niedziela, 30 grudnia 2018

#39 Następca /po epilogu/

Sezon 3:Wyrzutki
Rozdział 39

Lwy biegły we wskazanym kierunku, umięśnionymi łapami przyciskając ziemię.W miarę jak się zbliżali, odgłosy ich kroków stawały się głośniejsze, sylwetki grozniejsze, a oni sami rośli. Pojawiło się więcej lwów, o podobnych ciemnym futrach , potężnie zbudowanym sylwetkach, morderczym spojrzeniem. Część z nich, w pyskach niosła patyki, których końce palił ogień. Falował na czerwono-pomarańczowo, kołysąc groznym językiem. 
Lwy przeszły jeszcze sporo, nim zatrzymały się przed gęstym lasem. Pomarańczowy lew zwrócił się do swych towarzyszy.
-A teraz podpalcie las. 
Lwy skłoniły głowę. Nie musiał powtarzać dwa razy, by towarzysze z podpalonymi patykami , z ulgą rzucili je w krzewy, trawę, a nawet gałęzie drzew. Od razu część lasu zaczęła się palić, a dym, jeszcze niewielki stworzył małą mgłę. Kilka lwów zaksztusiło się, ale dalej stali prosto, obserwując swoje dzieło. Ogień stopniowo pochłaniał las. 
Pomarańczowy uśmiechnął się z wyższością.
-Możemy poinformować króla, że zadanie wykonane. 
-A jesteś pewien, że się nie uwolnią?-spytał mniejszy brązowy lew
Lwia Straż, chroniąca swojego króla od niedawna, niedziała, że musi być mu apsolutnie oddana i wypełnić każde swoje zadanie jak najlepiej. Inaczej, znów mogli skończyć jako włóczęgi. Lwy spojrzały więc na przywódcę z nieukrywaną ciekawością, co też zarządzi. Pomarańczowy, nie  mógł podejmować własnych decyzji, a być oddanym królowi Lwiej Ziemi. Teraz jednak odpowiedział:
-Otoczcie las i dopilnujcie, by nikt z niego nie uciekł. Wyrzutki powinni spalić się, a wtedy nasz król zazna spokoju.
-Niech żyję król Simba II!-wykrzyknął brązowy
-Niech żyję król Simba drugi!-reszta pochwyciła jego słowa.
Rozeszli się, by wykonać rozkaz, a pomarańczowy znów skierował się ku Lwiej Ziemi, by donieść o jak myślał, udanych postępach.
***
Lwica o ciemnym futrze, szybko przemykała między jaskiniami. W jej stronę wiał suchy wiatr, więc musiała zmrużyć oczy.  
Weszła do swojej jaskini,  z nadzieją, że nikogo w niej nie będzie. Myliła się.  
Kifo leżał na ich wspólnym legowisku, z liści. Gdy weszła, podniósł czujnie głowę. Mruknął coś pod nosem, nim usiadł.
-A ty nie w pracy?-spytała unosząc jedną brew Uasi
Kifo prychnął.
-No co ty... wolne!-zarechotał, bo śmiechem nie można było tego nazwać.-Nie mamy co robić. Powalczyłbym, pozabijał, czy coś.
Uasi, usiadła obok niego.
-A jak sprawuję się mój mały eksperyment? Pewnie świetnie jak zawsze.
Kifo wydał się zamyślony. Jego pysk spochmurniał.
-Cóż... Kissasi robi duże postępy, ale nie dorównuję sile lwom. Jest szybka, sprawna, sprytna, no i odważna ale..
-To się nabywa z czasem. Jest pierwszą lwicą z Czarnym Skał. Bądz więc taki surowy, żeby doprowadzić ją do czegoś,-mruknęła Uasi. Nagle poczuła, że jest głodna. Nie miała jednak ochoty samej się trudzić, więc w ostateczności, posłuży się kradzieżą. Nikt nie miał większej władzy niż ona.Nikt nie mógł jej podskoczyć.
-Tylko żeby nie złapała jej jakaś choroba psychiczna,-rzucił nagle Kifo. Nie było w jego głosie złośliwości, ale Uasi i tak warknęła pod nosem.
-Czy sugerujesz, że jesteśmy słabi?
Kifo zmarszczył brwi. Także warknął.
-Kobieto, za kogo mnie uważasz, za zdrajcę?!-nie czekając na odpowiedz, mówił dalej,-Chodzi mi tylko o to, czym powinnaś się przejmować-jedna piąta naszych, zaczyna cierpieć psychicznie. 
-I to niby moja wina?-syknęła , jeżąc futro,-Próbuję zrobić społeczeństwo. Zlikwidowałam nocne zabijanie, a każde lwiątko jest od urodzenia uczone walki i polowania. Każę zabijać jedynie nieudaczników i słabiaków, takich jak starsi. Choroby psychiczne, są jednym z objawów słabości,-odetchnęła głęboko, by zebrać myśli,-Wez swoje lwy  i pozbądz się każdego, kogo choćbyś podejrzewał o załamania! 
Kifo otworzył pysk, żeby jeszcze coś dodać, ale zdał sobie sprawę z jednej rzeczy-jak Uasi się uprze,lepiej nie wchodzić jej w drogę.
Czarny lew, opuścił jaskinię. 
Uasi chciała się przespać, ale zdecydowanie, nie była zmęczona. Także opuściła więc jaskinię. Zamieszkiwała największą, z której miała widok na całą Mroczną Ziemię. Ale to nie dlatego ją lubiła. To właśnie w niej mieszkała z mamą-Shetani-nim ta została zabita, przy próbie opuszczenia ciemnego lasu. Teraz, Mroczna Ziemia była już bezpieczna. Strażnicy, co do jednego, zostali zamordowani przez wyrzutków.Las, jak i cały teren należał do nich, a co za tym szło, do Uasi, która nimi władała. Ciemna lwica uniosła wyżej głowę.Pochłonęła ją taka dumna. Była potężniejsza niż jej poprzednicy, a nawet rodzice. Nikt nie mógł być od niej wyżej.

Z zamyśleń wyrwał ją mocny pisk. Uasi podniosła powieki, by rozejrzeć się wokół. To tylko lwiątka, bawiące się brutalnie przed swoją jaskinią. Uasi zastanawiała się, za ile będą mogli rozpocząć trening-potrzebowała wojowników. 
By zachować brutalność wśród mieszkańców, co miesiąc, na tak zwanym torrent ya damu, zbierało się całe stado, by obserwować jak jeden z nich ginie. Co miesiąc po jednym lwie, lub lwicy. 
Stado musiało się się rozmnażać, a do tego potrzebna była miłość. Tego jednak Uasi nie potrafiła przekazać swoim, bo sama tego nie czuła. Tak, kochała Kifo, ale to był inny rodzaj miłości. Połączenie bezpieczeństwa, przyjazni i uczucia. Dobrze czuła się w jego towarzystwie i oboje byli silni, ale Uasi nigdy nie będzie mogła poczuć tego samego, co czują dobre lwy.

Udała się przed siebie, mijając kilka okolicznych mieszkańców. Mroczna Ziemia dalej była mała, nawet z dodatkiem lasu. Uasi zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad pewną opcją.

Doszła nad wodopój. Lwice, siedzące nad nim, odsunęły się błyskawicznie, by zrobić miejsce dla Uasi. Ciemna lwica szybko napiła się chłodnej wody. Do mrocznoziemek odwróciła się z grozną miną.
-Która z was skoczy coś upolować?!
Lwice milczały, spoglądając na swoje łapy. Uasi wystawiła pazury. Wskoczyła na jedną z nich, mocno przyciskając ją do ziemi. Lwica warknęła w odpowiedzi,ale nie odważyła się zaatakować. Uasi z szyderczym wyrazem pyska, pochyliła się do niej.
-Nie lubię słabości.Nie możesz bać się zaatakować, odpowiedzieć, niczym słaby lwioziemiec.
Z tymi słowami zeszła z lwicy, która błyskawicznie się podniosła. Uasi wróciła wspomnieniami do przeszłości. Jej pierwszego wyjścia nad wodopój. Właśnie wtedy lwica, uznająca się za silniejszą, chciała wyrządzić lwiczce krzywdę. Przypomniała sobie także, jak Mlezi , musiała bronić młodych przed inną lwicą. Uasi nie była już słabą lwiczką, która da sobą pomiatać.
Lwice , wcześniej obecne nad wodopojem, potwierdziły to, przynosząc pod jej łapy okazałą wiewiórkę pustynną. Uasi zatopiła w niej kły, zjadając błyskawicznie. Głód ustał... Każdy mrocznoziemiec był przyzwyczajony do małych porcji jedzenia, a nawet jego braku. Teraz było lepiej, ale czasami następował czas suszy, w którym brakowało jedzenia. 
-Dawno nie było deszczu,-mrukneła Uasi, sama do siebie, wpatrując się w jak zwykle zamglone, ciemne niebo. Nigdy na Mrocznej Ziemi, nie było widać, czy jest noc, czy dzień.Nigdy nie było tu ciszy, szusza panowała, a lwy musiały być silne. Uasi, była jednak przykładem innego mrocznoziemca-jej pysk pokryty bliznami po wielu bitwach, stoczonych na granicy, wyrazał tylko i wyłącznie władczość, której nikt nie podważał. Ciemne futro, świadczyło skąd pochodzi. I jedynie to, że była najmniejszą lwicą ze wszystkich, o niewidocznych mięśniach, sprawiało, że dało się w nią zwątpić. Kto jednak próbował, szybko przekonywał się, jak szybka potrafi być i ginął błyskawicznie, albo w łaskawości, odchodził ślepy.

Ciemna lwica, usłyszała nowe kroki, więc spojrzała prosto przed siebie. W jej stronę szła lwica, złota, o podobnych oczach. Nie zważając na obecność kogoś innego, napiła się wody. Dopiero pózniej, usiadła zwrócona do Uasi. Była od niej większa, ale jej pysk przedstawiał wyłącznie znudzenie. Również była chuda, o niewidocznych mięśniach, a przez futro, łatwo można było porównać ją do lwioziemca.
-Jak się miewasz, matko?-spytała szorstkim głosem.
Uasi spojrzała na nią uważniej.
-Wszystko w porządku. Zdrowie mi dopisuje. Jak idą treningi?
Giza, córka Uasi i Kifo, objęła pozycję najokrutniejszej lwicy. Nie mogła być wyżej od rodziców, ale również niżej od przypadkowego lwa. Chodz nie przypominała z wyglądu matki, nikt nie miał wątpliwości, że ta okrutna mrocznoziemka, jest właśnie jej córką. 
-Postępują. Mam jednak nadzieję, że niedługo przydzielisz mnie do kadry nastolatków, albo wojowników. Trenowanie lwiątek walki jest wykańczające, nawet dla tak cierpliwej i skromnej lwicy jak ja.
-Nie wątpie,-kąciki pyska Uasi poruszyły się, co świadczyło o lekkim uśmiechu,-Ale uwielbiam patrzeć, jak wrzeszczysz na nie, gdy zle postawią łapę. 
Rozmowa na chwilę się urwała, a obie lwice wstały, by obejść wodopój, w celu upolowania czegoś. Znalazły dwie myszy, przechodzące między trawą. Uasi schyliła się. Giza wystawiła pazury i także przybrała odpowiednią pozycję. Obie zaczęły się skradać, a niewiele pózniej, skoczyły, trysła krew i mogły rozpocząć posiłek. 
Giza zatopiła kły w mięsie myszy.Uasi chwilę przyglądała się swojej, nim odparła.
-Powinnaś zająć się założeniem rodziny. Straciłam zbyt dużo wojowników, a chce wojny.
Giza przestała rzuć twarde mięso, by z  zaskoczeniem malującym się w oczach, zwrócić się do Uasi. Ciemna lwica, wiedząc, że ją zaciekawiła, zanurzyła kły w mięsie myszy. Nie przerwała jedzenia, dopóki zirytowana Giza, nie spytała:
-O co ci chodziło,  mówiąc wojna?
Przemilczała temat rodziny, ponownie. Niestety, dla Uasi było to tajemniczą, dlaczego jej jedynę młodę, zawsze milczy w tej sprawie. Minęły przecież trzy miesiące, od kiedy wróciła ze swojej misji odbytej na Lwiej Ziemi. Miała tam, zniszczyć życie mieszkańców, a także pozbyć się wszystkich członków rodziny królewskiej.
Wtedy też ,Uasi rozpoznała w niej po raz pierwszy córkę, gdy po wykonaniu zadania, wróciła do domu, z wieścią, że oszczędziła Simbę, syna królewskiego. I Uasi nie mogła jej za to winić, przypominając sobie swoją przeszłość.
Teraz jednak nie rozumiała córki.
Zmieniła jednak temat na ten, który widocznie pasował złotej lwicy.
-Mam pewien pomysł, ale zastanawiam się jeszcze nad nim.
-Zdradzisz mi go?-spytała zaciekawiona, ale również znudzona.
Uasi pokręciła przecznie głową.

Wstała, bo na horyzoncie dostrzegła swoich poddanych-Lwy z Czarnych Skał. Na ich przodzie szedł Kifo, prowadząc dumnie grupę. Lwów , o ciemnych sierściach, było pełno, a wśród nich , jedna silna lwica, o pomarańczowej sierści w ciemniejszym odcieniu. Lwy z Czarnych Skał, zatrzymały się przed Uasi, by się jej pokłonić.
Kifo spojrzał na partnerkę i córkę z nieskrytą radością w oczach. Pysk nie wyraził nic. Uasi zmrużyła oczy.
-Jak patrol? Granice bezpieczne? Brak zagrożeń, zgonów, bójek?
-Bójki zawsze są gdzie kolwiek, taką mamy naturę,-odparła Giza, wyczytując jakby myśli ojca. Kifo skinął jej głową.
-Zgonów trzy, dwóch psychicznych i jeden  z ostatniego tygodnia. Zagrożenia.. no cóż...
-Strażnicy nie powrócili,-mruknęła Kissasi,-Ale jesteśmy zaniepokojeni...
-Pozwoliłem ci się odezwać,-odwrócił się do niej Kifo, jeżąc sierść. Warknął gardłowo.Młoda lwica spoglądała na niego buntowniczo, nim pochyliła przepraszająco głowę.
 Kifo, ponownie odwrócił się do Uasi.
-Nie byliśmy dzisiaj zbyt głęboko w lesie. Tam chowa się tylko zwierzyna, a rzeka czysta.
-Dobrze,-mruknęła Uasi.


Zanim ciemna się obejrzała, podbiegła do niej czarna lwica, która omało co nie dostała w pysk z zaskoczenia. Lwica, o kolorze czarnym sierści, pochyliła głowę, by wyglądać na niewinną, ale jej oczy były wrogie.
Uasi wzruszyła ramionami.
-Co się dzieję?
-Byłam na polowaniu na zebry. Zauważyłam w lesie dym.
-Dym? A nie mgłę?-Z kpiną spytał Kifo
Czarna lwica , spojrzała na niego , ale nie odezwała się.
-To był duszny dym, od ognia.
-Ale ogień tutaj?-zdziwiła się Giza,-Kto..
-Myśl, córko,-syknęła Uasi, prostując się.Spojrzała na chwilę w stronę Gizy, której wzrok był nieruchomy, nim przeniosła spojrzenie na Lwy z Czarnych Skał.-Niech każdy zbierze się tutaj. Macie moją zgodę na użycie siły w razie sprzeciwu.
Lwy z Czarnych Skał, skłonili głowy i szybko pognali wykonać rozkaz. Uasi zastanowiła się. Dym oznaczał ogień, a ogień był zły. 
Nie musiała się długo zastanawiać, by wiedzieć, że kto mógł im zaszkodzić: Lwia Ziemia.
  Głupcy, głupcy, myślą, że są silniejsi, że jeśli nas osłabią, zdobędą przewagę. Głupcy, z tych lwioziemców.Póki ja mam władzę nad tą bandą mysich móżdzków, nikt , ale to nikt, nie pokona mnie.   
Trzeba się tylko teraz jakoś pozbierać....
-Co zamierzasz?-mruknęła Giza
Zirytowana, spojrzałam na Gizę. Co się z nią działo? Musiała ruszyć głową, by się domyślić , a tylko mnie pytała. Głupia ta moja córka.
-Słonko, powinnaś się sama domyślić.
Giza zmrużyła oczy.
-Myślę, że powinniśmy poszukać wodę, a ogień sam się rozejdzie?
-Bingo! Nie możemy uciekać, bo to będzie jakby porzucenie terenu, co będzie porażką.
-Ale jeśli ogień się nie uspokoi?-spytała nieśmiało czarna lwica.
Uasi nie czekała, a uderzyła ją mocno w policzek, że ta poleciała wiele metrów dalej. Podniosła się, otrzepała z piasku i wyzywająco spojrzała to na jedną, to na drugą lwicę.
-Chcesz jeszcze coś powiedzieć?
-Nienawidzę cię.
-To jak muzyka dla moich uszu,-wycedziła z przebiegłym uśmiechem Uasi, a Giza jej zawtórowała.

Wiele czasu pózniej, wszyscy mieszkańcy Mrocznej Ziemi-nawet lwiątka-byli nad wodopojem, z niepokojem i żalem wpatrując się w Uasi. Ciemna stała jednak prosto, nie uginając się pod ich spojrzeniami. Giza również stała w takiej samej pozycji, ale to ona odezwała się pierwsza.
-Został wywołany pożar przez naszych wrogów,-mówiła głośno,pewna siebie,-Musimy więc znalezć rzekę i spróbować jakoś to powstrzymać.
-Będziemy czekać na deszcz?-spytał Bundi
-To trwałoby za długo... chyba,-mruknęła Giza.
Mrocznoziemcy , spoglądali po sobie. W końcu zostali podzieleni na dwie grupy: Pierwsza grupa krzyczała wyzwiska w stronę Uasi, a pozostała część stała cicho pogodzona z losem.
Uasi ani drgnęła i jedynie jej ogon poruszał się w te i drugą, tworząc w powietrzu linię.
-Spokój, bo zabiję!
-Zmuszasz...
-Dość!-warknęła,-I słuchajcie mnie niemądrzy!-poczekała, aż pobratyńcy się uspokoją. Następnie zaczęła szorstko,-Las jest teraz dla nas niebezpieczny.Możemy kopać tunele, pozbywać się drzew, ale powietrze i tak będzie duszne.
-To opuśćmy las..-splunął jeden z lwów
-Nie!-syknęła Uasi, strosząc gniewnie  futro,-Przecierpimy, ale nie godzę się z opuszczeniem lasu. A teraz.. ci którzy nie pójdę za mną, zostaną natychmiastowo zabici. Nie będę trzymała tu zdrajców,-mruknęła. Odwróciła się i nieodwracając, ruszyła w stronę części lasu. Tej części, gdzie było widać gęstą pulę dymu. Giza bez mrugnięcia okiem, poszła za ciemną lwicą, a Kifo potrzymywał im kroku, prowadząc swoje lwy.

Ci, którzy zdecydowali się zostać, zaszyli się w jaskiniach. Większa jednak część , potraktowała Uasi poważnie i ruszyli jej śladem, nie obawiajac się nocy, po której nie nastąpiłby już dla nich dzień.
***
Skubani... najgorsi... to chyba żart... Takie słowa teraz mieli na języku wszyscy z Lwiej Ziemi, gdy wracali do domu. Ich futra były mokre, a grzywy kleiły się na oczy.

Deszcz. Tak dawno go tu nie było, że Uasi nie mogła powstrzymać radości. Śmiała się głośno, z sadysfakcją. Nie udał się ich podły plan. Co prawda, kilka drzew zostało spalonych. Ich kora zeszła, straciły liście, padły na ziemię niemal czarne. Przez to zapaliła się trawa, krzewy. Z tamtej części lasu, zniknęła więc zwierzyna, a teren był wolny. 

Deszcz pojawił się trzy dni po tym, jak mrocznoziemcy, kaszląc, dalej pozostawali nad wodą. Pomimo nurtu, trzymali się w wodzie, lub  nad jej brzegiem. Gdy dym się zbliżał, musieli się trochę oddalać. Byli jednak bezpieczni. 

-Wracamy!-zarządziła wówczas Uasi.
Skierowała się w stronę obozu, ciągnąc za sobą całe stado. Kifo, którego grzywa opadała teraz na oczu, przez zmoczenie deszczem, szedł u boku partnerki. Uasi, spoglądała na niego przez pół zamknięte oczy.
-Zajmij się tymi, co nie poszli za mną.
-E tam, nie mrugniesz dwa razy, a już będzie po nich,-mruknął.
Uasi rzuciła w jego stronę czułe spojrzenie, przyspieszając. 

Nie minęło wiele czasu, jak życie na terenie wyrzutków wróciło do normy. Wszyscy powrócili do swoich zajęć. "Zdrajcy" zostali zabici ,tak jak mówił Kifo szybko, ale Uasi nie czuła sadysfakcji z tego, że nie cierpieli w bólu.  
Giza, zajęła się intensywnymi treningami, Kifo swoimi lwami, a Uasi właściwie została sama. Codziennie, siadała na szczycie swojego domu, obserwując teren, na którym mieszkała. Zatęskniła za czasem, gdy mogła wspinać się  na drzewa, obserwować nocą gwiazdy, bawić się całymi dniami w skwarze dnio-nocy. 
Dopadła ją refleksja, jak ten czas szybko mija.Pomimo wyglądu, wiedziała, że się starzenie. 
Wtedy też zadała sobie pytanie: Kto ją zastąpi?
Domyślała się, że nikt jej nie dorówna. Ona przebiła swoich poprzedników, ale nikt nie da rady zrobić więcej niż ona. 
Ktoś jednak w dalekiej przyszłości zajmie miejsce na czubku hierarchi i te lwy, które przed nią klękają, będą należeć do niego, jak resztki trawy, po której stąpa każdego dnia. Uasi mruknęła pod nosem. Zeskoczyła z "dachu" by wrócić do jaskini. Nadchodziła noc.
Dawniej, noc oznaczała czas zabijanie, teraz była tylko nocą. 
Uasi zauważyła córkę, która skierowała się do swojej jaskini, leżącej blisko jej jaskini. Ciemna lwica zmrużyła oczy, obserwując ją chwilę. Giza, była silną lwicą, podobną okrucieństwem do swej matki. 
Uasi potrząsnęła głową. Nie czuła w niej tego. Może była najokrutniejsza, jak mówiła jej pozycja, ale widziałaby ją bardziej na miejscu Kifo, by prowadziła lwich wojowników, niż jako liderka siedziała na "dachu" swej jaskini, wszystko opromieniając spojrzeniem.
Była jej córką, godną tego miana.
Uasi w tej chwili zapragnęła jednak czegoś innego:poszerzyć swój ród.
Uśmiechnęła się szyderczo. Musiała mieć następce.

Kifo, przyszedł do jaskini niewiele pózniej. Był okropnie zmęczony. Uasi olała to jednak i podbiegła do niego, by wtulić się w jego sierść.Zamruczała z czułością.
-Uasi, tęskniłaś?-spytał lew. Polizał ją za uchem.
Uasi spojrzała na niego jasno niebieskimi oczami. Zmrużyła je, uśmiechając się promiennie. 
-Oczywiście, i mam dla ciebie propozycję
Kifo,przytulił ją mocniej.
-Zamieniam się w słuch
Uasi odkleiła się od niego. Końcówką ogona przejechała po jego policzku. Kifo, zdziwiony tym gestem, poczuł, jak jego serce przyspiesza. Nie był może głupi, ale który lew domyśliłby się, czego chce jego partnerka.
Ciemna lwica powtórzyła ten gest. Następnie odwróciła się, rzucając przez ramię zalotne spojrzenie.
Kifo uśmiechnął się lekko, ruszając za partnerką.
***
Trzy miesiące pózniej

Uasi
Przeszłam przez teren, bez zawahania. Od razu odnalazłam moją jaskinię, mimo iż mrok spusztoszył całą Mroczną Ziemię. Była noc. Zapewne.
Weszłam do jaskini, świadoma, że Kifo jeszcze nie wrócił z patrolu. W tej chwili, byłam jednak za to wdzięczna. Ułożyłam się wygodnie na legowisku, tak by wielki brzuch nie przeszkadzał mi w wygodzie. Zastanawiałam się nawet, czy nie wezwać medyka, który dalej krył się w granicznym drzewie, ale zdecydowałam, że nie chce by rozpoznano we mnie słabość-powinnam urodzić w bólu.
Dalej słyszałam w głowie słowa Kifo: "Sama tego chciałaś, więc teraz się tym zajmij" , oraz Gizy: "Możesz je porzucić, tak jak mnie na początku". Oczywiście, dostali nauczkę za te słowa-tak do mnie nie można się zwracać.
Położyłam głowę na łapach. Spłynęła na mnie pierwsza faza bólu, więc się skrzywiłam. Syknęłam cicho pod nosem, gdy nadchodziły kolejne. Zbliżyłam się bliżej do ściany, gdzie nie padało żadne światło i dzięki temu, mogłam nie być widoczna, gdyby ktoś nagle się pojawił. Mogłam urodzić w spokoju mojego dziedzica.
Nie.. nie uważałam, że on mnie zastąpi. On-bo musiał to być syn. 
Nikt nie byłby lepszy ode mnie, ale urodzenie lwiątka ,pokaże innym, że myślę poważnie o rozwoju Mrocznej Ziemi. Mój syn zostanie tym najokrutniejszym samcem. Wszyscy pochodzący od mojej krwi, będą zajmować wysokie pozycje, jeśli okażą się tego godni-jeśli nie, wyrzeknę się ich- miałam już poważne plany.

Nadeszła kolejna fala bólu. Wiedziałam, że to już. Skuliłam się więc i przygotowałam na kolejny atak bólu. Dziwne, ale poczułam świeże powietrze, zapach kwiatów z wolnej łąki, na której bywałam  w młodości. Czy to był znak, czy omamy?  Nie.. dalej to czułam. Krew zabijanej zwierzyny, żar słońca, deszcz spływający po moim futrze.
Skrzywiłam się. Zbliżało się nieuniknione, wkrótce zostanę po raz kolejny matką.
Nie będę najlepszą,ale taką jaką była Shetani-będę troszczyła się o ich przetrwanie- przecież już raz wychowałam lwiątko, tym razem, nawet bez pomocy głupiej obcej lwicy sobie poradzę.
Westchnęłam głośno, jakby to miało mi pomóc.
Zaczęłam szybciej oddychać i myślę, że nawet się zmęczyłam. Wystawiłam pazury, zacisnęłam zęby. Zamknęłam też na chwilę oczy, gdy przyszedł kolejny ból.

Tym razem było warto. Płacz lwiątka przebił się przez ciszę w jaskini. Nie bacząc na nic, złapałam je szybko w zęby, by zbliżyć do mnie. Obmyłam je uważnie, nim się przyjrzałam mojemu nowemu dziecku. Wybałuszyłam oczy zbyt szczęśliwa, by to opisać. Lwiątko miało taki sam kolor sierści jak moja matka , czyli trochę jak ja.Oczy odziedziczyło po Kifo, idealnie niebiesko szare. Spoglądał na mnie zmrużonymi oczkami, nie wiedząc nic-kogo jest dzieckiem i gdzie się znalazł. Uśmiechnęłam się szyderczo, lecz ten uśmiech natychmiast zniknął.
To była dziewczynka!
Warknęłam pod nosem. Rzuciłam dzieckiem dalej ode mnie, nie mogąc znieść tej myśli. Zapłakało, ale mnie to nie ruszyło. Nie, nie uważałam, że bycie lwicą jest złe-przeciwnie, że lwice są lepszymi liderami od lwów (przykładem byłam ja sama). Niestety, mrocznoziemcy potrzebowali dowodu w postaci lwa z krwi i kości,a ja wiedziałam, że muszę go urodzić. Nie znosiłam tego, ale jeśli będę musiała, ponownie...

Moje myśli... przerwane. Nie mogę się teraz skupić, bo znów czuję ból. Czyżbym...
Krzyknęłam, gdy dopadł mnie mocny skurcz. Zacisnęłam zęby, skrzywiłam się, gotowa do jego powtórzenia. Ból powtórzył się jeszcze raz, nim kolejny płacz lwiątka, głośniejszy, rozległ się obok mnie. Dwójka! Minęło raptem cztery minuty, a ja byłam mamą trójki następców.
Prawda, Giza jest niezwykła, moja pierworodna i ulubienica....ale.... wielki Kesho, jakie to dobre uczucie!
Przybliżyłam do siebie z nadzieją... nie, bez nadziei.... przybliżyłam je do siebie i tym razem, miałam powód do radości.
Syn.
Jego pysk, nie był szeroki jak u jego siostry czy Gizy, miał go wąski, tak jak Kifo.I chodz patrząc na niego widziało się Kifo, kolor sierści odziedziczył po mnie, podobnie jak oczy.Spoglądał na mnie ,zmrużony jasnoniebieskimi oczami, a jego pyszczek rozchylał się w uśmiechu. Wydawał się silnym lwiątkiem.Czułam, że czeka go dobra przyszłość, więc liznęłam go delikatnie po brzuszku.
Szybko go obmyłam, by napił się mleka. Wtedy też przypomniałam sobie o tym drugim lwiątku. Westchnęłam ciężko.Siegnęłam jednak po lwiątko, jeszcze raz umyłam, by następnie ułożyć je przy moim brzuchu. Od razu zaczęło pić. Wzrostem dorównywała brata.
Zmarszczyłam jednak brwi. Nie czułam do niej miłości, a jedynie chęć ochrony, jako iż należała do mnie.


Gdy lwiątka się najadły, zasnęły błyskawicznie i ja też miałam na to ochotę. Musiałam jednak czekać, aż w jaskini nie pojawił się Kifo. Lew otrzepał grzywę z kurzu. Widziałam, że jest zmęczony, ale mnie to teraz nie obchodziło. Spytałam:
-Kifo, możesz na chwilę?
Kifo skinął głową, podchodząc do mnie w miarę szybko. Od razu, gdy zobaczył dwójkę lwiątek obok mnie, wybałuszył oczy i usiadł zaskoczony.
Prychnęłam
-A ty się masz za zmęczonego
-Odpoczniemy oboje,-mruknął. Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami,-I ty się nimi zamierzasz zająć?
-Zrobię sobie takie... powiedzmy wakację,-odpowiedziałam
-No dobrze,-zmrużył lekko oczy,-Wiesz, że jestem ci oddany.
-Wiem.
Kifo wstał, ułożył się obok mnie. Poczułam , jak moje powieki robią się senne.


Obudziłam się. Widocznie, był już ranek, bo z zewnątrz, docierały podniesione głosy. Kifo, nie wyszedł jeszcze. Siedział obok mnie. Polizałam go w policzek.
-Podobają ci się?
-Bardzo. Wydają się silne. Czy to synowie?
-Tylko ten ciemniejszy. Jaśniejsza to córka.
-Podobna do twojej matki,-odparł z wahaniem, krzywiąc się lekko.
Przypomniał sobie pewnie dzień , gdy powiedziałam mu, że zabiłam jego matkę. Nie zapomniał, ale się z tym pogodził. Moja natomiast zmarła przez strażników, więc była potężniejsza. Poczułam mimowolną dumę, nawet jeśli mnie nie przewyższała.
-Więc pewnie nie zgodzisz się na imię Shetani?
-Myślałem o Hila, czy Uhaini,-mruknął, ale skinął głową,-Ale jak mogłbym ci odmówić?
-Więc Shetani***,-odparłam, spoglądając na małą cząstkę mojej matki.Ona będzie potężniejsza, bo jest moją córką.
-Więc? Jak nazwiemy syna?-spytałam, spoglądając w oczekiwaniu na Kifo.
 Lew był zamyślony.
-Może Kiroboto*?
Rozległ się nowy głos. Uniosłam głowę, a Kifo się odwrócił. Giza, stała w wejściu do jaskini. Złota przybliżyła się bliżej, by przyjrzeć się rodzeństwu. Skrzywiła się, a to mi się nie podobało.
-Czyżbyś była zazdrosna?
-A mam nie być?-spytała z drwiną,-Przecież muszę się teraz dzielić przywilejami.
-Pewnego dnia, możesz zawalczyć o znacznie więcej,-powiedział Kifo, zwracając się do Gizy.
Giza skinęła głową.
Przewróciłam oczami.
-Syna nazwę Erevu**,-powiedziałam, unosząc dumnie głowę.Kifo i Giza od razu na mnie spojrzeli.-Myślę, że to imię mu odpowiada.
-Zgodę się.  Brzmi dumnie,-powiedział Kifo,-Chodz wolałem Jioni.
-Zbyt damskie,-mruknęła Giza
-Ciebie nie pytałam,-syknęła Uasi, a następnie pokręciła głową. Giza westchnęła. Ułożyła się obok rodziców i tak jak oni, przyglądała się dwójce lwiątek w łapach Uasi.



*pchła
**sprytny
***diabeł
Cześć, witam was w 3 sezonie (dość nieoczekiwanym) na blogu o Uasi!  Chcieliście to macie, a ja mam nadzieję, że nie zawiodłam was tym rozdziałem i że mimo wszystko, okazał się dość dobry, jak na rozdział rozpoczynający nową historię.
Mam już zaplanowany kolejny rozdział, ale ustalmy, że nowe rozdziały będą pojawiać się w niedzielę, albo nawet w tygodniu, oki? ^^  Mam teraz na tego bloga, dużo czasu i na pewno go rozwinę. Nie zapomniałam o zrobieniu zakładki z bohaterami.. czy ktoś jest ciekawy jak będą wyglądać Erevu i Shetani?  Staną się starsze w 3 rozdziale.
Jak widzicie, Uasi dalej jest zła do szpiku kości. Życie jej nowych lwiątek, nie będzie więc łatwe. Jak myślicie, które z nich okaże się podlejsze... doceniany i szkolony Erevu, czy niekochana i samotna Shetani?
Chyba trochę za bardzo się rozpisałam... :)  Ten rozdział dedykuję Mfalme Lioness i Marii Kołtun, bo właściwie to dzięki wam, powstał ten rozdział i rozpoczął się nowy sezon.
Obiecuję, że będę się starała, byle was nie zawieść!
Pozdrawiam c:
ps:W następnym rozdziale pojawi się nie kto inny jak Salla, a ona albo niezle namiesza, albo coś naprawi ^^

niedziela, 28 października 2018

Nowa zakładka

Zapraszam do nowej zakładki -Przodkowie. Będą się tam pojawiać rodzice bohaterów opowieści. Pomysł mój własny, ale podsunęła mi go Mfalme Lioness -więc dziękuję :) 
Wpadnijcie, na pewno wam się spodoba!  Jest tam ukryta pewna wiadomość , o postaci która się jeszcze pojawi w kolejnym sezonie. (zbliża się grudzień ^^ )

wtorek, 28 sierpnia 2018

Powstanie kontynuacja!

Kiedy zakończyłam pisanie bloga o Uasi, nie sądziłam,że powstanie kontynuacja. A jednak po komentarzach Mfalme Lioness i Marii Kołtun ,pomyślałam  i tak (jak mówi tytuł) ,zdecydowałam się zrobić kontynuacje.
To dzięki tym genialnym pomysłom ,zdecydowałam się przedłużyć ród Uasi ,o kolejne dwie osoby:lwa i lwicę ,którzy sporo namieszają w opowieści.
Jestem wam bardzo wdzięczna za wsparcie <3
Naprawdę ,nie sądziłam,że blog kogoś zaciekawi. Jeszcze raz dziękuję.

Przechodząc do sedna, kiedy powstanie kontynuacja?... powstanie ona gdzieś w grudniu, kiedy są przyjemne ferie.
Dlaczego dopiero wtedy? Nauka w liceum zobowiązuję, a ja i tak napracowałam się przez te wakacje.

Piszę ten post jednak ,żebyście wciąż tu pozostali, bo daję wam moje słowo,że wrócę i że żaden blog nie zostanie zawieszony we wrześniu.

Powstanie kontynuacja.
Uasi powróci.

sobota, 18 sierpnia 2018

Przekonaliście mnie!

Powiem szczerze,że sezon pierwszy mi się bardziej podobał.Widziałam w nim wspaniałą bohaterkę ,która walczyła o to co słuszne i to,co musiała.
Uasi jest moją pierwszą antagonistką, i jedyną, której został poświęcony cały blog (Exile jest i dobra i zła>więc to się nie liczy).
Powiem szczerze,że bardzo polubiłam tego bloga ,jak i samą Uasi.Liczę,że mimo iż blog się zakończył, dalej będziecie do niego wracać i również ciepło wspominać ciemną lwicę ;)

Pozdrawiam


ps: Blog nie został zakończony!
pss: Epilog się pojawił, ale nie dotyczy sezonu 3

Epilog

Uasi wpatrywała się w Mroczną Ziemię.
Kiedy przyszła tu na świat ,zabijali się ,głodowali ,cierpieli ze strachu.
Ona odmieniła ich los.
Dotarła na Lwią Ziemię, pokonała zły las ,wróciła i wszystko zmieniła.Udowodniła tym samym,że jest godna nie tylko miana lidera ,ale także bycia antagonistką.

Doczekała się wspaniałego męża i córki.
Kifo,który zawsze za nią stanie i Gizy, która stała się równie okrutna co Shetani. Zamieszkała w jaskini dawnej Vity ,ale Uasi już nie odpychała jej sierść i przestała inaczej traktować córkę.To było jej lwiątko.

I pewnie teraz, gdyby Uasi zmarła ,wszyscy jej przodkowie,byliby z niej dumni. Uasi nie zamierzała jeszcze umierać, właśnie szykowała się do kolejnej bitwy o swój dom.

Na Mrocznej Ziemi pozostawi godnych następców.

Czy tak właśnie powinny kończyć się historię?  Tym,że wszystkim żyło się dobrze, oprócz ziemią blisko Lwiej ,gdzie to często zostawali napadani przez wyrzutków. I że Lwia Ziemia przeżywała ogromny kryzys. Wszyscy bali się potężnej siły płynącej od Uasi i jej stada.
Tak więc, każdy starał się zostać wyrzutkiem ,bo bycie złym w tym przypadku gwarantowało większe dobra.
Nie każdy jednak mógł się do tego nadać i Uasi ,wpatrując się teraz w Mroczną Ziemię, doskonale to wiedziała.

#38 /Mowa skał/

Przed Gizą rozciągnął się znajomy widok.
Lwica pędziła przez pustynię,aż łapy zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa. Było jednak warto.Dotarła do lasu ,mrocznego i tajemniczego.
-Witaj w domu,-szepnęła do siebie.
Kiedyś ,pewnie by już zosyała zaatakowana przez strażników,teraz..spokojnie szła przez las.

Kiedy znajome drzewa się skończyły ,lwica dotarła do obozu.
Uznała,że nie jest głodna.Nie zapolowała więc na ptaka,który skubał ziarna niedaleko.

Obecni,spojrzeli na nią zaciekawieni.Chyba sądzili ,że zginęła.
Giza posłała im nienawistne,jak i triumfalne spojrzenie.
Z uniesiona głową przeszła przez odcinek ,aż do jaskini ,w której mieszkała.
Nikogo nie było jednak w środku.

Giza zmarszczyła brwi.Uznała,że mogą być w Czarnych Skałach.

I nie myliła się.
Kifo przywitał czule córkę.
-Dobrze cię widzieć.Pokażę ci jaskinię,w której zamieszkasz. Jesteś już przecież dorosła.
-Nie wątpię ojcze,ale mam teraz pytanie,gdzie podziewa się mama?
-Wyszła na patrol.Nie spodziewaliśmy się twojego powrotu,-lew skinął głową,-naprawdę.
-Czyli myśleli mała ,że zdradzisz,-szepnął któryś z lwów.
Oberwał strasznym wzrokiem od Kifo.
-Nigdy  nie zdradzę .-zmarszczyła brwi Giza.
Kiedy Kifo na nią spojrzał, nie mógł uwierzyć,jak bardzo pod innym wyglądem,jest równocześnie podobna do matki.
Kifo skinął jej głową.
-Poczekaj na nią przy granicy.
-Tak zrobię,-skinęła głową lwica.
Wybiegła z jaskini.

Kifo spojrzał na lwy czarne.
-MARSZ DO ROBOTY! -ryknął
Lwy westchnęły,omiotły wzrokiem winowajcę gniewu i poczęli zajmować się swoją pracą. Kifo czuł sadysfakcje.

Giza tym czasem, poszukiwała swojej matki. Mijała różnych członków stada.
W końcu zgłodniała ,więc by nie polować,odebrała ptaka jakiemuś lwiątku ,sama go zjadła i ponownie zabrała się za szukanie matki.

Jej kroki rozbrzmiewały o ziemię.Lwicy aż brakowało miękkości trawy,ciepłych promienni słońca i błękitu nieba.

Znalazła Uasi na granicy. Lwica zakopywała coś w ziemi.Kiedy dostrzegła córkę,ogonem dała jej znać. Lwica puściła się biegiem w stronę końca lasu. Giza ruszyła za nią.
Droga minęła im szybko.
Giza podziwiała strumień ,drzewa i wszystko wokół.

Usiadła z Uasi, wpatrzona w horyzont. Z bardzo daleka rysował się mały punkcik -Lwia Skała.
Giza opuściła po sobie uszy.
-Mamo..przepraszam. Tak bardzo mi przykro! Zostawiłam przy życiu jednego z przedstawicieli rodu królewskiego, syna Sawy ,Simbę. Zabiłam jednak Leah ,wiele lwic ze stada ,zatrułam wodę, zabiłam szamana...więc...
Uasi spojrzała na córkę.
Giza skuliła się, gdy w jej oczach dojrzała gniew.
Sama lwica jednak...śmiała się.
Był to śmiech tak radosny,jak jeszcze nigdy.Giza się zdziwiła.
Uasi nie przestawała się śmiać.Dopiero później ,zwolniła.
-Kiedy byłam na Lwiej Ziemi,ostrzędziłam Sawę bo czułam do niego koleżeństwo.Ty oszczędziłaś Simbę,bo czułaś do niego coś więcej. Jesteśmy takie podobne.
Oczy Gizy zaświeciły.Ciemna lwica mówiła dalej:
-Niech żyję.Przygnębiony twoją stratą ,nie urodzi mu się żaden potomek ,przez co Lwia Ziemia przepadnie. My wtedy zaatakujemy ją,zdobędziemy,porzucimy i tu wrócimy.Chodźby nie wiem co się stało,musimy pozostać przy życiu i by Mroczna Ziemia pozostała wolna.Wybaczam ci córko.
-Wiesz mamo.Zapisałaś się w historii bardziej niż ktokolwiek inny,-córka uśmiechnęła się.
Uasi spojrzała na nią z dumą.
-Musimy wygrać.
-Już to zrobiliśmy
Teraz wszystko wokół nich zdawało się mówić, nawet płaska szara skała, na której siedziały.
Uasi przytuliła z czułością córkę. Giza odwzajemniła uścisk. To wszystko,czego brakowało do tej układanki.

#37 /Powrót do starych stron/

Śmierć Leah wstrząsnęła całą Lwią Ziemią. Królowa, partnerka, matka i przyjaciółka, została znaleziona martwa przy jaskini stada.

Kiedy rano znalazł ją Sawa, nie mógł powstrzymać łez.
Kazał od razu znaleźć winowajcę.

Simba też ciężko przeżył śmierć matki. Pocieszał się towarzystwem Gizy. Lwica jednak czuła tylko sadysfakcje, wszystko udało się dobrze.

Tak przynajmniej myślała,aż szaman uśmiechnął się w jej stronę ,po pogrzebie królowej.
-Widzę,że znaleźliście winowajcę.
-O co ci chodzi?-spytał Sawa,-kto zabił moją żonę?
-Po wizycie w wodopoju, niektóre części ciała się farbują.Czy ktoś nie ma może zielonych łap?
Wszyscy członkowie stada ,spojrzeli na swoje łapy wzajemnie.
Giza wybałuszyła oczy .Była wściekła i zamierzała zabić później szamana.
Nie zdążyła ukrył łap.
Jedna z lwic krzyknęła:
-Zabójczyni!
Sawa od razu podskoczył do niej,zmroził ją wzrokiem.
-Dlaczego to zrobiłaś!?
-Tato..to nie ona..to przecież ..
Giza uśmiechnęła się szyderczo.
-Spróbuj tylko mnie tknąć,a nie przejdziesz żywy.Jestem Giza ,przynoszę pozdrowienia od Uasi.
Sawy oczy rozszerzyły się.Ona miała takie same oczy...jak ona... To była jej córka,domyślił się.
Cofnął się o kilka kroków.
-Dalej chce klęski dla mojego królestwa?
-A niby mi się nie udało? Rzeka, Leah ,wszystko jest dobrze,-odwróciła się. Akurat napotkała wzrok księcia Simby. Odbijał się w nich żal.
Giza ominęła go .Puściła się biegiem w stronę granicy.

-Co robimy królu?-spytała jakaś lwica
-Zostawcie ją.Pewnie wróci do siebie. Idźcie na polowanie.
Lwice skinęły głowami,odchodząc.
Sawa spojrzał zatroskany na syna.
Podszedł bliżej i przytulił lwa.
Simba odskoczył.
-Zostaw mnie samego.
-Synu..
-Wybacz tato,- Simba odwrócił wzrok, -ale nie potrafię się cieszyć.Jest mi tak cholernie źle.
*
Naiwnymi niech będą ci, którzy myśleli,że córka Uasi odpuści.

Skierowała się do baobabu ,gdzie szybko zabiła szamana.

Złota lwica ,ciągle skradała się blisko granicy.Dlatego widziała polowanie lwic i miała sadysfakcje,gdy im się nie udało.Lwia Ziemia pójdzie dzisiaj spać głodna.

Giza musiała jednak wykonać jeszcze jeden cel,nim wróci do domu. Zmrużyła oczy. Musiała pozbyć się króla.

Postanowiła działać z samego rana.
Na razie zasnęła w pobliskich krzakach,idealnie ukryta.

Kiedy się obudziła,było jeszcze ciemno.
Lwica przewróciła się na plecy.Wpatrywała się w gwiazdy.Uasi miała rację,były najpiękniejsze.Lwica westchnęła z rozkoszy. Znajdywała różne kombinacje.

Zastanowiła się,czego tak naprawdę chce.Wrócić do mroków swojej ziemi, czy pozostać tutaj. Przełknęła ślinę,gdyż decyzja była dla niej jasna.
Musi jeszcze tylko dotrzymać obietnicy.

Kiedy słońce zaczęło wschodzić, wiedziała,że zauważy Sawę na samotnym patrolu. Od razu stanęła mu naprzeciw,wystawiając pazury.Lew westchnął.
-Nie spodziewałem się,że zobaczę kiedyś dziecko Uasi. Chodź nie jesteś do niej ani trochę podobna.Zbyt łagodna.
-Myśl sobie co chcesz, nie obchodzi mnie to. Przybyłam się ciebie pozbyć,- zaczęła podchodzić do lwa.
Sawa wystawił pazury. Był gotowy.

Kiedy Giza na niego wskoczyła,padł na plecy,odepchnął ją tylnymi łapami. Ale właśnie o to chodziło Gizie.
Kiedy tylko Sawa wstał,rozpędziła się, wskoczyła mu na plecy, wgryzła w kark. Lew wiercił się jak szalony ,ale nie dał rady rzucić lwicy.Za mocno się trzymała.
Giza wbiła w niego pazury i szybkim gestem,odebrała mu życie. Sawa padł na ziemię,odchodząc z Kręgu Życia.

Giza odwróciła się by spojrzeć na Lwią Skałę.
To nie był jej dom.
Zamierzała jednak kogoś poszukać.

Szybko znalazła Sawę ,siedzącego u brzegu wodopoju.
Podeszła bliżej niego i lew gwałtownie się odwrócił.
-Co ty chcesz?!
-Muszę wracać do mojego domu.Ale wcześniej,chciałam zapytać,czy chcesz iść ze mną.Będziemy stanowić dobrą parę.Będę ci oddana.
-To niemożliwę. Brałem cię za kogoś innego.Kłamałaś Su- Giza. Nie chce cię znać.
Giza westchnęła.
-Jak wolisz. Ale powiem ci jedno.. jesteś beznadziejny
Ta decyzja zraniła ją.Nie wiedziała czemu,ale jednak chciała by lew poszedł za nią,lub zatrzymał ją tutaj.
Uderzyła go w pysk,odwróciła się napięcie i biegiem ruszyła w stronę granicy.
Simba westchnął.

Przepraszam że krótki,ale może fabuła się spodobała? :)

#36 /Kifo/

W życiu Kifo ,jak na los wyrzutka, było kolorowo.

Matka ,Mlezi była czuła i dobra.Troszczyła się o syna ,oddawała mu każdy kawałek pożywienia,mimo głodu od paru dni własnego.Dbała o swoje lwiątko z całych sił.

Vita, chciała by Kifo był najlepszy. To jej zawdzięczał wspaniałe umiejętności walki. Uników ,kontrataków ,jak rozróżniać krew lwicy od lwa.

Kifo pozostał śmiały,odważny i silny. Potrafił świetnie walczyć ,znał się na Mrocznej Ziemi jak nikt inny i zdecydowanie nie musiał podróżować ,by zrozumieć,że tu jest jego miejsce. Takie,do którego zawsze się wraca.

Zawsze marzył,by być najlepszy.
Kifo chciał należeć do czarnych lwów, dorównywać Mwanie i swojemu ojcu.
Kiedy więc został przywódcą Lwów z Czarnych Skał, nie mógł z początku w to uwierzyć. Z całych sił starał się temu podołać.
I faktycznie, był świetny w patrolach i budzeniu strachu.
Właśnie tak udało mu się zdobyć szacunek współkolegów.

Partner Uasi .Lwicy przyjaciółki. Nigdy nie żałował,że ją spotkał .Była dla niego, odskocznią i spokojem .
Kiedy odeszła ,myślał, czy jej się powiedzie. Kiedy więc opowiadziała mu,co ja tam spotkało,miał ochotę rozszarpać Sawę.

Żył u jej boku tak długo w ukryciu,aż nie zostali partnerami. I mimo zasad, okazywali sobie uczucie prostymi gestami ogonów .Do tego mieszkali w jednej jaskini i często się widzieli.

Giza .Córka Kifo .Chodź lew chciał syna, pokochał lwiątko za jej siłę.Mogła nie być najpiękniejsza z kolorów ,ale na pewno jej upartość, siła i odwaga dominowały w tej małej lwiczce.

Kiedyś dostanie o na jaskinię dzieciństwa Kifo.
Niech tylko wróci bezpiecznie do domu. Na Mroczną Ziemię.

Tego dnia, Kifo obudził się jak zawsze wcześnie.
Wraz z Uasi zjedli góralki z dnia poprzedniego ,musnęli się nosami i każde odeszło w swoją stronę.
Kifo nie wiedział,co zwykle robi ciemna lwica ,skupiał się tym ,co on musiał zrobić.

Wszedł do Jskini Czarnych Skał.Uważnie rozejrzał się po jej wnętrzu.Wszystko na swoim miejscu .Wchodząc głębiej ,dosłyszał już głosy swoich towarzyszy.
Jak zawsze żartowali i się lenili.
Kifo syknął na nich ,by się pośpieszyli.
Lwy niechętnie wykonały jego rozkaz,przecież nie chcieli dostać po pysku.

Kifo wyprowadził ich z jaskini.Wszystkich.
Ruszyli jak zawsze na obchód do lasu.
Dopiero tam podzielił swoich na grupy.Mieli spotkać się niewiele czasu później,by każdy opowiedział o stanie swojego miejsca.
Kifo wolał chodzić sam.

Kroki lwa dudniły o ziemię.Ten uważnie się rozglądał,w poszukiwaniu potęcjalnego zagrożenia. Tęsknił za zabijaniem i bitwami.

Nic wielkiego jednak się nie wydarzyło. Mógł więc szybko zapolować na ptaka,zjeść i poczekać przed jaskinią na powrót reszty.

Podeszła do niego lwica z dwójką lwiątek.Samczykiem i samiczką.
Lwiak podbiegł do Kifo.Skłonił przed nim głowę.
-Jesteś mega super! Chce być jak ty ! Także dołączę do waszej ekipy
-Chwila!-syknął Kifo,-lwiątko,nie rozmażuj się.Mi nie wydaję się rozkazów.Jeśli jesteś dość okrutny,to byś był już tutaj
Lwiątku oklapły uszy.Lwica nic nie mówiła. Lwiczka,jej córka, nastroszyła jednak zła sierść.
-A czemu to lwice nie mogą należeć do was!? To nie feer!
Kifo pochylił się,by do niej powiedzieć.
-Kiedy Huruma działał, stworzył na Czarnych Skałach swoją grupę wojowników. Włada nimi zawsze najsilniejszy lew.Nigdy nie było tutaj lwicy,-Kifo podniósł głowę,-Ale pewnego dnia to się może zmienić,-puścił lwiczce oko.
Kremowa lwiczka uśmiechnęła się.Wraz z matką i bratem ,ruszyli w stronę swojego domu.

Reszta dnia minęła Kifo nudno.
Bił się trochę ze swoimi towarzyszami dla zabawy. Potrenował kilka lwiątek .Zjadł, przespał się i w sumie tyle było z jego grafiku.

Opuścił Czarnej Skały, by raźnym krokiem wrócić do swojej jaskini.
Obserwował przy okazji co się dzieję wokół.

Zauważył Uasi siedzącą na dachu i domu. Wskoczył więc,by usiąść obok lwicy. Nic nie mówiąc, wpatrywali się przed siebie.

Kifo uznał ,już kładąc się do snu, u boku Uasi,która się w niego wtuliła- że ma wielkie szczęście.


To taka trochę nietypowa notka.Postanowiłam po prostu poświęcić w niej czas samemu Kifo.Może dzięki temu lepiej go poznaliście? :)

#35 /Szpieg/

Słońce wolno wzeszło na horyzont.
Można było usłyszeć,ogłosy biegu. Łapy dudniły o ziemię.

Giza czuła powiew wiatru.Spojrzała przez ramie.
-Nigdy mnie nie złapiesz!
-Założymy się o antylopę?
Lew przyspieszył.
Giza uznała,że teraz będzie i biegać i skakać.
W ten sposób ,chodź bolały ją łapy ,dotarła pierwsza do wodopoju. Wskoczyła do wody. Simba za nią.
-I co? Polujesz!
-Oj, no weź.
-Jeszcze lwice nie wyszły na polowanie.Mamy czas,-uśmiechnęła się kpiąco
Simba przewrócił oczami.

Oboje udali się na polanę,gdzie lew zademonstrował swoje polowanie. Giza ledwo co utrzymywała śmiech.
W końcu  zdecydowała się mu pomóc.
We dwójkę łatwiej złapali antylopę ,którą szybko zjedli.
Lwica przeciągnęła się.
-Dobra,muszę lecieć.Bo mnie ochrzanią,że znów z nimi nie poluję.
-A musisz z nimi polować?
-Jestem lwicą polującą,-rzuciła Giza,unosząc do góry jedną brew.
-Tak,tylko wiesz..jakbyś została moją narzeczoną..to nie...musiałabyś..
Giza położyła mu końcówkę ogona na pysku.
-Znamy się tylko dwa miesiące. Ale się zgodzę,-zaśmiała się.I sama już nie wiedziała,dlaczego.-Ale teraz muszę już iść.Wiesz,że to kocham.
-Zawsze możesz zmienić pasje. Nie jesteś aż tak w tym dobra,-uśmiechnął się.
Nie był to złośliwy komentarz,ale uraził lwicę.
Giza odwróciła się i szybko odbiegła.

Zdyszana dotarła na miejsce zbiórki.Lwice na nią spojrzały.
-W końcu! Czemu tak długo?-spytała czarna lwica
Pomarańczowa się zaśmiała.
-Ma randkę z księciem
-Dajcie mi spokój i możecie go sobie wziąć,-burknęła lwica.-Chodźmy lepiej robić to,co umiemy.

Giza zakradła się w wysoką trawę,skradała wolno,łapa za łapą,by wkońcu skoczyć i zabić zwierzynę.

Polowanie nie uspokoiło jej jednak na długo ,kiedy jakaś lwica ją zdenerwowała , Sawa jeszcze coś powiedział na jej chód i jeszcze do tego Simba zapomniał o ich spotkaniu.

Giza zauważyła kamień i..zaczęła w niego uderzać.Miała ruchy mocne, szybkie i pełne gniewu. Dopiero,kiedy łapy ociekły jej krwią,zdała sobie sprawę,że zachowuję się jak w domu.

Nie mogła wybrać się do szamana, bo bała się ze wszystko ustali.

Olśniło ją jednak,że niedawno do stada dołączyła nowa lwica i może być wykorzystana.
Giza uśmiechnęła się szyderczo.
Wykona i obietnice i pozostanie na Lwiej Ziemi.

Przybiegła nad wodopój,napiła się i wrzuciła do niego znów trujące zioła.Uśmiechnęła się sama do siebie.

Będąc już później na Lwiej Skale, nikt niczego się nie spodziewał.Spała,wtulona w Simbę ,kiedy Sawa warknął.
-Wyrzutki znów opuścili swój teren i zaatakowali jeszcze nasze odziały!
-Myślisz,że będą chcieli z nami walczyć?-spytała jakaś lwica.
-Nie są widać tacy słabi,-mruknęła inna
-Pokonamy ich ,tak czy siak,-powiedziała kolejna
-Nie wiem,co planują.Ale martwię się o Lwią Ziemię.-westchnął lew.
Odszedł ,a wraz z nim Leah. Większość stada także opuściła jaskinię.
Giza spojrzała na Simbę.
-A ty co o tym myślisz?
-Nic wielkiego,-wzruszył ramionami,-nie boję się ich
-A powinieneś,-szepnęła mu do ucha.Wstała i także wyszła z jaskini.

Nie wiedzieć czemu,kroki poniosły ją w stronę granicy.
Widziała przy okazji,jak niektóre zwierzęta ksztuszą się ,pewnie po zatrutej wodzie.
Nie było jej jednak specjalnie do śmiechu.Myśli krążyły gdzieś indziej.

Nie mogła uwierzyć,kiedy Yakuti wylądowała obok niej.Skłoniła lekko piórka.
-Witaj Gizo.Miło cię widzieć. Twoja matka oczekuję jakiejś wiadomości.
Skinęła głową złota lwica.
-Jest tylko trójka członków królewskiej rodziny, ale tylko dwójka z krwi. Zatrułam do tego wodę, więc wkrótce stracą zwierzynę i za nie długo wezmę się za mordowanie.
-Przekażę. Pamiętaj ,Gizo,że Uasi na ciebie liczy,-majordamuska odleciała.
Giza westchnęła.
*
Zajęcie się tym,co obiecała matce ,było jednak trudniejsze.
Zwierzyna może i się zatruła ,ale umierała powoli. Nikt nie mógł się domyślić, co zrobiła.

Kiedy tylko było dość ciemno, wymykała się z jaskini, zwabiała jakąś lwicę ,zabijała ją, kładąc ciało na granicy i jakby nigdy nic,następnego dnia polowała lub spędzała czas z Simbą.

Jej plan był prosty.
Mógł się jednak skończyć źle.
Zwłaszcza,że czasem trzeba było działać w deszczu, kiedy akurat pewna ciekawska lwica wychyla głowę za jaskini.
Może właśnie ona widzi złoty kształt zabijający na horyzoncie. Lwica zmarszczyła nos.
*
Następnego dnia, Leah obudziła Sawę. Wyprowadziła go z jaskini.
-Padało,-powiedział lew.
Usiadł z partnerką na czubku Lwiej Skały. Leah była milcząca.Sawę to zaciekawiło.
-Co jest,kotku?
-Widziałam wczoraj ,jak jedna z naszych lwic,morduje inną.
-Kolejne morderstwo!? I to jedna z naszych? Kto to? Nie zdziwię się,jeśli powiesz ,że ta nowa.Źle jej z oczu patrzy.
-Złota.
Sawa zmarszczył nos. Pół ich stada było złote.To nie był wielki ślad.
Zmienił więc temat.
-Udały nam się te dzieci prawda? Simba wyrasta na świetnego króla ,a Zawadi dobrze radzi sobie jako królowa Rajskiej Ziemi.
Leah skinęła głową.Nie mogła jednak skupić się na jego słowach.Podejrzewała kogoś i osobiście zamierzała się z tą lwicą rozmówić.

Dlatego,kiedy tylko skączyła rozmawiać z Sawą ,skierowała się na skałki. Akurat leżał tam jej syn z Gizą i ten widok ją tak rozczulił,że zniknęła niezauważona.

Złapała lwicę dopiero,kiedy wszyscy już spali.Obudziła ją ,wyprowadziła przed jaskinię.
-To ty prawda. Mordujesz?
-Zwariowałaś królowo? Nie morduję,-oburzyła się kłamliwie Giza
-Sun,mnie nie oszukasz. Noana nie ma złotej sierści,a ty..
-Nie urodziłaś się w stadzie,więc jesteś podejrzała,-mruknęła Giza
-Wiesz,że nie o to chodzi...no,może o to... ktoś znowu potruł rzekę,zabija nasze lwice ,potrzebujemy.. Z resztą,nie wyjdziesz za mojego syna,puki sprawy nie ucichną.
Giza wbiła pazury z podłożę.
-Pamiętasz Uasi?
Zmiana tematu,zaciekawiła Leah.
-Pamiętam.
-Pozdrowienia od jej córki,-Uśmiechnęła się szyderczo Giza. Szybko wbiła pazury w gardło lwicy,ugryzła ją mocno i nim się obejrzała, Leah padła na ziemię.

Giza uśmiechnęła się zadowolona.Pobiegła nad wodopój,wbiegła do niego,by się umyć i wróciła by znów zasnąć na Lwiej Skale.

#34 /Uczucia i emocje/

Giza przeciągnęła się,po czym szklanymi oczami spojrzała przed siebie. Na sawannie malował się cudowny dzień, który jeszcze się nie zaczął.
Wstała i cicho krocząc, wyszła z jaskini.Skusiła się wspiąć na sam czubek.Przyjrzała się horyzontowi. Zapierał wdech w piersiach.Zwłaszcza,kiedy słońce wolno sunęło po niebie,mieniąc się innymi barwami.

Giza westchnęła z ulgą ,spoglądając jeszcze głębiej.Wkrótce to będzie jej.

Rozległy się kroki.Nie zdążyła się odwrócić,kiedy Simba do niej podszedł.Za nim stąpał Sawa .Sun szybko skoczyła na równe łapy.Skłoniła się.
-Przepraszam..
-Nie wiesz,że nie można tutaj wchodzić,jeśli nie jesteś członkiem rodziny królewskiej?-burknął Sawa
-Tak,panie.Przepraszam.To się więcej nie powtórzy.
-Może zajmiesz się czymś pożytecznym? Jak polowanie.
Sun skinęła głową.
Obeszła Sawę i jego syna, szybko schodząc z Lwiej Skały.Czuła na sobie spojrzenia innych lwic.Śmiały się z niej.
Giza zacisnęła zęby. On jeszcze pożałuję ze z nią zadarł. One też.Wszyscy pożałują!

Giza do polowania podeszła cierpliwie. Nie spieszyła się. Skradała się wolno,łapa za łapą.Następnie wykonywała skok, zabijała i ciągnęła zwierzynę na stos.Wkrótce upolowała trzy zebry i pięć antylop. Nie chciało jej się jednak tego ciągnąć na Lwią Skałę ,więc po prostu sobie zostawiła.

Postanowiła pozwiedzać.
Udała się najpierw na skałki,ale widząc spojrzenia lwic, przemierzyła polanę,przeszła wzdłuż granicy,by na końcu znaleźć się nad wodopojem.
Zamoczyła język w jego wodzie i poczuła prawdziwą rozkosz.

Nie daleko rósł jednak ostry cierń i lwica przejechała po nim łapą.Pociekła strużka krwi.Giza syknęła.Od razu spojrzała na łapę.Ślad powinien zniknąć.
Jak z nikąd ,pojawił się Simba. Usiadł obok lwicy.
-To nic takiego. Szaman się tym zajmie.
-W sensie że Rafiki?
-Nie. Rafiki zmarł na jakąś dziwną przypadłość (zawał serca) .Stało się to po tym,jak Uasi Przeklęta, wywołała wielką burzę. Mamy więc nowego szamana,jego ucznia.
-A opowiesz mi więcej o tej..Uasi Przeklętej? Nigdy nie słyszałam.
Simba zawahał się,więc Giza musiała go oczarować.Przybliżyła się bliżej i lekko w niego wtuliła.Lew zamruczał zadowolony.
Opowiedział Sun całą historię,jak Sawa poznał Uasi. Nie widział złośliwego uśmiechu na pysku Gizy.
Lwicy ciężko przeszło przez gardło:
-Ta Uasi jest okropna.
-Racja. Ale Tata mówi,że była zadziwiająco piękna.
-Pewnie tak było
-Wiesz, ja znam inną piękną lwice,-lew wyszeptał do ucha towarzyszki,-jesteś nią ty.
Sun trochę się zarumieniła.

-Chodź.Coś ci pokażę.
Lew pociągnął za sobą lwicę.
Giza szła za nim,aż dotarli do krzaka pełnego kwiatów.Simba wziął jeden w zęby i podał lwicy. Giza podziękowała skinieniem głowy.
Jej serce zabiło szybciej ,ale nie przejęła się. Wpatrywała się w oczy lwa.

Na Lwiej Skale, Leah przytuliła się do Sawy.Ten z niepokojem patrzył na syna,który teraz szedł gdzieś z Sun.
Lew westchnął.
Leah zaciekawiła się.
-Coś nie tak kochany?
-Nie chce by także cierpiał.Co jeśli złamie mu serce?
-Wydaję się porządna. Poza tym,kiedyś będzie musiał pojąć jakąś lwicę za żonę.
Sawa mruknął coś pod nosem ,skinął wcześniej głową.
Leah spojrzała na niego uważnie.
-Myślisz o niej.Myślałam,że już zapomniałeś .Że jesteś szczęśliwy ,-wstała, odwróciła się i szybko zbiegła z Lwiej Skały.
Sawa miał za nią pobiec, ale zaciekawił się jej słowami.Czy naprawdę był oddany do końca tej wstrętnej lwicy? Nie mógł w to uwierzyć .Kochał Leah,syna i.. ją. Sawa westchnął,i położył się.
*
Tym czasem ,
Uasi spojrzała gwałtownie na Kifo.
-Mam nadzieję,że nic jej nie jest,-mruknął Kifo
-A ja że nas nie zdradzi
-Uasi, to nasze młode.Myślisz,że by to zrobiła?
-Kifo,byłam na Lwiej Ziemi.Nie zdziwię się jeśli będzie chciała tam zostać .A to będzie zbyt duży cios,-wystawiła pazury,które wbiła w ziemię,-nie podaruję jej go.
Kifo skinął głową.

Oboje zajęli się swoimi obowiązkami.Mieli zobaczyć się dopiero wieczorem na kolacji.
Kifo ogonem przejechał po policzku partnerki.Uasi skinęła mu leciutko głową.Pocieszył ją,to trzeba przyznać.

Lwica i lew wybiegli z jaskini.
*
Sun zaśmiała się.
-Naprawdę cię przegonił? Cały w farbie powiadasz?
-Musiałem tak biec aż do wodopoju.A był dzień wolny w stadzie.Śmiali się ze mnie miesiąc!
-No to nieźle,-puściła mu oczko.
Lew ułożył się.
-A ty? Jaką masz zabawną przygodę?
Leżeli oglądając zachód słońca. Sun/Giza spojrzała na niego przelotnie.
-Nie mam.Zawsze musiałam być perfekcyjna.
-Ja też.Nie miałem luzu. -odpowiedział lew,-ale masz chyba jakieś hobby?
-Lubię polować, ale to chyba nie hobby. Wiesz, to sprawia mi frajdę.
Lew wyprostował się,by stuknąć nosem lwicę.
Sun skinęła mu lekko głową.Uśmiechnęła się. Ogon złączyła z jego ogonem. Akurat pojawiły się pierwsze gwiazdy.

Lwia Ziemia zmieniała
I tego właśnie obawiała się jej matka.

#33 /Połknęli przynęte/

Oddychając ciężko, Giza w końcu się zatrzymała.Uśmiechnęła się w duchu.Tyle drogi musiała przejść ,ale w końcu była. Stała na granicy z Lwią Ziemią ,dumna z siebie i swojego pochodzenia.
Bała się postawić pierwsze kroki.
Kiedy to jednak zrobiła ,poczuła strach i ulgę. Poświęciła chwilę by umyć futro z kurzu.Wtedy dopadł ja głos.
-Kto ty?
Lwica odwróciła się. W jej stronę szedł szary lew o brązowej grzywie. Skłoniła lekko głowę ,tak jak uczyła ją matka,by zgrywać pozory.
-Jestem,-szybko starała się wymyślić sobie jakieś imię.Przecież jej było..mroczne.-Sun. Czyli słońce,od koloru sierści.
-Nie interesuje mnie twoja sierść.Wiem,że nie jesteś ze stada.
-Skąd ta pewność?
-Jestem strażnikiem granicznym i..
-Słyszałam,że na Lwiej Ziemi żyje tylko król w stadzie ,reszta lwów jest wygnana
-Albo zamieszkuję na obrzeżach,-lew westchnął,- Więc..Sun, czego tu szukasz?
-Wracam do domu.Byłam na wakacjach.
Lew wybałuszył oczy ,ale z wolna poruszył głowę.

Giza od razu odbiegła kilka kroków i dopiero westchnęła z ulgą.O mało co się powtrzymała.Teraz musiała jednak udawać.
Jak mówiono :wyglądała słodko. Właśnie to miało jej pomóc.

Stawiała ostrożne kroki na miękkiej trawie.Promienie słońca ogrzewały jej futro, wiatr lekko muskał pyszczek. Giza czuła rozkosz.Tu było cudownie.

Rozejrzała się i od razu napotkała wzrokiem stadko zebr. Jeśli się tutaj dostanie, pierwsze co zrobi ,to zapoluje.

Zmierzała do wielkiej skały.
Spodziewała się jednak,że lwy ja dopadną zanim tam postawi łapę.
Biegli w jej stronę. Na przodzie złoty lew z brązową grzywą . Za nim może z pięć lwic.
Niby dała by sobie radę.
-Cześć,jestem Sun.
-Cześć i dowidzenia,-mruknął lew,-nie jesteś ze stada.Jestem król Sawa ,syn zmarłych Kiary i Kovu, król Lwiej Ziemi.
-O ! Słyszałam o twych dokonaniach panie .To zaszczyt cię poznać,-lwica ukłoniła się udawanie.W rzeczywistości ,znała Sawę z opowieści matki i miała ochotę śmiać się z naiwności lwa. Była jednak przygotowana do idealnej roli.
-Z kąt pochodzisz?
-Jestem wędrowcem.Urodziałam się w wędrówce i tak zostało.Ale kiedy rodzice zmarli, chciałam zaznać stabilizacji.Słyszałam od gepardów ,że u was na Lwiej Ziemi,każdy zazna cząstki domu.
-Już nie,-mruknęła Leah ,stojąca obok męża
Sawa spojrzał na nią kontem oka.
-Dobrze,możesz dołączyć do stada.
-Dziękuję.Bardzo dziękuję! -skłamała.

Stado lwioziemców zaczęło odchodzić.
Giza ruszyła za nimi z nieco zwolna.
Pewnie będą ją mieć za ciekawą atrakcje.

Lwiątka zainteresowane ,chciały się z nią bawić,
lwice polujące z kolei zaprosiły do rannego polowania.
W przeciwięstwie do Uasi ,Giza znała jednak inne życie poza Mroczną Ziemią z opowieści i umiała się zachować.A teraz także polować.Jej cel był łatwy. Musiała zniszczyć ostatnich członków przedstawicieli rodu królewskiego.

W jaskini lwioziemców unosił się cudowny zapach antylopy. Giza rozpoznała,że jedli ja nie dawno, a po leżących kościach się w tym utwierdziła.
Usiadła w koncie, wpatrzona w to co robi stado.Zaczęło jej się to tak nudzić,że chciała nawet wrócić do treningów z matką.
I właśnie wtedy podszedł do niej złoty lew ,o grzywie brązowej i czerwonym oczach.
-Cześć.Ty jesteś ta nowa? Sun... mogę cię oprowadzić,jak chcesz.
-To miłe -w myślach:żenada.co za dno,-Ale wolę odpocząć przed jutrem.
-Wiem coś o tym.Jako książę też nie mam luzu
Oczy Gizy zaświeciły się.Tak? Książę? To brzmi ciekawie.Czyli jednak Sawa założył rodzinę.Tak jak Uasi..
-Jak się nazywasz?
-Simba.
-A więc, Simbo, mam prośbę.Pokażesz mi gwiazdy? Uwielbiam je oglądać
-Z całą przyjemnością.
Giza ominęła go łukiem.

Połknęli przynętę-właśnie to można było powiedzieć o lwioziemcach. Przez wygląd i zachowanie młodej Gizy ,nikt nie zorientował się,że Sun kłamie.

Wieczorem ,po raz pierwszy widziała gwiazdy,które pokazał jej Simba. Giza znała jednak z opowieści matki również jeden wątek: nie można się zakochać.
Odsunęła się więc od lwa,rzuciła,że chce iść na spacer SAMA, po czym to uczyniła.

Nie podobała jej się ranna pobudka,ale chętnie oglądała daleko wschodzące słońce.
Wraz z lwicami wybrała się na polowanie.
Nie było to dla niej trudną sztuką.Z towarzyszkami u boku, szybko uwinęła się ze złapaniem antylopy.
Była z siebie dumna.Wszystko szło zgodnie z planem i nic nie mogło tego zepsuć.

Hej.Chciałam bardzo przeprosić za te kiepskie rozdziałki. Naprawdę strasznie przepraszam :(

#32 /Pora wyruszać/

Giza westchnęła ciężko. Odwróciła się w stronę Uasi. Lwica siedziała spokojnie na grubej gałęzi obok niej.Obie wpatrywały się w horyzont.
-Matko..jesteś pewna?
-Chyba się nie boisz?-rzuciła Uasi
Giza przełknęła ślinę.Skłamała:
-Nie boję.Tylko ..Lwia Ziemia..co jeśli rozpoznają we mnie wyrzutka?
-We mnie nie rozpoznali. Dasz sobie radę ,w końcu masz w sobie moją krew.
Uasi zeskoczyła z drzewa.
Giza jeszcze na chwile spojrzała przed siebie ,nim zrobiła to samo.

Był ciemny dzień.
Giza szła spokojnie za Uasi, chodź w środku buzowała.Po raz pierwszy miała opuścić Mroczną Ziemię. Nawet nie wiedziała,co ją czeka dalej.Miała jednak misję.

Uasi poprowadziła ją do ich jaskini.
Leżała na środku świeża zebra ,ale Giza nie miała ochoty jeść.
Uasi osiadła naprzeciw niej.Zaczęła tłumaczyć córkę, co powinna wiedzieć o manierach,grzecznym zachowaniu innym świecie ,który pozna wkrótce.
-Tylko nie zawiedź mnie,- wystawiła pazury.
Giza przełknęła nerwowo ślinę.

Resztę dnia,spędziła wpatrując się w rozmowę jej dawnych przyjaciół. Nie rozmawiała z nimi tak długo..
Chciała już to zrobić,ale się powtrzymała. Nie teraz ,po powrocie. Musi być w pełni skupiona na swoim celu.

Tej nocy spała niespokojnie,więc krótko.

Uasi obudziła ją  i wraz z Kifo wyprowadzili w stronę wodopoju.Cała trójka się napiła.
W pobliżu zauważyli stado ptaków.Przystąpili więc do polowania. Po posiłku, Giza wiedziała co teraz nastąpi.

Wraz z rodzicami szła przez ciemny las.
Do Uasi napływały ciemne wspomnienia, jak musiała przez niego uciekać. Jej córki nigdy to nie spotka.

Gdy dotarli do jego skraju ,Uasi spojrzała na Gizę uważnie. W jej oczach coś błysnęło. Giza pochyliła z szacunkiem głowę.
-Wykonam misję do końca.
-Pamiętasz wszystko co ci mówiłam?
-Wszystko
-Umiesz walczyć?-spytał Kifo
-Zawsze i wszędzie
-Jest gotowa,- Kifo spojrzał na córkę. Skinął jej głową ,ogonem przejechał po jej policzku.Poczekał,aż Uasi zrobi to samo i oboje odbiegli. Giza dosłyszała jeszcze słowa matki.
-Masz się nie bać.

Giza wystawiła pazury, zamknęła oczy i rzuciła się przed siebie.
Biegła szybko ,nie zwalniając.
Nawet nie rozglądała się po pustynii, czy nie przejmowała grzejącym w plecy słońcem. SŁOŃCEM? Zatrzymała się gwałtownie.Zmrużyła oczy,by spojrzeć na daleki punkt.Pierwszy raz widziała coś takiego i czuła.
Pod łapami poczuła wkrótce nieznaną miękką trawę .Zauważyła nieznane jej owady.Aż nie mogła się powstrzymać,żeby machnąć ogonem.
Pokręciła głową szybko.Misja wciąż czekała.
Giza zerwała się do biegu.

Wkrótce lwica wkroczyła do kanionu.Tu mogli czaić się wrodzy strażnicy,więc musiała być ostrożna.Biegła przez kanion tak,by jej kroki nie były zbyt głośne.Zamażyła nawet ,by pobawić się jakąś kością,jak za lwiątka.Dla uspokojenia.

Z ulgą uznała,że nic się nie stało i bezpiecznie wyszła z kanionu ,w którym tak wiele złego spotkało jej babcię i mamę.
Jej oczy rozszerzyły się,kiedy spojrzała przed siebie.Lwia Ziemia.

#31 /Córka/

-Tak.Moją córkę.
-Dlaczego akurat ją?-spytała ptasia majordamuska
Uasi podniosła na nią wściekły wzrok.
-Nie widzisz?! Jest złota ,delikatna.Może będzie najgroźniejszą mrocznoziemką zaraz po mnie, bo tak ją wyszkolę ,ale dla lwioziemców będzie kimś innym. I to właśnie sprawi,że się nie domyślą, a my wygramy z nimi starcie.
Dodała jednak już do siebie,kiedy majordamuska odleciała szpiegować inne ziemie,by później zdać raporty.-I mogłaby zobaczyć gwiazdy.
*
Kifo też został wtajemniczony w plan Uasi.Sama Giza też miała się o nim wkrótce dowiedzieć.
Kiedy tylko minął tydzień, Uasi uznała,że jej córka jest już gotowa. Od tego momentu ,Uasi zabierała złotą lwiczkę na treningi.
 
Dalej przerabiały podstawy:ataki, uniki i ruchy. Gizie się te lekcje podobały i z zafascynowaniem pokazywała je rówieśnikom,czym zyskała sobie ich podziw.Ona będzie najlepsza.Już jest.
 
W końcu jednak skończyła się frajda.
Uasi pokazywała coraz bardziej agresywniejsze i pewniejsze ruchy.
 
Uasi złapała córkę za skórę na karku,przeniosła ją do jednego z kamieni ,spoglądając na lwiczkę srogo.
-Drap w ten kamień tak długo,aż nie każę ci przestać.Zrozumiano?
Giza lękliwie skinęła głową.
Uderzyła kamień łapką ,poczuła ból.Uderzyła drugi raz i znów się nasilił.
-Nie chce
-Rób to co ci każę,-syknęła Uasi
Giza przełknęła ślinę.Z furią walnęła kamień.. raz...dwa...trzy.. robiła to szybko.Uderzyła kolejny raz .Na kamieniu widniały już wyraźne smugi po pazurach.
Uasi skinęła głową.
-Wystarczy.
Giza odetchnęła z ulgą. To były naprawdę ciężkie lekcje.
 
Gdy coraz bardziej podrastała, Uasi mogła już na niej próbować ataków.Giza nie tyle co się broniła ,co też miała zadawać matce ból.
Giza jednak szanowała i uwielbiała Uasi.Każdy dzień dawał jej jeszcze więcej pewności,że musi jeszcze więcej poćwiczyć. Zamażyła sobie pozycję jako najgroźniejszej lwicy. Uasi szanowała jej ambicje.
 
Nadszedł dzień ,w którym Uasi zabrała córkę do lasu.Ułożyły się przy strumyku.
-Opowiem ci historię.Moją całą. Nawet o mojej misji na Lwiej Ziemi.
Giza zabrała się za słuchanie.
Na początku jej współczuła ,kiedy usłyszała o jej dzieciństwie.Im dalej szła jednak historia, tym bardziej rozszerzały się oczy złotej lwiczki ,a ona sama czuła jeszcze większy podziw do matki.
-..pamiętaj o tym,przy swojej misji.
-Jakiej mojej misji? nie mam żadnej..chodzi o bycie najlepszą?
-Nie. Ty moja droga ,wyruszysz jako starsza na Lwią Ziemię, zabijesz wszystkich z królewskiego rodu,zatrujesz rzeki.Byśmy my byli na szczycie.
Giza przełknęła ślinę.
-Dobrze,mamo
Lwiczka przytuliła się do ciemnej lwicy.
 
Od tego czasu, częściej trenowały. Giza miała teraz cel i chodź wciąż w głębi duszy,była gotowa pomóc pisklęciu który wypadł z gniazda, nie ukazywała tego.
Bawiła się z rówieśnikami, trenowała walkę ,była zabierana na polowania, obchody.
 
Uasi z zachwytem wpatrywała się ,jak Giza poluję. Cieprliwie ,a jednak szybko.Zdecydowanie.Zawsze udało jej się upolować a to ptaka ,a góralka. Zawsze wbijała w nie ostre pazury,nim pisnęły.
 
Nikt nie zdziwił się też, że kiedy tylko Giza została nastolatką, urodzie przypominała mamie. Uasi i Giza miały delikatne rysy ,chudą sylwetkę  ,miały takie same oczy .Po Kifo jednak odziedziczyła wzrost połowicznie. Budziła więc strach.
 
Spotykała się dalej ze znajomymi ,czy uczęszczała na treningi. Osiągnęła więc w czasie sprawdzianu status mordercy średniej kategorii, a to był dopiero początek.
 
W czasie testu, teraz się nie zabijali, a jedynie ruszali w teren .Bili się z rówieśnikami, zabijali zwierzynę ,opuszczali mroczną ziemię i wracali na nią następnego dnia bez ran lub z nimi.
 
Uasi mogła być więc dumna z córki ,a równocześnie coś ją od niej odpychało. Był to kolor sierści.
Właśnie dlatego, Uasi później cisnęła bardziej na córkę i dała jej mniej swobody."Skup się tylko na swoim celu! Masz być najlepsza!". Nawet może zapomniała o tym,że to właśnie ta sierść pozwoli jej ocalić stado.
 
Hej.Wybacz mi proszę,że wszystko tak przyspieszam.Wiem,że może się to nie podobać ,ale mam mało czasu ,a muszę zamknąć tego bloga.Liczę jednak,że fabuła rozdziału się spodobała. Pozdrawiam c:

#30 /Do potęgi wiedzie nas jedna ściężka/

-Myślisz,że to nic poważnego?-spytała ptasia służaca,kiedy Uasi rano wstała, wskoczyła na dach jaskini i przygląda się horyzontowi.
-Lwy ciągle się kłócą. Nie mamy zdrajców?
-Ostatnio ,kiedy pozbyliśmy się tego lwa z pomarańczowym nosem..
-Nguvu
-No właśnie. Zostało spokojniech.Nikt nie planuję reberii.
-Bardzo dobrze.
Uasi jeszcze na chwile tęsknie spojrzała przed siebie ,zeskoczyła ,by wejść do jaskini. Kifo niemal w tym samym czasie, przekroczył jej próg,więc się zderzyli.
-Co ty robisz?-syknął Kifo
-Wracam do domu,-burknęła Uasi
-Może wyjdziesz na polowanie? Zjadłbym coś
-To samie sam złap,-jednak pomysł jej się na tyle spodobał,że odbiegła w stronę lasu.

Kifo teraz wskoczył na dach .Oglądał jak znów rozpoczyna się nowy dzień w ich stadzie.
-Myślałem kiedyś,że przydałby się ktoś,kto by nas informował,czy jest dzień czy noc.
-Świetnie.Znam kogoś takiego,-majordamuska nastroszyła piórka z uciechy.
Kifo burknął coś po nosem,nim odpowiedział:
-Ale zdecydowałem,że tak jest dobrze.Przynajmniej jesteśmy aktywni i za dnia i w  nocy.
-Kto wie ,czy właśnie nie jest noc,-rzuciła żartem ptaszka.
*

Uasi wolno skradała się  w stronę góralka. Zwierzę skubało trawkę niczego nie świadome, kiedy nagle lwica wskoczyła na niego.Wbiła pazury,tym go zabijając.Zwierzak zdążył jednak pisnąć.
Uasi zaklnęła pod nosem.Teraz całą zwierzynę spłoszył.
Złapała nieżyjącego góralka i położyła go na piątce pozostałych. Tyle powinno na dzisiaj starczyć.

