał. Nie chcę, żeby moje lwiątka musiały dźwigać na swoich grzbietach kolejny ciężar. Sami musicie udać się na Lwią Ziemię.
- A co z tobą? Ta lwica mówiła, że powie o wszystkim Uasi. Mówiłaś, że twój brat zna prawdę!
- Tam nie czeka mnie nic dobrego. To pewnie nasze ostatnie spotkanie. - złota lwica pochyliła pyszczek, obejmując spojrzeniem wszystkie lwiątka. - Mimo wszystko tam jest mój dom i do końca chcę pozostać mu wierna.
Simba nie potrafił tego zrozumieć. Widziała w jego oczach ból. Nie dlatego, że nie chciała z nimi odejść, ale prawdziwie ją kochał i nie wyobrażał sobie, że będzie musiała przez resztę życia cierpieć. Pochodzili z innych światów, które nie mogły żyć obok siebie. Dlatego jeden z nich musiał zniknąć.
- Pójdziecie z waszym ojcem do lepszego miejsca. Tam nigdy nie będziecie głodni i spragnieni. Nie będziecie musieli walczyć o przetrwanie, choć w waszym życiu czeka was walka o obronę swojego nowego domu. - lwiątka słuchały jej, chociaż ich oczka kleiły się, błagając o sen. Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień, a wciąż musiały zapoznać się z nowym miejscem. Czy będą za nią tęsknić? Gdzieś liczyła, że nie będzie dla nich całkiem obca. - Musicie zrobić wszystko, żebym była z was dumna.
Któreś z jej młodych kiedyś przejmie władzę nad Lwią Ziemią, ale wciąż ich przyszłość była zamglona. Wtuliła pyszczek w swoje lwiątka, żegnając się z nimi ten ostatni raz. Potem szybko odeszła, słysząc jeszcze za sobą ich pełne protestów okrzyki. W jej uszach odbijało się nawoływanie, żeby wróciła, że będą grzeczne, żeby ich nie zostawiała. Odwróciła się ostatni raz, żeby zobaczyć, jak Simba bierze ich na swój grzbiet. Zwisająca w jego pyszczku Kira, spojrzała na nią wielkimi oczami w kolorze jasnoniebieskim. Giza poczuła, że drzemie w tym małym ciałku wielka siła. Jej lwiątka nie będą żyć na Mrocznej Ziemi, która będzie dla nich wroga. Krąg się zamyka pomyślała, zanim zniknęła w lesie, prowadzącym do czekającej Uasi.
#49 Zemsta słodko-gorzka
Zakrwawione ciało lwicy upadło na piaszczystą ziemię. Uasi zwróciła na nie uwagę jedynie kątem oka, nadal kontrolując sytuację. Salla została zabita przez jednego z lwioziemców. Z jej głębokich ran wciąż spływała krew. Ciemna lwica zaklnęła pod nosem. Nawet jeśli Salla wielokrotnie działała jej na nerwy, to strata każdego wyrzutka była ciosem. Taką jednak strategię przyjęli lwioziemcy, atakując z nową energią, równocześnie napędzani przez strach. Mrocznoziemcy woleli kierować się nienawiścią i siłą. Ciężkie i długie treningi przynosiły rezultaty. Uasi ryknęła z zadowoleniem na uzyskaną w bitwie przewagę. Mrocznoziemcy zabijali bez wahania, brutalnie i boleśnie. Ciała martwych lwioziemców i mrocznoziemców leżały na piasku, jednak to właśnie wyrzutki lepiej kierowali walką. Nie mogli się wycofać, wiedząc, że Uasi pragnęła zwycięstwa. Byli bardzo blisko.
Wreszcie lwioziemcy zaczęli wycofywać się w stronę swojego terytorium. Uasi zapamiętała piorunujące spojrzenie, którym obdarzył ją król Simba II. Odpowiedziała mu wyzywającym i nie czekając na jego reakcję skoczyła na lwa. Kifo nie wtrącał się do ich walki. Wiedział, że partnerka sobie poradzi. Walczył wraz z lwami z Czarnych Skał o przejęcie większego terenu pustyni. Erevu, którego nastoletnia grzywa prezentowała się naprawdę wspaniale i okazale, wyskoczył z tłumu wyrzutków prosto na młodego lwioziemca. Krótka walka zakończyła się śmiercią wroga. Erevu oblizał pysk z krwi, wspominając słowa matki, żeby pamiętał tylko smak pierwszej krwi ofiary, ale zapach każdej. Odwrócił wzrok dopiero w momencie, kiedy po pustyni rozległ się ryk. Simba odskoczył od Uasi. Jego ciało zdobiły świeże obrażenia. W czerwonych oczach lwa odbijał się nie tyle smak, co uczucie nadciągającej porażki. Uasi miała lepszą kondycję i nawet wzrost był jej atutem. Ogon lwicy poruszał się, zapraszając do dalszej walki. I pewnie cała pustynia byłaby ich, może nawet podbiliby Lwią Ziemię zabijając tych mieszkańców, którym nie udało się uciec, gdyby nie przybycie rajskoziemców. To właśnie do ich królowej należał ten ryk. Wkrótce Zawadi i reszta jej stada znaleźli się na pustyni, dołączając do oddziałów Lwiej Ziemi. Uasi wymieniła szybkie spojrzenie z Kifo.
- Nie obawiaj się, królu, to nie jest nasze ostatnie spotkanie.
A obietnic umiała dotrzymywać.
Machnęła ogonem, dając znać całemu stadu, że wracają na Mroczną Ziemię. Wynik walki zadecydował, że do mrocznoziemców należała część pustyni, druga natomiast do lwioziemców. Przynajmniej do czasu, aż wyrzutki powrócą jeszcze silniejsi.
Giza posłała krótkie spojrzenie Simbie, zanim odeszła ze swoimi pobratymcami. Erevu dogonił starszą siostrę, zwracając na nią spojrzenie chłodnych oczu.
- Wolałbym zostać i walczyć.
- Lepiej się wycofać i przyjąć takie zwycięstwo niż przegrać.
- Pokonalibyśmy rajskoziemców i lwioziemców bez problemu. - warknął lew. - Tchórzliwa się zrobiłaś, droga siostro.
- Twoja pewność siebie kiedyś cię zgubi. - odpowiedziała beznamiętnie lwica.
Znajdując się pośród znajomych drzew, Uasi westchnęła cicho, przyjmując ich cień jako przyjemne ochłodzenie. Cały dzień spędzony na pustyni nie był zachęcający. Przynajmniej jej stado będzie mogło polować na tamtejsze stworzenia, co pozwoli im przetrwać sezon głodu. Jak na lwy, które nigdy nie jadły do syta, ich ciała były w lepszej formie od leniwych lwioziemców.
- Jaki będzie następny krok? - zwrócił się do niej Kifo. Zatrzymali się przy jaskini należącej do Czarnych Skał. - Proponuję zaatakować Rajską Ziemię. To będzie ostrzeżenie.
- Mhm, tak zrobimy, ale oprócz tego zajmiemy dżunglę, odcinając lwioziemców od tamtejszej zwierzyny i wody. Trzeba również dopilnować, żeby rodziło się więcej lwiątek i zbierać wyrzutków. Nie możemy pozwolić sobie na porażkę. - odpowiedziała, wpatrując się prosto w oczy swojego partnera. Kifo skinął głową i dopiero wtedy oboje weszli do jaskini.
Erevu przyglądał im się z oddali. Walki należały do ulubionych zajęć mrocznoziemców, były ich motywacją do treningów i równocześnie sposobem na morderstwa. Odwrócił się na dźwięk kroków. Lew nie protestował, kiedy Shetani zajęła miejsce obok. Jej ciało zdobiło kilka ran uzyskanych w walce. Zaczęła zlizywać z nich resztki krwi.
- Coś ty taka naburmuszona?
- Salla nie była najmłodsza, ale to wstyd umrzeć zabitym przez lwioziemca. - odparła Shetani. Liczyła, że brat nie będzie dopytał. Zataiła jedynie fakt, że szkoda jej było lwicy, która była niczym jej druga matka. Ta lepsza. Uasi nadal nie zwracała większej uwagi na swoją córkę, zbyt zajęta trenowaniem syna. Erevu był faworyzowany i przez to cieszył się jeszcze większym postrachem wśród ich rówieśników.
- Zobaczysz, że pod moją władzą podbijemy Lwią Ziemię.
Shetani zwróciła na niego spojrzenie.
- To oczywiste.
Erevu i Shetani byli nastolatkami. To był dla nich obu ważny wiek, mogli więcej się nauczyć i lepiej pokazywać swoje umiejętności. Pomimo zazdrości o pozycję brata, Shetani była mu wierna. Erevu natomiast bronił siostrę i zapewniał jej tyle bezpieczeństwa, ile tylko było możliwe wśród zabójców.
Giza westchnęła pod wpływem chłodu, który zalał jej zmęczone po bitwie ciało. Położyła się przy swoich lwiątkach, obserwując ich zabawę. Nadal były małe, ale zaczęły chodzić i mówić niewyraźne słowa. Niewiele z nimi rozmawiała. Zwykle jedynie je obserwowała i starała się odnaleźć pierwsze cechy ich osobowości. Kira była odważna i zadziorna. Zaczepiała młodszych o kilka minut braci i to ona była pierwszym lwiątkiem, który dreptał po jaskini. Podchodziła nawet do swoich dziadków, ignorując ich ostrzegawcze warknięcia. Kisu był największy z rodzeństwa, był również uparty i lubił stawiać na swoim. Kira i Kisu najczęściej kłócili się (na swój sposób) o miejsce przy boku matki. Kifo pomimo swojego spokojnego i nieśmiałego charakteru, stał się ulubieńcem swojego dziadka. Było to nie tylko z powodu imienia, które lwiątko dostało na jego cześć, ale również z wyglądu identycznego jak u Gizy. Lwica w pewnym momencie zagoniła ich do siebie i zaczęła usypiać. Musiała spotkać się z Simbą. Chciała się upewnić, że wszystko jest w porządku. Walka z Uasi musiała odebrać mu większość sił, ale wierzyła, że pojawi się tam, gdzie zwykle się spotykali. Będzie mogła mu wtedy powiedzieć o lwiątkach. To miało być ich pierwsze spotkanie, odkąd dowiedziała się, że jest w ciąży i urodziła.
Dżunglę pokonała bardzo szybko. Rozglądała się w pośpiechu, docierając do samego wodospadu i nawołując swojego partnera. Czy Simba zamierzał się spóźnić?
- Simba! Każesz mi na siebie czekać ty pchlarzu! - warknęła ze złością i odwróciła się, słysząc dźwięk kroków należących do lwa. - No nareszcie! Wiem, że długo się nie widzieliśmy, ale chyba nie tak powinno się witać matkę swoich lwiątek, co?
- A więc to jego wypłosze.
Giza znieruchomiała. Sierść lwicy podniosła się, a pazury wysunęły, przygotowując się do potencjalnej walki. Z zarośli wynurzyła się znajoma sylwetka. Zaklnęła w duchu, wpatrując się twardo w Erevu.
piątek, 12 lipca 2024
#48 Kim jesteś naprawdę
Ponowne spotkanie z Simbą, wywróciło świat Gizy do góry łapami. Lwica zdołała pogodzić się z faktem, że straciła w swoim życiu jedynego lwa, którego pokochała. Jednak los lubił zaskakiwać. Początkowo mieli spotykać się raz na jakiś czas na przyjemnej rozmowie. Szybko okazało się, że ich spotkania są uzależniające. Simba wybierał się do dżungli w przerwie od licznych obowiązków (chociaż często jakieś odwoływał, żeby tylko spotkać się z lwicą), natomiast Giza musiała wymyślać najróżniejsze wymówki. Nie było łatwo przechytrzyć mrocznoziemców. Wykorzystywała swoją pozycję szpiega, zwalając często na dostarczenie nowych informacji. Czasami udawało jej się uciec w tajemnicy, innym razem zwalała na polowanie. Uwielbiała polować, więc szybko łapała zwierzynę, którą wręczała stadu wyrzutków na dowód swoich słów. Nikt się nimi nie interesował. Mogli w spokoju cieszyć się swoim zakazanym uczuciem. Simba otwarcie nazywał to miłością. Gizie ciężej przychodziło okazywanie uczuć. Starała się zapewniać go na każdym kroku o swojej wierności. Oboje uznali, że wszystkie żale o przeszłość odetną grubą kreską.
Giza czasami zastanawiała się, dlaczego wybaczył jej zabicie ojca, wszystkie kłamstwa i bycie wyrzutkiem. Simba twierdził, że nie zna odpowiedzi, ale tak się po prostu dzieje. Dużo opowiadał o życiu na Lwiej Ziemi, a Giza czasami wspominała o Mrocznej Ziemi. Robili to jednak w inny sposób: Simba wymieniał jedynie silne strony lwioziemców, podczas kiedy Giza opisywała mroczne, stare czasy. Lubiła też słuchać o tym, jak Simbie idzie prowadzenie stada.
- Czy po śmierci Uasi zajmiesz jej miejsce i będziesz przywódcą Mrocznej Ziemi? - zapytał pewnego dnia, kiedy leżeli przytuleni do siebie. Giza odwróciła pyszczek w jego stronę, a jej leniwe spojrzenie zrobiło się złośliwie rozbawione.
- Mojej matki boi się nawet śmierć. Tylko ona jest naszym liderem. Trudno sobie wyobrazić, co będzie bez niej, ale pewnie tą rolę przejmie najsilniejszy lew lub najokrutniejsza lwica.
- Więc masz duże szanse. - mruknął, chociaż coś w jego głosie mówiło, że wątpił w jej okrutną naturę. Takie lwy jak Simba, które dorastały w dobrobycie i nigdy nie musiały walczyć o przetrwanie, nie będą potrafiły zrozumieć przywiązania mrocznoziemców do Uasi. To dzięki ciemnej lwicy nastały dla nich potężniejsze i lepsze czasy dla wyrzutków. Kiedy jej partner opowiadał o Uasi, widziała w jego oczach pewien strach. Uasi była okrutna i sprytna, a to zawsze dobre cechy, żeby przetrwać.
Giza nie była pewna, czy umiałaby przewodzić mrocznoziemcami, ale w głębi duszy marzyła o tym zaszczycie. Jej uwagę odwróciło dopiero spojrzenie Simby. Król pochylił się w jej stronę i złożył na jej pyszczku pocałunek.
To Uasi pierwsza zwróciła uwagę na jej brzuch. Lustrowała go spojrzeniem, zanim wtrąciła ostry komentarz na temat lwiątek. Giza dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że odkąd zaczęła spotykać się z Simbą, stała się bardziej nieswoja i wiecznie głodna. Więcej spała i miała mniej energii do codziennych patroli czy treningów. Wkrótce zaczął rosnąć jej brzuch i tak pozostało, aż do porodu. Ciąża córki Uasi krążyła na językach wszystkich mrocznoziemców. Byli ciekawi, ile lwiątek się narodzi i tym samym powiększy się najsilniejszy ród. Nawet Uasi i Kifo zdawali się zadowoleni z wizji wnuków, chociaż oboje z podejrzliwością oczekiwali ich narodzin. Giza musiała zabić jednego z lwów w ich stadzie i wymyślić, że to on był ojcem młodych. Pytania ucichły, przynajmniej tak jej się wydawało.
Chociaż Giza nie widziała się w roli matki, to świadomość, że wkrótce na świat przyjdzie kolejne pokolenie z jej krwi, była całkiem satysfakcjonująca. Dopiero później pojawiły się myśli, jak powinna je wychować i czy będą podobne do swojego biologicznego ojca. Simba miał charakterystyczną sierść, odziedziczoną po swoim ojcu. Znała mało lwów, których kolor oczu przypominał krew. Uspokajała się, że przecież nikt o ich spotkaniach nie widział i że lwiątka będą bezpieczne pod jej ochroną, tak długo, jak sekret pozostanie sekretem.
Poród zaczął się podczas pory suchej, co Giza wyraźnie odczuwała. Był również bolesny i długi. Musiała zaciskać zęby na patyku, żeby nie wydrzeć się na cały teren. To byłaby oznaka słabości. Uasi, która już przeszła przez dwa porody, zdecydowała się pomóc córce. Wkrótce w łapach złotej lwicy znalazły się trzy kulki. Giza przyjrzała się swoim dzieciom z zainteresowaniem. Różniły się od siebie futerkami, wyglądały na zdrowe i silne. Odetchnęła z ulgą, chociaż trwało to zaledwie uderzenie serca. Wyczuła na swoich młodych czujne spojrzenie ich babci.
- Są duże i silne, wyrosną na waleczne lwy. - stwierdziła Giza, chcąc zwrócić uwagę matki. Uasi skinęła głową, ciągle wpatrzona w lwiątka. Jej uwagi nie zwrócił nawet ruch przy wejściu do rodzinnej jaskini. Kifo, Erevu i Shetani usiedli niedaleko, chcąc przyjrzeć się nowym członkom rodziny. Erevu i Shetani wykrzywili pyszczki w grymasie, a lewek nawet szepnął coś niezadowolony, czym oberwał ostrym spojrzeniem ojca.
- Są ładne. - zwrócił się do Gizy.
- Podobają ci się, matko? - spytała dla pewności złota lwica. - Czy zgodzisz się, żebym nadała swojej córce twoje imię? To będzie zaszczyt.
- Zobaczymy na kogo wyrosną. - odparła ciemna lwica. - Nie będziesz żadnemu z nich nadawać mojego imienia. Nawet jeśli to moja krew, są pewne granice.
Giza wywróciła oczami. Nie była zadowolona z odpowiedzi matki.
#47 Zakazane uczucie
Shetani więcej nie zamierzała dać się złapać. Na Mrocznej Ziemi trudno umknąć przed czujnym wzrokiem Uasi. Swoje spotkania z Sallą musiała ukrywać, odbywały się również niezbyt często. Lwiczka lubiła sposób w jaki Salla się do niej zwracała i jak wiele rzeczy mogła się od niej nauczyć. W tym samym czasie Erevu szkolił się u Uasi i Kifo, stając się coraz silniejszym lwiątkiem. Jego życie towarzyskie również miało się dobrze. Giza nadal prowadziła treningi lwiątek i stopniowo przygotowywała się do swojej misji. Zanim znajdzie się w dżungli, musiała przejść przez pustynię i ominąć Lwią Ziemię. To nie było łatwe zadanie.
Czas mijał coraz szybciej i zanim można się było zorientować, Mroczna Ziemia powiększyła się o kilka mniejszych terenów poza lasem. Częste podboje, walki i groźby napędzały mrocznoziemców. Atakowane przez nich stada były małe, zwykle kierowane przez jednego lwa. Uasi lubiła widok strachu w oczach wrogów i smak ich krwi na języku. Jedynym minusem były powroty z walki. Zauważyła, że starsi członkowie Mrocznej Ziemi chodzili zdenerwowani i wszczynali bójki, jakby przypominając sobie stare czasy. Należało uczyć się na błędach przodków, a powrót do przeszłości byłby dla wyrzutków ciosem. Nie mogła do tego dopuścić. Następne dni nabrały intensywności.
Giza mogła być zadowolona z misji, która wypadła akurat podczas kryzysu mrocznoziemców. Erevu i Shetani denerwowali ją swoim towarzystwem. Byli coraz starsi, każdy kolejny miesiąc dodawał im pewności siebie. Brat na wiadomość, że to starsza siostra dostała ważną misję i to jeszcze od matki, musiał naprawdę mocno postarać się, żeby zachować negatywne emocje dla siebie.
Giza zmrużyła oczy na nagłe oślepienie promieniami słońca. Te nieprzyjemnie ogrzewały jej futro. Była przyzwyczajona do ciemności i drzew. Na myśl, że będzie musiała przejść przez pustynię skąpaną w słońcu, miała ochotę warczeć ze złości. Nie zamierzała jednak się wycofywać. Od jej misji zależało wiele. Musiała zdobyć potrzebne informacje. Świadomość, że mogłaby jakoś dopiec lwioziemcom była najlepszą motywacją do stawiania kroków na rozgrzanym piasku. Wkrótce przyzwyczaiła się do słońca i nawet udało jej się ominąć Lwią Ziemię. Zaczęło dręczyć ją pragnienie i głód. Nie pomagał widok latających nad jej głową sępów, czekających tylko na potknięcie złotej lwicy. Ta jednak poruszała się uparcie, w pewnym momencie zaczęła biec. To trochę pomogło szybciej dotrzeć do dżungli. Kiedy jednak Giza przekroczyła jej "próg", kryjąc się w przyjemnym cieniu, niemal od razu osunęła się na ziemię ze zmęczenia.
Cały dzień upłynął jej aktywnie. Faktycznie tutejsze zwierzęta często przybywały na Lwią Ziemię i chociaż informacje uzyskane od nich, należały do podstawowych i przeciętnych, Giza miała wrażenie udanego zadania. Mogła pogrozić kilku osobnikom, zabić jakiegoś kolorowego ptaka na obiad i jeszcze zniszczyć spokój w dżungli.
Złota lwica pochyliła się, biorąc kilka łyków orzeźwiającej wody z wodospadu. Dżungla bardzo różniła się od Mrocznej Ziemi. Chciała wracać do domu i zdać raport Uasi.
- Sun.
Znieruchomiała. To imię.
Odwróciła się powoli tylko po to, żeby następnie wylądować na ziemi, przygnieciona przez znajomego lwa. Do nosa doleciał jej zapach Lwiej Ziemi.
Tylko jeden lew mógł nadal pamiętać to imię, które przybrała jako szpieg Mrocznej Ziemi.
Z głośnym rykiem wyrwała się spod ciała lwa i zaatakowała go łapą z wysuniętymi pazurami. Simba wykonał unik, jednak odpowiedział na atak. Ziemia drżała pod ich ciałami, kiedy walczyli o utrzymanie przewagi.
- Stęskniłeś się, wasza zapchlona wysokość? - warknęła, uderzając go w brzuch z tylnych łap. - Nazywam się Giza. Czyżby pamięć zawiodła?
- Ma się na tyle świetnie, że twoja zdrada wciąż śni mi się po nocach! - wykrzyczał, gryząc ją łapę.
- Cieszę się, że wywarłam na tobie takie wrażenie. - odpowiedziała, zadając lwu bolesne uderzenie. Simba odskoczył, sycząc z bólu. Dopiero wtedy spojrzał jej w oczy. W oczach Gizy migotała obojętność, podczas gdy czerwone Simby płonęły niczym ogień.
- Wolałbym zapomnieć.
- Zaproponowałam ci partnerstwo. Nie chciałeś dołączyć do mojego stada.
- Skąd wyrzutki miałyby wiedzieć, czym jest lojalność?
- Nadrabiamy sprytem i siłą. - warknęła Giza. - Uważasz, że to ja ciebie zawiodłam, podczas kiedy to ty zachowałeś się jak głupiec, oświadczając się praktycznie nieznajomej lwicy.
- Zabiłaś mi rodziców!
- Możesz już teraz podziękować. Dobrze być królem, prawda?
- Ty myślisz, że to jest zabawa?! - ryknął urażony.
Giza wzruszyła ramionami.
- To tylko gra, nie musisz brać jej tak mocno do siebie.
- Gra w której zabawiłaś się moimi uczuciami.
- Sam dałeś się wykorzystać. - prychnęła. - Naprawdę coś do ciebie czuję, ale nie jest to na tyle silne, żeby zdradzić moje stado.
Wzrok Simby stał się nagle inny, co wychwyciła bardzo szybko. Zmrużyła ślepia.
- Co? Mam coś na pysku?
- Powiedziałaś "czuję", czyli nadal ci się podobam?
- Zwykłe przejęzyczenie, nie dopowiadaj sobie. - wywróciła oczami.
- Chyba oboje jesteśmy od siebie uzależnieni. - westchnął.
Przyglądała się, jak lew kładzie się na brzegu wody, wpatrując się w jej odbicie. Giza miała teraz okazję odwrócić się i odejść, a nawet zabić króla Lwiej Ziemi. Zamiast tego usiadła obok niego. Czuła, że mają sobie wiele do powiedzenia.
#46 Kto lwu zabroni
Lwica zaczęłaby się oddalać, gdyby tym razem Shetani nie zagrodziła jej drogi.