-Wyjdę na zewnątrz.Może zwierzyna już wróciła..
Lew kiwnął głową,więc lwiczka ruszyła w stronę wyjścia,a następnie prosto przed siebie.Mieszkała u ojca już trzy tygodnie i wydawało jej się,że pomału zaczyna dorastać i zauważać zmiany na własnym ciele.Dobiegła do wodopoju,wzięła kilka łyków i ruszyła dalej.Miała nadzieję,że znajdzie zwierzynę.Tak długo,żywiła się samymi kośćmi.Miała ochotę na mięso.Nie zależnie na jakie.Liczyła też,że spotka Kifo.Przez cały ten czas,widziała go tylko raz,kiedy spacerował z Mlezi.Nie mogli jednak do siebie podejść,bo było za dużo lwów.Spojrzeli jednak na siebie,jakby chcieli powiedzieć "musimy porozmawiać".I rzeczywiście musieli.Uasi chciała wyjaśnić sprawę z Vitą,której nie mogła zapomniej.Zadżała,przypominając sobie,swoją walkę że...skałą.Nie wiedziała,co ją w tamtym czasie opanowało,ale skałę dalej pokrywała głęboka krew.Poza tym,zastanawiała ją myśl,jak Vita dowiedziła się,o jej przyjaźni z Kifo.Może to lwiak jej powiedział? Przegryzła wargę.Nie.Pewnie była to Mlezi.Lwiczka warknęła cicho.Nie ufała jej i nie zamierzała.Czuła,że to ona powiedziała swojej matce.
Przed nią,ukazał się widok mrocznoziemskiego świata.Wyglądało na to,że wiele mieszkańców,pogrążonych jest jeszcze we śnie,bo dostrzegała,raz czy dwa lwy.Ukryła się za skałą ,wypatrując wydarzeń.Może stanie się coś ciekawego? Jednak nic takiego się nie działo,a ona czuła,że nie może spędzić całego dnia,na bezsensownym siedzeniu za kamieniem.Wyszła zza niego i rozejrzała się,czujnie niuchając.Odór lwów unosił się w powietrzu,ale czuła coś jeszcze.Pociągnęła nosem i dopiero wówczas,była pewna,że się nie pomyliła.Przyczupnęła.Odgłosy lekkich kroków ustały,a zza kamieni,wynurzył się obraz ptaka.Oblizala pyszczek.Przepyszna ofiara,na którą mogła się z łatwością rzucić.Poczęła się skradać.Wiedziała jednak,że ją zauważy,więc musiała wyczuć moment.Kiedy ptak zaczął odlatywać.Pędem na niego skoczyła,przyciskając młode ciałko do ziemi.Wgryzła się w zwierzę,pozbawiając je życia.Zaśmiała się z sadysfakcją.
-Wkońcu coś dobrego!
Zanurzyła kły i szybko zjadła swój łup,przypominając sobie,kiedy to lwica zabrała jej i Kifo jedzenie,bo byli zbyt słabi.Kiedy zjadła swój posiłek,rozejrzała się jeszcze raz.Była wciąż głodna,a wolała się pośpieszyć.Najprawdopodobniej,zwierzyna już wróciła,a ona zamierzała z tego skorzystać.
Przez resztę czasu,zdołała złapać jeszcze dwie myszy dla siebie i góralka,którego oddała ojcu.Zdołała też jeszcze raz napić się z wodopoju,nim ułożyła się wygodnie na swoim legowisku ,zasypiając.Polowanie nie należało na najłatwiejszych i na pewno,sporo wysiłku kosztowało lwiczkę.
Uasi ziewnęła,odsłaniajac ząbki.Pomlaskała parę razy i przymkniętymi oczami,zdołała rozejrzeć się po jaskini.Lwy z Czarnych Skał,albo rozmawiali,albo urządzali walkę,nie koniecznie dla zabawy.Dojrzała także łup zwierzyny,na co się lekko uśmiechnęła.Wkońcu zwierzyna wróciła i będzie mogła zaspokajać głód.Wzięła jedną mysz,szybko ją zjadła i wybiegła.Mwany nigdzie nie było,a ją dręczyło złe przeczucie.Kiedy matka znikała,pewnego dnia zmarła,czy i jego los taki będzie?
Uasi nie chciała o tym nawet myśleć.
Jeśli nie pozostanie jej żaden rodzic,z łatwością ją rozszarpią.Szybko jednak pokręciła głową.Mwana był zbyt silny,by dać się tak poprostu zabić.Ruszyła spokojnym krokiem ,rozkoszując się spokojem.Wokół oczywiście słyszała odgłosy walk,ale nic sobie z tego nie robiła.Powietrze także się nie zmieniło,wciąż było ciężkie.Wydawało się nawet,że na dworze jest jeszcze ciemniej niż zazwyczaj.Może właśnie dlatego,nie była pewna,czy przed nią wyrasta jakiś kształt.Zatrzymała się by mieć pewność,czy aby na pewno to kamień i przyczupnęła.Poczuła znajomy zapach.Kifo.Kształt zamienił się w lewka,który zatrzymał się,kiedy i ona się pokazała.Kiwnął jej głową i poruszał ogonem.
-Hej Uasi
-Witaj Kifo,-odpowiedziała,-także wybrałeś się na nocne polowanie?
-Trzeba korzystać,-wzruszył ramionami,-ale ty raczej nie tylko dlatego..
