sobota, 18 sierpnia 2018

#28 /Każdy jest potrzebny/

Kifo wbiegł do jaskini.
Lwy służące w Czarnych Skałach, odpoczywali po sowitym obiedzie.

Nad ranem , lwice wybiegły coś upolować. Pierwszy raz  zapuściły się głębiej w las i  bardzo dużo upolowały, więc mogły podzielić się ze stadem.

Kifo przewrócił oczami.Ryknął. Wszystkie więc lwy na niego spojrzały.
-Co młodziku?-ziewnął Dhahabu
-Nie powinniście odpoczywać.Mówiłem,że trzeba zrobić dokładny obchód wokół terenu.
-Zajmiemy się tym później.Poco pośpiech..-odparł Damu
Kifo się zapowietrzył.
Skoczył na Damu, przygwoźnił go do ziemi.Wbił w niego pazury ,a schylając się szepnął:
-Jeśli jeszcze raz,który kolwiek będzie przeciwko mnie, zabiję każdego z osobna,-krzyknął ostatnie głośniej.
Lwy skinęły głowami.
Kifo szedł z lwa.Na domiar go kopnął,żeby każdy zapamiętał.
-Mwany już nie  ma.Teraz musicie być mi posłuszni ,tak jak ja jestem Uasi.-syknął.
-Czyli mamy ze sobą chodzić?-zaśmiał się szeptem Bundi
Na jego niekorzyść , Kifo to usłyszał. Odwrócił się do niego wściekły.
-Tak.Właśnie macie się całować,trzymać za ogonki i tańczyć jak dwa pawiany w tiulu z trawy! Bo jeśli ja tak chce, MA TAK BYĆ!! -warknął.
Odwrócił się  i gwałtownie opuścił jaskinię.
Lwy z Czarnych Skał spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Wybiegli za nim,by się bardziej nie narazić.

O związku Uasi i Kifo dowiedziano się nie dawno.
Normalnie o związkach się nie mówiło. Partnerzy mieli dbać w guście jedzenia i bezpieczeństwa o swoje młode ,ale nie okazywali sobie czułości.
Dlatego związek przywódczyni i przywódcy ,był taki szokujący.Nie spodziewano się,że tych dwoje okrutnych w ogóle założy rodziny.A jednak.

Kifo był posłuszny swojej partnerce.Lubieli sobie podogryzać. Lew zapomniał już nawet o śmierci matki.

Uasi pamiętała z Lwiej Ziemi wciąż o uczuciach .Potrafiła przytulić Kifo, złączyć z nim ogon ,czy musnąć jego policzek. Jednak nie mówili sobie "kochanie" "ptaszynko" "skarbie" ,bo to tylko obrzydzało krew mrocznoziemcy.
Żyli jak przyjaciele ,tak jak dawniej ,a równocześnie jak partnerzy.
Uasi potrzebowała Kifo ,
A Kifo potrzebował Uasi.

*
Uasi wyszła z jaskini.Od razu spojrzała na niebo.Jak zawsze ciemne .Musiała coś zrobić ze światłem.
Do lwicy przyleciała jej majordamuska, ptak. Przywitała ją skinieniem głowy.
-Witaj Uasi .Dobre wieści. Polowanie lwic się udało ,lwy czarne wyszły na patrol ,lwiątką dobrze idzie walka i..
-I?
-I nikt nie próbuję nas zaatakować.Słyszałam,jak byłam na Lwiej Ziemi,że dają sobie spokój ,chodź myślą,by podpalić las.
-Niech tylko spróbują, a osobiście ich zabiję, tak by umierali pomału,-odpowiedziała z warkotem. Rzuciła w stronę ptaszki kilka ziaren. Odeszła wolnym krokiem.

Usiadła nad jeziorkiem ,powoli pijąc chłodną wodę. Już nie trzeba się było obawiać,że ktoś nagle cię w niej utopi.

W oddali widziała trening lwiątek, więc przyglądała się jak na siebie skaczą, gryzą i odskakują.

Po chwili jednak ją to tak znudziło,że zamarzyła by udać się na sen. Miała jednak jeszcze wiele spraw do załatwienia.

Przeczesała pierwszy stopień lasu ,pooglądała jaskinię ,poszła nawet na polowanie ,które szło jej najlepiej.Nic dziwnego ,miała dryg.

Kiedy już skączyła,zamarzyła by wspiąć się na drzewo.
Wbiła pazury w korę  i wolno się podciągała.
Na szczycie ,wpatrywała się w horyzont.Słońce zaraz miało zejść.
Szybko płynął im każdy dzień.

Uasi zeskoczyła na ziemię .Usiadła, położyła ogon na brzuchu.Był już tak duży ,że domyśliła się,że może się to wydarzyć.Zaniepokoiła się nawet trochę,że Kifo nie ma w pobliżu . Teraz,musiała radzić sobie sama.

Wbiegła do swojej jaskini ,gdzie nie było nikogo ,nawet majordamuski .Położyła się na grubym posłaniu z liści, przymknęła oczy. Ziewnęła.Naprawdę była zmęczona.
Teraz zastanowiła się poważnie.Kiedy urodzi lwiątko ,jak to będzie? Wiedziała,że każde nowe życie jest im potrzebne ,ale nigdy nie myślała, jak o nie zadba.
Uasi nie pragnęła bycia matką .Wręcz tego nie chciała.
Pamiętała jak czuła się ze swoją  i wiedziała,że będzie jeszcze gorsza.Poza tym nie miała ochoty się tym opiekować.

Kiedy pięć dni po zostaniu partnerami, Uasi zorientowała się,że może być taka możliwość, od razu pobiegła do swojego szamana. Ten potwierdził, co było dla niej wyrokiem.
Dla Kifo nie oczywiście..Ucieszył się.
Ale ona była przywódczynią stada,a nie łagodną lwioziemką. Musiała zadbać teraz nawet o to,by nie przyniosło jej wstydu, by było dobrze wytrenowane i przedewszystkim, by nie czuło się niechciane-chodź właśnie takie było.

Uasi zamknęła oczy  i niemal od razu poczuła ból.
*

Nie minęło wiele czasu, kiedy lwice złapała za skórę swoje młode i przeniosła w łapy. Przyjrzała się uważnie i aż warknęła pod nosem. Spodziewała się sierści takiej jak Kifo, bądź ona.A tym czasem wydała na świat złotą lwiczkę.

Z koloru futra ,identyczna Vita. Ogon,łapki i nos dostała po Uasi.Oczy także po lwicy .I po Kifo  jakimś cudem, uszy ,brzuch i pysk były białe.
Uasi uznała,że lwiątko wygląda dziwnie. Skrzywiła się więc trochę. Bardziej jednak zdenerwowało ją to, że ma w sobie część z jej wrogów.
Warknęła pod nosem.

Zaczekała aż Kifo wróci do jaskini i ujrzy taki widok: nadąsaną Uasi, i smacznie pijące mleko małe lwiątko.

Kifo podszedł do nich powoli, siadając obok.
-Co to?-powąchał
-Mhm...nie wiem..może małpa-syknęła Uasi sarkastycznie
Kifo skinął głową.
-Wybacz.To ze zmęczenia. To nasze lwiątko,-powąchał kulkę.
-Dokładniej mówiąc nasza córka,-odpowiedziała Uasi,-Urodziła się nie wiele czasu temu.Nazwałam ją Shetani.
-Po twojej matce,-mruknął Kifo,-ale wiesz,że mam dla niej piękne imię. Chciałem co prawda syna, ale o ile będzie taka silna jak ty to w porządku. Wydaję się wielka i silna.
-Może taka jest,-mruknęła Uasi,- jakie to imię?
-Giza. Oznacza ciemność.
-Nie wygląda na ciemno futrową. A to wszystko przez twoje geny,-syknęła Uasi.
Kifo przewrócił oczami.
Uasi westchnęła.
-Niech będzie Giza. Zapytaj Terry, a raczej jej każ ,żeby ją chowała.
-Co?-zdziwił się,-a czemu ty nie mo..
-Nie chce mi się tracić siły,energi na to by ją karmić i pilnować.
Chwyciła trochę ostrzej lwiątko i podała go Kifo.
Sama opuściła jaskinię.

Kifo delikatnie złapał córkę, wyszedł z jaskini i skierował się do innej. Z boku jaskini leżała ruda lwica.Spojrzała niebieskimi oczami na wchodzących. U jej boku piły mleko dwa małe lwiczki. Obie czarne.
-Witaj,-skłoniła głowę przerażona.
Kifo położył koło niej złotą lwiczkę.
-Masz się nią zająć.Wrócę po nią...kiedyś,-mruknął.
Lwica wybałuszyła oczy, ale skinęła głową.
Kiedy lew odbiegł, powąchała lwiątko.Znała ten zapach. Uasi.
Przystawiła bliżej siebie lwiczkę. Co kolwiek się stanie, nie może lwicze się nic stać ,albo i jej córki stracą życie.
*

Uasi wróciła dopiero wtedy, kiedy normalnie by wrzeszło słońce. Spacer dobrze jej zrobił.
Krokami skierowała się do swojej jaskini.
Kifo jeszcze spał.
Uasi położyła się wtulona w niego i także zasnęła.

Hejka hejka! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał. Dedykuję go Marii Kołtun ,która wcześniej dobrze zgadła obrazek .Miały urodzić się trzy lwiątka ,ale zdecydowałam,że Uasi zostanie matką tylko złotej lwiczki ,gdyż jej rodzeństwo byłoby tylko zapychaczem,
Pozdrawiam! c:
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz