Sawa poprowadził ją wkońcu po kamiennych schodach,prost na sam szczyt Lwiej Skały.Gdy doszli do końca,spojrzał na nią wymownie.
-Zaczekaj tutaj.Uprzedzę tylko rodziców,-odparł szybko,nim zniknął we wnętrzu jaskini.Uasi przewróciła oczami i trzepnęła ogonem o ziemię.Miała już dość czekania,nie było czasu.Sawa wrócił jednak szybciej niż myślała i od razu,wprowadził ją do środka.
Jaskinia stada była duża.Na samym jej końcu,było podwyższenie,na którym siedziało dwoje lwów.Jeden miał ciemną sierść,grzywę i zielone oczy.Lwica była jasnozłota,o czerwono-brązowych oczach.
Uasi wbrew sobie,pokłoniła się lwom,by wyglądać na grzeczną.
-Kim jesteś? Sawa opowiadał,że pochodzisz z Ptasiej Ziemi,-zaczęła lwica.Królowa.
-Jestem Uasi,pani.Z Ptasiej Ziemi,rządzonej przez władców Ndege i Hakarę.Moi rodzice nie żyją,przyszłam poszukać nowego domu.
-Rozumiem,-teraz mówił lew.Król.-Ja jestem król Kovu,a to moja małżonka ,królowa Kiara.Masz nietypowe umaszczenie Uasi.
-To po przodkach,-mówiła dalej Uasi.Świetnie jej wychodziło udawanie.-Wszyscy od pokoleń jesteśmy ptasioziemcami.
-Więc witamy w stadzie Uasi.Liczymy,że dobrze się u nas będziesz czuła,-powiedziała łagodnie Kiara.Uasi skinęła jej z szacunkiem głową-a przynajmniej udawała.
-Sawa,oprowadzisz ją,dobrze?-zaproponował Kovu,znudzony.
Sawa energicznie skinął głową.
-Z wielką chęcią.
"lepsze to niż nic"-pomyślała Uasi,-"wszystko idzie po mojej myśli".
***
Sawa,był bardzo szczęśliwy,mogąc oprowadzić nową lwioziemkę,po jego przyszłym królestwie.On otóż,jako jedynak,miał w przyszłości sprawować władzę na Lwiej Ziemi.Od zawsze był posłuszny zasadą Kręgu Życia i działał zgodnie z własnym przeczuciem.Pamiętał jeszcze swoją babcię,Nalę,nim los zdecydował się ją odebrać.Simba jeszcze żył.Uasi szła u jego boku.Próbowała nadążyć za lwem,ale nie czuła takiej radości jak on.Bardziej znudzenie.Była naprawdę zmęczona podróżą,ale starała się grać pozory silnej.Sawa jednak zauważył,że coś jest nie tak.Zatrzymał się,a lwica omal na niego nie wpadła.
-Zmęczona?
-Ja? Nawet nie sugeruj,zawsze mam siłę,-odparła,przewracając oczami.
Dojrzała ptaka niebieskopiórego,powoli stąpającego po ziemi.Uasi oblizała pysk ,ustawiła się w pozycji i wystawiła pazury gotowa do działania.Burzowały w niej emocje,coś co kochała bardzo-chęć jedzenia.
Coś przed nią wskoczyła,więc zdziwiona upadła na plecy.Ptak odleciał.Rzuciła wściekłe spojrzenie na to "Coś",podczas kiedy Sawa witał się z miodożerem jak z bratem.
-A to kto?-spytała nieprzyjaźnie Uasi.To "Coś" wypłoszyło jej obiad.
-To ja powinnienem o to zapytać,-mruknął miodożer,a następnie uśmiechnął się szeroko,-Ty to pewnie dziewczyna Sawy! Ah,wiedziałem stary,że jakąś sobie przygruchasz
-Babu,to nie moja dziewczyna,-Sawa zapewne zarumienił by się,gdyby nie jasne futro.-To Uasi,nowa w stadzie.Oprowadzam ją.
-Pokazałeś jej już wodopój? I baobab? I pastwiska? Ja chętnie się do was przyłącze! Chodźcie!
"Babu" "Babu" skąś powinnam kojarzyć.Czułam coraz większy gniew,kiedy uświadomiłam sobie powagę sytuacji.Syn Bungi.Tego co zesłał moją mamę na wygnanie.Ale za co ją zesłał? Za zabicie jakiegoś lwa? Wielkie mi rzeczy! U nas gorsze mordy się odprawia!
Poczułam gniew do miodożera.Jak śmiał wogóle coś takiego proponować?!
-Nigdzie nie zamierzam z tobą iść!-fuknęła wściekła lwica,-Lepiej idź szukać robaków,ale chwila,masz je na swoim futrze!!
Sawa i Babu stanęli w miejscu zaszkoczeni wybuchem lwicy.Uasi dalej gotowała się ze złości.Ogonem wskazała na Sawę.
-Jeśli dalej chcesz mnie oprowadzić,to idziemy!
Nie odwracając się za siebie,zaczęła podążać w jednym z kierunków.Wiedziała,że lew i tak za nią podąży.
Miała racje.Chwile później rozległy się znajome kroki.Sawa zatrzymał ją.
-Co się stało?
-Nic się nie stało,-próbowała udawać miłą
-Naskoczyłaś na Babu.On nic nie zrobił
Myśl Uasi ,jak wybrnąć z tej sytuacji.No myśl niepotrzebna kupo futra,no myśl!
-Bo..bo jest synem Bungi.Bałam się gniewu strażnika.Bo przecież napewno Babu teraz jest strażnikiem,kiedy jego ojciec nie żyje,
Sawa spojrzał na nią zdziwiony.
-Babu to mój przyszły doradca,jest bardzo mądry ,chodź nie widać,-po czym dodał,-A Bunga żyję.
Zdziwiona lwica znieruchomiała.Tego się nie spodziewała,myślała ,że miodożer już dawno szedł na zawał lub inny powód.Następnie zmrużyła oczy.Nie lubiła Babu,więc stał się jej celem to zabicia.Ale skoro Bunga żyję...Może zniszczyć dwóch za jednym zamachem,a zwłaszcza jednego-tego odważnego,że aż głupiego.
Chciała zaśmiać się szyderczo,ale się powstrzymała.Zamiast tego uśmiechnęła się do Sawy.
-To co,dalej chcesz mi pokazać Lwią Ziemię?
Sawa uśmiechnął się
-Z wielką ochotą.Chodź!
Ruszyła za lwem.Oczywiście,zniszczy Bungę,ale musi to zrobić szybko,nim rozpozna w niej córkę Shetani.
Z tą myślą przyspieszyła.Sawa ruszył w pogoń za nią.Wyglądało to jak ich wyścig i sprawiał im obojgu przyjemność.
Uasi zachwyciła się wodopojem,pastwiskami,baobabem i wieloma innymi miejscami na Lwiej Ziemi.Sawa był dumny,że może mieszkać w miejscu,które spodobało się jego koleżance.Uasi poczuła jednak zazdrość i gniew.Jakim prawem mrocznoziemcy musieli żyć w koszmarnych warunkach,żeby tym mogło się żyć lepiej? Minęła jednak ta chwila z wiatrem.Uszczęśliwiona lwica,rzuciła się ku łące,po której długo biegała z lwem u boku,nim położyła się na trawie.Oddychała ciężko zmęczona.Sawa siedział obok,uśmiechając się.
Kiedy odpoczeli na tyle,by mieć siłę wrócić na Lwią Skałę,cały czas lew nawijał jak szalony o Kręgu Życia i powstaniu Lwiej Ziemi.Uasi zaciekawiła tylko historia o Skazie.Podziwiała w głębi duszy lwa.
Niestety nie zdążyli na kolacje,o czym bardzo marzyła lwica.Położyła się więc w koncie jaskini,wbrew zaciekawionym spojrzenią reszty stada,puki nie podszedł do niej książe.
-Czego?-spytała zaspana
-Chodź,matka się zgodziła,tej nocy możesz spać na podwyższeniu ze mną.
Uasi nie myślała długo,nim ułożyła się w miłym legowisku ksiącia.Kovu nie był specjalnie zadowolony z jej obecności,ale bez słowa zasnął.Uasi postawiła sobie za cel,że nad ranem porozmawia z Kiarą.Liczyła że wyciągnie od niej przydatne informacje.
Sawa złączył z nią ogon i zapadł szybko w sen.Uasi spojrzała na niego,a następnie na śpiących lwioziemców.
-Śpijcie,śpijcie,bo..-nie dokończyła,gdyż łapa księcia powaliła ją do pozycji podłogi.Nic jednak nie zrobiła,a jedynie zasnęła.
Obudziła się bardzo wcześnie,co ją zdziwiło.Skorzystała jednak z tego,by wybrać się na małą przebieżkę.Ruszyła znajomą trasą ku pastwiskowi,aż do wodopoju.Napiła się chłodnej wody,nim powróciła na Lwią Skałę.Akurat stado nie spała i szykowało się do wyjścia.Podbiegł do niej złoty lew z uśmiechem.Także się uśmiechnęła.
-No co jest?
-Mam dla ciebie propozycję,-zaczął,-Moja przyjaciółka Leah,dowodzi dzisiejszym polowaniem.Powiedziała,że możesz do nich dołączyć.To dla ciebie idealna okazja,do poznania jeszcze innych lwic.Leah jest serio fajna.
Uasi skrzywiła się.Nie myśłała o tym,by się zaprzyjaźniać z innymi lwicami.Mimo wszystko,przystała jednak na propozycję księcia,chcąc wypaść jak najlepiej w jego oczach.W zamian,syn Kiary obiecał jej jakąś niespodziankę.
Leah była złotą lwicą,o czerwonych oczach i zadartym nosie.Przywitała Uasi radosnym uśmiechem.Ciemna lwica niepewnie ruszyła za nią.Wszystkie inne lwice polujące,czekały już na pastwiskach.Było widać jednak,że Leah nie spieszy się i chce jak najwięcej czasu poświęcić nowo przybyłej.
-Więc,jesteś z Rajskiej Ziemi?-spytała,na co Uasi skinęła głową.-Jest tam pięknie?
-Trochę brzydziej niż tutaj,-odparła Uasi,chodź wcale nie widziała królestwa Rajskiej Ziemi.Nigdy.
Leah wydała się zdziwiona.
-U nas ma być piękniej?
-Ceń miejsce swego urodzenia,-odpowiedziała Uasi,z lekkim uśmiechem.
Wkońcu dotarły na pastwiska.Wszystkie oczy zwróciły się ku Uasi,ale lwica olała to.Do Leah ,podeszła pomarańczowa lwica.Po sylwetce,oczach i geście porozumiewania się (lwice się przytuliły i liznęły za uchem),Uasi domyśliła się,że to siostry.
-Upatrzyłyśmy stado zebr.Możemy już ruszać.
-Idealnie Asha.Weź pierwszą grupę i je zaatakuj.Ja,Uasi i druga grupa poszukamy czegoś innego.
Asha skinęła głową,dała znać kilku lwicą i w mnieniu oka ,zniknęły w wysokiej trawie.Leah miała talent przywódcy,co nie umknęło uwadze mrocznoziemki.Uasi uśmiechnęła się szyderczo.
-Więc jaki dla mnie rozkaz?
Leah spojrzała na nią.
-Poszukamy jakiś antylop.Trzeba przecież nakarmić całe stado.
Polowanie.Uasi doskonale wiedziała co ono oznacza.Że nie długo znów się naje! Lubiła być najedzona,zwłaszcza kosztem innych.Dlatego zdziwiła się,kiedy Leah po drodze powiedziała jej,że wszyscy są sobie przydatni w Kręgu Życia,a zwierzyna którą upolują,pójdzie najpierw do jedzenia przez parę królewską,starszych i lwiątka.Uasi nawet nie wiedziała,że trzeba się dzielić,ale z jednej strony-podobało jej się to.
-Są antylopy,-szepnęła jakaś lwica.Leah zatrzymała się.
-Świetnie.No dziewczęta,gotowe?-wszystkie skinęły głowami,-to do dzieła.Pamiętajcie,wystarczą nam tylko dwie,trzy sztuki.
Uasi skinęła niepewnie głową.Weszła w wysoką trawę,po czym przybrała odpowiednią pozycję.Wystawiła pazury i pozwoliła łapą przylegać do ziemi.Następnie odczekała troche czasu.Nigdy nie polowała na antylopy,było to dla niej niezwykłe,że może spróbować.Odczekała trochę,nim skoczyła.Wgryzła się w kark antylopy,nim ta ją z siebie rzuciła i kopnęła mocno w brzuch.Następnie zwierzę odbiegło z niewielką liczbą stada.Uasi wściekła,podniosła się szybko pomimo bólu ,by ruszyć w ślad za nimi.Zatrzymały ją śmiechy ,dobiegające zza pleców.Odwróciwszy się,ujrzała lwioziemki w najlepsze śmiejące się z jej porażki.
-To było komiczne!
-Kto cię uczył polować?
-Tego nawet łowiectwem nie można było nazwać,katastrofa jak ty!
Leah nie śmiała się,ale napominała Uasi wzrokiem.Lwica skinęła głową i szybko pobiegła za antylopami.Wskoczyła na jedną i chodź wieżgała,szybko wbiła kły w jej brzuch.Leah skoczyła także na tą antylopę i we dwie ją powaliły.
-Warto jest czasem skorzystać z kogoś pomocy,-powiedziała
Uasi prychnęła.
-Tja.Dawać powód słabości? Słyszysz te śmiechy,ja im pokaże ,że nie można się śmiać że mnie!-pochyliła się i zaczęła jeść swój łup,nie zważając na to co mówi Leah.Kiedy już się najadła,poprostu odeszła.Niczym obrażone lwiątko.Ale prawda była taka,że poszła polować na góralki i ptaki.To może zaoferować Lwiej Ziemi.
Cały łup schowała do schowka na Lwiej Skale.A było tego naprawdę dużo.Właśnie wtedy,spotkała Kiarę.Lwica siedziała na czubku Lwiej Skały,wpatrzona w horyzont.Uasi zbliżyła się do niej,wcześniej chrząkając.Kiara zachęciła ją,by ta usiadła obok niej.Uasi więc,także mogła wpatrywać się w Lwią Ziemię i czuła zachwyt.Naprawdę była piękna.
-Mieszkacie w bardzo pięknym miejscu
-Teraz to także twój dom,-Kiara spojrzała na nią z troską.Uasi pomyślała,że lwica jest naprawdę szczerze miła.-Chciałaś coś,Uasi?
-Tak,królowo Kiaro,-skłoniła lekko głowę,-chciałam zapytać o ...o polowania.Czy muszę brać w nich udział? Nie poluje dobrze na zwierzynę łowną.
Kiara zaśmiała się cicho.
-Ja też nie jestem w tym za dobra.Proponuję ci jednak nie poddawać się tak szybko,-następnie znów mówiła,-Leah daje świetne lekcje.Mogę ją poprosić by..
-Nie ma potrzeby.
-Poznałaś już Leah? Miła prawda.To przyszła żoną mego syna,są zaręczeni.
Uasi otworzyła szerzej oczy ,że zdziwienia.Tego się nie spodziewała.Nic nie mówiąc,opuściła królową.Ten dzień wydawał jej się nie mieć końca,a kiedy przechodziła obok wodopoju,usłyszała śmiechy lwic.Schowała się za skałą.
-Ta Uasi jest serio dziecinna i taka...żałosna!
-Nie umieć polować? Przecież to śmieszne!
-A jej futro,no okropność.Pewnie myje się w błocie!
Uasi zacisnęła szczękę ze złości i wbiła pazury w ziemię.Nie będą o niej plotkować,o nie! W porę jednak się powstrzymała,przed skokiem na nie i ostatecznym pozbyciu się problemu.Musiała grać pozory,chodź nie pamiętała zadobrze,co tu robi,a nawet zaczynało jej się tu podobać.Ustawiła sobie za cel,że lwice jeszcze pożałują swoich słów i odeszła cicho.Tęskniła za tym,że budziła lęk.
Usiadła na jednym z kamieni,by smutnym wzrokiem wpatrywać się w granatowe niebo.Nie długo zapadnie noc,musi wrócić na Lwią Skałę.Chodź...a może powinna przeczekać wszystko tutaj? W samotności.
Po dosłownie sekundzie,od wypowiedzenia ostatniej myśli,obok niej pojawił się jak cień książe.Uśmiechnął się do lwicy,czego nie odpowiedziała.
-Nie mam powodu do śmiechu.Słyszałeś co się stało na polowaniu?
-Leah mówiła,że niezbyt ci wyszło..
-To była katastrofa!-wybuchła,-polowałam na ptaki,góralki,ale nigdy na antylopy czy zebry! To taka niesprawiedliwość! A teraz mam być słabszą?
Sawa wyprostował się,a uśmiech szedł mu z pyska.
-Następnym razem ci się uda.Jutro kolejne polowanie,będziesz?
-Nie wiem..
-Zrób to dla mnie,-złączył z nią ogon.Odsunęła głowę.
-Co masz na myśli?
-Wiesz...Leah jest dla mnie jak siostra.Jako jedynak,tylko na nią mogłem liczyć .Ty podobno też nie masz rodzeństwa,więc wiesz,jak to jest.Rodzice co prawda mnie kochali,a ja ich.Spędzaliśmy noce na spacerach czy patrzeniu w gwiazdy.Uczono mnie tego co powinnienem wiedzieć i miałem wspaniałych przyjaciół.Ogółem nie muszę narzekać.
Uasi pokręciła głową.
-Ja też mam przyjaciela.Kifo,jak już mówiłam.Razem z nim próbowałam przetrwać...
-Przetrwać?
-Znaczy...w zabawie,-skłamała,-z matką miałam chyba normalny kontakt.A ojciec..uczył mnie walki.
-Jest ok,-skinał głową lew,-przynajmniej możemy na nich liczyć.Patrz!
Łapą chwycił podbrudek lwicy,by ta spojrzała na niebo.Granat rozpływał się morzem.Błyszczały na nim pojedyńcze punkciki,mieniące się złotym błyskiem.Uasi zaniemówiła.Było ich milony.Wszystkie tak oddalone,a bliskie.Migotały spokojnie na bezchmurnym ciemnym niebie.Sawa sprawił,że oboje spadli z kamienia,kładąc się na trawie.Uasi z fascynacją przyglądała się gwiazdą.Uśmiechnęła się i szczerze zaśmiała.To było piękne.
Sawa także się uśmiechnął.
-Mówiłem,że będzie niespodzianka.
-Dzi..Dziękuje.To bardzo miłe,-szepnęła,wciaż nie przestając wpatrywać się w gwiazdy.
Hej! Podobał się rozdział?
Łał.
OdpowiedzUsuńZobaczyłam, że wznowiłaś pisanie :)
Dziękuję ogromnie i mam nadzieję oby tak dalej ;)
Pozdrawiam, lecę czytać...