Miała je już wziąć ,kiedy szara lwica wyszła jej naprzeciw.Uśmiechnęła się szyderczo.
-Przypuszczam ,że to dla mnie
-Upoluj sobie własną,-syknęła Uasi
Mogła przypuszczać,że lwica jej nie poznała,lub była nowa.Przecież dalej podrzucali im zdrajców, chodź zadziej.
-Skoro ją spłoszyłaś swoim paskudnym pyskiem to nie mogę. Oddawaj,-syknęła lwica,-albo cię zabiję.
Uasi także wystawiła pazury, Kiedyś jak była lwiątkiem ,może mogli z nią tak grać ,ale teraz nie. Dorosłość była lepsza.

Wskoczyła na lwicę i bez celegieli ,zabiła ją rozcinając jej brzuch. Krew się wylała, lwica dostała wstrząsów.
Uasi zaśmiała się gorzko.
-Już się boję.
Złapała całą swoją zdobycz i jak nigdy nic ,wróciła do jaskini.

Na miejscu już czekała na nią Giza.
Lwiczka podbiegła do niej.
Odebrała swojego góralki i zaczęła go łapczywie jeść.
Minął miesiąc, od kąt mieszkała z prawdziwymi rodzicami.Wogóle nie wychodziła z jaskini.Miała własne posłanie ,dobre jedzenie i wodę w miseczce z owoca.
-Gdzie twój ojciec?-spytała Uasi
-Musiał wyjść coś załatwić.Prosił,by mu coś zostawić,-mruknęła lwiczka ,przełykając kęs jedzenia
Uasi pokręciła przecznie głową.
-Jego niedoczekanie. Więcej dla nas.
-Kto późno przychodzi, ten sam sobie szkodzi,-powiedziała Giza,- sama wymyśliłam.Podoba się?
Uasi skinęła głową.
Zabrały się do dalszego jedzenia.

Po  obiedzie, Uasi wpadła na pewien pomysł.
Trąciła nosem Gizę ,rozkazując jej tym samym wyjść za sobą.
Poprowadziła  lwiczkę w nieznaną jej stronę.

Złota szła cały czas za matką z ciekawością rozglądając się wokół.
Zatrzymały się w końcu na jakimś odcinku trasy, gdzie nie było ani jednej zieleniny, a drzewa były spalone.
-Co będziemy robić?
-Nauczę cię walczyć.Coś podstawowego,-powiedziała Uasi
Giza podskoczyła zadowolona. Właśnie na to czekała.
Z upartością zaczęła słuchać wskazówek ciemnej lwicy.
A następnie przyszła kolej by je powtarzała.
Uasi uznała,że lwiczka ma do tego smykałkę.

Przypomniała sobie,jak to ona sama uczyła się walczyć po raz pierwszy z Shetani.

Uasi podeszła do Gizy i lekko ją przytuliła go siebie.Giza uśmiechnęła się.Uasi polizała ją za uchem. Miła chwila minęła jednak szybko.Lwica wyprostowała się.
-Okej ,poćwiczymy jeszcze trochę i możemy wracać do domu.
Giza skinęła głową.

Lwiątko z przyjemnością zasnęło na swoim posłaniu,kiedy tylko wróciły.
Uasi nie mogła zrobić tego samego. Najpierw ponownie zapolowała ,następnie ruszyła na patrol i dopiero gdy Kifo wrócił do jaskini, a inne ziemię spowiła noc, mogła odetchnąć z ulgą.
Ułożyła się i miała zasnąć, jak szary lew,
kiedy majordamuska ją zawołała.

Uasi wyszła z jaskini.
-O co chodzi?
-Rajska Ziemia straciła ostatniego nastepce.Tak jak chciałaś, zatrułam rzekę tymi ziołami od naszego szamana .Co teraz?
-Jak mają się sprawy na Lwiej Ziemi?
-Znów powróciła do życia i świetlności.Nie to samo co Gepardzia,Ptasia czy Rajska.Oni mają dość was.
-A my wkrótce wypowiemy bitwę,-skinęła głową Uasi,- to zła wiadomość,że Lwia Ziemia wyszła z kryzysu.Zwłaszcza po porze suchej u nich i moim ataku.-westchnęła,-Do potęgi wiedzie nas tylko jedna ścieżka. Znów muszę wysłać tam szpiega.Kogoś kto wykona moją misję.
-Masz już kogoś na oku?-spytała ptaszka,chodź wiedziała ze nie powinna.
Uasi jednak jej nic nie zrobiła.Spojrzała przez swoje ramię na ciemne wnętrze jaskini.
-Tak.Moją córkę.

#29 /Wolę minąć się z prawdą/

Uasi przewróciła się na drugi bok, nim ziewnęła i otworzyła oczy. Znajdowała się znowu w tej samej jaskini, z Kifo u boku.
Lew siedział i połykał łapczywie antylopę, którą ktoś przyniósł im w darze.
Uasi usiadła.
-Sprawdziłeś, czy nie zatruta.
-Po co mieliby cię zabijać? Gdyby nie ty, byłoby słabo,-przełknął kawałek lew.
Uasi przybliżyła się bliżej go i także zanurzyła kły w antylopim mięsie. Było miękkie i dobre.

Tuż po śniadaniu ,umyli się  i każde było gotowe pełnić swoje obowiązki.

Kifo ruszył ku Czarnym Skałą ,
a Uasi wyszła by wraz ze swą ptasią przyjaciółką wysłuchać jak się mają zwiady.
*

Z jaskini ,wychyliły się nieśmiało trzy łebki.
Lwiczka o zielonych oczach westchnęła.
-Strasznie ciemno.I ponuro, i cicho, i tajemniczo...
-Jest idealnie!- krzyknęła z entuzjazmem fioletowooka lwiczka
Ruda lwica spojrzała uważnie na trzy lwiątka.
-Tylko ostrożnie. Pamiętajcie ,że możecie się bawić tylko na polanie przy skałkach .Będą tam pewnie wszystkie inne lwiątka w waszym wieku.
-Te które nie zaczęły jeszcze treningów?-spytała zielonooka
-Tak.Wy zaczniecie je dopiero za dwa miesiące. Bawcie się dobrze,-uśmiechnęła się lwica. Ona sama zaraz ruszy na polowanie.Uwielbiała jak tryskała krew.

Lwiczki wybiegły z jaskini truchtem .Łapki uderzały o twarde podłoże.Jedna z nich była piękna i niewinna ,jak to określało ją stado .
Złota lwiczka biegła więc za przyjaciółkami, bo nie mogła nazwać ich siostrami. Tak,chciała mieć rodzeństwo.

Giza była córką Uasi i Kifo i lwiczka doskonale o tym wiedziała. Była nawet bardzo duma, że jest córką tak ważnych lwów. Dlatego też nikt nie mógł jej skrzywdzić ,chodź wszyscy wątpili,że była córką Uasi.
Może być Kifo, Może być Uasi ,na pewno przez wygląd, pojawiły się duże wątpliwości na ten temat.
A przecież Giza tylko chciała poznać rodziców.

Lwiczki zatrzymały się koło miejsca o którym wspomniała im mama. Od razu wskoczyły w wir zabawy.
Wszystkie lwiątka szalały bawiąc się w berka bądź zapasy. Ulubione ich zabawy.

Giza obejrzała uważnie jedno z drzew ,wbiła w jego korę pazurki i poczęła się na nie wspinać.
Kiedy była na samej górze, spojrzała na horyzont. Wyszeptała "łał" ,widok naprawdę zapierał wdech w piersiach.

-Zejdź! -krzyknęło jakieś lwiątko na dole
Giza posłusznie zeszła z drzewa .Przyjrzała się towarzyszą. Większość miała czarną lub brązową sierść ,ale zdarzała się także ruda.  Nigdzie bieli lub złota.
Spojrzała kontem oka na swoje futro.Takie upokorzenie. O nie! Ona się nie da.
Ustawiła się w odpowiedniej pozycji i warknęła.
-Mam zabawę.Ja będę królową, a wy moimi podwładnymi.
-Nie chce być podwładnym! Chce być królową!- krzyknęła ze złością brązowa lwiczki
Giza wystawiła w jej stronę kiełki.
-To chcesz o to zawalczyć?
-Dawaj!
Lwiczki skoczyły na siebie ,gryząc się i drapiąc.
Szybko jednak zwyciężyła Giza.

Lwiczka wskoczyła na jeden z kamieni ,który miał być jej królewskim tronem.Wystawiła dumnie pierś. Koledzy zebrali się pod skałą. Zaczęli zabawę w rządzenie.
-Vitani przynieś mi wody w skorupie owocu,- zwróciła się do czarnej lwiczki o fioletowych oczach z którą mieszkała. Lwiczka pobiegła nad wodopój.Teraz zwróciła się do siostry fiołkowookiej,- a ty, Vita ,masz przynieść mi coś do jedzenia. Tama, Kula i Zawadi ci pomogą .Johari, ty Kesho,Tobby i Jicho zajmiecie się obchodem terenu naszej zabawy. Moana ty wyszkolisz Sky i Evie jak się walczy. Wszystko zrozumiano?
-A ty co będziesz robić?-spytał poirytowany Kesho
-Ja? Lenić się,-lwiczka padła na kamień, kładąc główkę na łapkach.

Nie dużo czasu później, wszyscy mieli już dość zabawy i samej Gizy. Wyprosili więc ją z zabawy ,przez co lwiczka ich podrapała.
Posłuchała jednak i ruszyła na spacer.
Dlaczego nigdy nie chcieli się bawić w to, co jej się podobało? To niesprawiedliwe!

Gdy już dobiegła do wodopoju, i się napiła ,w oddali zauważyła lwy z czarnych skał.Co prawda tylko piątkę, ale to wystarczyło.
Jej oczy powiększyły się,kiedy wśród nich dojrzała Kifo. Szedł ponury na przodzie.

Lwiczka szybko poderwała się ,pobiegła w ich kierunku i z uśmiechem na pyszczku, powitała ich. Lwy spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
-O! Giza. Czego chciałaś?-spytał Kifo
Giza spojrzała na niego.
-Inne lwiątka nie chcą się ze mną bawić.Może mogłabym pójść z wami na patrol? Jestem świetna w obserwowaniu.
-Przykro mi dzieciaku, ale już wracamy. Widziałem jednak przed jaskinią świetny kamień, który prosi się o porysowanie pazurami.Masz ochotę,-odparł złośliwie Bundi.
Kifo spojrzał na niego groźnie i było pewne,że lwu się oberwie w bazie.

Kifo przeniósł spojrzenie na Gizę.
-Jestem pewien,że znajdziesz sobie coś ciekawego do roboty.
Ominął lwiczkę ,prowadząc resztę do czarnych skał.

Giza westchnęła gorzko. Tja, zapowiada się cudowny dzień..
*

-Może ją już weźmiesz,-zaproponowała ruda lwica, -wiesz, Giza ma już cztery miesiące.Jest dobrze zadbana ,ale moje córki zostały dziś przez nią pogryzione.Nie mam też dość jedzenia by wszystkie wykarmić,-lwica pochyliła uszy.
Uasi miała ochotę ją zagryźć,lub uderzyć.Miała ciężki dzień.
Postanowiła jednak skinął głową.
-Przyprowadź ją.
Odwróciła się napięcie i wykonała kilka kroków do swojej jaskini.

Ruda lwica westchnęła z ulgą.
Gdy tylko zauważyła jak Giza wróciła na kolację, od razu złapała lwiczkę za kark, wyciągnęła z jaskini, by zaciągnąć ją do większej ,którą zamieszkiwali jej rodzice.
Położyła ją na samym progu.
-Wracasz do domu.Gratuluję.
Ruda lwica odwróciła się ,by odejść.Spodziewała się,że lwiczka podbiegnie ,przytuli i podziękuję.
W oczach Gizy mignął żal.
Powoli weszła do jaskini.

Uasi już na nią czekała, siedząc z łapami owiniętymi ogonem.
-Witaj,Gizo.Przynieś sobie trawy ,to zrobisz sobie posłanie.
-Nie mam ochoty.Będę spała na kamieniu,-mruknęła lwiczka.Spojrzała na prawdziwą mamę i aż ją zatkało.Była taka groźna i piękna.
Podeszła bliżej jej.
-Skoro tak.-wzruszyła ramionami Uasi, -zaraz pójdę na polowanie.Umieram z głodu.
-Ja też,-przyznała lwiczka.
Uasi złapała ją za kark i posadziła na swoim legowisku.Otarła się policzkiem o jej bok.Wyszła z jaskini.

Giza musiała przyznać,że po dobrym posiłku z góralka , humor jej wrócił.
Zasnęła jednak na tyle szybko,wtulona w Uasi,że nawet nie zauważyła,że Kifo wrócił i teraz oboje jej się przyglądają.
-Fajnie że wróciła,-powiedział Kifo

#28 /Każdy jest potrzebny/

Kifo wbiegł do jaskini.
Lwy służące w Czarnych Skałach, odpoczywali po sowitym obiedzie.

Nad ranem , lwice wybiegły coś upolować. Pierwszy raz  zapuściły się głębiej w las i  bardzo dużo upolowały, więc mogły podzielić się ze stadem.

Kifo przewrócił oczami.Ryknął. Wszystkie więc lwy na niego spojrzały.
-Co młodziku?-ziewnął Dhahabu
-Nie powinniście odpoczywać.Mówiłem,że trzeba zrobić dokładny obchód wokół terenu.
-Zajmiemy się tym później.Poco pośpiech..-odparł Damu
Kifo się zapowietrzył.
Skoczył na Damu, przygwoźnił go do ziemi.Wbił w niego pazury ,a schylając się szepnął:
-Jeśli jeszcze raz,który kolwiek będzie przeciwko mnie, zabiję każdego z osobna,-krzyknął ostatnie głośniej.
Lwy skinęły głowami.
Kifo szedł z lwa.Na domiar go kopnął,żeby każdy zapamiętał.
-Mwany już nie  ma.Teraz musicie być mi posłuszni ,tak jak ja jestem Uasi.-syknął.
-Czyli mamy ze sobą chodzić?-zaśmiał się szeptem Bundi
Na jego niekorzyść , Kifo to usłyszał. Odwrócił się do niego wściekły.
-Tak.Właśnie macie się całować,trzymać za ogonki i tańczyć jak dwa pawiany w tiulu z trawy! Bo jeśli ja tak chce, MA TAK BYĆ!! -warknął.
Odwrócił się  i gwałtownie opuścił jaskinię.
Lwy z Czarnych Skał spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Wybiegli za nim,by się bardziej nie narazić.

O związku Uasi i Kifo dowiedziano się nie dawno.
Normalnie o związkach się nie mówiło. Partnerzy mieli dbać w guście jedzenia i bezpieczeństwa o swoje młode ,ale nie okazywali sobie czułości.
Dlatego związek przywódczyni i przywódcy ,był taki szokujący.Nie spodziewano się,że tych dwoje okrutnych w ogóle założy rodziny.A jednak.

Kifo był posłuszny swojej partnerce.Lubieli sobie podogryzać. Lew zapomniał już nawet o śmierci matki.

Uasi pamiętała z Lwiej Ziemi wciąż o uczuciach .Potrafiła przytulić Kifo, złączyć z nim ogon ,czy musnąć jego policzek. Jednak nie mówili sobie "kochanie" "ptaszynko" "skarbie" ,bo to tylko obrzydzało krew mrocznoziemcy.
Żyli jak przyjaciele ,tak jak dawniej ,a równocześnie jak partnerzy.
Uasi potrzebowała Kifo ,
A Kifo potrzebował Uasi.

*
Uasi wyszła z jaskini.Od razu spojrzała na niebo.Jak zawsze ciemne .Musiała coś zrobić ze światłem.
Do lwicy przyleciała jej majordamuska, ptak. Przywitała ją skinieniem głowy.
-Witaj Uasi .Dobre wieści. Polowanie lwic się udało ,lwy czarne wyszły na patrol ,lwiątką dobrze idzie walka i..
-I?
-I nikt nie próbuję nas zaatakować.Słyszałam,jak byłam na Lwiej Ziemi,że dają sobie spokój ,chodź myślą,by podpalić las.
-Niech tylko spróbują, a osobiście ich zabiję, tak by umierali pomału,-odpowiedziała z warkotem. Rzuciła w stronę ptaszki kilka ziaren. Odeszła wolnym krokiem.

Usiadła nad jeziorkiem ,powoli pijąc chłodną wodę. Już nie trzeba się było obawiać,że ktoś nagle cię w niej utopi.

W oddali widziała trening lwiątek, więc przyglądała się jak na siebie skaczą, gryzą i odskakują.

Po chwili jednak ją to tak znudziło,że zamarzyła by udać się na sen. Miała jednak jeszcze wiele spraw do załatwienia.

Przeczesała pierwszy stopień lasu ,pooglądała jaskinię ,poszła nawet na polowanie ,które szło jej najlepiej.Nic dziwnego ,miała dryg.

Kiedy już skączyła,zamarzyła by wspiąć się na drzewo.
Wbiła pazury w korę  i wolno się podciągała.
Na szczycie ,wpatrywała się w horyzont.Słońce zaraz miało zejść.
Szybko płynął im każdy dzień.

Uasi zeskoczyła na ziemię .Usiadła, położyła ogon na brzuchu.Był już tak duży ,że domyśliła się,że może się to wydarzyć.Zaniepokoiła się nawet trochę,że Kifo nie ma w pobliżu . Teraz,musiała radzić sobie sama.

Wbiegła do swojej jaskini ,gdzie nie było nikogo ,nawet majordamuski .Położyła się na grubym posłaniu z liści, przymknęła oczy. Ziewnęła.Naprawdę była zmęczona.
Teraz zastanowiła się poważnie.Kiedy urodzi lwiątko ,jak to będzie? Wiedziała,że każde nowe życie jest im potrzebne ,ale nigdy nie myślała, jak o nie zadba.
Uasi nie pragnęła bycia matką .Wręcz tego nie chciała.
Pamiętała jak czuła się ze swoją  i wiedziała,że będzie jeszcze gorsza.Poza tym nie miała ochoty się tym opiekować.

Kiedy pięć dni po zostaniu partnerami, Uasi zorientowała się,że może być taka możliwość, od razu pobiegła do swojego szamana. Ten potwierdził, co było dla niej wyrokiem.
Dla Kifo nie oczywiście..Ucieszył się.
Ale ona była przywódczynią stada,a nie łagodną lwioziemką. Musiała zadbać teraz nawet o to,by nie przyniosło jej wstydu, by było dobrze wytrenowane i przedewszystkim, by nie czuło się niechciane-chodź właśnie takie było.

Uasi zamknęła oczy  i niemal od razu poczuła ból.
*

Nie minęło wiele czasu, kiedy lwice złapała za skórę swoje młode i przeniosła w łapy. Przyjrzała się uważnie i aż warknęła pod nosem. Spodziewała się sierści takiej jak Kifo, bądź ona.A tym czasem wydała na świat złotą lwiczkę.

Z koloru futra ,identyczna Vita. Ogon,łapki i nos dostała po Uasi.Oczy także po lwicy .I po Kifo  jakimś cudem, uszy ,brzuch i pysk były białe.
Uasi uznała,że lwiątko wygląda dziwnie. Skrzywiła się więc trochę. Bardziej jednak zdenerwowało ją to, że ma w sobie część z jej wrogów.
Warknęła pod nosem.

Zaczekała aż Kifo wróci do jaskini i ujrzy taki widok: nadąsaną Uasi, i smacznie pijące mleko małe lwiątko.

Kifo podszedł do nich powoli, siadając obok.
-Co to?-powąchał
-Mhm...nie wiem..może małpa-syknęła Uasi sarkastycznie
Kifo skinął głową.
-Wybacz.To ze zmęczenia. To nasze lwiątko,-powąchał kulkę.
-Dokładniej mówiąc nasza córka,-odpowiedziała Uasi,-Urodziła się nie wiele czasu temu.Nazwałam ją Shetani.
-Po twojej matce,-mruknął Kifo,-ale wiesz,że mam dla niej piękne imię. Chciałem co prawda syna, ale o ile będzie taka silna jak ty to w porządku. Wydaję się wielka i silna.
-Może taka jest,-mruknęła Uasi,- jakie to imię?
-Giza. Oznacza ciemność.
-Nie wygląda na ciemno futrową. A to wszystko przez twoje geny,-syknęła Uasi.
Kifo przewrócił oczami.
Uasi westchnęła.
-Niech będzie Giza. Zapytaj Terry, a raczej jej każ ,żeby ją chowała.
-Co?-zdziwił się,-a czemu ty nie mo..
-Nie chce mi się tracić siły,energi na to by ją karmić i pilnować.
Chwyciła trochę ostrzej lwiątko i podała go Kifo.
Sama opuściła jaskinię.

Kifo delikatnie złapał córkę, wyszedł z jaskini i skierował się do innej. Z boku jaskini leżała ruda lwica.Spojrzała niebieskimi oczami na wchodzących. U jej boku piły mleko dwa małe lwiczki. Obie czarne.
-Witaj,-skłoniła głowę przerażona.
Kifo położył koło niej złotą lwiczkę.
-Masz się nią zająć.Wrócę po nią...kiedyś,-mruknął.
Lwica wybałuszyła oczy, ale skinęła głową.
Kiedy lew odbiegł, powąchała lwiątko.Znała ten zapach. Uasi.
Przystawiła bliżej siebie lwiczkę. Co kolwiek się stanie, nie może lwicze się nic stać ,albo i jej córki stracą życie.
*

Uasi wróciła dopiero wtedy, kiedy normalnie by wrzeszło słońce. Spacer dobrze jej zrobił.
Krokami skierowała się do swojej jaskini.
Kifo jeszcze spał.
Uasi położyła się wtulona w niego i także zasnęła.

Hejka hejka! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał. Dedykuję go Marii Kołtun ,która wcześniej dobrze zgadła obrazek .Miały urodzić się trzy lwiątka ,ale zdecydowałam,że Uasi zostanie matką tylko złotej lwiczki ,gdyż jej rodzeństwo byłoby tylko zapychaczem,
Pozdrawiam! c:
 

#27 /Prosty sposób,na starych wrogów/

Uasi zmrużyła oczy. Szybko rozpoznała dzięki temu zarys jaskini do której zmierzała. Jej kroki dudniły o twarde podłoże. Można było więc się domyślić, że nadchodzi.Ciemna sierść lekko falowała.
Lwy przebywają na dworze , pochyliły z szacunkiem i strachem głowę.Uasi nawet na nie nie spojrzała.
Przekroczyła próg jaskini.

Od razu ujrzała Vitę, smacznie śpiącą.Lwica uniosła wzrok,gdy ją dosłyszała.Odbiła się w nich nienawiść.
-Czego?!
-Wiesz, wiem co chciałaś zrobić.Odebrać mi życie, a na to nie pozwolę,-uśmiechnęła się szyderczo ciemna
Vita skoczyła na równe łapy.
-Dalej chce. Nie ma tu miejsca dla takich małych lwic jak ty. Co z tego,że przeszłaś przez las,skoro teraz wszystko niszczysz!
-Zgodzę się z jednym -niszczę. -ustawiła się w odpowiedniej pozycji, wystawiła pazury i obnażyła kły. Nadszedł czas, by skończyć to raz i dobrze.

Vita poderwała się ,by szybko wskoczył prosto na Uasi. Ciemna padła na ziemię, kopnęła ją tylnymi łapami ,po czym wykonała szybki manewr. Skoczyła na lwicę ,odepchnęła się i ponownie na nią skoczyła, tym razem pazurami rozcinając jej bok.

Vita w odwecie warknęła przeciągle i także wykonała podobny ruch na Uasi.
Ciemna walnęła złotą w pysk i z sadysfakcją oglądała,jak pryska z niego krew.

Vita wskoczyła Uasi na plecy,porysowała na nich pazurami. I wtedy Uasi uznała,że należy to zakończyć.
Wykonała szybki zwrot, chwyciła lwicę kłami za gardło, rzuciła z rozmachem w kont. Vita uderzyła w twardą ścianę.
Tak,Vita była silna w walce, ale już nie najmłodsza.

Stanęła jednak na równe łapy i znów podjęła próbę ataku na Uasi.
Skoczyła w stronę lwicy ,udrapała ją z zaciekłością ,przejechała pazurami po jej brzuchu.
Uasi warknęła na nią groźnie.
Ugryzła ją w łapę.

Vita odskoczyła.Warknęła znów przeciągle, wzbiła się w niego ,i z ostrymi pazurami ,wbiła się w ciało ciemnej lwicy. Uasi padła na ziemię.Zawyła z bólu. Nie mogła się jednak poddać. Tu chodziło nie o życie ,a o honor.

Wyrwała się jakoś z mocnego chwytu Vity,kiedy ta drapała ją po szyi.
Uasi walnęła w złotą łapą z wystawionymi pazurami prosto w oczy.
Vita odskoczyła w tył i właśnie wtedy, Exile wykonała ostatni ruch.

Skoczyła na nią,przycisnęła pazury do jej serca i z całej siły ,wbiła je mocniej.Zrobiła to samo z szyją ,na koniec ugryzła ją w łapę. Szepnęła:
-Dobrze,że pozbędę się jeszcze jednej parszywej gęby
Vita spojrzała na nią nienawistnie ,aż jej oczy nie opadły,a ona sama umarła.



-Mamo!- Mlezi wbiegła do jaskini,podbiegła do Vity.
Gdy zorientowała się ,co się stało, spojrzała wrogo na Uasi.
Ciemna jadła sobie w najlepsze ptaka bez piór.Posłała córce Vity spojrzenie.
-Dlaczego to zrobiłaś,Uasi?!
-Że niby czemu jej ptaka? Jestem głodna,-rzuciła sarkastycznie Uasi.
Wstała, by podejść do Mlezi.
Zmroził ją strach.
-Sprzeciwiała się mi.Przywódcy.Próbowała zabić.Moja matka jej nie znosiła,tak jak ojciec.Dostała tylko to na co zasługiwała.Była ciężarem.
-Zapłacisz za to!-krzyknęła Mlezi,-jesteś tylko nic nie wartą ,małą kulką!

Mlezi wbiła się w niebo,skacząc w kierunku Uasi.
Dorwała się do szyi lwicy,zaczęła ją podduszać.
Uasi nic nie robiła.Ha, znała lwicę. Była słaba bez matki.
Bez problemu zepchnęła ją z siebie,
wskoczyła na nią i z całą siłą przejechała pazurami po jej gardle,po brzuchu , odbierając jej życie.

Usiadła niedaleko, by umyć łapy.
Wtedy dotarło do niej,że Mlezi jest matką Kifo. Nie oblały jej jednak wyrzuty sumienia.Obie zasłużyły na swój los.



Uasi  opuściła jaskinię.Od razu udała się nad wodopój,gdzie się napiła wody.

Następnym jej celem została jej jaskinia
Akurat czekał tam już na nią Kifo.
Uasi,kiedy tylko przekroczyła próg jaskini, usiadła więc koło niego.
-Mam dla ciebie wiadomość. Vita mi się sprzeciwiła,chciała zabić ,więc to ja ją zabiłam,-oczy Kifo rozszerzyły się szerzej.Uasi kontynuowała,-Mlezi też chciała się mnie pozbyć ,więc ja się jej pozbyłam pierwsza.
Kifo skoczył na równe łapy.
-Oszalałaś!? To moja matka! Zabiłaś mi matkę.
Uasi także się podniosła,ale wolniej.
-Tak ,Futrzaku. Zrobiłam to i już. Nie jesteś już lwiątkiem Kifo,musisz stanąć, po której stronie chcesz być.
Kifo zmrużył oczy.
-Zabiłaś je.
-Witaj w domu,-splunęła lwica,-więc, co postanowiłeś? Będziesz się nad nimi użalał jak lwiątko,czy idziesz ze mną na polowanie na ptaki?


Kifo zbliżył się bliżej niej.
 
-Kocham cię Uasi.Zawsze kochałem.
Uasi otworzyła usta ze zdziwienia. Nie spodziewała się tego.
Odpowiedziała jednak:
-Tu jest bezlitosny świat.Trzeba walczyć by obronić pozycję.Kifo.. nie sądziłam,że kiedykolwiek będzie mi na kimś zależeć.Cieszę się,że mam cię przy sobie.
Dotknęła ogonem jego ramienia.Odwróciła się i opuściła jaskinię.
Kifo zamurowało.
Ten gest oznaczał,że się zgodziła.Lew uśmiechnął się,mimo iż czuł dalej w sercu ból.Zdobył swoją najdroższą lwicę.

I jak? Co myślicie o rozdziale?  Przepraszam że krótki (ale takie teraz będą rozdziały)