Słońce wolno wzeszło na horyzont.
Można było usłyszeć,ogłosy biegu. Łapy dudniły o ziemię.
Giza czuła powiew wiatru.Spojrzała przez ramie.
-Nigdy mnie nie złapiesz!
-Założymy się o antylopę?
Lew przyspieszył.
Giza uznała,że teraz będzie i biegać i skakać.
W ten sposób ,chodź bolały ją łapy ,dotarła pierwsza do wodopoju. Wskoczyła do wody. Simba za nią.
-I co? Polujesz!
-Oj, no weź.
-Jeszcze lwice nie wyszły na polowanie.Mamy czas,-uśmiechnęła się kpiąco
Simba przewrócił oczami.
Oboje udali się na polanę,gdzie lew zademonstrował swoje polowanie. Giza ledwo co utrzymywała śmiech.
W końcu zdecydowała się mu pomóc.
We dwójkę łatwiej złapali antylopę ,którą szybko zjedli.
Lwica przeciągnęła się.
-Dobra,muszę lecieć.Bo mnie ochrzanią,że znów z nimi nie poluję.
-A musisz z nimi polować?
-Jestem lwicą polującą,-rzuciła Giza,unosząc do góry jedną brew.
-Tak,tylko wiesz..jakbyś została moją narzeczoną..to nie...musiałabyś..
Giza położyła mu końcówkę ogona na pysku.
-Znamy się tylko dwa miesiące. Ale się zgodzę,-zaśmiała się.I sama już nie wiedziała,dlaczego.-Ale teraz muszę już iść.Wiesz,że to kocham.
-Zawsze możesz zmienić pasje. Nie jesteś aż tak w tym dobra,-uśmiechnął się.
Nie był to złośliwy komentarz,ale uraził lwicę.
Giza odwróciła się i szybko odbiegła.
Zdyszana dotarła na miejsce zbiórki.Lwice na nią spojrzały.
-W końcu! Czemu tak długo?-spytała czarna lwica
Pomarańczowa się zaśmiała.
-Ma randkę z księciem
-Dajcie mi spokój i możecie go sobie wziąć,-burknęła lwica.-Chodźmy lepiej robić to,co umiemy.
Giza zakradła się w wysoką trawę,skradała wolno,łapa za łapą,by wkońcu skoczyć i zabić zwierzynę.
Polowanie nie uspokoiło jej jednak na długo ,kiedy jakaś lwica ją zdenerwowała , Sawa jeszcze coś powiedział na jej chód i jeszcze do tego Simba zapomniał o ich spotkaniu.
Giza zauważyła kamień i..zaczęła w niego uderzać.Miała ruchy mocne, szybkie i pełne gniewu. Dopiero,kiedy łapy ociekły jej krwią,zdała sobie sprawę,że zachowuję się jak w domu.
Nie mogła wybrać się do szamana, bo bała się ze wszystko ustali.
Olśniło ją jednak,że niedawno do stada dołączyła nowa lwica i może być wykorzystana.
Giza uśmiechnęła się szyderczo.
Wykona i obietnice i pozostanie na Lwiej Ziemi.
Przybiegła nad wodopój,napiła się i wrzuciła do niego znów trujące zioła.Uśmiechnęła się sama do siebie.
Będąc już później na Lwiej Skale, nikt niczego się nie spodziewał.Spała,wtulona w Simbę ,kiedy Sawa warknął.
-Wyrzutki znów opuścili swój teren i zaatakowali jeszcze nasze odziały!
-Myślisz,że będą chcieli z nami walczyć?-spytała jakaś lwica.
-Nie są widać tacy słabi,-mruknęła inna
-Pokonamy ich ,tak czy siak,-powiedziała kolejna
-Nie wiem,co planują.Ale martwię się o Lwią Ziemię.-westchnął lew.
Odszedł ,a wraz z nim Leah. Większość stada także opuściła jaskinię.
Giza spojrzała na Simbę.
-A ty co o tym myślisz?
-Nic wielkiego,-wzruszył ramionami,-nie boję się ich
-A powinieneś,-szepnęła mu do ucha.Wstała i także wyszła z jaskini.
Nie wiedzieć czemu,kroki poniosły ją w stronę granicy.
Widziała przy okazji,jak niektóre zwierzęta ksztuszą się ,pewnie po zatrutej wodzie.
Nie było jej jednak specjalnie do śmiechu.Myśli krążyły gdzieś indziej.
Nie mogła uwierzyć,kiedy Yakuti wylądowała obok niej.Skłoniła lekko piórka.
-Witaj Gizo.Miło cię widzieć. Twoja matka oczekuję jakiejś wiadomości.
Skinęła głową złota lwica.
-Jest tylko trójka członków królewskiej rodziny, ale tylko dwójka z krwi. Zatrułam do tego wodę, więc wkrótce stracą zwierzynę i za nie długo wezmę się za mordowanie.
-Przekażę. Pamiętaj ,Gizo,że Uasi na ciebie liczy,-majordamuska odleciała.
Giza westchnęła.
*
Zajęcie się tym,co obiecała matce ,było jednak trudniejsze.
Zwierzyna może i się zatruła ,ale umierała powoli. Nikt nie mógł się domyślić, co zrobiła.
Kiedy tylko było dość ciemno, wymykała się z jaskini, zwabiała jakąś lwicę ,zabijała ją, kładąc ciało na granicy i jakby nigdy nic,następnego dnia polowała lub spędzała czas z Simbą.
Jej plan był prosty.
Mógł się jednak skończyć źle.
Zwłaszcza,że czasem trzeba było działać w deszczu, kiedy akurat pewna ciekawska lwica wychyla głowę za jaskini.
Może właśnie ona widzi złoty kształt zabijający na horyzoncie. Lwica zmarszczyła nos.
*
Następnego dnia, Leah obudziła Sawę. Wyprowadziła go z jaskini.
-Padało,-powiedział lew.
Usiadł z partnerką na czubku Lwiej Skały. Leah była milcząca.Sawę to zaciekawiło.
-Co jest,kotku?
-Widziałam wczoraj ,jak jedna z naszych lwic,morduje inną.
-Kolejne morderstwo!? I to jedna z naszych? Kto to? Nie zdziwię się,jeśli powiesz ,że ta nowa.Źle jej z oczu patrzy.
-Złota.
Sawa zmarszczył nos. Pół ich stada było złote.To nie był wielki ślad.
Zmienił więc temat.
-Udały nam się te dzieci prawda? Simba wyrasta na świetnego króla ,a Zawadi dobrze radzi sobie jako królowa Rajskiej Ziemi.
Leah skinęła głową.Nie mogła jednak skupić się na jego słowach.Podejrzewała kogoś i osobiście zamierzała się z tą lwicą rozmówić.
Dlatego,kiedy tylko skączyła rozmawiać z Sawą ,skierowała się na skałki. Akurat leżał tam jej syn z Gizą i ten widok ją tak rozczulił,że zniknęła niezauważona.
Złapała lwicę dopiero,kiedy wszyscy już spali.Obudziła ją ,wyprowadziła przed jaskinię.
-To ty prawda. Mordujesz?
-Zwariowałaś królowo? Nie morduję,-oburzyła się kłamliwie Giza
-Sun,mnie nie oszukasz. Noana nie ma złotej sierści,a ty..
-Nie urodziłaś się w stadzie,więc jesteś podejrzała,-mruknęła Giza
-Wiesz,że nie o to chodzi...no,może o to... ktoś znowu potruł rzekę,zabija nasze lwice ,potrzebujemy.. Z resztą,nie wyjdziesz za mojego syna,puki sprawy nie ucichną.
Giza wbiła pazury z podłożę.
-Pamiętasz Uasi?
Zmiana tematu,zaciekawiła Leah.
-Pamiętam.
-Pozdrowienia od jej córki,-Uśmiechnęła się szyderczo Giza. Szybko wbiła pazury w gardło lwicy,ugryzła ją mocno i nim się obejrzała, Leah padła na ziemię.
Giza uśmiechnęła się zadowolona.Pobiegła nad wodopój,wbiegła do niego,by się umyć i wróciła by znów zasnąć na Lwiej Skale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz