W życiu Kifo ,jak na los wyrzutka, było kolorowo.
Matka ,Mlezi była czuła i dobra.Troszczyła się o syna ,oddawała mu każdy kawałek pożywienia,mimo głodu od paru dni własnego.Dbała o swoje lwiątko z całych sił.
Vita, chciała by Kifo był najlepszy. To jej zawdzięczał wspaniałe umiejętności walki. Uników ,kontrataków ,jak rozróżniać krew lwicy od lwa.
Kifo pozostał śmiały,odważny i silny. Potrafił świetnie walczyć ,znał się na Mrocznej Ziemi jak nikt inny i zdecydowanie nie musiał podróżować ,by zrozumieć,że tu jest jego miejsce. Takie,do którego zawsze się wraca.
Zawsze marzył,by być najlepszy.
Kifo chciał należeć do czarnych lwów, dorównywać Mwanie i swojemu ojcu.
Kiedy więc został przywódcą Lwów z Czarnych Skał, nie mógł z początku w to uwierzyć. Z całych sił starał się temu podołać.
I faktycznie, był świetny w patrolach i budzeniu strachu.
Właśnie tak udało mu się zdobyć szacunek współkolegów.
Partner Uasi .Lwicy przyjaciółki. Nigdy nie żałował,że ją spotkał .Była dla niego, odskocznią i spokojem .
Kiedy odeszła ,myślał, czy jej się powiedzie. Kiedy więc opowiadziała mu,co ja tam spotkało,miał ochotę rozszarpać Sawę.
Żył u jej boku tak długo w ukryciu,aż nie zostali partnerami. I mimo zasad, okazywali sobie uczucie prostymi gestami ogonów .Do tego mieszkali w jednej jaskini i często się widzieli.
Giza .Córka Kifo .Chodź lew chciał syna, pokochał lwiątko za jej siłę.Mogła nie być najpiękniejsza z kolorów ,ale na pewno jej upartość, siła i odwaga dominowały w tej małej lwiczce.
Kiedyś dostanie o na jaskinię dzieciństwa Kifo.
Niech tylko wróci bezpiecznie do domu. Na Mroczną Ziemię.
Tego dnia, Kifo obudził się jak zawsze wcześnie.
Wraz z Uasi zjedli góralki z dnia poprzedniego ,musnęli się nosami i każde odeszło w swoją stronę.
Kifo nie wiedział,co zwykle robi ciemna lwica ,skupiał się tym ,co on musiał zrobić.
Wszedł do Jskini Czarnych Skał.Uważnie rozejrzał się po jej wnętrzu.Wszystko na swoim miejscu .Wchodząc głębiej ,dosłyszał już głosy swoich towarzyszy.
Jak zawsze żartowali i się lenili.
Kifo syknął na nich ,by się pośpieszyli.
Lwy niechętnie wykonały jego rozkaz,przecież nie chcieli dostać po pysku.
Kifo wyprowadził ich z jaskini.Wszystkich.
Ruszyli jak zawsze na obchód do lasu.
Dopiero tam podzielił swoich na grupy.Mieli spotkać się niewiele czasu później,by każdy opowiedział o stanie swojego miejsca.
Kifo wolał chodzić sam.
Kroki lwa dudniły o ziemię.Ten uważnie się rozglądał,w poszukiwaniu potęcjalnego zagrożenia. Tęsknił za zabijaniem i bitwami.
Nic wielkiego jednak się nie wydarzyło. Mógł więc szybko zapolować na ptaka,zjeść i poczekać przed jaskinią na powrót reszty.
Podeszła do niego lwica z dwójką lwiątek.Samczykiem i samiczką.
Lwiak podbiegł do Kifo.Skłonił przed nim głowę.
-Jesteś mega super! Chce być jak ty ! Także dołączę do waszej ekipy
-Chwila!-syknął Kifo,-lwiątko,nie rozmażuj się.Mi nie wydaję się rozkazów.Jeśli jesteś dość okrutny,to byś był już tutaj
Lwiątku oklapły uszy.Lwica nic nie mówiła. Lwiczka,jej córka, nastroszyła jednak zła sierść.
-A czemu to lwice nie mogą należeć do was!? To nie feer!
Kifo pochylił się,by do niej powiedzieć.
-Kiedy Huruma działał, stworzył na Czarnych Skałach swoją grupę wojowników. Włada nimi zawsze najsilniejszy lew.Nigdy nie było tutaj lwicy,-Kifo podniósł głowę,-Ale pewnego dnia to się może zmienić,-puścił lwiczce oko.
Kremowa lwiczka uśmiechnęła się.Wraz z matką i bratem ,ruszyli w stronę swojego domu.
Reszta dnia minęła Kifo nudno.
Bił się trochę ze swoimi towarzyszami dla zabawy. Potrenował kilka lwiątek .Zjadł, przespał się i w sumie tyle było z jego grafiku.
Opuścił Czarnej Skały, by raźnym krokiem wrócić do swojej jaskini.
Obserwował przy okazji co się dzieję wokół.
Zauważył Uasi siedzącą na dachu i domu. Wskoczył więc,by usiąść obok lwicy. Nic nie mówiąc, wpatrywali się przed siebie.
Kifo uznał ,już kładąc się do snu, u boku Uasi,która się w niego wtuliła- że ma wielkie szczęście.
To taka trochę nietypowa notka.Postanowiłam po prostu poświęcić w niej czas samemu Kifo.Może dzięki temu lepiej go poznaliście? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz