czwartek, 26 lipca 2018

#15 /Pierwsza ofiara/

-Jesteś już gotowa,-Mwana uśmiechnął się szyderczo,zataczając kółko,wokół płaskiej skały,służącej mu za podstawę do legowiska.Pozostałe lwy,siedziały niedaleko i wysyłały w stronę dwójki lwów,skinienia głowy i co jakiś czas,potwierdzały słowa Mwany.
Sam ciemny lew,czuł wyjątkowo radość,a zarazem gniew.Dziś mógł udowodnić,że jest najsilniejszy,lub że najsłabszy.
Spojrzał w oczy ciemnej.
-Masz się postarać,dla honoru,-odparł,-Po to cię szkoliłem! Pamiętasz,wszystko!
-Jestem gotowa ,ojcze,-odpowiedziała ciemna lwica,wciąż siedząc prosto,z ogonem blisko łap.W jej oczach iskrzyła obojętność,a także rządza zwyciężtwa.Uasi wystawiła pazury,-Nie zawiodę cię!
Mwana kiwnął głową z sadysfakcją
-Ufam,że tego nie uczynisz,-powiedział,-Pamiętaj,musisz tylko udowodnić,że jesteś najlepszym łowcą.Nie bój się zabijać.
-Nie boję!
-Więc to pokaż,-odparł z jadem.
Jeden z lwów z Czarnych Skał,poruszył ogonem dając jasny znak,że już czas.Mwana spojrzał jeszcze raz na córkę.
-Już czas
-Już czas,-powtórzyła,po czym odbiła się od ziemi i ruszyła w stronę wyjścia z jaskini.Zatrzymała się jednak przy samym końcu,by wysunąć pazury,zjeżyć sierść i obnażyć kły.Jesteś już gotowa,-przypomniała sobie słowa ojca.Wydawało jej się także,że pobrzmiewają w nich słowa matki.Ona także chciała,by jej się udało,a Uasi chciała,mieć wysoką pozycję.

Ciemna nie była już lwiątkiem,weszła w wiek nastolatki.Ten wiek,gwarantował walkę o pozycję,a ona nie zamierzała nawalić.Nie mogła! Była silna,taka jak chciała.Była Uasi.Tą Uasi,która już nigdy nie da sobą pomiatać,jeśli da radę.A na to,przygotowywała się od zawsze.
Tak jak u nastoletnich lwic bywa,miała dłuższe łapy i smutlejsze rysy,a jako mrocznoziemka,szczuplejszą budowę ciała.Urosła przez ten czas,chodź nadal była najmniejszą lwicą u mrocznoziemców.Nadrabiała to jednak podłością.

Wzięła głęboki oddech i wybiegła.Pierwsze jej nocne łowy,niech nie będą jej ostatnimi.

Starała się,by jej kroki były ciche,wręcz niesłyszalne.Sama lwica,ukrywała się w cieniu,oraz za skałami.Wciąż docierały do niej odgłosy walki.Poczuła ekscytację.Nie długo,ona znajdzie się w jej szeragu.
Wyskoczyła i pognała w tamtą stronę,po czym skoczyła na "dach" jednej z jaskiń i tam przyczupnęła.Kiedy doszczegła postać lwa,skoczyła na niego,przybijając go do ziemi.Lew odepchnął ją,po czym oddał atak.Uasi ryknęła,po czym zatopiła kły w jego ciele,drapiąc go zaciekle.Szary lew nie pozostał dłużny.Uderzył ją.Lwica syknęła,po czym przyszpiliła go do ziemi,a jej pazury,wtopiły się w jego klatkę,powodując syk.
Uasi zaśmiała się pod nosem
-Witaj Kifo,czyżbyś szukał zguby?
-Uasi,miło cię widzieć,jak widzę..nie możesz się odemnie odpędzić
Uasi prychnęła,pomogła wstać lwu i oboje stanęli,wpatrując się w siebie
-To..powodzenia,-powiedziała ciemna
-Nawzajem,-odpowiedział Kifo i oddalił się,wskakując na walcących.Uasi przewróciła oczami i także ruszyła dalej.Była ciekawa,czy przyjdzie jej walczyć z Vitą,a może innym jej wrogiem.Przymrużyła oczy i oblizała pysk,tym samym kły-była gotowa!

Wyskoczyła zza kamienni.Widziała przed sobą wiele lwów,niczym rozmazanych kształtów,pełnych różnorakich barw-od złotej,do czarnej.Zaśmiała się w duchu i przyczupnęła,by po chwili wskoczyć na plecy szarej lwicy.Lwica była w jej wieku,co jeszcze bardziej ułatwiało sprawę.Pewnie tak jak i Uasi,liczyła na zwyciężstwo.Niestety..nie spełni swoich planów.


Uasi ugryzła mocno przeciwniczkę i zdołała,wetknąć pazury bardziej w jej futro,z którego pociekła strużka czerwonej cieczy.Szara lwica syknęła i z warkiem,wierzgała,by zgubić ciemnobrązową.Uasi jeszcze mocniej się jej uczepiła i ponownie ugryzła ją,tym razem w kark.Powaliła ją na ziemię i po chwili,szara lwica leżała już martwa.Uasi oblizała pysk z krwi przewodniczki,a na jej pysku ,pojawił się zachwyt.Pokonała ją.Właśnie tej nocy,dokonała tego,czego powinnien dokonać każdy mrocznoziemiec:zabiła.

Kolejną jej ofiarą,padł młody lew-pewnie też w jej wieku.Przyczaiła się na niego na "dachu",po czym,wykonała pewny skok,a lekko zaskoczony lew,dał się łatwo powalić.Po chwili jednak,zwalił ją z siebie i stanął do ciemnobrązowej twarzą w twarz.W jego złotych oczach,zaiskrzyła nienawiść.Uasi odpowiedziała tym samym i po niecałej minucie,skoczyli na siebie z pazurami.Zakręcili się,drapiąc szalenie,a krew pociekła ze świeżych ran.Uasi ryknęła i ponownie skoczyła.Trudny przeciwnik-musiała to przyznać.Nie zamierzała się jednak poddać.Lew w końcu,powalił ją na ziemię.Z całej siły,odepchnęła go tylnymi łapami i z warkiem,ponownie znalazła się na jego boku.Ugryzła go w  łapę,a lew syknął,próbując oddać jej tym samym.Wkońcu,beżowy,wlepił w nią wściekły wzrok,w którym zaiskrzył wstyd i Uasi warknęła wyzywająco.
Lew się poddał
Uciekł
Uasi zaśmiała się pod nosem i wzrokiem,poszukała kolejnej ofiary.Wolała walczyć z lwicami.Szybko,bezproblemowo.Może dlatego,że miały podobną siłę mięśni?
Wypatrzyła brązową lwicę,obdarzoną białym pyskiem.Pokonała ją w mniej więcej dziesięć minut,z czego była zadowolona.Uasi zmrużyła oczy i spojrzała w niebo.Zapowiadała się jeszcze długa noc..
***
-Myślisz,że jej się uda?-spytał z warkotem Mwana,kierując się w stronę Kivuliego
Lew pokiwał głową
-Jest silna,na pewno wróci cała,-po czym dodał szeptem,-pierwszy raz mnie się o coś pytasz,czuję,że coś cię trapi
Mwana tylko warknął i przewrócił się na drugi bok,wydobywając z siebie ciche:
-To tylko MOJA sprawa
***
Uasi obudziła się z pół krzykiem,po czym westchnęła.Znów miała ten sam sen.Sen w którym znajduję się w dziwnym miejscu,z dwoma lwami.Rozejrzała się niepewnie i dopiero po upewnieniu się,gdzie się znajduję,westchnęła z ulgą.Zmarszczyła jednak brwi,kiedy zdała sobie sprawę,że jest na zewnątrz.Spojrzała na swoje ciało.Nie nosiło tylu ran.Musiała spędzić noc na zewnątrz.Przewróciła oczami.Łud szczęścia,że nic jej nie jest.Zaczęła biec w stronę Czarnych Skał.Była zadowolona,że swoich ofiar,których było sporo.Dobre szkolenie.Była Morderczynią Średniej Kategorii.

Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał! Zapraszam do zaktualizowanej zakładki z bohaterami i Pozdrawiam! c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz