piątek, 12 lipca 2024

#46 Kto lwu zabroni

    Każdy mieszkaniec Mrocznej Ziemi musiał być przygotowany na bitwę. Atak na Lwią Ziemię został odłożony w czasie, chociaż zwiększona liczba patroli na granicy sugerowała, że wciąż trzeba mieć się na baczności. Lwioziemcy zdawali się jednak dziwnie spokojni. Uasi coraz częściej zastanawiała się nad wysłaniem szpiega. U wyrzutków trudno było z zaufaniem i wiązało się z tym zarówno ryzyko, jak i korzyści. Należało zrobić wszystko, żeby przechytrzyć swojego przeciwnika. 
    Zapach bitwy unosił się w powietrzu i krążył na językach wszystkich wyrzutków. Zbliżająca się walka była też powodem częstych kłótni Kifo i Uasi. Lwica uważała, że mogą mieć wszystko, podczas kiedy lew upierał się, że liczebność ich stada jest zbyt mała na poważniejsze kroki.
    Erevu słuchał kłótni rodziców, śledząc wzrokiem ich zjeżone futra. Shetani leniwie bawiła się kością, raz na jakiś czas krzywiąc się od podniesionych głosów. Wybawieniem okazała się Giza, która przyszła zabrać młodsze rodzeństwo na jeden z wielu treningów. Nawet ona wolała unikać rodziców, kiedy ci brali udział w ostrej dyskusji. 
    - Chodźcie, zbieramy się, nie mam całego dnia. - wywróciła oczami.
    - Właściwie to masz, to twój obowiązek nas wyszkolić. - prychnął Erevu, podnosząc się na równe łapki. Poczuł na sobie ostrzegawcze spojrzenie, jeszcze zanim usłyszał warknięcie starszej siostry.
    - Zawsze możesz dostać indywidualne lekcje.
    Shetani zastrzygła uszami, doskonale świadoma, że słowa Gizy nie były kierowane dobrą intencją. Westchnęła, również się podnosząc i zmierzając do wyjścia. 
    - Zostań Gizo. - Uasi skierowała wzrok na córkę. Widocznie chciała z nią porozmawiać. 
    - Idźcie sami. Trening będzie tam, gdzie zawsze. - mruknęła obojętnie Giza, zanim poświęciła całą swoją uwagę rodzicom. Kifo siedział sztywno, nadal niezadowolony z kłótni, natomiast jego partnerka zdołała już ochłonąć. Siedziała wyprostowana i było w tej pozycji coś, co nakazywało uważać. 

    - Nie boisz się irytować Gizy? Może naskarżyć matce albo sam oberwiesz pazurami. 
    Rodzeństwo szło blisko siebie, łapa za łapą, uwagę poświęcając zapamiętaniu drogi do miejsca szkolenia. Domyślała się, że Erevu tylko czeka na naukę walki. Lubił te treningi, nawet jeśli otwarcie tego nie pokazywał. Shetani znała jednak dobrze brata, zmuszona do codziennego przebywania w jego towarzystwie. Rozdzielali się jedynie niedługo po zakończeniu treningu walki, kiedy Erevu spędzał czas z pozostałymi lwiątkami. Traktował ich jak swoich niewolników, chwaląc się pozycją rodziców. To właściwie na tym zbudowane było ich całe życie. 
    - Ja się niczego nie boję, droga siostro. Niech skarży, szybko straci język. 
    - Odważne słowa, jak na małe lwiątko. - prychnęła. 
    - Kiedyś dorosnę, a ona się zestarzeje. 
    Shetani wbiła w niego zaciekawione spojrzenie. Czasami chciałaby wiedzieć, co siedziało w głowie jej brata, jeszcze zanim jego słowa opuściły pyszczek. 
    
    Giza usiadła naprzeciwko rodziców. Czekała cierpliwie na ich słowa. Domyślała się, że ojciec oczekiwał na moment w którym będzie mógł wrócić do lwów z Czarnych Skał, a równocześnie nie opuszczał matki, jakby celowo chciał zrobić jej na złość. Miłość wśród mrocznoziemców była skomplikowana.
    - Wybierzesz się do dżungli. To daleko od naszej ziemi, ale tamtejsze stworzenia często wędrują na Lwią Ziemię i mają wiele korzystnych informacji. 
    - Wysłanie kogoś z naszych na Lwią Ziemię jest niemożliwe. - Kifo wymownie spojrzał w oczy córki, która jedynie skinęła głową. Uasi i Giza jako jedyne miały okazję dostać się na terytorium lwioziemców. 
    - Mam je zastraszyć, zdobyć informacje i wrócić? - dopytała. 
    - Czy nie wyrażam się jasno? - wywróciła oczami Uasi. - Wyruszysz za kilka dni. Do tego czasu oczekuję postępów w treningach lwiątek. 
    - Nie może być inaczej. - burknęła Giza, wstając. 

    Następnego dnia lwiątka zostały wyciągnięte z jaskiń z samego rana. Wszystkie młode z zaciekawieniem wpatrywały się w dorosłe lwice. Gizie towarzyszyły dzisiaj dwie nieznane im towarzyszki. Erevu zauważył, że ich pyszczki pokrywają liczne blizny i aż poczuł palące uczucie zazdrości. Sam chciałby mieć własną, wyglądałby groźnie. 
    - Zajmiemy się podstawą polowania. Nie jest to specjalnie proste. Mroczna Ziemia nie jest bogata w zwierzynę. Jako dorosłe lwy będziecie polować na zwierzynę, która schroniła się w lesie lub na pustyni. Do tego czasu waszym celem będą kamienie. - wyjaśniła kremowa lwica. 
    Nauka polowania okazała się nudna. Lwice podkreślały, że jest to bardzo ważna umiejętność, jednak inaczej podchodzi się do kamieni, które stanowią nieruchomy cel. Brak widoku krwi irytował Erevu. Lewek ucieszył się, kiedy szkolenie dobiegło końca i mógł się zająć czymś znacznie ciekawszym. 
    - Wrócisz dzisiaj wcześniej do jaskini? - zapytała Shetani. - Rodzice ciągle chodzą wkurzeni. 
    - Ogarnij się, Shetani, przecież cię nie zjedzą, za mało mięsa. - burknął. 
    Lwiczka zmarszczyła brwi, oburzona, jednak zanim zdołała się odezwać, lewek gnał w stronę swoich znajomych. Westchnęła. Powinna znaleźć sobie jakieś zajęcie, żeby znowu nie wracać zbyt wcześnie do jaskini. Skierowała swoje kroki w stronę lasu otaczającego Mroczną Ziemię. Z opowieści rodziców wiedziała, że dawniej chowali się w nim strażnicy, zabijający każdego wyrzutka, który ośmielił się opuścić mroczne miejsce. Teraz jednak spotkać można tam było wyłącznie patrolujących. Drzewa zapewniały cień i ukrycie, chociaż była przekonana, że i tak nikt jej nie szuka. 
    Dopiero kiedy odgłos kroków dotarł do jej uszu, lwiczka przyspieszyła tempa, chcąc jak najszybciej znaleźć się.... no właśnie. Shetani rozejrzała się, coraz bardziej świadoma, że zgubiła się w lesie. Nie miała jednak czasu dłużej się nad tym zastanawiać. Ktoś za nią podążał i lwiczka musiała rzucić się biegiem przed siebie. Wiedziała, że teraz lwiątka były chronione i nikt nie miał prawa ich krzywdzić - zwłaszcza córki przywódczyni - ale kto lwu zabroni, gdy znajdzie lwiątko samo w środku lasu. Lwiczka wolała nie kusić losu. Dźwięki kroków napływały z każdej strony. Shetani przedzierała się przez krzewy, rozpychając je na możliwe strony łapkami. 
    - Co tu robisz kępo futra? 
    Salla zagrodziła jej drogę, gromiąc spojrzeniem jadowitych oczu. Shetani zjeżyła futro i wysunęła pazury, dokładnie tak, jak uczyli ją podczas szkolenia i jak nakazywał instynkt. 
    - To nie twoja sprawa. - Shetani starała się przybrać groźny wyraz pyszczka. - Śledzisz mnie? Słyszałam kroki.... 
    - Cóż, widocznie inne lwy mają ochotę na lwiątko. - mruknęła Salla. 
    Lwica zaczęłaby się oddalać, gdyby tym razem Shetani nie zagrodziła jej drogi.
    - Jak wrócić do jaskini?
    - Chcesz mojej pomocy? - Salla uniosła jedną brew.
    - To nie pomoc a rozkaz. - mruknęła Shetani, chociaż zadrżał jej głos.
    - Nie wykonuje rozkazów lwiątek, a tym bardziej młodych Uasi. - warknęła, zniżając pysk do wysokości lwiczki.   
    Kiedy lwica zaczęła się oddalać, Shetani pośpieszyła za nią. 
    - Skoro tak nie lubisz mojej mamy, to czemu nie chcesz mnie zabić?
    - Bo nie jestem głupia, żeby się wyżywać na lwiątkach. - prychnęła. - Mój brat był takim typem. Najpierw robił a potem zabijał własne młode. Tylko raz oszczędził swoje lwiątko i zobacz, co z niego wyrosło. 
    - Dużo miałaś lwiątek?
    - Nie interesuj się. - prychnęła. 
    - Dlaczego twój brat zabijał swoje dzieci?
    - Pewnie dla satysfakcji. Mrocznoziemcy to pokręcone lwy. Lepiej nikomu nie ufać. 
    Shetani miała wiele pytań, ale wiedziała, że czasami trzeba milczeć. Szła uparcie za lwicą, chociaż łapki odmawiały jej posłuszeństwa. Salla nie zwalniała swojego kroku. Obie wreszcie doszły do terenu, gdzie zwykli mieszkać członkowie terenu wyrzutków. Salla uniosła głowę, obserwując coś z oddali, zanim pospiesznie się oddaliła. Shetani podążyła za jej spojrzeniem. Przełknęła nerwowo ślinę na widok ojca, obserwującego ją z pobliża czarnych skał. Już wtedy wiedziała, że zostanie ukarana. Czy za zabłądzenie w lesie, czy za rozmowę z Sallą, to nie miało znaczenia.

2 komentarze:

  1. Hurra, nareszcie kolejny rozdział! Tak się cieszę! :D
    Biedna Shetani. To niefajne, że jej rodzice faworyzują jej brata. Ciekawa jestem, dlaczego Uasi uważa ją za niepotrzebną, skoro mimo wszystko jest jej córką i w dodatku zdecydowanie bardziej podobną do niej i jej matki, niż Giza. Erevu za to wyrasta na rozpieszczonego "księciunia" i mam nadzieję, że ktoś wkrótce sprowadzi go na ziemię, bo zaczyna zachowywać się jak męska i lwia wersja Chloe Bourgeois z "Miraculum".

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałem się po takim czasie nowego rozdziału, a jednak :)

    OdpowiedzUsuń