sobota, 13 lipca 2024

#50 Krąg się zamyka

     Giza przyzwyczaiła się do wiecznie pozbawionego emocji pyszczka Erevu. Dlatego widok lekkiego, złośliwego uśmiechu był tak nienaturalnym zjawiskiem. Pozostała jednak niewzruszona w swojej pozycji. Mierzyli się intensywnym spojrzeniem oczu w tym samym jasnoniebieskim kolorze. Atmosfera była gęsta i przedłużała ją panująca cisza, którą zdecydowała się przerwać lwica.
    - Co ty tu robisz? Nie masz pozwolenia na opuszczanie Mrocznej Ziemi. - z całego rodzeństwa tylko Giza mogła zapuszczać się do dżungli. 
    Erevu przechylił łeb z politowaniem. 
    - Nie tylko ty potrafisz się wymknąć. Chociaż nie chcę przeceniać twoich zdolności, w końcu dałaś się przyłapać. I to jeszcze na bardzo ciekawym spotkaniu.
    - O czym mówisz, Erevu? Zejdź mi z oczu. - warknęła Giza i chciała wyminąć lwa, ale ten zaszedł jej drogę. Spiorunowała go spojrzeniem i wymierzyła cios łapą, przed którym zdążył wykonać unik.
    - Słuch mnie nie myli, droga siostro. Zdradzenie naszej matki z jej wrogiem i posiadanie z nim młodych? Zawsze wiedziałem, że jesteś głupia. - zaczął ją okrążać. - Wiele razy słyszałem opowieści, jak byłaś szpiegiem na Lwiej Ziemi, ale nie zabiłaś lwa, z którym teraz walczymy o terytorium. Król Simba... tak, to interesujące. Myślę, że nasza matka będzie szczególnie zaciekawiona. 
    - O niczym nie powiesz matce i wyrzucisz to, co słyszałeś z pamięci. - warknęła. - Inaczej... 
    - Cena za moje milczenie jest wysoka. - zatrzymał się, zbliżając swój pysk do tego złotej lwicy, tak bardzo, że mogła poczuć jego ciepły oddech na swoim policzku i szyi. - Wisisz mi przysługę. W przyszłości się o nią upomnę. 
    Wściekłość buzowała w jej ciele. Prychnęła, omijając lwa i szybszym krokiem skierowała się w stronę Mrocznej Ziemi, porzucając plan na spotkanie z Simbą. Jak mogła być taka głupia, żeby dać się przyłapać? Miłość była słabością, a takie należało niszczyć. Erevu podążył za nią mniej spiesznym krokiem. Zdołała jednak usłyszeć jego słowa, przez które zatrzymała się na środku dżungli. 
    - Ciekaw jestem, jak smakuje krew twoich lwiątek.
    - Nie skrzywdzisz ich, Erevu! - warknęła, odwracając się do lwa i piorunując spojrzeniem tak wściekłym, że gdyby na jego miejscu stał ktoś inny, pewnie cofnąłby się w obawie przed atakiem. Jednak syn Uasi stał wyprostowany, zadowolony ze swojej przewagi. Wiedział, że lwiątka były słabym punktem jego siostry i zamierzał to wykorzystać. Teraz kiedy wiedział, kto jest ich ojcem, nienawiść do siostrzeńców była wysoka. 
    - Chcesz się przekonać? - mruknął gardłowo. - Radzę ci zrobić sobie nowe. 
    Oberwał od niej łapą tak szybko, że nie zdążył się cofnąć. Pozostawiło to długie szramy na jego policzku. Giza wściekle uderzyła ogonem o ziemię, zanim zaczęła odchodzić. Lwu nie było już do uśmiechu, jednak w środku ze wściekłością mieszała się satysfakcja. Im więcej lwów będzie miał po swojej stronie, tym zrzucenie władzy Uasi będzie proste jak zjedzenie posiłku.

    Giza i Erevu musieli zrezygnować z walki z uwagi na fakt, że nowe rany zwróciłyby uwagę ich rodziców. Zamiast tego wrócili na Mroczną Ziemię niepostrzeżenie i szybko. Oddalili się w osobnych, tylko sobie znanych kierunkach. Giza weszła do jaskini, rozglądając się w poszukiwaniu lwiątek. Odetchnęła z ulgą na ich widok. Spały wtulone w siebie. W jaskini byli również Uasi i Kifo, zajęci kolejną ze swojej wymiany zdań. Ta miała jednak w sobie mniejszą burzliwość. Zdradzała to łapa ojca położona na tej matki. Ten gest znaczył wiele. Chociaż oboje wywodzili się z rodzin, znanych z bycia najsilniejszymi mordercami na Mrocznej Ziemi i wychowywali się w czasach ciemności, mieli w swoich gestach pewien szacunek i czułość. Przynajmniej kiedy byli sami. Przy swoich dzieciach i innych lwach zdawali się jedynie dopasowani. Giza wiedziała, że oczekiwania są wysokie i żadne z dzieci tej dwójki nie mogło popełnić błędu. 
    Taki jaki zrobiła ona, kosztował nawet życie. 
    Uasi i Kifo zwrócili na nią uwagę, więc poświęciła trochę czasu, żeby z nimi porozmawiać. Potem wróciła do swoich lwiątek. Wkrótce wrócili Erevu z Shetani. Zignorowała ich, oddając się swoim myślom i żałując, że nie złapała czegoś do zjedzenia. Postanowiła się przespać. Miała plan, który musiała zrealizować jak najszybciej. Nie miała zaufania do Erevu i nie zamierzała pozwolić mu się szantażować. Dlatego odczekała na zaśnięcie swojej rodziny. Długo to zajęło, bo o ile Erevu i Shetani szybko pogrążyli się we śnie, tak Uasi i Kifo należeli do nocnych lwów. Giza musiała czuwać. Dopiero słysząc ich przerywane oddechy, otworzyła ślepia, powoli podnosząc się na równe łapy. Musiała działać sprawnie, jeśli nie chciała zwrócić na siebie uwagi. A tym bardziej obudzić czujnych lwów. Chwyciła lwiątka w pysk i uważając na stawiane kroki, opuściła jaskinię. 
    Kiedy tylko trochę się oddaliła, musiała odstawić swoje młode na ziemię. Noszenie trójki lwiątek nie było łatwe. Były ciężkie i utrudniała im tym oddychanie, kiedy były ściśnięte tak blisko siebie. To dlatego dwójkę z nich posadziła sobie na grzbiecie, a jedno wzięła w pysk. Mrocznoziemcy kręcili się w wielu miejscach. Wyczuła na sobie uwagę niektórych. To jednak nie było w tym momencie ważne. Wiedziała, że Uasi i Kifo dowiedzą się o zniknięciu lwiątek. Nie byli przecież ślepi. Musiała jednak zdążyć z nimi uciec, zanim zaczną się niewygodne pytania. Las przekroczyła szybciej niż powinna. Trudno szło się z lwiątkami na plecach. Zdołały się nawet obudzić i wczepiać pazurki w jej sierść. Nauczone były jednak milczeć, więc jedynie trzymały się jej grzbietu i obserwowały pogrążony w ciemności las. Może nawet się go bały i nie chciały zostać tutaj porzucone. 
    Dotarła na pustynię wraz z pierwszymi promieniami słońca. Dopiero na ten widok lwiątka zaczęły piszczeć, że są głodne. Giza westchnęła, odstawiając Kirę na ziemię. Ściągnęła ze swoich pleców jej braci i kiedy miała przy sobie całą trójkę, postanowiła się nad nimi zlitować. 
    - Zostańcie tutaj, przyniosę wam coś. 
    Były na tyle duże, że zrozumiały rozkaz, chociaż nie była pewna, czy go dotrzymają. Warknęła więc ostrzegawczo, zanim trochę się oddaliła w poszukiwaniu czegoś do przekąszenia. Pomyślała, że gdyby zaczekała kilka dni, lwiątka byłyby na tyle większe, że może mogłyby coś same złapać. Przynajmniej tak robiło się u mrocznoziemców. Nie miała jednak tyle czasu. Erevu mógł je zabić albo powiedzieć o ich pochodzeniu Uasi. Nie była pewna, czy matka pozwoliłaby na ich zabicie. Wiedziała, że sama została oszczędzona przez swojego ojca, dzięki interwencji swojej matki. To ona zabroniła mordować lwiątka. Może zostawiłaby swoje wnuki przy życiu, ale za jaką cenę. Uasi była niczym zamknięta księga i trudno było wyczytać, co zrobi lub co pomyśli. Wróciła do lwiątek z małym ptakiem w pysku. Obrała go z piór, zanim oddała swoim młodym. Zmrużyła oczy na ich powolne jedzenie mięsa. 
    - Jedzcie szybciej, niemądre lwiątka. Każdą zwierzynę należy szanować. 
    - Mama, ale ja nie umiem sypciej - wyseplenił Kifo. 
    - Więc nie jedz w ogóle. - wywróciła oczami.
    Ostatecznie i tak nie dała im dokończyć całego pożywienia. Świadomość, że wkrótce inni mrocznoziemcy zapuszczą się do lasu na patrole lub polowanie, a wśród nich może będą lwy z Czarnych Skał, kazała jej się pośpieszyć. Dokończyła zwierzynę. Zamiast jednak wziąć lwiątka na plecy, popchnęła je ogonem. Na ten znak niechętnie wkroczyły na piasek. Popychała młode, ignorując ich skargi na bolące łapki. 
    - Mama kiedy flucimy do domku? - zapytała Kira. 
    - Teraz będziecie mieć nowy dom. - odpowiedziała Giza. - A o starym zapomnicie. 
    Wierzyła, że pozostawią Mroczną Ziemię jako gorzki sen. Były jeszcze małe, chociaż już nie takie nieporadne. Chciała, żeby zostawili przeszłość za sobą, zapominając skąd pochodzą i skupili się na przyszłości w miejscu, gdzie od teraz mieli zamieszkać. 
    Nagle popchnęła Kisu do przodu i zasłoniła swoim ciałem całą trójkę. Lwiątka zerknęły niepewnie na matkę, nasłuchując. Giza wlepiała wzrok w ciemny punkt za sobą, a z jej gardła raz za razem wydobywało się warczenie. W ich stronę szła Shetani. Ciemne futro poruszało się lekko przy każdym, pewnym ruchu mrocznoziemki.
    - Odchodzisz bez pożegnania? - zapytała "przesłodzonym" głosem. - Matka nie będzie zadowolona.
    - Erevu ci powiedział? - zapytała, mrużąc nieprzyjemnie ślepia.
    - Kazał mi ciebie przypilnować. - wzruszyła ramionami. - Nie wdawał się w szczegóły, jednak to musi być coś specjalnego, skoro wymykasz się ze swoimi futrzakami. Wytłumaczysz się jemu. 
    - Wiem, że pchły lubią przeskakiwać z futra na futro, ale ty już przesadzasz. - syknęła Giza. 
    Shetani warknęła, robiąc niebezpieczny krok do przodu.
    - 
Zawsze byłam tą gorszą. Pchłą, niepotrzebną.. i wiesz co? Może właśnie to pozwoliło mi stać w tym miejscu, gdzie teraz stoję! - wykrzyknęła, zanim rzuciła się na Gizę.
    Złota lwica podjęła się ataku. Walka z Shetani nie była jej teraz na łapę, ale jeśli pokona siostrę, może zmusi ją do milczenia. Shetani w swojej samotności kryła wiele mrocznych zakamarków. Takim do których dostęp miała tylko ona. Nigdy nie potrafiły się dogadać.
    Lwiątka obserwowały walkę. Do ich nosków docierał zapach krwi ze świeżych ran. Uwagę Kiry odwrócił dopiero dźwięk przyspieszonych kroków. Odwróciła się, spotykając na krótką chwilę wzrokiem z czerwonymi oczami, zanim nieznajomy lew także rzucił się do walki. Udało mu się powalić Shetani, natomiast Giza wydawała z siebie wściekłe warczenie, gotowa w tym miejscu zabić członka swojej rodziny. Giza już schylała pysk, żeby zacisnąć zęby na gardle siostry, jednak wtedy spotkała się ze wzrokiem swoich lwiątek. Gdyby miały dorastać na Mrocznej Ziemi, widok zabicia kogoś byłby dla nich normalnym zjawiskiem, musiałby zostać przyzwyczajone. Jednak jeśli to wspomnienie zostanie w ich pamięci, mogły postąpić podobnie w przyszłości. A na Lwiej Ziemi musiały żyć bezpiecznie i bez krwi na swoich futrach (chyba, że to zwierzyna). Dlatego odpuściła. Rzuciła szybkie spojrzenie Simbie, kiedy Shetani zdzieliła go łapą i wyrwała się spod lwa, warcząc przy tym zaciekle. Spojrzenie jej niebiesko-szarych oczu spoczęło na starszej siostrze. Emocje przewijały się w nich niczym rozpędzony film.
    - Możesz być pewna, że Uasi się o wszystkim dowie! - warknęła, puszczając się biegiem z powrotem na teren wyrzutków. Specjalnie użyła imienia ich matki, żeby dodać grozy swoim słowom. Giza westchnęła i popchnęła lwiątka do ponownego marszu z jeszcze większą stanowczością, faktycznie obawiając się spotkania z kolejną ciemną lwicą.
    - Mama fsystko dobse? - zapytał Kisu.
    - To twoje lwiątka? - odezwał się Simba, dłużej przyglądając się Kirze. - A właściwie nasze? Dlaczego mi nie powiedziałaś?
    - To są Kira, Kisu i Kifo. Nie mogłam pójść się z tobą spotkać podczas mojej ciąży, byłam pilnowana. A gdy były mniejsze, szykowaliśmy się do walki z twoim stadem. - wyjaśniła, zanim spojrzała na Kisu. - Tak, wszystko dobrze. Potrafię walczyć. 
    Zatrzymali się dopiero w momencie, gdy z daleka dało się dostrzec zielony teren Lwiej Ziemi. Giza pokusiłaby się nawet o stwierdzenie, że dostrzega lwią skałę. Ogonem zgarnęła do siebie bliżej lwiątka. Dopiero wtedy spojrzała w oczy swojego partnera. 
    - Erevu dowiedział się o tym, że są twoje. Nie ufam mojemu bratu. Jest bardziej jadowity od żmii. Wiem, że matka zdążyła już zauważyć zniknięcie moje z lwiątkami, a kiedy dowie się od Shetani i Erevu, co właściwie się stało, wściekłość będzie wychodziła jej uszami. - Giza wbiła pazury w ziemię na samo wyobrażenie. - Nie chcę, żeby nasze lwiątka zostały zabite. Mają moją krew i zależy mi na nich. Nie będą bezpieczne na Mrocznej Ziemi jako wyrzutki. Nie dożyłyby swojej dorosłości.
    Simba skrzywił się na samą myśl. Spojrzał na trzy kuleczki, które ze zmęczenia przymykały oczka, nadal w pobliżu swojej matki.
    - Jak ktoś mógłby je skrzywdzić?
    Giza zignorowała jego pytanie. Nie było sensu tłumaczyć mi, że nie wszystko było takie piękne jak na Lwiej Ziemi. Niech sobie żyje w swojej kolorowej krainie tańczących słoni. 
    - Zabierz je na Lwią Ziemię i wychowaj tak, żeby umiały o siebie zadbać. Nie zrób z moich dzieci mięczaków, bo przysięgam, że to będzie ostatnie, co zrobisz w życiu. - warknęła. Simba słuchał jej bardzo uważnie. - Mają być silne, pewne siebie i nieustraszone. Niech myślą, że poznaliśmy się w dżungli i tam właśnie przyszły na świat. Nie mów im o tym, że urodziły się jako wyrzutki. 
    - Obiecuję. - powiedział twardo. - Dziękuję, że mi zaufałaś i że pozwoliłaś im żyć. Ale nie musisz ich zostawiać... nas zostawiać... chodź z nami na Lwią Ziemię. Moje stado nie będzie miało nic do powiedzenia.
    - Jestem mordercą, Simba. Zawsze będę. Mogłabym zabić członków twojego stada, gdyby tylko mnie zirytowali. To jest głęboko we mnie zakorzenione. Oni również nie będą skakać z radości na widok kogoś, kto już raz wszystkich oszukał. Nie chcę, żeby moje lwiątka musiały dźwigać na swoich grzbietach kolejny ciężar. Sami musicie udać się na Lwią Ziemię.
    - A co z tobą? Ta lwica mówiła, że powie o wszystkim Uasi. Mówiłaś, że twój brat zna prawdę!
    - Tam nie czeka mnie nic dobrego. To pewnie nasze ostatnie spotkanie. - z
łota lwica pochyliła pyszczek, obejmując spojrzeniem wszystkie lwiątka. - Mimo wszystko tam jest mój dom i do końca chcę pozostać mu wierna. 
    Simba nie potrafił tego zrozumieć. Widziała w jego oczach ból. Nie dlatego, że nie chciała z nimi odejść, ale prawdziwie ją kochał i nie wyobrażał sobie, że będzie musiała przez resztę życia cierpieć. Pochodzili z innych światów, które nie mogły żyć obok siebie. Dlatego jeden z nich musiał zniknąć.
    - Pójdziecie z waszym ojcem do lepszego miejsca. Tam nigdy nie będziecie głodni i spragnieni. Nie będziecie musieli walczyć o przetrwanie, choć w waszym życiu czeka was walka o obronę swojego nowego domu. - lwiątka słuchały jej, chociaż ich oczka kleiły się, błagając o sen. Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień, a wciąż musiały zapoznać się z nowym miejscem. Czy będą za nią tęsknić? Gdzieś liczyła, że nie będzie dla nich całkiem obca. - Musicie zrobić wszystko, żebym była z was dumna.
    Któreś z jej młodych kiedyś przejmie władzę nad Lwią Ziemią, ale wciąż ich przyszłość była zamglona. Wtuliła pyszczek w swoje lwiątka, żegnając się z nimi ten ostatni raz. Potem szybko odeszła, słysząc jeszcze za sobą ich pełne protestów okrzyki. W jej uszach odbijało się nawoływanie, żeby wróciła, że będą grzeczne, żeby ich nie zostawiała. Odwróciła się ostatni raz, żeby zobaczyć, jak Simba bierze ich na swój grzbiet. Zwisająca w jego pyszczku Kira, spojrzała na nią wielkimi oczami w kolorze jasnoniebieskim. Giza poczuła, że drzemie w tym małym ciałku wielka siła. Jej lwiątka nie będą żyć na Mrocznej Ziemi, która będzie dla nich wroga. Krąg się zamyka pomyślała, zanim zniknęła w lesie, prowadzącym do czekającej Uasi.

1 komentarz:

  1. Och, to było intensywne. A więc Erevu postanowił szantażować Gizę. I najwyraźniej jego lojalność wobec Uasi jest jedynie pozorna, skoro pragnie ją w przyszłości obalić. Shetani prawdopodobnie mu w tym pomoże, a gdyby Giza nie zaniosła swoich lwiątek Simbie II i nie pozbawiła go karty przetargowej, pewnie i ją by zmusił do współpracy. Giza jest bardzo odważna, skoro zdecydowała się wrócić, chociaż wie, że matka może ją nawet zabić za zdradę. To zrozumiałe, że nie mogła zamieszkać z Simbą II i swoimi młodymi, ale na jej miejscu raczej wybrałabym życie samotniczki i odeszła gdzieś daleko, zamiast tak ryzykować. Ciekawe, co ją spotka.

    OdpowiedzUsuń