-Aż tak szybko się męczysz? Jak zamierzasz pokonać przeciwnika?!
Uasi wyprostowała się,gniewnie mrużąc brwi.
-Kiedy będę walczyć z przeciwnikiem,będę już dużą lwicą!
-Nigdy nic nie wiadomo,-odparł lew,znowu ustawiając się w pozycji-atakuj
Uasi kiwnęła głową i ruszyła do przodu.Skoczyła mu na plecy,wgryzając się w nie i chwytając się pazurami.Mwana,z całą siłą ją z nich rzucił i w locie,złapał lwiczkę za ogon.Uasi pisnęła z bólu,po czym kopnęła lwa w nos.Ten ją upuścił.Znów skoczyła na jego plecy,tym razem wykonując mocniejszy ruch.Kiedy poczuła,że napręża mięśnie by ją rzucić,odskoczyła.Uniknęła ciosu i znowu zajęła miejsce na plecach,szalenie walcząc.Mwana rzucił jej zadowolone spojrzenie,a ciemna lwiczka na chwile zbita z tropu,została powalona na ziemię.
-Wykorzystuj każdą okazję,-syknął,opuszczając tę część jaskini.Uasi usiadła znów łapiąc oddech.Lekcje z Mwaną ,były wyczerpujące, ale przynosiły skutki.Uasi zdawało się,że stała się silniejsza i na pewno,bardziej doświadczona,a może nawet i okrutniejsza.Brała w jego lekcjach udział,dopiero tydzień.
Wyszła z Czarnych Skał,udając się nad wodopój.Chciało jej się pić.
Ukryła się za kamieniem,obserwując mrocznoziemców,także wykonujących czyności koło wodu.Nie pili,a się kłucili.Z resztą jak zawsze.Uasi to zirytowało,bo ile można stać,czekając na dojście do wody.Wiedziała jednak,że musi poczekać,ale nie bezczynnie.To było ostatnie,co by zrobiła.Poderwała się i cicho,ruszyła dalej.Było to miejsce,które porastała niewielka trawka i kamienne szeregi.Położyła się z zamiarem odpoczynku.
Lwiczka nawet nie pamiętała,kiedy porwał ją sen.Obudziła się gwałtownie.Powąchała powietrze.Dość długo spała,a jednak nikogo nie było obok,by ją zabić,ale nie było też pory nocnych łowów.Westchnęła ciężko i poszła z powrotem do wodopoju,tym razem,nikogo nie zostawiając,wzięła potężne łyki wody.Ach! Jak jej tego brakowało.
Poczuła się pewniej i już miała ruszyć do Czarnych Skał,kiedy przed nią wyrosła ni z tąt,ni z owąt,Vita.Lwica zadała jej potężny cios,odsyłając ją kilka mętrów dalej,koło wody.Woda potrafiła i odebrać życie i je podarować.Uasi spojrzała na nia kontem oka,po czym się podniosła z bólem.To był silny upadek.Zgromiła Vitę wzrokiem,a złota lwica,odpowiedziała tym samym.
Nie powiedziała nic,nim po raz kolejny,uderzyła Uasi.Lwiczka nie zdążyła zrobić uniku i wpadła do wody.Wynurzyła się z niej,czując nagły strach.Biegiem,ruszyła w stronę Czarnych Skał.Vita,od razu ją dostrzegła,biegnąc w jej kierunku,z wysuniętymi pazurami.
Złota lwica zadała kolejny cios,a z nosa Uasi pociekła krew.Córka Shetani warknęła.Tego już za wiele! Udała ofiarę,wystraszone kocię,po czym rzuciła się na plecy lwicy,zatapiając w karku ostre kiełki i pazury.Lwica nie syknęła jednak,a tylko pokazała zęby,próbując wychylić się na tyle,by złapać lwiczkę.Uasi zadżała,po czym ugryzła lwice z całą siłą w ucho.W końcu jednak,spadła,a Vita od razu,zatopiła kły w jej ciałku,że pociekła krew.Uasi syknęła z bólu i starała się kopnąć lwice.Czuła jednak się za słaba.Vita wyszczerzyła kły.
-On będzie najokrutniejszy,-warknęła,-żegnaj..
Podniosła łapę,pazury mignęły,gdy ktoś nagle na nią skoczył.Mwana przycisnął ją do ziemi i warknął z jadem.Oboje rzucili się na siebie ,w zaciętej walce,a Uasi podniosła się ledwo i pobiegła w stronę Czarnych Skał,żeby się schować.Do jej uszu,docierały okrzyki walki,a także kontem oka,widziała zbierających się zaciekawionych mrocznoziemców.Jutro porozmawiam z Kifo..-pomyślała z determinacją,przyspieszając.Kiedy znalazła się w jaskiniach,położyła się w najmniejszej jaskini,chcąc jakoś wyjść z bólu.Umyła futro i czekała,aż Mwana wróci.
Lew zjawił się o wiele później,wtapiając w nią gniewne spojrzenie i pokazując kły.Uasi cofnęła się pod samą ścianę zaskoczona.Lew warknął,podchodząc bliżej.
-Jesteś beznadziejna,Uasi,-warknął,-mogła cię zabić bez najmniejszego powodu,nie po to cię szkolę,żeby cię w końcu stracić.Beznadziejna!
Złapał ją za skórę na karku i wyniusł z jaskini,a ciekawe Lwy z Czarnych Skał,wyglądali,przyglądając się im,puki Mwana nie zgromił ich spojrzeniem,tak,że się cofnęli i zniknęli.
Mwana wyprowadził Uasi nie daleko,po czym upuścił ją na ziemię.Lwiczka spojrzała na niego z przymkniętymi oczami.Lew wskazał jej ogonem skałę.
-Wiesz,co to jest?
-Skała,-prychnęła,-lecz jakie to...
-Będziesz w nią waliła...-warknął,- tak długo,puki cała nie ocieknie krwią
Uasi skrzywiła się.Skała była trochę większa od niej,ale nie największa,ale i tak ją to przerażało.
-Nie!
-Wrrr,powiedziałem,-syknął,-będziesz w nią walić tak długo,puki nie ocieknie krwią,wtedy każę ci przestać.
-Nie!-jeszcze raz się sprzeciwiła,ale lew zgromił ją takim spojrzeniem,że w końcu podeszła do skały i z całej siły,zaczęła w nią bić.Najpierw była to dla niej kara,później robiła to z większą siłą,wyobrażając sobie w niej wszystkie zmartwienia,wszystko co ją spotyka.Łapki jej krwawiły i bolały,ale nie przestawała.
Mwana patrzył na nią jeszcze chwile,po czym wrócił na Czarne Skały,a Uasi dalej w nią waliła,mimo iż już nie musiała.
Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał! c:
Przepraszam,że taki krótki..
Ciekawe jak to się dalej potoczy...
OdpowiedzUsuń