Zakrwawione ciało lwicy upadło na piaszczystą ziemię. Uasi zwróciła na nie uwagę jedynie kątem oka, nadal kontrolując sytuację. Salla została zabita przez jednego z lwioziemców. Z jej głębokich ran wciąż spływała krew. Ciemna lwica zaklnęła pod nosem. Nawet jeśli Salla wielokrotnie działała jej na nerwy, to strata każdego wyrzutka była ciosem. Taką jednak strategię przyjęli lwioziemcy, atakując z nową energią, równocześnie napędzani przez strach. Mrocznoziemcy woleli kierować się nienawiścią i siłą. Ciężkie i długie treningi przynosiły rezultaty. Uasi ryknęła z zadowoleniem na uzyskaną w bitwie przewagę. Mrocznoziemcy zabijali bez wahania, brutalnie i boleśnie. Ciała martwych lwioziemców i mrocznoziemców leżały na piasku, jednak to właśnie wyrzutki lepiej kierowali walką. Nie mogli się wycofać, wiedząc, że Uasi pragnęła zwycięstwa. Byli bardzo blisko.
Wreszcie lwioziemcy zaczęli wycofywać się w stronę swojego terytorium. Uasi zapamiętała piorunujące spojrzenie, którym obdarzył ją król Simba II. Odpowiedziała mu wyzywającym i nie czekając na jego reakcję skoczyła na lwa. Kifo nie wtrącał się do ich walki. Wiedział, że partnerka sobie poradzi. Walczył wraz z lwami z Czarnych Skał o przejęcie większego terenu pustyni. Erevu, którego nastoletnia grzywa prezentowała się naprawdę wspaniale i okazale, wyskoczył z tłumu wyrzutków prosto na młodego lwioziemca. Krótka walka zakończyła się śmiercią wroga. Erevu oblizał pysk z krwi, wspominając słowa matki, żeby pamiętał tylko smak pierwszej krwi ofiary, ale zapach każdej. Odwrócił wzrok dopiero w momencie, kiedy po pustyni rozległ się ryk. Simba odskoczył od Uasi. Jego ciało zdobiły świeże obrażenia. W czerwonych oczach lwa odbijał się nie tyle smak, co uczucie nadciągającej porażki. Uasi miała lepszą kondycję i nawet wzrost był jej atutem. Ogon lwicy poruszał się, zapraszając do dalszej walki. I pewnie cała pustynia byłaby ich, może nawet podbiliby Lwią Ziemię zabijając tych mieszkańców, którym nie udało się uciec, gdyby nie przybycie rajskoziemców. To właśnie do ich królowej należał ten ryk. Wkrótce Zawadi i reszta jej stada znaleźli się na pustyni, dołączając do oddziałów Lwiej Ziemi. Uasi wymieniła szybkie spojrzenie z Kifo.
- Nie obawiaj się, królu, to nie jest nasze ostatnie spotkanie.
A obietnic umiała dotrzymywać.
Machnęła ogonem, dając znać całemu stadu, że wracają na Mroczną Ziemię. Wynik walki zadecydował, że do mrocznoziemców należała część pustyni, druga natomiast do lwioziemców. Przynajmniej do czasu, aż wyrzutki powrócą jeszcze silniejsi.
Giza posłała krótkie spojrzenie Simbie, zanim odeszła ze swoimi pobratymcami. Erevu dogonił starszą siostrę, zwracając na nią spojrzenie chłodnych oczu.
- Wolałbym zostać i walczyć.
- Lepiej się wycofać i przyjąć takie zwycięstwo niż przegrać.
- Pokonalibyśmy rajskoziemców i lwioziemców bez problemu. - warknął lew. - Tchórzliwa się zrobiłaś, droga siostro.
- Twoja pewność siebie kiedyś cię zgubi. - odpowiedziała beznamiętnie lwica.
Znajdując się pośród znajomych drzew, Uasi westchnęła cicho, przyjmując ich cień jako przyjemne ochłodzenie. Cały dzień spędzony na pustyni nie był zachęcający. Przynajmniej jej stado będzie mogło polować na tamtejsze stworzenia, co pozwoli im przetrwać sezon głodu. Jak na lwy, które nigdy nie jadły do syta, ich ciała były w lepszej formie od leniwych lwioziemców.
- Jaki będzie następny krok? - zwrócił się do niej Kifo. Zatrzymali się przy jaskini należącej do Czarnych Skał. - Proponuję zaatakować Rajską Ziemię. To będzie ostrzeżenie.
- Mhm, tak zrobimy, ale oprócz tego zajmiemy dżunglę, odcinając lwioziemców od tamtejszej zwierzyny i wody. Trzeba również dopilnować, żeby rodziło się więcej lwiątek i zbierać wyrzutków. Nie możemy pozwolić sobie na porażkę. - odpowiedziała, wpatrując się prosto w oczy swojego partnera. Kifo skinął głową i dopiero wtedy oboje weszli do jaskini.
Erevu przyglądał im się z oddali. Walki należały do ulubionych zajęć mrocznoziemców, były ich motywacją do treningów i równocześnie sposobem na morderstwa. Odwrócił się na dźwięk kroków. Lew nie protestował, kiedy Shetani zajęła miejsce obok. Jej ciało zdobiło kilka ran uzyskanych w walce. Zaczęła zlizywać z nich resztki krwi.
- Coś ty taka naburmuszona?
- Salla nie była najmłodsza, ale to wstyd umrzeć zabitym przez lwioziemca. - odparła Shetani. Liczyła, że brat nie będzie dopytał. Zataiła jedynie fakt, że szkoda jej było lwicy, która była niczym jej druga matka. Ta lepsza. Uasi nadal nie zwracała większej uwagi na swoją córkę, zbyt zajęta trenowaniem syna. Erevu był faworyzowany i przez to cieszył się jeszcze większym postrachem wśród ich rówieśników.
- Zobaczysz, że pod moją władzą podbijemy Lwią Ziemię.
Shetani zwróciła na niego spojrzenie.
- To oczywiste.
Erevu i Shetani byli nastolatkami. To był dla nich obu ważny wiek, mogli więcej się nauczyć i lepiej pokazywać swoje umiejętności. Pomimo zazdrości o pozycję brata, Shetani była mu wierna. Erevu natomiast bronił siostrę i zapewniał jej tyle bezpieczeństwa, ile tylko było możliwe wśród zabójców.
Giza westchnęła pod wpływem chłodu, który zalał jej zmęczone po bitwie ciało. Położyła się przy swoich lwiątkach, obserwując ich zabawę. Nadal były małe, ale zaczęły chodzić i mówić niewyraźne słowa. Niewiele z nimi rozmawiała. Zwykle jedynie je obserwowała i starała się odnaleźć pierwsze cechy ich osobowości. Kira była odważna i zadziorna. Zaczepiała młodszych o kilka minut braci i to ona była pierwszym lwiątkiem, który dreptał po jaskini. Podchodziła nawet do swoich dziadków, ignorując ich ostrzegawcze warknięcia. Kisu był największy z rodzeństwa, był również uparty i lubił stawiać na swoim. Kira i Kisu najczęściej kłócili się (na swój sposób) o miejsce przy boku matki. Kifo pomimo swojego spokojnego i nieśmiałego charakteru, stał się ulubieńcem swojego dziadka. Było to nie tylko z powodu imienia, które lwiątko dostało na jego cześć, ale również z wyglądu identycznego jak u Gizy. Lwica w pewnym momencie zagoniła ich do siebie i zaczęła usypiać. Musiała spotkać się z Simbą. Chciała się upewnić, że wszystko jest w porządku. Walka z Uasi musiała odebrać mu większość sił, ale wierzyła, że pojawi się tam, gdzie zwykle się spotykali. Będzie mogła mu wtedy powiedzieć o lwiątkach. To miało być ich pierwsze spotkanie, odkąd dowiedziała się, że jest w ciąży i urodziła.
Dżunglę pokonała bardzo szybko. Rozglądała się w pośpiechu, docierając do samego wodospadu i nawołując swojego partnera. Czy Simba zamierzał się spóźnić?
- Simba! Każesz mi na siebie czekać ty pchlarzu! - warknęła ze złością i odwróciła się, słysząc dźwięk kroków należących do lwa. - No nareszcie! Wiem, że długo się nie widzieliśmy, ale chyba nie tak powinno się witać matkę swoich lwiątek, co?
- A więc to jego wypłosze.
Giza znieruchomiała. Sierść lwicy podniosła się, a pazury wysunęły, przygotowując się do potencjalnej walki. Z zarośli wynurzyła się znajoma sylwetka. Zaklnęła w duchu, wpatrując się twardo w Erevu.
I już po Salli... A sądziłam, że dłużej pożyje i może jeszcze trochę namiesza. Choć kto wie, możliwe, że pośrednio jej się to uda, gdyż Shetani pod jej wpływem może się jeszcze zwrócić przeciwko swojej rodzinie. Za to Gizę czekają teraz kłopoty. Miło, że swoim maluchom okazuje więcej cierpliwości, niż młodszemu rodzeństwu i tym wszystkim lwiątkom, które Uasi kazała jej trenować. Ale chyba wypadła z formy, albo miłość do Simby II zaćmiła jej rozum, skoro nawet nie sprawdziła, czy ktoś ją śledzi, ani czy to faktycznie Simba przyszedł na spotkanie, zanim się odezwała. Zastanawiam się, jak to się teraz rozegra i czy zdoła jakoś powstrzymać Erevu przed wyjawieniem prawdy Uasi i Kifo. A jeśli nie, to czy jej lwiątka zginą, skoro noszą w sobie krew wroga? I co będzie z samą Gizą, skoro zdradziła...
OdpowiedzUsuń