-A co według ciebie mam robić?-syknęła
-Zawszo coś się znajdzie..
-Żeby znowu Vita mnie zaatakowała,-warknęła
Kifo wybałuszył oczy
-Ale...jak to? Byłaś na nocnych łowach?
-Nie imbecylu!-warknęła,-zaatakowała mnie,bo się dowiedziała,że się przyjaźnimy!
-Kto jej powiedział?
-Dalej nie wiesz!-syknęła,-Mlezi napewno!
-Nie oskarżaj jej,-warknął,-napewno nie ona!
-Skąd możesz mieć tą pewność?!-syknęła ciemna
-Bo mam,-odparł,-może to ty powinnaś bardziej nauczyć się walczyć!
Uasi zmrużyła gniewnie brwi i podeszła bliżej lewka,warcąc.
-To nie twój zasmarkany interes!-warknęła,-lepiej naucz się szybko biegać,bo nie długo możesz obudzić się z pazurami na szyi
-Grozisz mi!-warknął
-Ja tylko z troski,-syknęła z drwiną i odbiegła,kierując się na kolejny horyzont.Łapy ją bolały od długiego biegu,ale nie przestawała.W głowie gotowało się wiele myśli,ale jedna wychodziła mocno na wieszch:Co ten Kifo sobie wyobraża?!
Zatrzymała się nagle,przy znajomych drzewach.Granica.Przełknęła ślinę,cofając się kilka kroków do tyłu.To tutaj zginęła Shetani.Przed oczami Uasi,przebiły się znajome wspomnienia jej śmierci i zdawało się,że pulsują w niej te same uczucia jak wtedy.Była jednak tak zła na Kifo,że nie specjalnie jej obchodziło,czy uda jej się przejść,czy zginie.Chciała poprostu znaleźć się daleko,poza tym wszystkim.Przeszła kilka kroków,a za nimi następne kilka.Ciekawił ją świat,poza lasem.Czy tam także panuję wieczna ciemność.Przyczupnęła,schowała pazury,starając się być jak najciszej,mknąc dalej,chowając się za wielkimi drzewami.Poczuła to samo duszące powietrze,a przez jej głowę przeleciały urywki histrorii sprzed wieków,które słyszała.O pierwszych lwach na Mrocznej Ziemi i pierwszych wojnach.Zatrzymała się nagle.Właściwie,ile ich tam żyło? Umierali i rodzili się,przez ciągłe walki.Uasi dopiero teraz zdała sobie sprawę,że nie wie,ile w mroku czai się mrocznoziemców.Warknęła z irytacji,po czym przyspieszyła,ruszając dalej,przez drzewa.Jej łapki ,poczuły mech.Była już w lesie.
Przemknął obok kształt,a w ciemności zaiskrzyły zielone oczy.Uasi cofnęła się,po czym z jej gardła wydobył się ostrzegawczy warkot.
-Nie zblizaj się! Będę umiała się obronić!-wysunęła pazury
Krzaki rozsunęły się i wyszedł z nich czarny lew.Wydawał się jeszcze dość młody,mimo to,budził respekt.Pazury także miały wysunięte,a sierść zjerzoną.Przez Uasi przemknął nagły strach.Był to jeden z Czarnych Strażników.Teraz sobie przypomniała,to oni mordowali tych,którzy przekroczyli granice.Cofnęła się znacząco i także zjerzyła sierść.Szybko rozejrzała się wokół.Nikogo innego nie widziała.Była gotowa w razie czego,walczyć o swoje życie.
Lew zbliżył się do niej.
-Znowu ty,już cię kiedyś tu widziałem,-jego głos nie był ostry,czego spodziewała się lwiczka,nie przestała jednak warczeć i jeżyć sierści,-spokojnie i tak nie masz większych szans na pokonanie mnie
-Wiem,-syknęła,-ale będę walczyła!
Lew kiwnął głową
-To dobrze,ale radzę ci zamiast tego wracać,-odparł,co zdziwiło Uasi,-Nie patrz tak,nie mam ochoty cię mordować..przynajmniej teraz.Nie przechodź już jednak wyrzutku poza granicę!
-Nie jestem wyrzutkiem,-syknęła ciemna,-jestem Uasi,mrocznoziemiec,z rodziców wyrzutków
Zapadło milczenie
-Ja jestem Muuaji,od ojca strażnika,-wzruszył ramionami,po czym westchnął,-masz szczęście,że to ja dziś pełniłem zmianę przy granicy.Dobrze,że nie dojrzał cię Kutarajia lub Napenda,mogłabyś wtedy zginąć od razu.
Uasi kiwnęła głową
-Ty nie masz ochoty mnie zabić?
-Jesteś mała,-wzruszył ramionami,-Trochę jak moja siostra.Eh! Zresztą wracaj już do siebie,sio! I nie przechodź tu więcej!
Uasi cofnęła się,ale później stanęła prosto
-Mam nadzieję,że jeszcze kiedyś się zobaczymy,-odparła i nim lew coś dodał,zniknęła spowrotem na granicy,kierując się w stronę Czarnych Skał.Czuła od tego strażnika słabość,co mogło się jeszcze kiedyś trzymać.Postanowiła też,nie chować urazy do Kifo.Kiedy dotarła do Czarnych Skał,westchnęła głęboki.Pora na kolejną lekcję!
Hej!
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz