Oddychając ciężko, Giza w końcu się zatrzymała.Uśmiechnęła się w duchu.Tyle drogi musiała przejść ,ale w końcu była. Stała na granicy z Lwią Ziemią ,dumna z siebie i swojego pochodzenia.
Bała się postawić pierwsze kroki.
Kiedy to jednak zrobiła ,poczuła strach i ulgę. Poświęciła chwilę by umyć futro z kurzu.Wtedy dopadł ja głos.
-Kto ty?
Lwica odwróciła się. W jej stronę szedł szary lew o brązowej grzywie. Skłoniła lekko głowę ,tak jak uczyła ją matka,by zgrywać pozory.
-Jestem,-szybko starała się wymyślić sobie jakieś imię.Przecież jej było..mroczne.-Sun. Czyli słońce,od koloru sierści.
-Nie interesuje mnie twoja sierść.Wiem,że nie jesteś ze stada.
-Skąd ta pewność?
-Jestem strażnikiem granicznym i..
-Słyszałam,że na Lwiej Ziemi żyje tylko król w stadzie ,reszta lwów jest wygnana
-Albo zamieszkuję na obrzeżach,-lew westchnął,- Więc..Sun, czego tu szukasz?
-Wracam do domu.Byłam na wakacjach.
Lew wybałuszył oczy ,ale z wolna poruszył głowę.
Giza od razu odbiegła kilka kroków i dopiero westchnęła z ulgą.O mało co się powtrzymała.Teraz musiała jednak udawać.
Jak mówiono :wyglądała słodko. Właśnie to miało jej pomóc.
Stawiała ostrożne kroki na miękkiej trawie.Promienie słońca ogrzewały jej futro, wiatr lekko muskał pyszczek. Giza czuła rozkosz.Tu było cudownie.
Rozejrzała się i od razu napotkała wzrokiem stadko zebr. Jeśli się tutaj dostanie, pierwsze co zrobi ,to zapoluje.
Zmierzała do wielkiej skały.
Spodziewała się jednak,że lwy ja dopadną zanim tam postawi łapę.
Biegli w jej stronę. Na przodzie złoty lew z brązową grzywą . Za nim może z pięć lwic.
Niby dała by sobie radę.
-Cześć,jestem Sun.
-Cześć i dowidzenia,-mruknął lew,-nie jesteś ze stada.Jestem król Sawa ,syn zmarłych Kiary i Kovu, król Lwiej Ziemi.
-O ! Słyszałam o twych dokonaniach panie .To zaszczyt cię poznać,-lwica ukłoniła się udawanie.W rzeczywistości ,znała Sawę z opowieści matki i miała ochotę śmiać się z naiwności lwa. Była jednak przygotowana do idealnej roli.
-Z kąt pochodzisz?
-Jestem wędrowcem.Urodziałam się w wędrówce i tak zostało.Ale kiedy rodzice zmarli, chciałam zaznać stabilizacji.Słyszałam od gepardów ,że u was na Lwiej Ziemi,każdy zazna cząstki domu.
-Już nie,-mruknęła Leah ,stojąca obok męża
Sawa spojrzał na nią kontem oka.
-Dobrze,możesz dołączyć do stada.
-Dziękuję.Bardzo dziękuję! -skłamała.
Stado lwioziemców zaczęło odchodzić.
Giza ruszyła za nimi z nieco zwolna.
Pewnie będą ją mieć za ciekawą atrakcje.
Lwiątka zainteresowane ,chciały się z nią bawić,
lwice polujące z kolei zaprosiły do rannego polowania.
W przeciwięstwie do Uasi ,Giza znała jednak inne życie poza Mroczną Ziemią z opowieści i umiała się zachować.A teraz także polować.Jej cel był łatwy. Musiała zniszczyć ostatnich członków przedstawicieli rodu królewskiego.
W jaskini lwioziemców unosił się cudowny zapach antylopy. Giza rozpoznała,że jedli ja nie dawno, a po leżących kościach się w tym utwierdziła.
Usiadła w koncie, wpatrzona w to co robi stado.Zaczęło jej się to tak nudzić,że chciała nawet wrócić do treningów z matką.
I właśnie wtedy podszedł do niej złoty lew ,o grzywie brązowej i czerwonym oczach.
-Cześć.Ty jesteś ta nowa? Sun... mogę cię oprowadzić,jak chcesz.
-To miłe -w myślach:żenada.co za dno,-Ale wolę odpocząć przed jutrem.
-Wiem coś o tym.Jako książę też nie mam luzu
Oczy Gizy zaświeciły się.Tak? Książę? To brzmi ciekawie.Czyli jednak Sawa założył rodzinę.Tak jak Uasi..
-Jak się nazywasz?
-Simba.
-A więc, Simbo, mam prośbę.Pokażesz mi gwiazdy? Uwielbiam je oglądać
-Z całą przyjemnością.
Giza ominęła go łukiem.
Połknęli przynętę-właśnie to można było powiedzieć o lwioziemcach. Przez wygląd i zachowanie młodej Gizy ,nikt nie zorientował się,że Sun kłamie.
Wieczorem ,po raz pierwszy widziała gwiazdy,które pokazał jej Simba. Giza znała jednak z opowieści matki również jeden wątek: nie można się zakochać.
Odsunęła się więc od lwa,rzuciła,że chce iść na spacer SAMA, po czym to uczyniła.
Nie podobała jej się ranna pobudka,ale chętnie oglądała daleko wschodzące słońce.
Wraz z lwicami wybrała się na polowanie.
Nie było to dla niej trudną sztuką.Z towarzyszkami u boku, szybko uwinęła się ze złapaniem antylopy.
Była z siebie dumna.Wszystko szło zgodnie z planem i nic nie mogło tego zepsuć.
Hej.Chciałam bardzo przeprosić za te kiepskie rozdziałki. Naprawdę strasznie przepraszam :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz