Kiedy zakończyłam pisanie bloga o Uasi, nie sądziłam,że powstanie kontynuacja. A jednak po komentarzach Mfalme Lioness i Marii Kołtun ,pomyślałam i tak (jak mówi tytuł) ,zdecydowałam się zrobić kontynuacje.
To dzięki tym genialnym pomysłom ,zdecydowałam się przedłużyć ród Uasi ,o kolejne dwie osoby:lwa i lwicę ,którzy sporo namieszają w opowieści.
Jestem wam bardzo wdzięczna za wsparcie <3
Naprawdę ,nie sądziłam,że blog kogoś zaciekawi. Jeszcze raz dziękuję.
Przechodząc do sedna, kiedy powstanie kontynuacja?... powstanie ona gdzieś w grudniu, kiedy są przyjemne ferie.
Dlaczego dopiero wtedy? Nauka w liceum zobowiązuję, a ja i tak napracowałam się przez te wakacje.
Piszę ten post jednak ,żebyście wciąż tu pozostali, bo daję wam moje słowo,że wrócę i że żaden blog nie zostanie zawieszony we wrześniu.
Powstanie kontynuacja.
Uasi powróci.
wtorek, 28 sierpnia 2018
sobota, 18 sierpnia 2018
Przekonaliście mnie!
Powiem szczerze,że sezon pierwszy mi się bardziej podobał.Widziałam w nim wspaniałą bohaterkę ,która walczyła o to co słuszne i to,co musiała.
Uasi jest moją pierwszą antagonistką, i jedyną, której został poświęcony cały blog (Exile jest i dobra i zła>więc to się nie liczy).
Powiem szczerze,że bardzo polubiłam tego bloga ,jak i samą Uasi.Liczę,że mimo iż blog się zakończył, dalej będziecie do niego wracać i również ciepło wspominać ciemną lwicę ;)
Pozdrawiam
ps: Blog nie został zakończony!
pss: Epilog się pojawił, ale nie dotyczy sezonu 3
Uasi jest moją pierwszą antagonistką, i jedyną, której został poświęcony cały blog (Exile jest i dobra i zła>więc to się nie liczy).
Powiem szczerze,że bardzo polubiłam tego bloga ,jak i samą Uasi.Liczę,że mimo iż blog się zakończył, dalej będziecie do niego wracać i również ciepło wspominać ciemną lwicę ;)
Pozdrawiam
ps: Blog nie został zakończony!
pss: Epilog się pojawił, ale nie dotyczy sezonu 3
Epilog
Uasi wpatrywała się w Mroczną Ziemię.
Kiedy przyszła tu na świat ,zabijali się ,głodowali ,cierpieli ze strachu.
Ona odmieniła ich los.
Dotarła na Lwią Ziemię, pokonała zły las ,wróciła i wszystko zmieniła.Udowodniła tym samym,że jest godna nie tylko miana lidera ,ale także bycia antagonistką.
Doczekała się wspaniałego męża i córki.
Kifo,który zawsze za nią stanie i Gizy, która stała się równie okrutna co Shetani. Zamieszkała w jaskini dawnej Vity ,ale Uasi już nie odpychała jej sierść i przestała inaczej traktować córkę.To było jej lwiątko.
I pewnie teraz, gdyby Uasi zmarła ,wszyscy jej przodkowie,byliby z niej dumni. Uasi nie zamierzała jeszcze umierać, właśnie szykowała się do kolejnej bitwy o swój dom.
Na Mrocznej Ziemi pozostawi godnych następców.
Czy tak właśnie powinny kończyć się historię? Tym,że wszystkim żyło się dobrze, oprócz ziemią blisko Lwiej ,gdzie to często zostawali napadani przez wyrzutków. I że Lwia Ziemia przeżywała ogromny kryzys. Wszyscy bali się potężnej siły płynącej od Uasi i jej stada.
Tak więc, każdy starał się zostać wyrzutkiem ,bo bycie złym w tym przypadku gwarantowało większe dobra.
Nie każdy jednak mógł się do tego nadać i Uasi ,wpatrując się teraz w Mroczną Ziemię, doskonale to wiedziała.
Kiedy przyszła tu na świat ,zabijali się ,głodowali ,cierpieli ze strachu.
Ona odmieniła ich los.
Dotarła na Lwią Ziemię, pokonała zły las ,wróciła i wszystko zmieniła.Udowodniła tym samym,że jest godna nie tylko miana lidera ,ale także bycia antagonistką.
Doczekała się wspaniałego męża i córki.
Kifo,który zawsze za nią stanie i Gizy, która stała się równie okrutna co Shetani. Zamieszkała w jaskini dawnej Vity ,ale Uasi już nie odpychała jej sierść i przestała inaczej traktować córkę.To było jej lwiątko.
I pewnie teraz, gdyby Uasi zmarła ,wszyscy jej przodkowie,byliby z niej dumni. Uasi nie zamierzała jeszcze umierać, właśnie szykowała się do kolejnej bitwy o swój dom.
Na Mrocznej Ziemi pozostawi godnych następców.
Czy tak właśnie powinny kończyć się historię? Tym,że wszystkim żyło się dobrze, oprócz ziemią blisko Lwiej ,gdzie to często zostawali napadani przez wyrzutków. I że Lwia Ziemia przeżywała ogromny kryzys. Wszyscy bali się potężnej siły płynącej od Uasi i jej stada.
Tak więc, każdy starał się zostać wyrzutkiem ,bo bycie złym w tym przypadku gwarantowało większe dobra.
Nie każdy jednak mógł się do tego nadać i Uasi ,wpatrując się teraz w Mroczną Ziemię, doskonale to wiedziała.
#38 /Mowa skał/
Przed Gizą rozciągnął się znajomy widok.
Lwica pędziła przez pustynię,aż łapy zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa. Było jednak warto.Dotarła do lasu ,mrocznego i tajemniczego.
-Witaj w domu,-szepnęła do siebie.
Kiedyś ,pewnie by już zosyała zaatakowana przez strażników,teraz..spokojnie szła przez las.
Kiedy znajome drzewa się skończyły ,lwica dotarła do obozu.
Uznała,że nie jest głodna.Nie zapolowała więc na ptaka,który skubał ziarna niedaleko.
Obecni,spojrzeli na nią zaciekawieni.Chyba sądzili ,że zginęła.
Giza posłała im nienawistne,jak i triumfalne spojrzenie.
Z uniesiona głową przeszła przez odcinek ,aż do jaskini ,w której mieszkała.
Nikogo nie było jednak w środku.
Giza zmarszczyła brwi.Uznała,że mogą być w Czarnych Skałach.
I nie myliła się.
Kifo przywitał czule córkę.
-Dobrze cię widzieć.Pokażę ci jaskinię,w której zamieszkasz. Jesteś już przecież dorosła.
-Nie wątpię ojcze,ale mam teraz pytanie,gdzie podziewa się mama?
-Wyszła na patrol.Nie spodziewaliśmy się twojego powrotu,-lew skinął głową,-naprawdę.
-Czyli myśleli mała ,że zdradzisz,-szepnął któryś z lwów.
Oberwał strasznym wzrokiem od Kifo.
-Nigdy nie zdradzę .-zmarszczyła brwi Giza.
Kiedy Kifo na nią spojrzał, nie mógł uwierzyć,jak bardzo pod innym wyglądem,jest równocześnie podobna do matki.
Kifo skinął jej głową.
-Poczekaj na nią przy granicy.
-Tak zrobię,-skinęła głową lwica.
Wybiegła z jaskini.
Kifo spojrzał na lwy czarne.
-MARSZ DO ROBOTY! -ryknął
Lwy westchnęły,omiotły wzrokiem winowajcę gniewu i poczęli zajmować się swoją pracą. Kifo czuł sadysfakcje.
Giza tym czasem, poszukiwała swojej matki. Mijała różnych członków stada.
W końcu zgłodniała ,więc by nie polować,odebrała ptaka jakiemuś lwiątku ,sama go zjadła i ponownie zabrała się za szukanie matki.
Jej kroki rozbrzmiewały o ziemię.Lwicy aż brakowało miękkości trawy,ciepłych promienni słońca i błękitu nieba.
Znalazła Uasi na granicy. Lwica zakopywała coś w ziemi.Kiedy dostrzegła córkę,ogonem dała jej znać. Lwica puściła się biegiem w stronę końca lasu. Giza ruszyła za nią.
Droga minęła im szybko.
Giza podziwiała strumień ,drzewa i wszystko wokół.
Usiadła z Uasi, wpatrzona w horyzont. Z bardzo daleka rysował się mały punkcik -Lwia Skała.
Giza opuściła po sobie uszy.
-Mamo..przepraszam. Tak bardzo mi przykro! Zostawiłam przy życiu jednego z przedstawicieli rodu królewskiego, syna Sawy ,Simbę. Zabiłam jednak Leah ,wiele lwic ze stada ,zatrułam wodę, zabiłam szamana...więc...
Uasi spojrzała na córkę.
Giza skuliła się, gdy w jej oczach dojrzała gniew.
Sama lwica jednak...śmiała się.
Był to śmiech tak radosny,jak jeszcze nigdy.Giza się zdziwiła.
Uasi nie przestawała się śmiać.Dopiero później ,zwolniła.
-Kiedy byłam na Lwiej Ziemi,ostrzędziłam Sawę bo czułam do niego koleżeństwo.Ty oszczędziłaś Simbę,bo czułaś do niego coś więcej. Jesteśmy takie podobne.
Oczy Gizy zaświeciły.Ciemna lwica mówiła dalej:
-Niech żyję.Przygnębiony twoją stratą ,nie urodzi mu się żaden potomek ,przez co Lwia Ziemia przepadnie. My wtedy zaatakujemy ją,zdobędziemy,porzucimy i tu wrócimy.Chodźby nie wiem co się stało,musimy pozostać przy życiu i by Mroczna Ziemia pozostała wolna.Wybaczam ci córko.
-Wiesz mamo.Zapisałaś się w historii bardziej niż ktokolwiek inny,-córka uśmiechnęła się.
Uasi spojrzała na nią z dumą.
-Musimy wygrać.
-Już to zrobiliśmy
Teraz wszystko wokół nich zdawało się mówić, nawet płaska szara skała, na której siedziały.
Uasi przytuliła z czułością córkę. Giza odwzajemniła uścisk. To wszystko,czego brakowało do tej układanki.
Lwica pędziła przez pustynię,aż łapy zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa. Było jednak warto.Dotarła do lasu ,mrocznego i tajemniczego.
-Witaj w domu,-szepnęła do siebie.
Kiedyś ,pewnie by już zosyała zaatakowana przez strażników,teraz..spokojnie szła przez las.
Kiedy znajome drzewa się skończyły ,lwica dotarła do obozu.
Uznała,że nie jest głodna.Nie zapolowała więc na ptaka,który skubał ziarna niedaleko.
Obecni,spojrzeli na nią zaciekawieni.Chyba sądzili ,że zginęła.
Giza posłała im nienawistne,jak i triumfalne spojrzenie.
Z uniesiona głową przeszła przez odcinek ,aż do jaskini ,w której mieszkała.
Nikogo nie było jednak w środku.
Giza zmarszczyła brwi.Uznała,że mogą być w Czarnych Skałach.
I nie myliła się.
Kifo przywitał czule córkę.
-Dobrze cię widzieć.Pokażę ci jaskinię,w której zamieszkasz. Jesteś już przecież dorosła.
-Nie wątpię ojcze,ale mam teraz pytanie,gdzie podziewa się mama?
-Wyszła na patrol.Nie spodziewaliśmy się twojego powrotu,-lew skinął głową,-naprawdę.
-Czyli myśleli mała ,że zdradzisz,-szepnął któryś z lwów.
Oberwał strasznym wzrokiem od Kifo.
-Nigdy nie zdradzę .-zmarszczyła brwi Giza.
Kiedy Kifo na nią spojrzał, nie mógł uwierzyć,jak bardzo pod innym wyglądem,jest równocześnie podobna do matki.
Kifo skinął jej głową.
-Poczekaj na nią przy granicy.
-Tak zrobię,-skinęła głową lwica.
Wybiegła z jaskini.
Kifo spojrzał na lwy czarne.
-MARSZ DO ROBOTY! -ryknął
Lwy westchnęły,omiotły wzrokiem winowajcę gniewu i poczęli zajmować się swoją pracą. Kifo czuł sadysfakcje.
Giza tym czasem, poszukiwała swojej matki. Mijała różnych członków stada.
W końcu zgłodniała ,więc by nie polować,odebrała ptaka jakiemuś lwiątku ,sama go zjadła i ponownie zabrała się za szukanie matki.
Jej kroki rozbrzmiewały o ziemię.Lwicy aż brakowało miękkości trawy,ciepłych promienni słońca i błękitu nieba.
Znalazła Uasi na granicy. Lwica zakopywała coś w ziemi.Kiedy dostrzegła córkę,ogonem dała jej znać. Lwica puściła się biegiem w stronę końca lasu. Giza ruszyła za nią.
Droga minęła im szybko.
Giza podziwiała strumień ,drzewa i wszystko wokół.
Usiadła z Uasi, wpatrzona w horyzont. Z bardzo daleka rysował się mały punkcik -Lwia Skała.
Giza opuściła po sobie uszy.
-Mamo..przepraszam. Tak bardzo mi przykro! Zostawiłam przy życiu jednego z przedstawicieli rodu królewskiego, syna Sawy ,Simbę. Zabiłam jednak Leah ,wiele lwic ze stada ,zatrułam wodę, zabiłam szamana...więc...
Uasi spojrzała na córkę.
Giza skuliła się, gdy w jej oczach dojrzała gniew.
Sama lwica jednak...śmiała się.
Był to śmiech tak radosny,jak jeszcze nigdy.Giza się zdziwiła.
Uasi nie przestawała się śmiać.Dopiero później ,zwolniła.
-Kiedy byłam na Lwiej Ziemi,ostrzędziłam Sawę bo czułam do niego koleżeństwo.Ty oszczędziłaś Simbę,bo czułaś do niego coś więcej. Jesteśmy takie podobne.
Oczy Gizy zaświeciły.Ciemna lwica mówiła dalej:
-Niech żyję.Przygnębiony twoją stratą ,nie urodzi mu się żaden potomek ,przez co Lwia Ziemia przepadnie. My wtedy zaatakujemy ją,zdobędziemy,porzucimy i tu wrócimy.Chodźby nie wiem co się stało,musimy pozostać przy życiu i by Mroczna Ziemia pozostała wolna.Wybaczam ci córko.
-Wiesz mamo.Zapisałaś się w historii bardziej niż ktokolwiek inny,-córka uśmiechnęła się.
Uasi spojrzała na nią z dumą.
-Musimy wygrać.
-Już to zrobiliśmy
Teraz wszystko wokół nich zdawało się mówić, nawet płaska szara skała, na której siedziały.
Uasi przytuliła z czułością córkę. Giza odwzajemniła uścisk. To wszystko,czego brakowało do tej układanki.
#37 /Powrót do starych stron/
Śmierć Leah wstrząsnęła całą Lwią Ziemią. Królowa, partnerka, matka i przyjaciółka, została znaleziona martwa przy jaskini stada.
Kiedy rano znalazł ją Sawa, nie mógł powstrzymać łez.
Kazał od razu znaleźć winowajcę.
Simba też ciężko przeżył śmierć matki. Pocieszał się towarzystwem Gizy. Lwica jednak czuła tylko sadysfakcje, wszystko udało się dobrze.
Tak przynajmniej myślała,aż szaman uśmiechnął się w jej stronę ,po pogrzebie królowej.
-Widzę,że znaleźliście winowajcę.
-O co ci chodzi?-spytał Sawa,-kto zabił moją żonę?
-Po wizycie w wodopoju, niektóre części ciała się farbują.Czy ktoś nie ma może zielonych łap?
Wszyscy członkowie stada ,spojrzeli na swoje łapy wzajemnie.
Giza wybałuszyła oczy .Była wściekła i zamierzała zabić później szamana.
Nie zdążyła ukrył łap.
Jedna z lwic krzyknęła:
-Zabójczyni!
Sawa od razu podskoczył do niej,zmroził ją wzrokiem.
-Dlaczego to zrobiłaś!?
-Tato..to nie ona..to przecież ..
Giza uśmiechnęła się szyderczo.
-Spróbuj tylko mnie tknąć,a nie przejdziesz żywy.Jestem Giza ,przynoszę pozdrowienia od Uasi.
Sawy oczy rozszerzyły się.Ona miała takie same oczy...jak ona... To była jej córka,domyślił się.
Cofnął się o kilka kroków.
-Dalej chce klęski dla mojego królestwa?
-A niby mi się nie udało? Rzeka, Leah ,wszystko jest dobrze,-odwróciła się. Akurat napotkała wzrok księcia Simby. Odbijał się w nich żal.
Giza ominęła go .Puściła się biegiem w stronę granicy.
-Co robimy królu?-spytała jakaś lwica
-Zostawcie ją.Pewnie wróci do siebie. Idźcie na polowanie.
Lwice skinęły głowami,odchodząc.
Sawa spojrzał zatroskany na syna.
Podszedł bliżej i przytulił lwa.
Simba odskoczył.
-Zostaw mnie samego.
-Synu..
-Wybacz tato,- Simba odwrócił wzrok, -ale nie potrafię się cieszyć.Jest mi tak cholernie źle.
*
Naiwnymi niech będą ci, którzy myśleli,że córka Uasi odpuści.
Skierowała się do baobabu ,gdzie szybko zabiła szamana.
Złota lwica ,ciągle skradała się blisko granicy.Dlatego widziała polowanie lwic i miała sadysfakcje,gdy im się nie udało.Lwia Ziemia pójdzie dzisiaj spać głodna.
Giza musiała jednak wykonać jeszcze jeden cel,nim wróci do domu. Zmrużyła oczy. Musiała pozbyć się króla.
Postanowiła działać z samego rana.
Na razie zasnęła w pobliskich krzakach,idealnie ukryta.
Kiedy się obudziła,było jeszcze ciemno.
Lwica przewróciła się na plecy.Wpatrywała się w gwiazdy.Uasi miała rację,były najpiękniejsze.Lwica westchnęła z rozkoszy. Znajdywała różne kombinacje.
Zastanowiła się,czego tak naprawdę chce.Wrócić do mroków swojej ziemi, czy pozostać tutaj. Przełknęła ślinę,gdyż decyzja była dla niej jasna.
Musi jeszcze tylko dotrzymać obietnicy.
Kiedy słońce zaczęło wschodzić, wiedziała,że zauważy Sawę na samotnym patrolu. Od razu stanęła mu naprzeciw,wystawiając pazury.Lew westchnął.
-Nie spodziewałem się,że zobaczę kiedyś dziecko Uasi. Chodź nie jesteś do niej ani trochę podobna.Zbyt łagodna.
-Myśl sobie co chcesz, nie obchodzi mnie to. Przybyłam się ciebie pozbyć,- zaczęła podchodzić do lwa.
Sawa wystawił pazury. Był gotowy.
Kiedy Giza na niego wskoczyła,padł na plecy,odepchnął ją tylnymi łapami. Ale właśnie o to chodziło Gizie.
Kiedy tylko Sawa wstał,rozpędziła się, wskoczyła mu na plecy, wgryzła w kark. Lew wiercił się jak szalony ,ale nie dał rady rzucić lwicy.Za mocno się trzymała.
Giza wbiła w niego pazury i szybkim gestem,odebrała mu życie. Sawa padł na ziemię,odchodząc z Kręgu Życia.
Giza odwróciła się by spojrzeć na Lwią Skałę.
To nie był jej dom.
Zamierzała jednak kogoś poszukać.
Szybko znalazła Sawę ,siedzącego u brzegu wodopoju.
Podeszła bliżej niego i lew gwałtownie się odwrócił.
-Co ty chcesz?!
-Muszę wracać do mojego domu.Ale wcześniej,chciałam zapytać,czy chcesz iść ze mną.Będziemy stanowić dobrą parę.Będę ci oddana.
-To niemożliwę. Brałem cię za kogoś innego.Kłamałaś Su- Giza. Nie chce cię znać.
Giza westchnęła.
-Jak wolisz. Ale powiem ci jedno.. jesteś beznadziejny
Ta decyzja zraniła ją.Nie wiedziała czemu,ale jednak chciała by lew poszedł za nią,lub zatrzymał ją tutaj.
Uderzyła go w pysk,odwróciła się napięcie i biegiem ruszyła w stronę granicy.
Simba westchnął.
Przepraszam że krótki,ale może fabuła się spodobała? :)
Kiedy rano znalazł ją Sawa, nie mógł powstrzymać łez.
Kazał od razu znaleźć winowajcę.
Simba też ciężko przeżył śmierć matki. Pocieszał się towarzystwem Gizy. Lwica jednak czuła tylko sadysfakcje, wszystko udało się dobrze.
Tak przynajmniej myślała,aż szaman uśmiechnął się w jej stronę ,po pogrzebie królowej.
-Widzę,że znaleźliście winowajcę.
-O co ci chodzi?-spytał Sawa,-kto zabił moją żonę?
-Po wizycie w wodopoju, niektóre części ciała się farbują.Czy ktoś nie ma może zielonych łap?
Wszyscy członkowie stada ,spojrzeli na swoje łapy wzajemnie.
Giza wybałuszyła oczy .Była wściekła i zamierzała zabić później szamana.
Nie zdążyła ukrył łap.
Jedna z lwic krzyknęła:
-Zabójczyni!
Sawa od razu podskoczył do niej,zmroził ją wzrokiem.
-Dlaczego to zrobiłaś!?
-Tato..to nie ona..to przecież ..
Giza uśmiechnęła się szyderczo.
-Spróbuj tylko mnie tknąć,a nie przejdziesz żywy.Jestem Giza ,przynoszę pozdrowienia od Uasi.
Sawy oczy rozszerzyły się.Ona miała takie same oczy...jak ona... To była jej córka,domyślił się.
Cofnął się o kilka kroków.
-Dalej chce klęski dla mojego królestwa?
-A niby mi się nie udało? Rzeka, Leah ,wszystko jest dobrze,-odwróciła się. Akurat napotkała wzrok księcia Simby. Odbijał się w nich żal.
Giza ominęła go .Puściła się biegiem w stronę granicy.
-Co robimy królu?-spytała jakaś lwica
-Zostawcie ją.Pewnie wróci do siebie. Idźcie na polowanie.
Lwice skinęły głowami,odchodząc.
Sawa spojrzał zatroskany na syna.
Podszedł bliżej i przytulił lwa.
Simba odskoczył.
-Zostaw mnie samego.
-Synu..
-Wybacz tato,- Simba odwrócił wzrok, -ale nie potrafię się cieszyć.Jest mi tak cholernie źle.
*
Naiwnymi niech będą ci, którzy myśleli,że córka Uasi odpuści.
Skierowała się do baobabu ,gdzie szybko zabiła szamana.
Złota lwica ,ciągle skradała się blisko granicy.Dlatego widziała polowanie lwic i miała sadysfakcje,gdy im się nie udało.Lwia Ziemia pójdzie dzisiaj spać głodna.
Giza musiała jednak wykonać jeszcze jeden cel,nim wróci do domu. Zmrużyła oczy. Musiała pozbyć się króla.
Postanowiła działać z samego rana.
Na razie zasnęła w pobliskich krzakach,idealnie ukryta.
Kiedy się obudziła,było jeszcze ciemno.
Lwica przewróciła się na plecy.Wpatrywała się w gwiazdy.Uasi miała rację,były najpiękniejsze.Lwica westchnęła z rozkoszy. Znajdywała różne kombinacje.
Zastanowiła się,czego tak naprawdę chce.Wrócić do mroków swojej ziemi, czy pozostać tutaj. Przełknęła ślinę,gdyż decyzja była dla niej jasna.
Musi jeszcze tylko dotrzymać obietnicy.
Kiedy słońce zaczęło wschodzić, wiedziała,że zauważy Sawę na samotnym patrolu. Od razu stanęła mu naprzeciw,wystawiając pazury.Lew westchnął.
-Nie spodziewałem się,że zobaczę kiedyś dziecko Uasi. Chodź nie jesteś do niej ani trochę podobna.Zbyt łagodna.
-Myśl sobie co chcesz, nie obchodzi mnie to. Przybyłam się ciebie pozbyć,- zaczęła podchodzić do lwa.
Sawa wystawił pazury. Był gotowy.
Kiedy Giza na niego wskoczyła,padł na plecy,odepchnął ją tylnymi łapami. Ale właśnie o to chodziło Gizie.
Kiedy tylko Sawa wstał,rozpędziła się, wskoczyła mu na plecy, wgryzła w kark. Lew wiercił się jak szalony ,ale nie dał rady rzucić lwicy.Za mocno się trzymała.
Giza wbiła w niego pazury i szybkim gestem,odebrała mu życie. Sawa padł na ziemię,odchodząc z Kręgu Życia.
Giza odwróciła się by spojrzeć na Lwią Skałę.
To nie był jej dom.
Zamierzała jednak kogoś poszukać.
Szybko znalazła Sawę ,siedzącego u brzegu wodopoju.
Podeszła bliżej niego i lew gwałtownie się odwrócił.
-Co ty chcesz?!
-Muszę wracać do mojego domu.Ale wcześniej,chciałam zapytać,czy chcesz iść ze mną.Będziemy stanowić dobrą parę.Będę ci oddana.
-To niemożliwę. Brałem cię za kogoś innego.Kłamałaś Su- Giza. Nie chce cię znać.
Giza westchnęła.
-Jak wolisz. Ale powiem ci jedno.. jesteś beznadziejny
Ta decyzja zraniła ją.Nie wiedziała czemu,ale jednak chciała by lew poszedł za nią,lub zatrzymał ją tutaj.
Uderzyła go w pysk,odwróciła się napięcie i biegiem ruszyła w stronę granicy.
Simba westchnął.
Przepraszam że krótki,ale może fabuła się spodobała? :)
#36 /Kifo/
W życiu Kifo ,jak na los wyrzutka, było kolorowo.
Matka ,Mlezi była czuła i dobra.Troszczyła się o syna ,oddawała mu każdy kawałek pożywienia,mimo głodu od paru dni własnego.Dbała o swoje lwiątko z całych sił.
Vita, chciała by Kifo był najlepszy. To jej zawdzięczał wspaniałe umiejętności walki. Uników ,kontrataków ,jak rozróżniać krew lwicy od lwa.
Kifo pozostał śmiały,odważny i silny. Potrafił świetnie walczyć ,znał się na Mrocznej Ziemi jak nikt inny i zdecydowanie nie musiał podróżować ,by zrozumieć,że tu jest jego miejsce. Takie,do którego zawsze się wraca.
Zawsze marzył,by być najlepszy.
Kifo chciał należeć do czarnych lwów, dorównywać Mwanie i swojemu ojcu.
Kiedy więc został przywódcą Lwów z Czarnych Skał, nie mógł z początku w to uwierzyć. Z całych sił starał się temu podołać.
I faktycznie, był świetny w patrolach i budzeniu strachu.
Właśnie tak udało mu się zdobyć szacunek współkolegów.
Partner Uasi .Lwicy przyjaciółki. Nigdy nie żałował,że ją spotkał .Była dla niego, odskocznią i spokojem .
Kiedy odeszła ,myślał, czy jej się powiedzie. Kiedy więc opowiadziała mu,co ja tam spotkało,miał ochotę rozszarpać Sawę.
Żył u jej boku tak długo w ukryciu,aż nie zostali partnerami. I mimo zasad, okazywali sobie uczucie prostymi gestami ogonów .Do tego mieszkali w jednej jaskini i często się widzieli.
Giza .Córka Kifo .Chodź lew chciał syna, pokochał lwiątko za jej siłę.Mogła nie być najpiękniejsza z kolorów ,ale na pewno jej upartość, siła i odwaga dominowały w tej małej lwiczce.
Kiedyś dostanie o na jaskinię dzieciństwa Kifo.
Niech tylko wróci bezpiecznie do domu. Na Mroczną Ziemię.
Tego dnia, Kifo obudził się jak zawsze wcześnie.
Wraz z Uasi zjedli góralki z dnia poprzedniego ,musnęli się nosami i każde odeszło w swoją stronę.
Kifo nie wiedział,co zwykle robi ciemna lwica ,skupiał się tym ,co on musiał zrobić.
Wszedł do Jskini Czarnych Skał.Uważnie rozejrzał się po jej wnętrzu.Wszystko na swoim miejscu .Wchodząc głębiej ,dosłyszał już głosy swoich towarzyszy.
Jak zawsze żartowali i się lenili.
Kifo syknął na nich ,by się pośpieszyli.
Lwy niechętnie wykonały jego rozkaz,przecież nie chcieli dostać po pysku.
Kifo wyprowadził ich z jaskini.Wszystkich.
Ruszyli jak zawsze na obchód do lasu.
Dopiero tam podzielił swoich na grupy.Mieli spotkać się niewiele czasu później,by każdy opowiedział o stanie swojego miejsca.
Kifo wolał chodzić sam.
Kroki lwa dudniły o ziemię.Ten uważnie się rozglądał,w poszukiwaniu potęcjalnego zagrożenia. Tęsknił za zabijaniem i bitwami.
Nic wielkiego jednak się nie wydarzyło. Mógł więc szybko zapolować na ptaka,zjeść i poczekać przed jaskinią na powrót reszty.
Podeszła do niego lwica z dwójką lwiątek.Samczykiem i samiczką.
Lwiak podbiegł do Kifo.Skłonił przed nim głowę.
-Jesteś mega super! Chce być jak ty ! Także dołączę do waszej ekipy
-Chwila!-syknął Kifo,-lwiątko,nie rozmażuj się.Mi nie wydaję się rozkazów.Jeśli jesteś dość okrutny,to byś był już tutaj
Lwiątku oklapły uszy.Lwica nic nie mówiła. Lwiczka,jej córka, nastroszyła jednak zła sierść.
-A czemu to lwice nie mogą należeć do was!? To nie feer!
Kifo pochylił się,by do niej powiedzieć.
-Kiedy Huruma działał, stworzył na Czarnych Skałach swoją grupę wojowników. Włada nimi zawsze najsilniejszy lew.Nigdy nie było tutaj lwicy,-Kifo podniósł głowę,-Ale pewnego dnia to się może zmienić,-puścił lwiczce oko.
Kremowa lwiczka uśmiechnęła się.Wraz z matką i bratem ,ruszyli w stronę swojego domu.
Reszta dnia minęła Kifo nudno.
Bił się trochę ze swoimi towarzyszami dla zabawy. Potrenował kilka lwiątek .Zjadł, przespał się i w sumie tyle było z jego grafiku.
Opuścił Czarnej Skały, by raźnym krokiem wrócić do swojej jaskini.
Obserwował przy okazji co się dzieję wokół.
Zauważył Uasi siedzącą na dachu i domu. Wskoczył więc,by usiąść obok lwicy. Nic nie mówiąc, wpatrywali się przed siebie.
Kifo uznał ,już kładąc się do snu, u boku Uasi,która się w niego wtuliła- że ma wielkie szczęście.
To taka trochę nietypowa notka.Postanowiłam po prostu poświęcić w niej czas samemu Kifo.Może dzięki temu lepiej go poznaliście? :)
Matka ,Mlezi była czuła i dobra.Troszczyła się o syna ,oddawała mu każdy kawałek pożywienia,mimo głodu od paru dni własnego.Dbała o swoje lwiątko z całych sił.
Vita, chciała by Kifo był najlepszy. To jej zawdzięczał wspaniałe umiejętności walki. Uników ,kontrataków ,jak rozróżniać krew lwicy od lwa.
Kifo pozostał śmiały,odważny i silny. Potrafił świetnie walczyć ,znał się na Mrocznej Ziemi jak nikt inny i zdecydowanie nie musiał podróżować ,by zrozumieć,że tu jest jego miejsce. Takie,do którego zawsze się wraca.
Zawsze marzył,by być najlepszy.
Kifo chciał należeć do czarnych lwów, dorównywać Mwanie i swojemu ojcu.
Kiedy więc został przywódcą Lwów z Czarnych Skał, nie mógł z początku w to uwierzyć. Z całych sił starał się temu podołać.
I faktycznie, był świetny w patrolach i budzeniu strachu.
Właśnie tak udało mu się zdobyć szacunek współkolegów.
Partner Uasi .Lwicy przyjaciółki. Nigdy nie żałował,że ją spotkał .Była dla niego, odskocznią i spokojem .
Kiedy odeszła ,myślał, czy jej się powiedzie. Kiedy więc opowiadziała mu,co ja tam spotkało,miał ochotę rozszarpać Sawę.
Żył u jej boku tak długo w ukryciu,aż nie zostali partnerami. I mimo zasad, okazywali sobie uczucie prostymi gestami ogonów .Do tego mieszkali w jednej jaskini i często się widzieli.
Giza .Córka Kifo .Chodź lew chciał syna, pokochał lwiątko za jej siłę.Mogła nie być najpiękniejsza z kolorów ,ale na pewno jej upartość, siła i odwaga dominowały w tej małej lwiczce.
Kiedyś dostanie o na jaskinię dzieciństwa Kifo.
Niech tylko wróci bezpiecznie do domu. Na Mroczną Ziemię.
Tego dnia, Kifo obudził się jak zawsze wcześnie.
Wraz z Uasi zjedli góralki z dnia poprzedniego ,musnęli się nosami i każde odeszło w swoją stronę.
Kifo nie wiedział,co zwykle robi ciemna lwica ,skupiał się tym ,co on musiał zrobić.
Wszedł do Jskini Czarnych Skał.Uważnie rozejrzał się po jej wnętrzu.Wszystko na swoim miejscu .Wchodząc głębiej ,dosłyszał już głosy swoich towarzyszy.
Jak zawsze żartowali i się lenili.
Kifo syknął na nich ,by się pośpieszyli.
Lwy niechętnie wykonały jego rozkaz,przecież nie chcieli dostać po pysku.
Kifo wyprowadził ich z jaskini.Wszystkich.
Ruszyli jak zawsze na obchód do lasu.
Dopiero tam podzielił swoich na grupy.Mieli spotkać się niewiele czasu później,by każdy opowiedział o stanie swojego miejsca.
Kifo wolał chodzić sam.
Kroki lwa dudniły o ziemię.Ten uważnie się rozglądał,w poszukiwaniu potęcjalnego zagrożenia. Tęsknił za zabijaniem i bitwami.
Nic wielkiego jednak się nie wydarzyło. Mógł więc szybko zapolować na ptaka,zjeść i poczekać przed jaskinią na powrót reszty.
Podeszła do niego lwica z dwójką lwiątek.Samczykiem i samiczką.
Lwiak podbiegł do Kifo.Skłonił przed nim głowę.
-Jesteś mega super! Chce być jak ty ! Także dołączę do waszej ekipy
-Chwila!-syknął Kifo,-lwiątko,nie rozmażuj się.Mi nie wydaję się rozkazów.Jeśli jesteś dość okrutny,to byś był już tutaj
Lwiątku oklapły uszy.Lwica nic nie mówiła. Lwiczka,jej córka, nastroszyła jednak zła sierść.
-A czemu to lwice nie mogą należeć do was!? To nie feer!
Kifo pochylił się,by do niej powiedzieć.
-Kiedy Huruma działał, stworzył na Czarnych Skałach swoją grupę wojowników. Włada nimi zawsze najsilniejszy lew.Nigdy nie było tutaj lwicy,-Kifo podniósł głowę,-Ale pewnego dnia to się może zmienić,-puścił lwiczce oko.
Kremowa lwiczka uśmiechnęła się.Wraz z matką i bratem ,ruszyli w stronę swojego domu.
Reszta dnia minęła Kifo nudno.
Bił się trochę ze swoimi towarzyszami dla zabawy. Potrenował kilka lwiątek .Zjadł, przespał się i w sumie tyle było z jego grafiku.
Opuścił Czarnej Skały, by raźnym krokiem wrócić do swojej jaskini.
Obserwował przy okazji co się dzieję wokół.
Zauważył Uasi siedzącą na dachu i domu. Wskoczył więc,by usiąść obok lwicy. Nic nie mówiąc, wpatrywali się przed siebie.
Kifo uznał ,już kładąc się do snu, u boku Uasi,która się w niego wtuliła- że ma wielkie szczęście.
To taka trochę nietypowa notka.Postanowiłam po prostu poświęcić w niej czas samemu Kifo.Może dzięki temu lepiej go poznaliście? :)
#35 /Szpieg/
Słońce wolno wzeszło na horyzont.
Można było usłyszeć,ogłosy biegu. Łapy dudniły o ziemię.
Giza czuła powiew wiatru.Spojrzała przez ramie.
-Nigdy mnie nie złapiesz!
-Założymy się o antylopę?
Lew przyspieszył.
Giza uznała,że teraz będzie i biegać i skakać.
W ten sposób ,chodź bolały ją łapy ,dotarła pierwsza do wodopoju. Wskoczyła do wody. Simba za nią.
-I co? Polujesz!
-Oj, no weź.
-Jeszcze lwice nie wyszły na polowanie.Mamy czas,-uśmiechnęła się kpiąco
Simba przewrócił oczami.
Oboje udali się na polanę,gdzie lew zademonstrował swoje polowanie. Giza ledwo co utrzymywała śmiech.
W końcu zdecydowała się mu pomóc.
We dwójkę łatwiej złapali antylopę ,którą szybko zjedli.
Lwica przeciągnęła się.
-Dobra,muszę lecieć.Bo mnie ochrzanią,że znów z nimi nie poluję.
-A musisz z nimi polować?
-Jestem lwicą polującą,-rzuciła Giza,unosząc do góry jedną brew.
-Tak,tylko wiesz..jakbyś została moją narzeczoną..to nie...musiałabyś..
Giza położyła mu końcówkę ogona na pysku.
-Znamy się tylko dwa miesiące. Ale się zgodzę,-zaśmiała się.I sama już nie wiedziała,dlaczego.-Ale teraz muszę już iść.Wiesz,że to kocham.
-Zawsze możesz zmienić pasje. Nie jesteś aż tak w tym dobra,-uśmiechnął się.
Nie był to złośliwy komentarz,ale uraził lwicę.
Giza odwróciła się i szybko odbiegła.
Zdyszana dotarła na miejsce zbiórki.Lwice na nią spojrzały.
-W końcu! Czemu tak długo?-spytała czarna lwica
Pomarańczowa się zaśmiała.
-Ma randkę z księciem
-Dajcie mi spokój i możecie go sobie wziąć,-burknęła lwica.-Chodźmy lepiej robić to,co umiemy.
Giza zakradła się w wysoką trawę,skradała wolno,łapa za łapą,by wkońcu skoczyć i zabić zwierzynę.
Polowanie nie uspokoiło jej jednak na długo ,kiedy jakaś lwica ją zdenerwowała , Sawa jeszcze coś powiedział na jej chód i jeszcze do tego Simba zapomniał o ich spotkaniu.
Giza zauważyła kamień i..zaczęła w niego uderzać.Miała ruchy mocne, szybkie i pełne gniewu. Dopiero,kiedy łapy ociekły jej krwią,zdała sobie sprawę,że zachowuję się jak w domu.
Nie mogła wybrać się do szamana, bo bała się ze wszystko ustali.
Olśniło ją jednak,że niedawno do stada dołączyła nowa lwica i może być wykorzystana.
Giza uśmiechnęła się szyderczo.
Wykona i obietnice i pozostanie na Lwiej Ziemi.
Przybiegła nad wodopój,napiła się i wrzuciła do niego znów trujące zioła.Uśmiechnęła się sama do siebie.
Będąc już później na Lwiej Skale, nikt niczego się nie spodziewał.Spała,wtulona w Simbę ,kiedy Sawa warknął.
-Wyrzutki znów opuścili swój teren i zaatakowali jeszcze nasze odziały!
-Myślisz,że będą chcieli z nami walczyć?-spytała jakaś lwica.
-Nie są widać tacy słabi,-mruknęła inna
-Pokonamy ich ,tak czy siak,-powiedziała kolejna
-Nie wiem,co planują.Ale martwię się o Lwią Ziemię.-westchnął lew.
Odszedł ,a wraz z nim Leah. Większość stada także opuściła jaskinię.
Giza spojrzała na Simbę.
-A ty co o tym myślisz?
-Nic wielkiego,-wzruszył ramionami,-nie boję się ich
-A powinieneś,-szepnęła mu do ucha.Wstała i także wyszła z jaskini.
Nie wiedzieć czemu,kroki poniosły ją w stronę granicy.
Widziała przy okazji,jak niektóre zwierzęta ksztuszą się ,pewnie po zatrutej wodzie.
Nie było jej jednak specjalnie do śmiechu.Myśli krążyły gdzieś indziej.
Nie mogła uwierzyć,kiedy Yakuti wylądowała obok niej.Skłoniła lekko piórka.
-Witaj Gizo.Miło cię widzieć. Twoja matka oczekuję jakiejś wiadomości.
Skinęła głową złota lwica.
-Jest tylko trójka członków królewskiej rodziny, ale tylko dwójka z krwi. Zatrułam do tego wodę, więc wkrótce stracą zwierzynę i za nie długo wezmę się za mordowanie.
-Przekażę. Pamiętaj ,Gizo,że Uasi na ciebie liczy,-majordamuska odleciała.
Giza westchnęła.
*
Zajęcie się tym,co obiecała matce ,było jednak trudniejsze.
Zwierzyna może i się zatruła ,ale umierała powoli. Nikt nie mógł się domyślić, co zrobiła.
Kiedy tylko było dość ciemno, wymykała się z jaskini, zwabiała jakąś lwicę ,zabijała ją, kładąc ciało na granicy i jakby nigdy nic,następnego dnia polowała lub spędzała czas z Simbą.
Jej plan był prosty.
Mógł się jednak skończyć źle.
Zwłaszcza,że czasem trzeba było działać w deszczu, kiedy akurat pewna ciekawska lwica wychyla głowę za jaskini.
Może właśnie ona widzi złoty kształt zabijający na horyzoncie. Lwica zmarszczyła nos.
*
Następnego dnia, Leah obudziła Sawę. Wyprowadziła go z jaskini.
-Padało,-powiedział lew.
Usiadł z partnerką na czubku Lwiej Skały. Leah była milcząca.Sawę to zaciekawiło.
-Co jest,kotku?
-Widziałam wczoraj ,jak jedna z naszych lwic,morduje inną.
-Kolejne morderstwo!? I to jedna z naszych? Kto to? Nie zdziwię się,jeśli powiesz ,że ta nowa.Źle jej z oczu patrzy.
-Złota.
Sawa zmarszczył nos. Pół ich stada było złote.To nie był wielki ślad.
Zmienił więc temat.
-Udały nam się te dzieci prawda? Simba wyrasta na świetnego króla ,a Zawadi dobrze radzi sobie jako królowa Rajskiej Ziemi.
Leah skinęła głową.Nie mogła jednak skupić się na jego słowach.Podejrzewała kogoś i osobiście zamierzała się z tą lwicą rozmówić.
Dlatego,kiedy tylko skączyła rozmawiać z Sawą ,skierowała się na skałki. Akurat leżał tam jej syn z Gizą i ten widok ją tak rozczulił,że zniknęła niezauważona.
Złapała lwicę dopiero,kiedy wszyscy już spali.Obudziła ją ,wyprowadziła przed jaskinię.
-To ty prawda. Mordujesz?
-Zwariowałaś królowo? Nie morduję,-oburzyła się kłamliwie Giza
-Sun,mnie nie oszukasz. Noana nie ma złotej sierści,a ty..
-Nie urodziłaś się w stadzie,więc jesteś podejrzała,-mruknęła Giza
-Wiesz,że nie o to chodzi...no,może o to... ktoś znowu potruł rzekę,zabija nasze lwice ,potrzebujemy.. Z resztą,nie wyjdziesz za mojego syna,puki sprawy nie ucichną.
Giza wbiła pazury z podłożę.
-Pamiętasz Uasi?
Zmiana tematu,zaciekawiła Leah.
-Pamiętam.
-Pozdrowienia od jej córki,-Uśmiechnęła się szyderczo Giza. Szybko wbiła pazury w gardło lwicy,ugryzła ją mocno i nim się obejrzała, Leah padła na ziemię.
Giza uśmiechnęła się zadowolona.Pobiegła nad wodopój,wbiegła do niego,by się umyć i wróciła by znów zasnąć na Lwiej Skale.
Można było usłyszeć,ogłosy biegu. Łapy dudniły o ziemię.
Giza czuła powiew wiatru.Spojrzała przez ramie.
-Nigdy mnie nie złapiesz!
-Założymy się o antylopę?
Lew przyspieszył.
Giza uznała,że teraz będzie i biegać i skakać.
W ten sposób ,chodź bolały ją łapy ,dotarła pierwsza do wodopoju. Wskoczyła do wody. Simba za nią.
-I co? Polujesz!
-Oj, no weź.
-Jeszcze lwice nie wyszły na polowanie.Mamy czas,-uśmiechnęła się kpiąco
Simba przewrócił oczami.
Oboje udali się na polanę,gdzie lew zademonstrował swoje polowanie. Giza ledwo co utrzymywała śmiech.
W końcu zdecydowała się mu pomóc.
We dwójkę łatwiej złapali antylopę ,którą szybko zjedli.
Lwica przeciągnęła się.
-Dobra,muszę lecieć.Bo mnie ochrzanią,że znów z nimi nie poluję.
-A musisz z nimi polować?
-Jestem lwicą polującą,-rzuciła Giza,unosząc do góry jedną brew.
-Tak,tylko wiesz..jakbyś została moją narzeczoną..to nie...musiałabyś..
Giza położyła mu końcówkę ogona na pysku.
-Znamy się tylko dwa miesiące. Ale się zgodzę,-zaśmiała się.I sama już nie wiedziała,dlaczego.-Ale teraz muszę już iść.Wiesz,że to kocham.
-Zawsze możesz zmienić pasje. Nie jesteś aż tak w tym dobra,-uśmiechnął się.
Nie był to złośliwy komentarz,ale uraził lwicę.
Giza odwróciła się i szybko odbiegła.
Zdyszana dotarła na miejsce zbiórki.Lwice na nią spojrzały.
-W końcu! Czemu tak długo?-spytała czarna lwica
Pomarańczowa się zaśmiała.
-Ma randkę z księciem
-Dajcie mi spokój i możecie go sobie wziąć,-burknęła lwica.-Chodźmy lepiej robić to,co umiemy.
Giza zakradła się w wysoką trawę,skradała wolno,łapa za łapą,by wkońcu skoczyć i zabić zwierzynę.
Polowanie nie uspokoiło jej jednak na długo ,kiedy jakaś lwica ją zdenerwowała , Sawa jeszcze coś powiedział na jej chód i jeszcze do tego Simba zapomniał o ich spotkaniu.
Giza zauważyła kamień i..zaczęła w niego uderzać.Miała ruchy mocne, szybkie i pełne gniewu. Dopiero,kiedy łapy ociekły jej krwią,zdała sobie sprawę,że zachowuję się jak w domu.
Nie mogła wybrać się do szamana, bo bała się ze wszystko ustali.
Olśniło ją jednak,że niedawno do stada dołączyła nowa lwica i może być wykorzystana.
Giza uśmiechnęła się szyderczo.
Wykona i obietnice i pozostanie na Lwiej Ziemi.
Przybiegła nad wodopój,napiła się i wrzuciła do niego znów trujące zioła.Uśmiechnęła się sama do siebie.
Będąc już później na Lwiej Skale, nikt niczego się nie spodziewał.Spała,wtulona w Simbę ,kiedy Sawa warknął.
-Wyrzutki znów opuścili swój teren i zaatakowali jeszcze nasze odziały!
-Myślisz,że będą chcieli z nami walczyć?-spytała jakaś lwica.
-Nie są widać tacy słabi,-mruknęła inna
-Pokonamy ich ,tak czy siak,-powiedziała kolejna
-Nie wiem,co planują.Ale martwię się o Lwią Ziemię.-westchnął lew.
Odszedł ,a wraz z nim Leah. Większość stada także opuściła jaskinię.
Giza spojrzała na Simbę.
-A ty co o tym myślisz?
-Nic wielkiego,-wzruszył ramionami,-nie boję się ich
-A powinieneś,-szepnęła mu do ucha.Wstała i także wyszła z jaskini.
Nie wiedzieć czemu,kroki poniosły ją w stronę granicy.
Widziała przy okazji,jak niektóre zwierzęta ksztuszą się ,pewnie po zatrutej wodzie.
Nie było jej jednak specjalnie do śmiechu.Myśli krążyły gdzieś indziej.
Nie mogła uwierzyć,kiedy Yakuti wylądowała obok niej.Skłoniła lekko piórka.
-Witaj Gizo.Miło cię widzieć. Twoja matka oczekuję jakiejś wiadomości.
Skinęła głową złota lwica.
-Jest tylko trójka członków królewskiej rodziny, ale tylko dwójka z krwi. Zatrułam do tego wodę, więc wkrótce stracą zwierzynę i za nie długo wezmę się za mordowanie.
-Przekażę. Pamiętaj ,Gizo,że Uasi na ciebie liczy,-majordamuska odleciała.
Giza westchnęła.
*
Zajęcie się tym,co obiecała matce ,było jednak trudniejsze.
Zwierzyna może i się zatruła ,ale umierała powoli. Nikt nie mógł się domyślić, co zrobiła.
Kiedy tylko było dość ciemno, wymykała się z jaskini, zwabiała jakąś lwicę ,zabijała ją, kładąc ciało na granicy i jakby nigdy nic,następnego dnia polowała lub spędzała czas z Simbą.
Jej plan był prosty.
Mógł się jednak skończyć źle.
Zwłaszcza,że czasem trzeba było działać w deszczu, kiedy akurat pewna ciekawska lwica wychyla głowę za jaskini.
Może właśnie ona widzi złoty kształt zabijający na horyzoncie. Lwica zmarszczyła nos.
*
Następnego dnia, Leah obudziła Sawę. Wyprowadziła go z jaskini.
-Padało,-powiedział lew.
Usiadł z partnerką na czubku Lwiej Skały. Leah była milcząca.Sawę to zaciekawiło.
-Co jest,kotku?
-Widziałam wczoraj ,jak jedna z naszych lwic,morduje inną.
-Kolejne morderstwo!? I to jedna z naszych? Kto to? Nie zdziwię się,jeśli powiesz ,że ta nowa.Źle jej z oczu patrzy.
-Złota.
Sawa zmarszczył nos. Pół ich stada było złote.To nie był wielki ślad.
Zmienił więc temat.
-Udały nam się te dzieci prawda? Simba wyrasta na świetnego króla ,a Zawadi dobrze radzi sobie jako królowa Rajskiej Ziemi.
Leah skinęła głową.Nie mogła jednak skupić się na jego słowach.Podejrzewała kogoś i osobiście zamierzała się z tą lwicą rozmówić.
Dlatego,kiedy tylko skączyła rozmawiać z Sawą ,skierowała się na skałki. Akurat leżał tam jej syn z Gizą i ten widok ją tak rozczulił,że zniknęła niezauważona.
Złapała lwicę dopiero,kiedy wszyscy już spali.Obudziła ją ,wyprowadziła przed jaskinię.
-To ty prawda. Mordujesz?
-Zwariowałaś królowo? Nie morduję,-oburzyła się kłamliwie Giza
-Sun,mnie nie oszukasz. Noana nie ma złotej sierści,a ty..
-Nie urodziłaś się w stadzie,więc jesteś podejrzała,-mruknęła Giza
-Wiesz,że nie o to chodzi...no,może o to... ktoś znowu potruł rzekę,zabija nasze lwice ,potrzebujemy.. Z resztą,nie wyjdziesz za mojego syna,puki sprawy nie ucichną.
Giza wbiła pazury z podłożę.
-Pamiętasz Uasi?
Zmiana tematu,zaciekawiła Leah.
-Pamiętam.
-Pozdrowienia od jej córki,-Uśmiechnęła się szyderczo Giza. Szybko wbiła pazury w gardło lwicy,ugryzła ją mocno i nim się obejrzała, Leah padła na ziemię.
Giza uśmiechnęła się zadowolona.Pobiegła nad wodopój,wbiegła do niego,by się umyć i wróciła by znów zasnąć na Lwiej Skale.
#34 /Uczucia i emocje/
Giza przeciągnęła się,po czym szklanymi oczami spojrzała przed siebie. Na sawannie malował się cudowny dzień, który jeszcze się nie zaczął.
Wstała i cicho krocząc, wyszła z jaskini.Skusiła się wspiąć na sam czubek.Przyjrzała się horyzontowi. Zapierał wdech w piersiach.Zwłaszcza,kiedy słońce wolno sunęło po niebie,mieniąc się innymi barwami.
Giza westchnęła z ulgą ,spoglądając jeszcze głębiej.Wkrótce to będzie jej.
Rozległy się kroki.Nie zdążyła się odwrócić,kiedy Simba do niej podszedł.Za nim stąpał Sawa .Sun szybko skoczyła na równe łapy.Skłoniła się.
-Przepraszam..
-Nie wiesz,że nie można tutaj wchodzić,jeśli nie jesteś członkiem rodziny królewskiej?-burknął Sawa
-Tak,panie.Przepraszam.To się więcej nie powtórzy.
-Może zajmiesz się czymś pożytecznym? Jak polowanie.
Sun skinęła głową.
Obeszła Sawę i jego syna, szybko schodząc z Lwiej Skały.Czuła na sobie spojrzenia innych lwic.Śmiały się z niej.
Giza zacisnęła zęby. On jeszcze pożałuję ze z nią zadarł. One też.Wszyscy pożałują!
Giza do polowania podeszła cierpliwie. Nie spieszyła się. Skradała się wolno,łapa za łapą.Następnie wykonywała skok, zabijała i ciągnęła zwierzynę na stos.Wkrótce upolowała trzy zebry i pięć antylop. Nie chciało jej się jednak tego ciągnąć na Lwią Skałę ,więc po prostu sobie zostawiła.
Postanowiła pozwiedzać.
Udała się najpierw na skałki,ale widząc spojrzenia lwic, przemierzyła polanę,przeszła wzdłuż granicy,by na końcu znaleźć się nad wodopojem.
Zamoczyła język w jego wodzie i poczuła prawdziwą rozkosz.
Nie daleko rósł jednak ostry cierń i lwica przejechała po nim łapą.Pociekła strużka krwi.Giza syknęła.Od razu spojrzała na łapę.Ślad powinien zniknąć.
Jak z nikąd ,pojawił się Simba. Usiadł obok lwicy.
-To nic takiego. Szaman się tym zajmie.
-W sensie że Rafiki?
-Nie. Rafiki zmarł na jakąś dziwną przypadłość (zawał serca) .Stało się to po tym,jak Uasi Przeklęta, wywołała wielką burzę. Mamy więc nowego szamana,jego ucznia.
-A opowiesz mi więcej o tej..Uasi Przeklętej? Nigdy nie słyszałam.
Simba zawahał się,więc Giza musiała go oczarować.Przybliżyła się bliżej i lekko w niego wtuliła.Lew zamruczał zadowolony.
Opowiedział Sun całą historię,jak Sawa poznał Uasi. Nie widział złośliwego uśmiechu na pysku Gizy.
Lwicy ciężko przeszło przez gardło:
-Ta Uasi jest okropna.
-Racja. Ale Tata mówi,że była zadziwiająco piękna.
-Pewnie tak było
-Wiesz, ja znam inną piękną lwice,-lew wyszeptał do ucha towarzyszki,-jesteś nią ty.
Sun trochę się zarumieniła.
-Chodź.Coś ci pokażę.
Lew pociągnął za sobą lwicę.
Giza szła za nim,aż dotarli do krzaka pełnego kwiatów.Simba wziął jeden w zęby i podał lwicy. Giza podziękowała skinieniem głowy.
Jej serce zabiło szybciej ,ale nie przejęła się. Wpatrywała się w oczy lwa.
Na Lwiej Skale, Leah przytuliła się do Sawy.Ten z niepokojem patrzył na syna,który teraz szedł gdzieś z Sun.
Lew westchnął.
Leah zaciekawiła się.
-Coś nie tak kochany?
-Nie chce by także cierpiał.Co jeśli złamie mu serce?
-Wydaję się porządna. Poza tym,kiedyś będzie musiał pojąć jakąś lwicę za żonę.
Sawa mruknął coś pod nosem ,skinął wcześniej głową.
Leah spojrzała na niego uważnie.
-Myślisz o niej.Myślałam,że już zapomniałeś .Że jesteś szczęśliwy ,-wstała, odwróciła się i szybko zbiegła z Lwiej Skały.
Sawa miał za nią pobiec, ale zaciekawił się jej słowami.Czy naprawdę był oddany do końca tej wstrętnej lwicy? Nie mógł w to uwierzyć .Kochał Leah,syna i.. ją. Sawa westchnął,i położył się.
*
Tym czasem ,
Uasi spojrzała gwałtownie na Kifo.
-Mam nadzieję,że nic jej nie jest,-mruknął Kifo
-A ja że nas nie zdradzi
-Uasi, to nasze młode.Myślisz,że by to zrobiła?
-Kifo,byłam na Lwiej Ziemi.Nie zdziwię się jeśli będzie chciała tam zostać .A to będzie zbyt duży cios,-wystawiła pazury,które wbiła w ziemię,-nie podaruję jej go.
Kifo skinął głową.
Oboje zajęli się swoimi obowiązkami.Mieli zobaczyć się dopiero wieczorem na kolacji.
Kifo ogonem przejechał po policzku partnerki.Uasi skinęła mu leciutko głową.Pocieszył ją,to trzeba przyznać.
Lwica i lew wybiegli z jaskini.
*
Sun zaśmiała się.
-Naprawdę cię przegonił? Cały w farbie powiadasz?
-Musiałem tak biec aż do wodopoju.A był dzień wolny w stadzie.Śmiali się ze mnie miesiąc!
-No to nieźle,-puściła mu oczko.
Lew ułożył się.
-A ty? Jaką masz zabawną przygodę?
Leżeli oglądając zachód słońca. Sun/Giza spojrzała na niego przelotnie.
-Nie mam.Zawsze musiałam być perfekcyjna.
-Ja też.Nie miałem luzu. -odpowiedział lew,-ale masz chyba jakieś hobby?
-Lubię polować, ale to chyba nie hobby. Wiesz, to sprawia mi frajdę.
Lew wyprostował się,by stuknąć nosem lwicę.
Sun skinęła mu lekko głową.Uśmiechnęła się. Ogon złączyła z jego ogonem. Akurat pojawiły się pierwsze gwiazdy.
Lwia Ziemia zmieniała
I tego właśnie obawiała się jej matka.
Wstała i cicho krocząc, wyszła z jaskini.Skusiła się wspiąć na sam czubek.Przyjrzała się horyzontowi. Zapierał wdech w piersiach.Zwłaszcza,kiedy słońce wolno sunęło po niebie,mieniąc się innymi barwami.
Giza westchnęła z ulgą ,spoglądając jeszcze głębiej.Wkrótce to będzie jej.
Rozległy się kroki.Nie zdążyła się odwrócić,kiedy Simba do niej podszedł.Za nim stąpał Sawa .Sun szybko skoczyła na równe łapy.Skłoniła się.
-Przepraszam..
-Nie wiesz,że nie można tutaj wchodzić,jeśli nie jesteś członkiem rodziny królewskiej?-burknął Sawa
-Tak,panie.Przepraszam.To się więcej nie powtórzy.
-Może zajmiesz się czymś pożytecznym? Jak polowanie.
Sun skinęła głową.
Obeszła Sawę i jego syna, szybko schodząc z Lwiej Skały.Czuła na sobie spojrzenia innych lwic.Śmiały się z niej.
Giza zacisnęła zęby. On jeszcze pożałuję ze z nią zadarł. One też.Wszyscy pożałują!
Giza do polowania podeszła cierpliwie. Nie spieszyła się. Skradała się wolno,łapa za łapą.Następnie wykonywała skok, zabijała i ciągnęła zwierzynę na stos.Wkrótce upolowała trzy zebry i pięć antylop. Nie chciało jej się jednak tego ciągnąć na Lwią Skałę ,więc po prostu sobie zostawiła.
Postanowiła pozwiedzać.
Udała się najpierw na skałki,ale widząc spojrzenia lwic, przemierzyła polanę,przeszła wzdłuż granicy,by na końcu znaleźć się nad wodopojem.
Zamoczyła język w jego wodzie i poczuła prawdziwą rozkosz.
Nie daleko rósł jednak ostry cierń i lwica przejechała po nim łapą.Pociekła strużka krwi.Giza syknęła.Od razu spojrzała na łapę.Ślad powinien zniknąć.
Jak z nikąd ,pojawił się Simba. Usiadł obok lwicy.
-To nic takiego. Szaman się tym zajmie.
-W sensie że Rafiki?
-Nie. Rafiki zmarł na jakąś dziwną przypadłość (zawał serca) .Stało się to po tym,jak Uasi Przeklęta, wywołała wielką burzę. Mamy więc nowego szamana,jego ucznia.
-A opowiesz mi więcej o tej..Uasi Przeklętej? Nigdy nie słyszałam.
Simba zawahał się,więc Giza musiała go oczarować.Przybliżyła się bliżej i lekko w niego wtuliła.Lew zamruczał zadowolony.
Opowiedział Sun całą historię,jak Sawa poznał Uasi. Nie widział złośliwego uśmiechu na pysku Gizy.
Lwicy ciężko przeszło przez gardło:
-Ta Uasi jest okropna.
-Racja. Ale Tata mówi,że była zadziwiająco piękna.
-Pewnie tak było
-Wiesz, ja znam inną piękną lwice,-lew wyszeptał do ucha towarzyszki,-jesteś nią ty.
Sun trochę się zarumieniła.
-Chodź.Coś ci pokażę.
Lew pociągnął za sobą lwicę.
Giza szła za nim,aż dotarli do krzaka pełnego kwiatów.Simba wziął jeden w zęby i podał lwicy. Giza podziękowała skinieniem głowy.
Jej serce zabiło szybciej ,ale nie przejęła się. Wpatrywała się w oczy lwa.
Na Lwiej Skale, Leah przytuliła się do Sawy.Ten z niepokojem patrzył na syna,który teraz szedł gdzieś z Sun.
Lew westchnął.
Leah zaciekawiła się.
-Coś nie tak kochany?
-Nie chce by także cierpiał.Co jeśli złamie mu serce?
-Wydaję się porządna. Poza tym,kiedyś będzie musiał pojąć jakąś lwicę za żonę.
Sawa mruknął coś pod nosem ,skinął wcześniej głową.
Leah spojrzała na niego uważnie.
-Myślisz o niej.Myślałam,że już zapomniałeś .Że jesteś szczęśliwy ,-wstała, odwróciła się i szybko zbiegła z Lwiej Skały.
Sawa miał za nią pobiec, ale zaciekawił się jej słowami.Czy naprawdę był oddany do końca tej wstrętnej lwicy? Nie mógł w to uwierzyć .Kochał Leah,syna i.. ją. Sawa westchnął,i położył się.
*
Tym czasem ,
Uasi spojrzała gwałtownie na Kifo.
-Mam nadzieję,że nic jej nie jest,-mruknął Kifo
-A ja że nas nie zdradzi
-Uasi, to nasze młode.Myślisz,że by to zrobiła?
-Kifo,byłam na Lwiej Ziemi.Nie zdziwię się jeśli będzie chciała tam zostać .A to będzie zbyt duży cios,-wystawiła pazury,które wbiła w ziemię,-nie podaruję jej go.
Kifo skinął głową.
Oboje zajęli się swoimi obowiązkami.Mieli zobaczyć się dopiero wieczorem na kolacji.
Kifo ogonem przejechał po policzku partnerki.Uasi skinęła mu leciutko głową.Pocieszył ją,to trzeba przyznać.
Lwica i lew wybiegli z jaskini.
*
Sun zaśmiała się.
-Naprawdę cię przegonił? Cały w farbie powiadasz?
-Musiałem tak biec aż do wodopoju.A był dzień wolny w stadzie.Śmiali się ze mnie miesiąc!
-No to nieźle,-puściła mu oczko.
Lew ułożył się.
-A ty? Jaką masz zabawną przygodę?
Leżeli oglądając zachód słońca. Sun/Giza spojrzała na niego przelotnie.
-Nie mam.Zawsze musiałam być perfekcyjna.
-Ja też.Nie miałem luzu. -odpowiedział lew,-ale masz chyba jakieś hobby?
-Lubię polować, ale to chyba nie hobby. Wiesz, to sprawia mi frajdę.
Lew wyprostował się,by stuknąć nosem lwicę.
Sun skinęła mu lekko głową.Uśmiechnęła się. Ogon złączyła z jego ogonem. Akurat pojawiły się pierwsze gwiazdy.
Lwia Ziemia zmieniała
I tego właśnie obawiała się jej matka.
#33 /Połknęli przynęte/
Oddychając ciężko, Giza w końcu się zatrzymała.Uśmiechnęła się w duchu.Tyle drogi musiała przejść ,ale w końcu była. Stała na granicy z Lwią Ziemią ,dumna z siebie i swojego pochodzenia.
Bała się postawić pierwsze kroki.
Kiedy to jednak zrobiła ,poczuła strach i ulgę. Poświęciła chwilę by umyć futro z kurzu.Wtedy dopadł ja głos.
-Kto ty?
Lwica odwróciła się. W jej stronę szedł szary lew o brązowej grzywie. Skłoniła lekko głowę ,tak jak uczyła ją matka,by zgrywać pozory.
-Jestem,-szybko starała się wymyślić sobie jakieś imię.Przecież jej było..mroczne.-Sun. Czyli słońce,od koloru sierści.
-Nie interesuje mnie twoja sierść.Wiem,że nie jesteś ze stada.
-Skąd ta pewność?
-Jestem strażnikiem granicznym i..
-Słyszałam,że na Lwiej Ziemi żyje tylko król w stadzie ,reszta lwów jest wygnana
-Albo zamieszkuję na obrzeżach,-lew westchnął,- Więc..Sun, czego tu szukasz?
-Wracam do domu.Byłam na wakacjach.
Lew wybałuszył oczy ,ale z wolna poruszył głowę.
Giza od razu odbiegła kilka kroków i dopiero westchnęła z ulgą.O mało co się powtrzymała.Teraz musiała jednak udawać.
Jak mówiono :wyglądała słodko. Właśnie to miało jej pomóc.
Stawiała ostrożne kroki na miękkiej trawie.Promienie słońca ogrzewały jej futro, wiatr lekko muskał pyszczek. Giza czuła rozkosz.Tu było cudownie.
Rozejrzała się i od razu napotkała wzrokiem stadko zebr. Jeśli się tutaj dostanie, pierwsze co zrobi ,to zapoluje.
Zmierzała do wielkiej skały.
Spodziewała się jednak,że lwy ja dopadną zanim tam postawi łapę.
Biegli w jej stronę. Na przodzie złoty lew z brązową grzywą . Za nim może z pięć lwic.
Niby dała by sobie radę.
-Cześć,jestem Sun.
-Cześć i dowidzenia,-mruknął lew,-nie jesteś ze stada.Jestem król Sawa ,syn zmarłych Kiary i Kovu, król Lwiej Ziemi.
-O ! Słyszałam o twych dokonaniach panie .To zaszczyt cię poznać,-lwica ukłoniła się udawanie.W rzeczywistości ,znała Sawę z opowieści matki i miała ochotę śmiać się z naiwności lwa. Była jednak przygotowana do idealnej roli.
-Z kąt pochodzisz?
-Jestem wędrowcem.Urodziałam się w wędrówce i tak zostało.Ale kiedy rodzice zmarli, chciałam zaznać stabilizacji.Słyszałam od gepardów ,że u was na Lwiej Ziemi,każdy zazna cząstki domu.
-Już nie,-mruknęła Leah ,stojąca obok męża
Sawa spojrzał na nią kontem oka.
-Dobrze,możesz dołączyć do stada.
-Dziękuję.Bardzo dziękuję! -skłamała.
Stado lwioziemców zaczęło odchodzić.
Giza ruszyła za nimi z nieco zwolna.
Pewnie będą ją mieć za ciekawą atrakcje.
Lwiątka zainteresowane ,chciały się z nią bawić,
lwice polujące z kolei zaprosiły do rannego polowania.
W przeciwięstwie do Uasi ,Giza znała jednak inne życie poza Mroczną Ziemią z opowieści i umiała się zachować.A teraz także polować.Jej cel był łatwy. Musiała zniszczyć ostatnich członków przedstawicieli rodu królewskiego.
W jaskini lwioziemców unosił się cudowny zapach antylopy. Giza rozpoznała,że jedli ja nie dawno, a po leżących kościach się w tym utwierdziła.
Usiadła w koncie, wpatrzona w to co robi stado.Zaczęło jej się to tak nudzić,że chciała nawet wrócić do treningów z matką.
I właśnie wtedy podszedł do niej złoty lew ,o grzywie brązowej i czerwonym oczach.
-Cześć.Ty jesteś ta nowa? Sun... mogę cię oprowadzić,jak chcesz.
-To miłe -w myślach:żenada.co za dno,-Ale wolę odpocząć przed jutrem.
-Wiem coś o tym.Jako książę też nie mam luzu
Oczy Gizy zaświeciły się.Tak? Książę? To brzmi ciekawie.Czyli jednak Sawa założył rodzinę.Tak jak Uasi..
-Jak się nazywasz?
-Simba.
-A więc, Simbo, mam prośbę.Pokażesz mi gwiazdy? Uwielbiam je oglądać
-Z całą przyjemnością.
Giza ominęła go łukiem.
Połknęli przynętę-właśnie to można było powiedzieć o lwioziemcach. Przez wygląd i zachowanie młodej Gizy ,nikt nie zorientował się,że Sun kłamie.
Wieczorem ,po raz pierwszy widziała gwiazdy,które pokazał jej Simba. Giza znała jednak z opowieści matki również jeden wątek: nie można się zakochać.
Odsunęła się więc od lwa,rzuciła,że chce iść na spacer SAMA, po czym to uczyniła.
Nie podobała jej się ranna pobudka,ale chętnie oglądała daleko wschodzące słońce.
Wraz z lwicami wybrała się na polowanie.
Nie było to dla niej trudną sztuką.Z towarzyszkami u boku, szybko uwinęła się ze złapaniem antylopy.
Była z siebie dumna.Wszystko szło zgodnie z planem i nic nie mogło tego zepsuć.
Hej.Chciałam bardzo przeprosić za te kiepskie rozdziałki. Naprawdę strasznie przepraszam :(
Bała się postawić pierwsze kroki.
Kiedy to jednak zrobiła ,poczuła strach i ulgę. Poświęciła chwilę by umyć futro z kurzu.Wtedy dopadł ja głos.
-Kto ty?
Lwica odwróciła się. W jej stronę szedł szary lew o brązowej grzywie. Skłoniła lekko głowę ,tak jak uczyła ją matka,by zgrywać pozory.
-Jestem,-szybko starała się wymyślić sobie jakieś imię.Przecież jej było..mroczne.-Sun. Czyli słońce,od koloru sierści.
-Nie interesuje mnie twoja sierść.Wiem,że nie jesteś ze stada.
-Skąd ta pewność?
-Jestem strażnikiem granicznym i..
-Słyszałam,że na Lwiej Ziemi żyje tylko król w stadzie ,reszta lwów jest wygnana
-Albo zamieszkuję na obrzeżach,-lew westchnął,- Więc..Sun, czego tu szukasz?
-Wracam do domu.Byłam na wakacjach.
Lew wybałuszył oczy ,ale z wolna poruszył głowę.
Giza od razu odbiegła kilka kroków i dopiero westchnęła z ulgą.O mało co się powtrzymała.Teraz musiała jednak udawać.
Jak mówiono :wyglądała słodko. Właśnie to miało jej pomóc.
Stawiała ostrożne kroki na miękkiej trawie.Promienie słońca ogrzewały jej futro, wiatr lekko muskał pyszczek. Giza czuła rozkosz.Tu było cudownie.
Rozejrzała się i od razu napotkała wzrokiem stadko zebr. Jeśli się tutaj dostanie, pierwsze co zrobi ,to zapoluje.
Zmierzała do wielkiej skały.
Spodziewała się jednak,że lwy ja dopadną zanim tam postawi łapę.
Biegli w jej stronę. Na przodzie złoty lew z brązową grzywą . Za nim może z pięć lwic.
Niby dała by sobie radę.
-Cześć,jestem Sun.
-Cześć i dowidzenia,-mruknął lew,-nie jesteś ze stada.Jestem król Sawa ,syn zmarłych Kiary i Kovu, król Lwiej Ziemi.
-O ! Słyszałam o twych dokonaniach panie .To zaszczyt cię poznać,-lwica ukłoniła się udawanie.W rzeczywistości ,znała Sawę z opowieści matki i miała ochotę śmiać się z naiwności lwa. Była jednak przygotowana do idealnej roli.
-Z kąt pochodzisz?
-Jestem wędrowcem.Urodziałam się w wędrówce i tak zostało.Ale kiedy rodzice zmarli, chciałam zaznać stabilizacji.Słyszałam od gepardów ,że u was na Lwiej Ziemi,każdy zazna cząstki domu.
-Już nie,-mruknęła Leah ,stojąca obok męża
Sawa spojrzał na nią kontem oka.
-Dobrze,możesz dołączyć do stada.
-Dziękuję.Bardzo dziękuję! -skłamała.
Stado lwioziemców zaczęło odchodzić.
Giza ruszyła za nimi z nieco zwolna.
Pewnie będą ją mieć za ciekawą atrakcje.
Lwiątka zainteresowane ,chciały się z nią bawić,
lwice polujące z kolei zaprosiły do rannego polowania.
W przeciwięstwie do Uasi ,Giza znała jednak inne życie poza Mroczną Ziemią z opowieści i umiała się zachować.A teraz także polować.Jej cel był łatwy. Musiała zniszczyć ostatnich członków przedstawicieli rodu królewskiego.
W jaskini lwioziemców unosił się cudowny zapach antylopy. Giza rozpoznała,że jedli ja nie dawno, a po leżących kościach się w tym utwierdziła.
Usiadła w koncie, wpatrzona w to co robi stado.Zaczęło jej się to tak nudzić,że chciała nawet wrócić do treningów z matką.
I właśnie wtedy podszedł do niej złoty lew ,o grzywie brązowej i czerwonym oczach.
-Cześć.Ty jesteś ta nowa? Sun... mogę cię oprowadzić,jak chcesz.
-To miłe -w myślach:żenada.co za dno,-Ale wolę odpocząć przed jutrem.
-Wiem coś o tym.Jako książę też nie mam luzu
Oczy Gizy zaświeciły się.Tak? Książę? To brzmi ciekawie.Czyli jednak Sawa założył rodzinę.Tak jak Uasi..
-Jak się nazywasz?
-Simba.
-A więc, Simbo, mam prośbę.Pokażesz mi gwiazdy? Uwielbiam je oglądać
-Z całą przyjemnością.
Giza ominęła go łukiem.
Połknęli przynętę-właśnie to można było powiedzieć o lwioziemcach. Przez wygląd i zachowanie młodej Gizy ,nikt nie zorientował się,że Sun kłamie.
Wieczorem ,po raz pierwszy widziała gwiazdy,które pokazał jej Simba. Giza znała jednak z opowieści matki również jeden wątek: nie można się zakochać.
Odsunęła się więc od lwa,rzuciła,że chce iść na spacer SAMA, po czym to uczyniła.
Nie podobała jej się ranna pobudka,ale chętnie oglądała daleko wschodzące słońce.
Wraz z lwicami wybrała się na polowanie.
Nie było to dla niej trudną sztuką.Z towarzyszkami u boku, szybko uwinęła się ze złapaniem antylopy.
Była z siebie dumna.Wszystko szło zgodnie z planem i nic nie mogło tego zepsuć.
Hej.Chciałam bardzo przeprosić za te kiepskie rozdziałki. Naprawdę strasznie przepraszam :(
#32 /Pora wyruszać/
Giza westchnęła ciężko. Odwróciła się w stronę Uasi. Lwica siedziała spokojnie na grubej gałęzi obok niej.Obie wpatrywały się w horyzont.
-Matko..jesteś pewna?
-Chyba się nie boisz?-rzuciła Uasi
Giza przełknęła ślinę.Skłamała:
-Nie boję.Tylko ..Lwia Ziemia..co jeśli rozpoznają we mnie wyrzutka?
-We mnie nie rozpoznali. Dasz sobie radę ,w końcu masz w sobie moją krew.
Uasi zeskoczyła z drzewa.
Giza jeszcze na chwile spojrzała przed siebie ,nim zrobiła to samo.
Był ciemny dzień.
Giza szła spokojnie za Uasi, chodź w środku buzowała.Po raz pierwszy miała opuścić Mroczną Ziemię. Nawet nie wiedziała,co ją czeka dalej.Miała jednak misję.
Uasi poprowadziła ją do ich jaskini.
Leżała na środku świeża zebra ,ale Giza nie miała ochoty jeść.
Uasi osiadła naprzeciw niej.Zaczęła tłumaczyć córkę, co powinna wiedzieć o manierach,grzecznym zachowaniu innym świecie ,który pozna wkrótce.
-Tylko nie zawiedź mnie,- wystawiła pazury.
Giza przełknęła nerwowo ślinę.
Resztę dnia,spędziła wpatrując się w rozmowę jej dawnych przyjaciół. Nie rozmawiała z nimi tak długo..
Chciała już to zrobić,ale się powtrzymała. Nie teraz ,po powrocie. Musi być w pełni skupiona na swoim celu.
Tej nocy spała niespokojnie,więc krótko.
Uasi obudziła ją i wraz z Kifo wyprowadzili w stronę wodopoju.Cała trójka się napiła.
W pobliżu zauważyli stado ptaków.Przystąpili więc do polowania. Po posiłku, Giza wiedziała co teraz nastąpi.
Wraz z rodzicami szła przez ciemny las.
Do Uasi napływały ciemne wspomnienia, jak musiała przez niego uciekać. Jej córki nigdy to nie spotka.
Gdy dotarli do jego skraju ,Uasi spojrzała na Gizę uważnie. W jej oczach coś błysnęło. Giza pochyliła z szacunkiem głowę.
-Wykonam misję do końca.
-Pamiętasz wszystko co ci mówiłam?
-Wszystko
-Umiesz walczyć?-spytał Kifo
-Zawsze i wszędzie
-Jest gotowa,- Kifo spojrzał na córkę. Skinął jej głową ,ogonem przejechał po jej policzku.Poczekał,aż Uasi zrobi to samo i oboje odbiegli. Giza dosłyszała jeszcze słowa matki.
-Masz się nie bać.
Giza wystawiła pazury, zamknęła oczy i rzuciła się przed siebie.
Biegła szybko ,nie zwalniając.
Nawet nie rozglądała się po pustynii, czy nie przejmowała grzejącym w plecy słońcem. SŁOŃCEM? Zatrzymała się gwałtownie.Zmrużyła oczy,by spojrzeć na daleki punkt.Pierwszy raz widziała coś takiego i czuła.
Pod łapami poczuła wkrótce nieznaną miękką trawę .Zauważyła nieznane jej owady.Aż nie mogła się powstrzymać,żeby machnąć ogonem.
Pokręciła głową szybko.Misja wciąż czekała.
Giza zerwała się do biegu.
Wkrótce lwica wkroczyła do kanionu.Tu mogli czaić się wrodzy strażnicy,więc musiała być ostrożna.Biegła przez kanion tak,by jej kroki nie były zbyt głośne.Zamażyła nawet ,by pobawić się jakąś kością,jak za lwiątka.Dla uspokojenia.
Z ulgą uznała,że nic się nie stało i bezpiecznie wyszła z kanionu ,w którym tak wiele złego spotkało jej babcię i mamę.
Jej oczy rozszerzyły się,kiedy spojrzała przed siebie.Lwia Ziemia.
-Matko..jesteś pewna?
-Chyba się nie boisz?-rzuciła Uasi
Giza przełknęła ślinę.Skłamała:
-Nie boję.Tylko ..Lwia Ziemia..co jeśli rozpoznają we mnie wyrzutka?
-We mnie nie rozpoznali. Dasz sobie radę ,w końcu masz w sobie moją krew.
Uasi zeskoczyła z drzewa.
Giza jeszcze na chwile spojrzała przed siebie ,nim zrobiła to samo.
Był ciemny dzień.
Giza szła spokojnie za Uasi, chodź w środku buzowała.Po raz pierwszy miała opuścić Mroczną Ziemię. Nawet nie wiedziała,co ją czeka dalej.Miała jednak misję.
Uasi poprowadziła ją do ich jaskini.
Leżała na środku świeża zebra ,ale Giza nie miała ochoty jeść.
Uasi osiadła naprzeciw niej.Zaczęła tłumaczyć córkę, co powinna wiedzieć o manierach,grzecznym zachowaniu innym świecie ,który pozna wkrótce.
-Tylko nie zawiedź mnie,- wystawiła pazury.
Giza przełknęła nerwowo ślinę.
Resztę dnia,spędziła wpatrując się w rozmowę jej dawnych przyjaciół. Nie rozmawiała z nimi tak długo..
Chciała już to zrobić,ale się powtrzymała. Nie teraz ,po powrocie. Musi być w pełni skupiona na swoim celu.
Tej nocy spała niespokojnie,więc krótko.
Uasi obudziła ją i wraz z Kifo wyprowadzili w stronę wodopoju.Cała trójka się napiła.
W pobliżu zauważyli stado ptaków.Przystąpili więc do polowania. Po posiłku, Giza wiedziała co teraz nastąpi.
Wraz z rodzicami szła przez ciemny las.
Do Uasi napływały ciemne wspomnienia, jak musiała przez niego uciekać. Jej córki nigdy to nie spotka.
Gdy dotarli do jego skraju ,Uasi spojrzała na Gizę uważnie. W jej oczach coś błysnęło. Giza pochyliła z szacunkiem głowę.
-Wykonam misję do końca.
-Pamiętasz wszystko co ci mówiłam?
-Wszystko
-Umiesz walczyć?-spytał Kifo
-Zawsze i wszędzie
-Jest gotowa,- Kifo spojrzał na córkę. Skinął jej głową ,ogonem przejechał po jej policzku.Poczekał,aż Uasi zrobi to samo i oboje odbiegli. Giza dosłyszała jeszcze słowa matki.
-Masz się nie bać.
Giza wystawiła pazury, zamknęła oczy i rzuciła się przed siebie.
Biegła szybko ,nie zwalniając.
Nawet nie rozglądała się po pustynii, czy nie przejmowała grzejącym w plecy słońcem. SŁOŃCEM? Zatrzymała się gwałtownie.Zmrużyła oczy,by spojrzeć na daleki punkt.Pierwszy raz widziała coś takiego i czuła.
Pod łapami poczuła wkrótce nieznaną miękką trawę .Zauważyła nieznane jej owady.Aż nie mogła się powstrzymać,żeby machnąć ogonem.
Pokręciła głową szybko.Misja wciąż czekała.
Giza zerwała się do biegu.
Wkrótce lwica wkroczyła do kanionu.Tu mogli czaić się wrodzy strażnicy,więc musiała być ostrożna.Biegła przez kanion tak,by jej kroki nie były zbyt głośne.Zamażyła nawet ,by pobawić się jakąś kością,jak za lwiątka.Dla uspokojenia.
Z ulgą uznała,że nic się nie stało i bezpiecznie wyszła z kanionu ,w którym tak wiele złego spotkało jej babcię i mamę.
Jej oczy rozszerzyły się,kiedy spojrzała przed siebie.Lwia Ziemia.
#31 /Córka/
-Tak.Moją córkę.
-Dlaczego akurat ją?-spytała ptasia majordamuska
Uasi podniosła na nią wściekły wzrok.
-Nie widzisz?! Jest złota ,delikatna.Może będzie najgroźniejszą mrocznoziemką zaraz po mnie, bo tak ją wyszkolę ,ale dla lwioziemców będzie kimś innym. I to właśnie sprawi,że się nie domyślą, a my wygramy z nimi starcie.
Dodała jednak już do siebie,kiedy majordamuska odleciała szpiegować inne ziemie,by później zdać raporty.-I mogłaby zobaczyć gwiazdy.
-Dlaczego akurat ją?-spytała ptasia majordamuska
Uasi podniosła na nią wściekły wzrok.
-Nie widzisz?! Jest złota ,delikatna.Może będzie najgroźniejszą mrocznoziemką zaraz po mnie, bo tak ją wyszkolę ,ale dla lwioziemców będzie kimś innym. I to właśnie sprawi,że się nie domyślą, a my wygramy z nimi starcie.
Dodała jednak już do siebie,kiedy majordamuska odleciała szpiegować inne ziemie,by później zdać raporty.-I mogłaby zobaczyć gwiazdy.
*
Kifo też został wtajemniczony w plan Uasi.Sama Giza też miała się o nim wkrótce dowiedzieć.
Kiedy tylko minął tydzień, Uasi uznała,że jej córka jest już gotowa. Od tego momentu ,Uasi zabierała złotą lwiczkę na treningi.
Dalej przerabiały podstawy:ataki, uniki i ruchy. Gizie się te lekcje podobały i z zafascynowaniem pokazywała je rówieśnikom,czym zyskała sobie ich podziw.Ona będzie najlepsza.Już jest.
W końcu jednak skończyła się frajda.
Uasi pokazywała coraz bardziej agresywniejsze i pewniejsze ruchy.
Uasi złapała córkę za skórę na karku,przeniosła ją do jednego z kamieni ,spoglądając na lwiczkę srogo.
-Drap w ten kamień tak długo,aż nie każę ci przestać.Zrozumiano?
Giza lękliwie skinęła głową.
Uderzyła kamień łapką ,poczuła ból.Uderzyła drugi raz i znów się nasilił.
-Nie chce
-Rób to co ci każę,-syknęła Uasi
Giza przełknęła ślinę.Z furią walnęła kamień.. raz...dwa...trzy.. robiła to szybko.Uderzyła kolejny raz .Na kamieniu widniały już wyraźne smugi po pazurach.
Uasi skinęła głową.
-Wystarczy.
Giza odetchnęła z ulgą. To były naprawdę ciężkie lekcje.
Gdy coraz bardziej podrastała, Uasi mogła już na niej próbować ataków.Giza nie tyle co się broniła ,co też miała zadawać matce ból.
Giza jednak szanowała i uwielbiała Uasi.Każdy dzień dawał jej jeszcze więcej pewności,że musi jeszcze więcej poćwiczyć. Zamażyła sobie pozycję jako najgroźniejszej lwicy. Uasi szanowała jej ambicje.
Nadszedł dzień ,w którym Uasi zabrała córkę do lasu.Ułożyły się przy strumyku.
-Opowiem ci historię.Moją całą. Nawet o mojej misji na Lwiej Ziemi.
Giza zabrała się za słuchanie.
Na początku jej współczuła ,kiedy usłyszała o jej dzieciństwie.Im dalej szła jednak historia, tym bardziej rozszerzały się oczy złotej lwiczki ,a ona sama czuła jeszcze większy podziw do matki.
-..pamiętaj o tym,przy swojej misji.
-Jakiej mojej misji? nie mam żadnej..chodzi o bycie najlepszą?
-Nie. Ty moja droga ,wyruszysz jako starsza na Lwią Ziemię, zabijesz wszystkich z królewskiego rodu,zatrujesz rzeki.Byśmy my byli na szczycie.
-Nie. Ty moja droga ,wyruszysz jako starsza na Lwią Ziemię, zabijesz wszystkich z królewskiego rodu,zatrujesz rzeki.Byśmy my byli na szczycie.
Giza przełknęła ślinę.
-Dobrze,mamo
Lwiczka przytuliła się do ciemnej lwicy.
Od tego czasu, częściej trenowały. Giza miała teraz cel i chodź wciąż w głębi duszy,była gotowa pomóc pisklęciu który wypadł z gniazda, nie ukazywała tego.
Bawiła się z rówieśnikami, trenowała walkę ,była zabierana na polowania, obchody.
Uasi z zachwytem wpatrywała się ,jak Giza poluję. Cieprliwie ,a jednak szybko.Zdecydowanie.Zawsze udało jej się upolować a to ptaka ,a góralka. Zawsze wbijała w nie ostre pazury,nim pisnęły.
Nikt nie zdziwił się też, że kiedy tylko Giza została nastolatką, urodzie przypominała mamie. Uasi i Giza miały delikatne rysy ,chudą sylwetkę ,miały takie same oczy .Po Kifo jednak odziedziczyła wzrost połowicznie. Budziła więc strach.
Spotykała się dalej ze znajomymi ,czy uczęszczała na treningi. Osiągnęła więc w czasie sprawdzianu status mordercy średniej kategorii, a to był dopiero początek.
W czasie testu, teraz się nie zabijali, a jedynie ruszali w teren .Bili się z rówieśnikami, zabijali zwierzynę ,opuszczali mroczną ziemię i wracali na nią następnego dnia bez ran lub z nimi.
Uasi mogła być więc dumna z córki ,a równocześnie coś ją od niej odpychało. Był to kolor sierści.
Właśnie dlatego, Uasi później cisnęła bardziej na córkę i dała jej mniej swobody."Skup się tylko na swoim celu! Masz być najlepsza!". Nawet może zapomniała o tym,że to właśnie ta sierść pozwoli jej ocalić stado.
Hej.Wybacz mi proszę,że wszystko tak przyspieszam.Wiem,że może się to nie podobać ,ale mam mało czasu ,a muszę zamknąć tego bloga.Liczę jednak,że fabuła rozdziału się spodobała. Pozdrawiam c:
#30 /Do potęgi wiedzie nas jedna ściężka/
-Myślisz,że to nic poważnego?-spytała ptasia służaca,kiedy Uasi rano wstała, wskoczyła na dach jaskini i przygląda się horyzontowi.
-Lwy ciągle się kłócą. Nie mamy zdrajców?
-Ostatnio ,kiedy pozbyliśmy się tego lwa z pomarańczowym nosem..
-Nguvu
-No właśnie. Zostało spokojniech.Nikt nie planuję reberii.
-Bardzo dobrze.
Uasi jeszcze na chwile tęsknie spojrzała przed siebie ,zeskoczyła ,by wejść do jaskini. Kifo niemal w tym samym czasie, przekroczył jej próg,więc się zderzyli.
-Co ty robisz?-syknął Kifo
-Wracam do domu,-burknęła Uasi
-Może wyjdziesz na polowanie? Zjadłbym coś
-To samie sam złap,-jednak pomysł jej się na tyle spodobał,że odbiegła w stronę lasu.
Kifo teraz wskoczył na dach .Oglądał jak znów rozpoczyna się nowy dzień w ich stadzie.
-Myślałem kiedyś,że przydałby się ktoś,kto by nas informował,czy jest dzień czy noc.
-Świetnie.Znam kogoś takiego,-majordamuska nastroszyła piórka z uciechy.
Kifo burknął coś po nosem,nim odpowiedział:
-Ale zdecydowałem,że tak jest dobrze.Przynajmniej jesteśmy aktywni i za dnia i w nocy.
-Kto wie ,czy właśnie nie jest noc,-rzuciła żartem ptaszka.
*
Uasi wolno skradała się w stronę góralka. Zwierzę skubało trawkę niczego nie świadome, kiedy nagle lwica wskoczyła na niego.Wbiła pazury,tym go zabijając.Zwierzak zdążył jednak pisnąć.
Uasi zaklnęła pod nosem.Teraz całą zwierzynę spłoszył.
Złapała nieżyjącego góralka i położyła go na piątce pozostałych. Tyle powinno na dzisiaj starczyć.
Miała je już wziąć ,kiedy szara lwica wyszła jej naprzeciw.Uśmiechnęła się szyderczo.
-Przypuszczam ,że to dla mnie
-Upoluj sobie własną,-syknęła Uasi
Mogła przypuszczać,że lwica jej nie poznała,lub była nowa.Przecież dalej podrzucali im zdrajców, chodź zadziej.
-Skoro ją spłoszyłaś swoim paskudnym pyskiem to nie mogę. Oddawaj,-syknęła lwica,-albo cię zabiję.
Uasi także wystawiła pazury, Kiedyś jak była lwiątkiem ,może mogli z nią tak grać ,ale teraz nie. Dorosłość była lepsza.
Wskoczyła na lwicę i bez celegieli ,zabiła ją rozcinając jej brzuch. Krew się wylała, lwica dostała wstrząsów.
Uasi zaśmiała się gorzko.
-Już się boję.
Złapała całą swoją zdobycz i jak nigdy nic ,wróciła do jaskini.
Na miejscu już czekała na nią Giza.
Lwiczka podbiegła do niej.
Odebrała swojego góralki i zaczęła go łapczywie jeść.
Minął miesiąc, od kąt mieszkała z prawdziwymi rodzicami.Wogóle nie wychodziła z jaskini.Miała własne posłanie ,dobre jedzenie i wodę w miseczce z owoca.
-Gdzie twój ojciec?-spytała Uasi
-Musiał wyjść coś załatwić.Prosił,by mu coś zostawić,-mruknęła lwiczka ,przełykając kęs jedzenia
Uasi pokręciła przecznie głową.
-Jego niedoczekanie. Więcej dla nas.
-Kto późno przychodzi, ten sam sobie szkodzi,-powiedziała Giza,- sama wymyśliłam.Podoba się?
Uasi skinęła głową.
Zabrały się do dalszego jedzenia.
Po obiedzie, Uasi wpadła na pewien pomysł.
Trąciła nosem Gizę ,rozkazując jej tym samym wyjść za sobą.
Poprowadziła lwiczkę w nieznaną jej stronę.
Złota szła cały czas za matką z ciekawością rozglądając się wokół.
Zatrzymały się w końcu na jakimś odcinku trasy, gdzie nie było ani jednej zieleniny, a drzewa były spalone.
-Co będziemy robić?
-Nauczę cię walczyć.Coś podstawowego,-powiedziała Uasi
Giza podskoczyła zadowolona. Właśnie na to czekała.
Z upartością zaczęła słuchać wskazówek ciemnej lwicy.
A następnie przyszła kolej by je powtarzała.
Uasi uznała,że lwiczka ma do tego smykałkę.
Przypomniała sobie,jak to ona sama uczyła się walczyć po raz pierwszy z Shetani.
Uasi podeszła do Gizy i lekko ją przytuliła go siebie.Giza uśmiechnęła się.Uasi polizała ją za uchem. Miła chwila minęła jednak szybko.Lwica wyprostowała się.
-Okej ,poćwiczymy jeszcze trochę i możemy wracać do domu.
Giza skinęła głową.
Lwiątko z przyjemnością zasnęło na swoim posłaniu,kiedy tylko wróciły.
Uasi nie mogła zrobić tego samego. Najpierw ponownie zapolowała ,następnie ruszyła na patrol i dopiero gdy Kifo wrócił do jaskini, a inne ziemię spowiła noc, mogła odetchnąć z ulgą.
Ułożyła się i miała zasnąć, jak szary lew,
kiedy majordamuska ją zawołała.
Uasi wyszła z jaskini.
-O co chodzi?
-Rajska Ziemia straciła ostatniego nastepce.Tak jak chciałaś, zatrułam rzekę tymi ziołami od naszego szamana .Co teraz?
-Jak mają się sprawy na Lwiej Ziemi?
-Znów powróciła do życia i świetlności.Nie to samo co Gepardzia,Ptasia czy Rajska.Oni mają dość was.
-A my wkrótce wypowiemy bitwę,-skinęła głową Uasi,- to zła wiadomość,że Lwia Ziemia wyszła z kryzysu.Zwłaszcza po porze suchej u nich i moim ataku.-westchnęła,-Do potęgi wiedzie nas tylko jedna ścieżka. Znów muszę wysłać tam szpiega.Kogoś kto wykona moją misję.
-Masz już kogoś na oku?-spytała ptaszka,chodź wiedziała ze nie powinna.
Uasi jednak jej nic nie zrobiła.Spojrzała przez swoje ramię na ciemne wnętrze jaskini.
-Tak.Moją córkę.
-Lwy ciągle się kłócą. Nie mamy zdrajców?
-Ostatnio ,kiedy pozbyliśmy się tego lwa z pomarańczowym nosem..
-Nguvu
-No właśnie. Zostało spokojniech.Nikt nie planuję reberii.
-Bardzo dobrze.
Uasi jeszcze na chwile tęsknie spojrzała przed siebie ,zeskoczyła ,by wejść do jaskini. Kifo niemal w tym samym czasie, przekroczył jej próg,więc się zderzyli.
-Co ty robisz?-syknął Kifo
-Wracam do domu,-burknęła Uasi
-Może wyjdziesz na polowanie? Zjadłbym coś
-To samie sam złap,-jednak pomysł jej się na tyle spodobał,że odbiegła w stronę lasu.
Kifo teraz wskoczył na dach .Oglądał jak znów rozpoczyna się nowy dzień w ich stadzie.
-Myślałem kiedyś,że przydałby się ktoś,kto by nas informował,czy jest dzień czy noc.
-Świetnie.Znam kogoś takiego,-majordamuska nastroszyła piórka z uciechy.
Kifo burknął coś po nosem,nim odpowiedział:
-Ale zdecydowałem,że tak jest dobrze.Przynajmniej jesteśmy aktywni i za dnia i w nocy.
-Kto wie ,czy właśnie nie jest noc,-rzuciła żartem ptaszka.
*
Uasi wolno skradała się w stronę góralka. Zwierzę skubało trawkę niczego nie świadome, kiedy nagle lwica wskoczyła na niego.Wbiła pazury,tym go zabijając.Zwierzak zdążył jednak pisnąć.
Uasi zaklnęła pod nosem.Teraz całą zwierzynę spłoszył.
Złapała nieżyjącego góralka i położyła go na piątce pozostałych. Tyle powinno na dzisiaj starczyć.
Miała je już wziąć ,kiedy szara lwica wyszła jej naprzeciw.Uśmiechnęła się szyderczo.
-Przypuszczam ,że to dla mnie
-Upoluj sobie własną,-syknęła Uasi
Mogła przypuszczać,że lwica jej nie poznała,lub była nowa.Przecież dalej podrzucali im zdrajców, chodź zadziej.
-Skoro ją spłoszyłaś swoim paskudnym pyskiem to nie mogę. Oddawaj,-syknęła lwica,-albo cię zabiję.
Uasi także wystawiła pazury, Kiedyś jak była lwiątkiem ,może mogli z nią tak grać ,ale teraz nie. Dorosłość była lepsza.
Wskoczyła na lwicę i bez celegieli ,zabiła ją rozcinając jej brzuch. Krew się wylała, lwica dostała wstrząsów.
Uasi zaśmiała się gorzko.
-Już się boję.
Złapała całą swoją zdobycz i jak nigdy nic ,wróciła do jaskini.
Na miejscu już czekała na nią Giza.
Lwiczka podbiegła do niej.
Odebrała swojego góralki i zaczęła go łapczywie jeść.
Minął miesiąc, od kąt mieszkała z prawdziwymi rodzicami.Wogóle nie wychodziła z jaskini.Miała własne posłanie ,dobre jedzenie i wodę w miseczce z owoca.
-Gdzie twój ojciec?-spytała Uasi
-Musiał wyjść coś załatwić.Prosił,by mu coś zostawić,-mruknęła lwiczka ,przełykając kęs jedzenia
Uasi pokręciła przecznie głową.
-Jego niedoczekanie. Więcej dla nas.
-Kto późno przychodzi, ten sam sobie szkodzi,-powiedziała Giza,- sama wymyśliłam.Podoba się?
Uasi skinęła głową.
Zabrały się do dalszego jedzenia.
Po obiedzie, Uasi wpadła na pewien pomysł.
Trąciła nosem Gizę ,rozkazując jej tym samym wyjść za sobą.
Poprowadziła lwiczkę w nieznaną jej stronę.
Złota szła cały czas za matką z ciekawością rozglądając się wokół.
Zatrzymały się w końcu na jakimś odcinku trasy, gdzie nie było ani jednej zieleniny, a drzewa były spalone.
-Co będziemy robić?
-Nauczę cię walczyć.Coś podstawowego,-powiedziała Uasi
Giza podskoczyła zadowolona. Właśnie na to czekała.
Z upartością zaczęła słuchać wskazówek ciemnej lwicy.
A następnie przyszła kolej by je powtarzała.
Uasi uznała,że lwiczka ma do tego smykałkę.
Przypomniała sobie,jak to ona sama uczyła się walczyć po raz pierwszy z Shetani.
Uasi podeszła do Gizy i lekko ją przytuliła go siebie.Giza uśmiechnęła się.Uasi polizała ją za uchem. Miła chwila minęła jednak szybko.Lwica wyprostowała się.
-Okej ,poćwiczymy jeszcze trochę i możemy wracać do domu.
Giza skinęła głową.
Lwiątko z przyjemnością zasnęło na swoim posłaniu,kiedy tylko wróciły.
Uasi nie mogła zrobić tego samego. Najpierw ponownie zapolowała ,następnie ruszyła na patrol i dopiero gdy Kifo wrócił do jaskini, a inne ziemię spowiła noc, mogła odetchnąć z ulgą.
Ułożyła się i miała zasnąć, jak szary lew,
kiedy majordamuska ją zawołała.
Uasi wyszła z jaskini.
-O co chodzi?
-Rajska Ziemia straciła ostatniego nastepce.Tak jak chciałaś, zatrułam rzekę tymi ziołami od naszego szamana .Co teraz?
-Jak mają się sprawy na Lwiej Ziemi?
-Znów powróciła do życia i świetlności.Nie to samo co Gepardzia,Ptasia czy Rajska.Oni mają dość was.
-A my wkrótce wypowiemy bitwę,-skinęła głową Uasi,- to zła wiadomość,że Lwia Ziemia wyszła z kryzysu.Zwłaszcza po porze suchej u nich i moim ataku.-westchnęła,-Do potęgi wiedzie nas tylko jedna ścieżka. Znów muszę wysłać tam szpiega.Kogoś kto wykona moją misję.
-Masz już kogoś na oku?-spytała ptaszka,chodź wiedziała ze nie powinna.
Uasi jednak jej nic nie zrobiła.Spojrzała przez swoje ramię na ciemne wnętrze jaskini.
-Tak.Moją córkę.
#29 /Wolę minąć się z prawdą/
Uasi przewróciła się na drugi bok, nim ziewnęła i otworzyła oczy. Znajdowała się znowu w tej samej jaskini, z Kifo u boku.
Lew siedział i połykał łapczywie antylopę, którą ktoś przyniósł im w darze.
Uasi usiadła.
-Sprawdziłeś, czy nie zatruta.
-Po co mieliby cię zabijać? Gdyby nie ty, byłoby słabo,-przełknął kawałek lew.
Uasi przybliżyła się bliżej go i także zanurzyła kły w antylopim mięsie. Było miękkie i dobre.
Tuż po śniadaniu ,umyli się i każde było gotowe pełnić swoje obowiązki.
Kifo ruszył ku Czarnym Skałą ,
a Uasi wyszła by wraz ze swą ptasią przyjaciółką wysłuchać jak się mają zwiady.
*
Z jaskini ,wychyliły się nieśmiało trzy łebki.
Lwiczka o zielonych oczach westchnęła.
-Strasznie ciemno.I ponuro, i cicho, i tajemniczo...
-Jest idealnie!- krzyknęła z entuzjazmem fioletowooka lwiczka
Ruda lwica spojrzała uważnie na trzy lwiątka.
-Tylko ostrożnie. Pamiętajcie ,że możecie się bawić tylko na polanie przy skałkach .Będą tam pewnie wszystkie inne lwiątka w waszym wieku.
-Te które nie zaczęły jeszcze treningów?-spytała zielonooka
-Tak.Wy zaczniecie je dopiero za dwa miesiące. Bawcie się dobrze,-uśmiechnęła się lwica. Ona sama zaraz ruszy na polowanie.Uwielbiała jak tryskała krew.
Lwiczki wybiegły z jaskini truchtem .Łapki uderzały o twarde podłoże.Jedna z nich była piękna i niewinna ,jak to określało ją stado .
Złota lwiczka biegła więc za przyjaciółkami, bo nie mogła nazwać ich siostrami. Tak,chciała mieć rodzeństwo.
Giza była córką Uasi i Kifo i lwiczka doskonale o tym wiedziała. Była nawet bardzo duma, że jest córką tak ważnych lwów. Dlatego też nikt nie mógł jej skrzywdzić ,chodź wszyscy wątpili,że była córką Uasi.
Może być Kifo, Może być Uasi ,na pewno przez wygląd, pojawiły się duże wątpliwości na ten temat.
A przecież Giza tylko chciała poznać rodziców.
Lwiczki zatrzymały się koło miejsca o którym wspomniała im mama. Od razu wskoczyły w wir zabawy.
Wszystkie lwiątka szalały bawiąc się w berka bądź zapasy. Ulubione ich zabawy.
Giza obejrzała uważnie jedno z drzew ,wbiła w jego korę pazurki i poczęła się na nie wspinać.
Kiedy była na samej górze, spojrzała na horyzont. Wyszeptała "łał" ,widok naprawdę zapierał wdech w piersiach.
-Zejdź! -krzyknęło jakieś lwiątko na dole
Giza posłusznie zeszła z drzewa .Przyjrzała się towarzyszą. Większość miała czarną lub brązową sierść ,ale zdarzała się także ruda. Nigdzie bieli lub złota.
Spojrzała kontem oka na swoje futro.Takie upokorzenie. O nie! Ona się nie da.
Ustawiła się w odpowiedniej pozycji i warknęła.
-Mam zabawę.Ja będę królową, a wy moimi podwładnymi.
-Nie chce być podwładnym! Chce być królową!- krzyknęła ze złością brązowa lwiczki
Giza wystawiła w jej stronę kiełki.
-To chcesz o to zawalczyć?
-Dawaj!
Lwiczki skoczyły na siebie ,gryząc się i drapiąc.
Szybko jednak zwyciężyła Giza.
Lwiczka wskoczyła na jeden z kamieni ,który miał być jej królewskim tronem.Wystawiła dumnie pierś. Koledzy zebrali się pod skałą. Zaczęli zabawę w rządzenie.
-Vitani przynieś mi wody w skorupie owocu,- zwróciła się do czarnej lwiczki o fioletowych oczach z którą mieszkała. Lwiczka pobiegła nad wodopój.Teraz zwróciła się do siostry fiołkowookiej,- a ty, Vita ,masz przynieść mi coś do jedzenia. Tama, Kula i Zawadi ci pomogą .Johari, ty Kesho,Tobby i Jicho zajmiecie się obchodem terenu naszej zabawy. Moana ty wyszkolisz Sky i Evie jak się walczy. Wszystko zrozumiano?
-A ty co będziesz robić?-spytał poirytowany Kesho
-Ja? Lenić się,-lwiczka padła na kamień, kładąc główkę na łapkach.
Nie dużo czasu później, wszyscy mieli już dość zabawy i samej Gizy. Wyprosili więc ją z zabawy ,przez co lwiczka ich podrapała.
Posłuchała jednak i ruszyła na spacer.
Dlaczego nigdy nie chcieli się bawić w to, co jej się podobało? To niesprawiedliwe!
Gdy już dobiegła do wodopoju, i się napiła ,w oddali zauważyła lwy z czarnych skał.Co prawda tylko piątkę, ale to wystarczyło.
Jej oczy powiększyły się,kiedy wśród nich dojrzała Kifo. Szedł ponury na przodzie.
Lwiczka szybko poderwała się ,pobiegła w ich kierunku i z uśmiechem na pyszczku, powitała ich. Lwy spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
-O! Giza. Czego chciałaś?-spytał Kifo
Giza spojrzała na niego.
-Inne lwiątka nie chcą się ze mną bawić.Może mogłabym pójść z wami na patrol? Jestem świetna w obserwowaniu.
-Przykro mi dzieciaku, ale już wracamy. Widziałem jednak przed jaskinią świetny kamień, który prosi się o porysowanie pazurami.Masz ochotę,-odparł złośliwie Bundi.
Kifo spojrzał na niego groźnie i było pewne,że lwu się oberwie w bazie.
Kifo przeniósł spojrzenie na Gizę.
-Jestem pewien,że znajdziesz sobie coś ciekawego do roboty.
Ominął lwiczkę ,prowadząc resztę do czarnych skał.
Giza westchnęła gorzko. Tja, zapowiada się cudowny dzień..
*
-Może ją już weźmiesz,-zaproponowała ruda lwica, -wiesz, Giza ma już cztery miesiące.Jest dobrze zadbana ,ale moje córki zostały dziś przez nią pogryzione.Nie mam też dość jedzenia by wszystkie wykarmić,-lwica pochyliła uszy.
Uasi miała ochotę ją zagryźć,lub uderzyć.Miała ciężki dzień.
Postanowiła jednak skinął głową.
-Przyprowadź ją.
Odwróciła się napięcie i wykonała kilka kroków do swojej jaskini.
Ruda lwica westchnęła z ulgą.
Gdy tylko zauważyła jak Giza wróciła na kolację, od razu złapała lwiczkę za kark, wyciągnęła z jaskini, by zaciągnąć ją do większej ,którą zamieszkiwali jej rodzice.
Położyła ją na samym progu.
-Wracasz do domu.Gratuluję.
Ruda lwica odwróciła się ,by odejść.Spodziewała się,że lwiczka podbiegnie ,przytuli i podziękuję.
W oczach Gizy mignął żal.
Powoli weszła do jaskini.
Uasi już na nią czekała, siedząc z łapami owiniętymi ogonem.
-Witaj,Gizo.Przynieś sobie trawy ,to zrobisz sobie posłanie.
-Nie mam ochoty.Będę spała na kamieniu,-mruknęła lwiczka.Spojrzała na prawdziwą mamę i aż ją zatkało.Była taka groźna i piękna.
Podeszła bliżej jej.
-Skoro tak.-wzruszyła ramionami Uasi, -zaraz pójdę na polowanie.Umieram z głodu.
-Ja też,-przyznała lwiczka.
Uasi złapała ją za kark i posadziła na swoim legowisku.Otarła się policzkiem o jej bok.Wyszła z jaskini.
Giza musiała przyznać,że po dobrym posiłku z góralka , humor jej wrócił.
Zasnęła jednak na tyle szybko,wtulona w Uasi,że nawet nie zauważyła,że Kifo wrócił i teraz oboje jej się przyglądają.
-Fajnie że wróciła,-powiedział Kifo
Lew siedział i połykał łapczywie antylopę, którą ktoś przyniósł im w darze.
Uasi usiadła.
-Sprawdziłeś, czy nie zatruta.
-Po co mieliby cię zabijać? Gdyby nie ty, byłoby słabo,-przełknął kawałek lew.
Uasi przybliżyła się bliżej go i także zanurzyła kły w antylopim mięsie. Było miękkie i dobre.
Tuż po śniadaniu ,umyli się i każde było gotowe pełnić swoje obowiązki.
Kifo ruszył ku Czarnym Skałą ,
a Uasi wyszła by wraz ze swą ptasią przyjaciółką wysłuchać jak się mają zwiady.
*
Z jaskini ,wychyliły się nieśmiało trzy łebki.
Lwiczka o zielonych oczach westchnęła.
-Strasznie ciemno.I ponuro, i cicho, i tajemniczo...
-Jest idealnie!- krzyknęła z entuzjazmem fioletowooka lwiczka
Ruda lwica spojrzała uważnie na trzy lwiątka.
-Tylko ostrożnie. Pamiętajcie ,że możecie się bawić tylko na polanie przy skałkach .Będą tam pewnie wszystkie inne lwiątka w waszym wieku.
-Te które nie zaczęły jeszcze treningów?-spytała zielonooka
-Tak.Wy zaczniecie je dopiero za dwa miesiące. Bawcie się dobrze,-uśmiechnęła się lwica. Ona sama zaraz ruszy na polowanie.Uwielbiała jak tryskała krew.
Lwiczki wybiegły z jaskini truchtem .Łapki uderzały o twarde podłoże.Jedna z nich była piękna i niewinna ,jak to określało ją stado .
Złota lwiczka biegła więc za przyjaciółkami, bo nie mogła nazwać ich siostrami. Tak,chciała mieć rodzeństwo.
Giza była córką Uasi i Kifo i lwiczka doskonale o tym wiedziała. Była nawet bardzo duma, że jest córką tak ważnych lwów. Dlatego też nikt nie mógł jej skrzywdzić ,chodź wszyscy wątpili,że była córką Uasi.
Może być Kifo, Może być Uasi ,na pewno przez wygląd, pojawiły się duże wątpliwości na ten temat.
A przecież Giza tylko chciała poznać rodziców.
Lwiczki zatrzymały się koło miejsca o którym wspomniała im mama. Od razu wskoczyły w wir zabawy.
Wszystkie lwiątka szalały bawiąc się w berka bądź zapasy. Ulubione ich zabawy.
Giza obejrzała uważnie jedno z drzew ,wbiła w jego korę pazurki i poczęła się na nie wspinać.
Kiedy była na samej górze, spojrzała na horyzont. Wyszeptała "łał" ,widok naprawdę zapierał wdech w piersiach.
-Zejdź! -krzyknęło jakieś lwiątko na dole
Giza posłusznie zeszła z drzewa .Przyjrzała się towarzyszą. Większość miała czarną lub brązową sierść ,ale zdarzała się także ruda. Nigdzie bieli lub złota.
Spojrzała kontem oka na swoje futro.Takie upokorzenie. O nie! Ona się nie da.
Ustawiła się w odpowiedniej pozycji i warknęła.
-Mam zabawę.Ja będę królową, a wy moimi podwładnymi.
-Nie chce być podwładnym! Chce być królową!- krzyknęła ze złością brązowa lwiczki
Giza wystawiła w jej stronę kiełki.
-To chcesz o to zawalczyć?
-Dawaj!
Lwiczki skoczyły na siebie ,gryząc się i drapiąc.
Szybko jednak zwyciężyła Giza.
Lwiczka wskoczyła na jeden z kamieni ,który miał być jej królewskim tronem.Wystawiła dumnie pierś. Koledzy zebrali się pod skałą. Zaczęli zabawę w rządzenie.
-Vitani przynieś mi wody w skorupie owocu,- zwróciła się do czarnej lwiczki o fioletowych oczach z którą mieszkała. Lwiczka pobiegła nad wodopój.Teraz zwróciła się do siostry fiołkowookiej,- a ty, Vita ,masz przynieść mi coś do jedzenia. Tama, Kula i Zawadi ci pomogą .Johari, ty Kesho,Tobby i Jicho zajmiecie się obchodem terenu naszej zabawy. Moana ty wyszkolisz Sky i Evie jak się walczy. Wszystko zrozumiano?
-A ty co będziesz robić?-spytał poirytowany Kesho
-Ja? Lenić się,-lwiczka padła na kamień, kładąc główkę na łapkach.
Nie dużo czasu później, wszyscy mieli już dość zabawy i samej Gizy. Wyprosili więc ją z zabawy ,przez co lwiczka ich podrapała.
Posłuchała jednak i ruszyła na spacer.
Dlaczego nigdy nie chcieli się bawić w to, co jej się podobało? To niesprawiedliwe!
Gdy już dobiegła do wodopoju, i się napiła ,w oddali zauważyła lwy z czarnych skał.Co prawda tylko piątkę, ale to wystarczyło.
Jej oczy powiększyły się,kiedy wśród nich dojrzała Kifo. Szedł ponury na przodzie.
Lwiczka szybko poderwała się ,pobiegła w ich kierunku i z uśmiechem na pyszczku, powitała ich. Lwy spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
-O! Giza. Czego chciałaś?-spytał Kifo
Giza spojrzała na niego.
-Inne lwiątka nie chcą się ze mną bawić.Może mogłabym pójść z wami na patrol? Jestem świetna w obserwowaniu.
-Przykro mi dzieciaku, ale już wracamy. Widziałem jednak przed jaskinią świetny kamień, który prosi się o porysowanie pazurami.Masz ochotę,-odparł złośliwie Bundi.
Kifo spojrzał na niego groźnie i było pewne,że lwu się oberwie w bazie.
Kifo przeniósł spojrzenie na Gizę.
-Jestem pewien,że znajdziesz sobie coś ciekawego do roboty.
Ominął lwiczkę ,prowadząc resztę do czarnych skał.
Giza westchnęła gorzko. Tja, zapowiada się cudowny dzień..
*
-Może ją już weźmiesz,-zaproponowała ruda lwica, -wiesz, Giza ma już cztery miesiące.Jest dobrze zadbana ,ale moje córki zostały dziś przez nią pogryzione.Nie mam też dość jedzenia by wszystkie wykarmić,-lwica pochyliła uszy.
Uasi miała ochotę ją zagryźć,lub uderzyć.Miała ciężki dzień.
Postanowiła jednak skinął głową.
-Przyprowadź ją.
Odwróciła się napięcie i wykonała kilka kroków do swojej jaskini.
Ruda lwica westchnęła z ulgą.
Gdy tylko zauważyła jak Giza wróciła na kolację, od razu złapała lwiczkę za kark, wyciągnęła z jaskini, by zaciągnąć ją do większej ,którą zamieszkiwali jej rodzice.
Położyła ją na samym progu.
-Wracasz do domu.Gratuluję.
Ruda lwica odwróciła się ,by odejść.Spodziewała się,że lwiczka podbiegnie ,przytuli i podziękuję.
W oczach Gizy mignął żal.
Powoli weszła do jaskini.
Uasi już na nią czekała, siedząc z łapami owiniętymi ogonem.
-Witaj,Gizo.Przynieś sobie trawy ,to zrobisz sobie posłanie.
-Nie mam ochoty.Będę spała na kamieniu,-mruknęła lwiczka.Spojrzała na prawdziwą mamę i aż ją zatkało.Była taka groźna i piękna.
Podeszła bliżej jej.
-Skoro tak.-wzruszyła ramionami Uasi, -zaraz pójdę na polowanie.Umieram z głodu.
-Ja też,-przyznała lwiczka.
Uasi złapała ją za kark i posadziła na swoim legowisku.Otarła się policzkiem o jej bok.Wyszła z jaskini.
Giza musiała przyznać,że po dobrym posiłku z góralka , humor jej wrócił.
Zasnęła jednak na tyle szybko,wtulona w Uasi,że nawet nie zauważyła,że Kifo wrócił i teraz oboje jej się przyglądają.
-Fajnie że wróciła,-powiedział Kifo
#28 /Każdy jest potrzebny/
Kifo wbiegł do jaskini.
Lwy służące w Czarnych Skałach, odpoczywali po sowitym obiedzie.
Nad ranem , lwice wybiegły coś upolować. Pierwszy raz zapuściły się głębiej w las i bardzo dużo upolowały, więc mogły podzielić się ze stadem.
Kifo przewrócił oczami.Ryknął. Wszystkie więc lwy na niego spojrzały.
-Co młodziku?-ziewnął Dhahabu
-Nie powinniście odpoczywać.Mówiłem,że trzeba zrobić dokładny obchód wokół terenu.
-Zajmiemy się tym później.Poco pośpiech..-odparł Damu
Kifo się zapowietrzył.
Skoczył na Damu, przygwoźnił go do ziemi.Wbił w niego pazury ,a schylając się szepnął:
-Jeśli jeszcze raz,który kolwiek będzie przeciwko mnie, zabiję każdego z osobna,-krzyknął ostatnie głośniej.
Lwy skinęły głowami.
Kifo szedł z lwa.Na domiar go kopnął,żeby każdy zapamiętał.
-Mwany już nie ma.Teraz musicie być mi posłuszni ,tak jak ja jestem Uasi.-syknął.
-Czyli mamy ze sobą chodzić?-zaśmiał się szeptem Bundi
Na jego niekorzyść , Kifo to usłyszał. Odwrócił się do niego wściekły.
-Tak.Właśnie macie się całować,trzymać za ogonki i tańczyć jak dwa pawiany w tiulu z trawy! Bo jeśli ja tak chce, MA TAK BYĆ!! -warknął.
Odwrócił się i gwałtownie opuścił jaskinię.
Lwy z Czarnych Skał spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Wybiegli za nim,by się bardziej nie narazić.
O związku Uasi i Kifo dowiedziano się nie dawno.
Normalnie o związkach się nie mówiło. Partnerzy mieli dbać w guście jedzenia i bezpieczeństwa o swoje młode ,ale nie okazywali sobie czułości.
Dlatego związek przywódczyni i przywódcy ,był taki szokujący.Nie spodziewano się,że tych dwoje okrutnych w ogóle założy rodziny.A jednak.
Kifo był posłuszny swojej partnerce.Lubieli sobie podogryzać. Lew zapomniał już nawet o śmierci matki.
Uasi pamiętała z Lwiej Ziemi wciąż o uczuciach .Potrafiła przytulić Kifo, złączyć z nim ogon ,czy musnąć jego policzek. Jednak nie mówili sobie "kochanie" "ptaszynko" "skarbie" ,bo to tylko obrzydzało krew mrocznoziemcy.
Żyli jak przyjaciele ,tak jak dawniej ,a równocześnie jak partnerzy.
Uasi potrzebowała Kifo ,
A Kifo potrzebował Uasi.
*
Uasi wyszła z jaskini.Od razu spojrzała na niebo.Jak zawsze ciemne .Musiała coś zrobić ze światłem.
Do lwicy przyleciała jej majordamuska, ptak. Przywitała ją skinieniem głowy.
-Witaj Uasi .Dobre wieści. Polowanie lwic się udało ,lwy czarne wyszły na patrol ,lwiątką dobrze idzie walka i..
-I?
-I nikt nie próbuję nas zaatakować.Słyszałam,jak byłam na Lwiej Ziemi,że dają sobie spokój ,chodź myślą,by podpalić las.
-Niech tylko spróbują, a osobiście ich zabiję, tak by umierali pomału,-odpowiedziała z warkotem. Rzuciła w stronę ptaszki kilka ziaren. Odeszła wolnym krokiem.
Usiadła nad jeziorkiem ,powoli pijąc chłodną wodę. Już nie trzeba się było obawiać,że ktoś nagle cię w niej utopi.
W oddali widziała trening lwiątek, więc przyglądała się jak na siebie skaczą, gryzą i odskakują.
Po chwili jednak ją to tak znudziło,że zamarzyła by udać się na sen. Miała jednak jeszcze wiele spraw do załatwienia.
Przeczesała pierwszy stopień lasu ,pooglądała jaskinię ,poszła nawet na polowanie ,które szło jej najlepiej.Nic dziwnego ,miała dryg.
Kiedy już skączyła,zamarzyła by wspiąć się na drzewo.
Wbiła pazury w korę i wolno się podciągała.
Na szczycie ,wpatrywała się w horyzont.Słońce zaraz miało zejść.
Szybko płynął im każdy dzień.
Uasi zeskoczyła na ziemię .Usiadła, położyła ogon na brzuchu.Był już tak duży ,że domyśliła się,że może się to wydarzyć.Zaniepokoiła się nawet trochę,że Kifo nie ma w pobliżu . Teraz,musiała radzić sobie sama.
Wbiegła do swojej jaskini ,gdzie nie było nikogo ,nawet majordamuski .Położyła się na grubym posłaniu z liści, przymknęła oczy. Ziewnęła.Naprawdę była zmęczona.
Teraz zastanowiła się poważnie.Kiedy urodzi lwiątko ,jak to będzie? Wiedziała,że każde nowe życie jest im potrzebne ,ale nigdy nie myślała, jak o nie zadba.
Uasi nie pragnęła bycia matką .Wręcz tego nie chciała.
Pamiętała jak czuła się ze swoją i wiedziała,że będzie jeszcze gorsza.Poza tym nie miała ochoty się tym opiekować.
Kiedy pięć dni po zostaniu partnerami, Uasi zorientowała się,że może być taka możliwość, od razu pobiegła do swojego szamana. Ten potwierdził, co było dla niej wyrokiem.
Dla Kifo nie oczywiście..Ucieszył się.
Ale ona była przywódczynią stada,a nie łagodną lwioziemką. Musiała zadbać teraz nawet o to,by nie przyniosło jej wstydu, by było dobrze wytrenowane i przedewszystkim, by nie czuło się niechciane-chodź właśnie takie było.
Uasi zamknęła oczy i niemal od razu poczuła ból.
*
Nie minęło wiele czasu, kiedy lwice złapała za skórę swoje młode i przeniosła w łapy. Przyjrzała się uważnie i aż warknęła pod nosem. Spodziewała się sierści takiej jak Kifo, bądź ona.A tym czasem wydała na świat złotą lwiczkę.
Z koloru futra ,identyczna Vita. Ogon,łapki i nos dostała po Uasi.Oczy także po lwicy .I po Kifo jakimś cudem, uszy ,brzuch i pysk były białe.
Uasi uznała,że lwiątko wygląda dziwnie. Skrzywiła się więc trochę. Bardziej jednak zdenerwowało ją to, że ma w sobie część z jej wrogów.
Warknęła pod nosem.
Zaczekała aż Kifo wróci do jaskini i ujrzy taki widok: nadąsaną Uasi, i smacznie pijące mleko małe lwiątko.
Kifo podszedł do nich powoli, siadając obok.
-Co to?-powąchał
-Mhm...nie wiem..może małpa-syknęła Uasi sarkastycznie
Kifo skinął głową.
-Wybacz.To ze zmęczenia. To nasze lwiątko,-powąchał kulkę.
-Dokładniej mówiąc nasza córka,-odpowiedziała Uasi,-Urodziła się nie wiele czasu temu.Nazwałam ją Shetani.
-Po twojej matce,-mruknął Kifo,-ale wiesz,że mam dla niej piękne imię. Chciałem co prawda syna, ale o ile będzie taka silna jak ty to w porządku. Wydaję się wielka i silna.
-Może taka jest,-mruknęła Uasi,- jakie to imię?
-Giza. Oznacza ciemność.
-Nie wygląda na ciemno futrową. A to wszystko przez twoje geny,-syknęła Uasi.
Kifo przewrócił oczami.
Uasi westchnęła.
-Niech będzie Giza. Zapytaj Terry, a raczej jej każ ,żeby ją chowała.
-Co?-zdziwił się,-a czemu ty nie mo..
-Nie chce mi się tracić siły,energi na to by ją karmić i pilnować.
Chwyciła trochę ostrzej lwiątko i podała go Kifo.
Sama opuściła jaskinię.
Kifo delikatnie złapał córkę, wyszedł z jaskini i skierował się do innej. Z boku jaskini leżała ruda lwica.Spojrzała niebieskimi oczami na wchodzących. U jej boku piły mleko dwa małe lwiczki. Obie czarne.
-Witaj,-skłoniła głowę przerażona.
Kifo położył koło niej złotą lwiczkę.
-Masz się nią zająć.Wrócę po nią...kiedyś,-mruknął.
Lwica wybałuszyła oczy, ale skinęła głową.
Kiedy lew odbiegł, powąchała lwiątko.Znała ten zapach. Uasi.
Przystawiła bliżej siebie lwiczkę. Co kolwiek się stanie, nie może lwicze się nic stać ,albo i jej córki stracą życie.
*
Uasi wróciła dopiero wtedy, kiedy normalnie by wrzeszło słońce. Spacer dobrze jej zrobił.
Krokami skierowała się do swojej jaskini.
Kifo jeszcze spał.
Uasi położyła się wtulona w niego i także zasnęła.
Hejka hejka! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał. Dedykuję go Marii Kołtun ,która wcześniej dobrze zgadła obrazek .Miały urodzić się trzy lwiątka ,ale zdecydowałam,że Uasi zostanie matką tylko złotej lwiczki ,gdyż jej rodzeństwo byłoby tylko zapychaczem,
Pozdrawiam! c:
Lwy służące w Czarnych Skałach, odpoczywali po sowitym obiedzie.
Nad ranem , lwice wybiegły coś upolować. Pierwszy raz zapuściły się głębiej w las i bardzo dużo upolowały, więc mogły podzielić się ze stadem.
Kifo przewrócił oczami.Ryknął. Wszystkie więc lwy na niego spojrzały.
-Co młodziku?-ziewnął Dhahabu
-Nie powinniście odpoczywać.Mówiłem,że trzeba zrobić dokładny obchód wokół terenu.
-Zajmiemy się tym później.Poco pośpiech..-odparł Damu
Kifo się zapowietrzył.
Skoczył na Damu, przygwoźnił go do ziemi.Wbił w niego pazury ,a schylając się szepnął:
-Jeśli jeszcze raz,który kolwiek będzie przeciwko mnie, zabiję każdego z osobna,-krzyknął ostatnie głośniej.
Lwy skinęły głowami.
Kifo szedł z lwa.Na domiar go kopnął,żeby każdy zapamiętał.
-Mwany już nie ma.Teraz musicie być mi posłuszni ,tak jak ja jestem Uasi.-syknął.
-Czyli mamy ze sobą chodzić?-zaśmiał się szeptem Bundi
Na jego niekorzyść , Kifo to usłyszał. Odwrócił się do niego wściekły.
-Tak.Właśnie macie się całować,trzymać za ogonki i tańczyć jak dwa pawiany w tiulu z trawy! Bo jeśli ja tak chce, MA TAK BYĆ!! -warknął.
Odwrócił się i gwałtownie opuścił jaskinię.
Lwy z Czarnych Skał spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Wybiegli za nim,by się bardziej nie narazić.
O związku Uasi i Kifo dowiedziano się nie dawno.
Normalnie o związkach się nie mówiło. Partnerzy mieli dbać w guście jedzenia i bezpieczeństwa o swoje młode ,ale nie okazywali sobie czułości.
Dlatego związek przywódczyni i przywódcy ,był taki szokujący.Nie spodziewano się,że tych dwoje okrutnych w ogóle założy rodziny.A jednak.
Kifo był posłuszny swojej partnerce.Lubieli sobie podogryzać. Lew zapomniał już nawet o śmierci matki.
Uasi pamiętała z Lwiej Ziemi wciąż o uczuciach .Potrafiła przytulić Kifo, złączyć z nim ogon ,czy musnąć jego policzek. Jednak nie mówili sobie "kochanie" "ptaszynko" "skarbie" ,bo to tylko obrzydzało krew mrocznoziemcy.
Żyli jak przyjaciele ,tak jak dawniej ,a równocześnie jak partnerzy.
Uasi potrzebowała Kifo ,
A Kifo potrzebował Uasi.
*
Uasi wyszła z jaskini.Od razu spojrzała na niebo.Jak zawsze ciemne .Musiała coś zrobić ze światłem.
Do lwicy przyleciała jej majordamuska, ptak. Przywitała ją skinieniem głowy.
-Witaj Uasi .Dobre wieści. Polowanie lwic się udało ,lwy czarne wyszły na patrol ,lwiątką dobrze idzie walka i..
-I?
-I nikt nie próbuję nas zaatakować.Słyszałam,jak byłam na Lwiej Ziemi,że dają sobie spokój ,chodź myślą,by podpalić las.
-Niech tylko spróbują, a osobiście ich zabiję, tak by umierali pomału,-odpowiedziała z warkotem. Rzuciła w stronę ptaszki kilka ziaren. Odeszła wolnym krokiem.
Usiadła nad jeziorkiem ,powoli pijąc chłodną wodę. Już nie trzeba się było obawiać,że ktoś nagle cię w niej utopi.
W oddali widziała trening lwiątek, więc przyglądała się jak na siebie skaczą, gryzą i odskakują.
Po chwili jednak ją to tak znudziło,że zamarzyła by udać się na sen. Miała jednak jeszcze wiele spraw do załatwienia.
Przeczesała pierwszy stopień lasu ,pooglądała jaskinię ,poszła nawet na polowanie ,które szło jej najlepiej.Nic dziwnego ,miała dryg.
Kiedy już skączyła,zamarzyła by wspiąć się na drzewo.
Wbiła pazury w korę i wolno się podciągała.
Na szczycie ,wpatrywała się w horyzont.Słońce zaraz miało zejść.
Szybko płynął im każdy dzień.
Uasi zeskoczyła na ziemię .Usiadła, położyła ogon na brzuchu.Był już tak duży ,że domyśliła się,że może się to wydarzyć.Zaniepokoiła się nawet trochę,że Kifo nie ma w pobliżu . Teraz,musiała radzić sobie sama.
Wbiegła do swojej jaskini ,gdzie nie było nikogo ,nawet majordamuski .Położyła się na grubym posłaniu z liści, przymknęła oczy. Ziewnęła.Naprawdę była zmęczona.
Teraz zastanowiła się poważnie.Kiedy urodzi lwiątko ,jak to będzie? Wiedziała,że każde nowe życie jest im potrzebne ,ale nigdy nie myślała, jak o nie zadba.
Uasi nie pragnęła bycia matką .Wręcz tego nie chciała.
Pamiętała jak czuła się ze swoją i wiedziała,że będzie jeszcze gorsza.Poza tym nie miała ochoty się tym opiekować.
Kiedy pięć dni po zostaniu partnerami, Uasi zorientowała się,że może być taka możliwość, od razu pobiegła do swojego szamana. Ten potwierdził, co było dla niej wyrokiem.
Dla Kifo nie oczywiście..Ucieszył się.
Ale ona była przywódczynią stada,a nie łagodną lwioziemką. Musiała zadbać teraz nawet o to,by nie przyniosło jej wstydu, by było dobrze wytrenowane i przedewszystkim, by nie czuło się niechciane-chodź właśnie takie było.
Uasi zamknęła oczy i niemal od razu poczuła ból.
*
Nie minęło wiele czasu, kiedy lwice złapała za skórę swoje młode i przeniosła w łapy. Przyjrzała się uważnie i aż warknęła pod nosem. Spodziewała się sierści takiej jak Kifo, bądź ona.A tym czasem wydała na świat złotą lwiczkę.
Z koloru futra ,identyczna Vita. Ogon,łapki i nos dostała po Uasi.Oczy także po lwicy .I po Kifo jakimś cudem, uszy ,brzuch i pysk były białe.
Uasi uznała,że lwiątko wygląda dziwnie. Skrzywiła się więc trochę. Bardziej jednak zdenerwowało ją to, że ma w sobie część z jej wrogów.
Warknęła pod nosem.
Zaczekała aż Kifo wróci do jaskini i ujrzy taki widok: nadąsaną Uasi, i smacznie pijące mleko małe lwiątko.
Kifo podszedł do nich powoli, siadając obok.
-Co to?-powąchał
-Mhm...nie wiem..może małpa-syknęła Uasi sarkastycznie
Kifo skinął głową.
-Wybacz.To ze zmęczenia. To nasze lwiątko,-powąchał kulkę.
-Dokładniej mówiąc nasza córka,-odpowiedziała Uasi,-Urodziła się nie wiele czasu temu.Nazwałam ją Shetani.
-Po twojej matce,-mruknął Kifo,-ale wiesz,że mam dla niej piękne imię. Chciałem co prawda syna, ale o ile będzie taka silna jak ty to w porządku. Wydaję się wielka i silna.
-Może taka jest,-mruknęła Uasi,- jakie to imię?
-Giza. Oznacza ciemność.
-Nie wygląda na ciemno futrową. A to wszystko przez twoje geny,-syknęła Uasi.
Kifo przewrócił oczami.
Uasi westchnęła.
-Niech będzie Giza. Zapytaj Terry, a raczej jej każ ,żeby ją chowała.
-Co?-zdziwił się,-a czemu ty nie mo..
-Nie chce mi się tracić siły,energi na to by ją karmić i pilnować.
Chwyciła trochę ostrzej lwiątko i podała go Kifo.
Sama opuściła jaskinię.
Kifo delikatnie złapał córkę, wyszedł z jaskini i skierował się do innej. Z boku jaskini leżała ruda lwica.Spojrzała niebieskimi oczami na wchodzących. U jej boku piły mleko dwa małe lwiczki. Obie czarne.
-Witaj,-skłoniła głowę przerażona.
Kifo położył koło niej złotą lwiczkę.
-Masz się nią zająć.Wrócę po nią...kiedyś,-mruknął.
Lwica wybałuszyła oczy, ale skinęła głową.
Kiedy lew odbiegł, powąchała lwiątko.Znała ten zapach. Uasi.
Przystawiła bliżej siebie lwiczkę. Co kolwiek się stanie, nie może lwicze się nic stać ,albo i jej córki stracą życie.
*
Uasi wróciła dopiero wtedy, kiedy normalnie by wrzeszło słońce. Spacer dobrze jej zrobił.
Krokami skierowała się do swojej jaskini.
Kifo jeszcze spał.
Uasi położyła się wtulona w niego i także zasnęła.
Hejka hejka! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał. Dedykuję go Marii Kołtun ,która wcześniej dobrze zgadła obrazek .Miały urodzić się trzy lwiątka ,ale zdecydowałam,że Uasi zostanie matką tylko złotej lwiczki ,gdyż jej rodzeństwo byłoby tylko zapychaczem,
Pozdrawiam! c:
#27 /Prosty sposób,na starych wrogów/
Uasi zmrużyła oczy. Szybko rozpoznała dzięki temu zarys jaskini do której zmierzała. Jej kroki dudniły o twarde podłoże. Można było więc się domyślić, że nadchodzi.Ciemna sierść lekko falowała.
Lwy przebywają na dworze , pochyliły z szacunkiem i strachem głowę.Uasi nawet na nie nie spojrzała.
Przekroczyła próg jaskini.
Od razu ujrzała Vitę, smacznie śpiącą.Lwica uniosła wzrok,gdy ją dosłyszała.Odbiła się w nich nienawiść.
-Czego?!
-Wiesz, wiem co chciałaś zrobić.Odebrać mi życie, a na to nie pozwolę,-uśmiechnęła się szyderczo ciemna
Vita skoczyła na równe łapy.
-Dalej chce. Nie ma tu miejsca dla takich małych lwic jak ty. Co z tego,że przeszłaś przez las,skoro teraz wszystko niszczysz!
-Zgodzę się z jednym -niszczę. -ustawiła się w odpowiedniej pozycji, wystawiła pazury i obnażyła kły. Nadszedł czas, by skończyć to raz i dobrze.
Vita poderwała się ,by szybko wskoczył prosto na Uasi. Ciemna padła na ziemię, kopnęła ją tylnymi łapami ,po czym wykonała szybki manewr. Skoczyła na lwicę ,odepchnęła się i ponownie na nią skoczyła, tym razem pazurami rozcinając jej bok.
Vita w odwecie warknęła przeciągle i także wykonała podobny ruch na Uasi.
Ciemna walnęła złotą w pysk i z sadysfakcją oglądała,jak pryska z niego krew.
Vita wskoczyła Uasi na plecy,porysowała na nich pazurami. I wtedy Uasi uznała,że należy to zakończyć.
Wykonała szybki zwrot, chwyciła lwicę kłami za gardło, rzuciła z rozmachem w kont. Vita uderzyła w twardą ścianę.
Tak,Vita była silna w walce, ale już nie najmłodsza.
Stanęła jednak na równe łapy i znów podjęła próbę ataku na Uasi.
Skoczyła w stronę lwicy ,udrapała ją z zaciekłością ,przejechała pazurami po jej brzuchu.
Uasi warknęła na nią groźnie.
Ugryzła ją w łapę.
Vita odskoczyła.Warknęła znów przeciągle, wzbiła się w niego ,i z ostrymi pazurami ,wbiła się w ciało ciemnej lwicy. Uasi padła na ziemię.Zawyła z bólu. Nie mogła się jednak poddać. Tu chodziło nie o życie ,a o honor.
Wyrwała się jakoś z mocnego chwytu Vity,kiedy ta drapała ją po szyi.
Uasi walnęła w złotą łapą z wystawionymi pazurami prosto w oczy.
Vita odskoczyła w tył i właśnie wtedy, Exile wykonała ostatni ruch.
Skoczyła na nią,przycisnęła pazury do jej serca i z całej siły ,wbiła je mocniej.Zrobiła to samo z szyją ,na koniec ugryzła ją w łapę. Szepnęła:
-Dobrze,że pozbędę się jeszcze jednej parszywej gęby
Vita spojrzała na nią nienawistnie ,aż jej oczy nie opadły,a ona sama umarła.
-Mamo!- Mlezi wbiegła do jaskini,podbiegła do Vity.
Gdy zorientowała się ,co się stało, spojrzała wrogo na Uasi.
Ciemna jadła sobie w najlepsze ptaka bez piór.Posłała córce Vity spojrzenie.
-Dlaczego to zrobiłaś,Uasi?!
-Że niby czemu jej ptaka? Jestem głodna,-rzuciła sarkastycznie Uasi.
Wstała, by podejść do Mlezi.
Zmroził ją strach.
-Sprzeciwiała się mi.Przywódcy.Próbowała zabić.Moja matka jej nie znosiła,tak jak ojciec.Dostała tylko to na co zasługiwała.Była ciężarem.
-Zapłacisz za to!-krzyknęła Mlezi,-jesteś tylko nic nie wartą ,małą kulką!
Mlezi wbiła się w niebo,skacząc w kierunku Uasi.
Dorwała się do szyi lwicy,zaczęła ją podduszać.
Uasi nic nie robiła.Ha, znała lwicę. Była słaba bez matki.
Bez problemu zepchnęła ją z siebie,
wskoczyła na nią i z całą siłą przejechała pazurami po jej gardle,po brzuchu , odbierając jej życie.
Usiadła niedaleko, by umyć łapy.
Wtedy dotarło do niej,że Mlezi jest matką Kifo. Nie oblały jej jednak wyrzuty sumienia.Obie zasłużyły na swój los.
Uasi opuściła jaskinię.Od razu udała się nad wodopój,gdzie się napiła wody.
Następnym jej celem została jej jaskinia
Akurat czekał tam już na nią Kifo.
Uasi,kiedy tylko przekroczyła próg jaskini, usiadła więc koło niego.
-Mam dla ciebie wiadomość. Vita mi się sprzeciwiła,chciała zabić ,więc to ja ją zabiłam,-oczy Kifo rozszerzyły się szerzej.Uasi kontynuowała,-Mlezi też chciała się mnie pozbyć ,więc ja się jej pozbyłam pierwsza.
Kifo skoczył na równe łapy.
-Oszalałaś!? To moja matka! Zabiłaś mi matkę.
Uasi także się podniosła,ale wolniej.
-Tak ,Futrzaku. Zrobiłam to i już. Nie jesteś już lwiątkiem Kifo,musisz stanąć, po której stronie chcesz być.
Kifo zmrużył oczy.
-Zabiłaś je.
-Witaj w domu,-splunęła lwica,-więc, co postanowiłeś? Będziesz się nad nimi użalał jak lwiątko,czy idziesz ze mną na polowanie na ptaki?
Kifo zbliżył się bliżej niej.
-Kocham cię Uasi.Zawsze kochałem.
Uasi otworzyła usta ze zdziwienia. Nie spodziewała się tego.
Odpowiedziała jednak:
-Tu jest bezlitosny świat.Trzeba walczyć by obronić pozycję.Kifo.. nie sądziłam,że kiedykolwiek będzie mi na kimś zależeć.Cieszę się,że mam cię przy sobie.
Dotknęła ogonem jego ramienia.Odwróciła się i opuściła jaskinię.
Kifo zamurowało.
Ten gest oznaczał,że się zgodziła.Lew uśmiechnął się,mimo iż czuł dalej w sercu ból.Zdobył swoją najdroższą lwicę.
I jak? Co myślicie o rozdziale? Przepraszam że krótki (ale takie teraz będą rozdziały)
Lwy przebywają na dworze , pochyliły z szacunkiem i strachem głowę.Uasi nawet na nie nie spojrzała.
Przekroczyła próg jaskini.
Od razu ujrzała Vitę, smacznie śpiącą.Lwica uniosła wzrok,gdy ją dosłyszała.Odbiła się w nich nienawiść.
-Czego?!
-Wiesz, wiem co chciałaś zrobić.Odebrać mi życie, a na to nie pozwolę,-uśmiechnęła się szyderczo ciemna
Vita skoczyła na równe łapy.
-Dalej chce. Nie ma tu miejsca dla takich małych lwic jak ty. Co z tego,że przeszłaś przez las,skoro teraz wszystko niszczysz!
-Zgodzę się z jednym -niszczę. -ustawiła się w odpowiedniej pozycji, wystawiła pazury i obnażyła kły. Nadszedł czas, by skończyć to raz i dobrze.
Vita poderwała się ,by szybko wskoczył prosto na Uasi. Ciemna padła na ziemię, kopnęła ją tylnymi łapami ,po czym wykonała szybki manewr. Skoczyła na lwicę ,odepchnęła się i ponownie na nią skoczyła, tym razem pazurami rozcinając jej bok.
Vita w odwecie warknęła przeciągle i także wykonała podobny ruch na Uasi.
Ciemna walnęła złotą w pysk i z sadysfakcją oglądała,jak pryska z niego krew.
Vita wskoczyła Uasi na plecy,porysowała na nich pazurami. I wtedy Uasi uznała,że należy to zakończyć.
Wykonała szybki zwrot, chwyciła lwicę kłami za gardło, rzuciła z rozmachem w kont. Vita uderzyła w twardą ścianę.
Tak,Vita była silna w walce, ale już nie najmłodsza.
Stanęła jednak na równe łapy i znów podjęła próbę ataku na Uasi.
Skoczyła w stronę lwicy ,udrapała ją z zaciekłością ,przejechała pazurami po jej brzuchu.
Uasi warknęła na nią groźnie.
Ugryzła ją w łapę.
Vita odskoczyła.Warknęła znów przeciągle, wzbiła się w niego ,i z ostrymi pazurami ,wbiła się w ciało ciemnej lwicy. Uasi padła na ziemię.Zawyła z bólu. Nie mogła się jednak poddać. Tu chodziło nie o życie ,a o honor.
Wyrwała się jakoś z mocnego chwytu Vity,kiedy ta drapała ją po szyi.
Uasi walnęła w złotą łapą z wystawionymi pazurami prosto w oczy.
Vita odskoczyła w tył i właśnie wtedy, Exile wykonała ostatni ruch.
Skoczyła na nią,przycisnęła pazury do jej serca i z całej siły ,wbiła je mocniej.Zrobiła to samo z szyją ,na koniec ugryzła ją w łapę. Szepnęła:
-Dobrze,że pozbędę się jeszcze jednej parszywej gęby
Vita spojrzała na nią nienawistnie ,aż jej oczy nie opadły,a ona sama umarła.
-Mamo!- Mlezi wbiegła do jaskini,podbiegła do Vity.
Gdy zorientowała się ,co się stało, spojrzała wrogo na Uasi.
Ciemna jadła sobie w najlepsze ptaka bez piór.Posłała córce Vity spojrzenie.
-Dlaczego to zrobiłaś,Uasi?!
-Że niby czemu jej ptaka? Jestem głodna,-rzuciła sarkastycznie Uasi.
Wstała, by podejść do Mlezi.
Zmroził ją strach.
-Sprzeciwiała się mi.Przywódcy.Próbowała zabić.Moja matka jej nie znosiła,tak jak ojciec.Dostała tylko to na co zasługiwała.Była ciężarem.
-Zapłacisz za to!-krzyknęła Mlezi,-jesteś tylko nic nie wartą ,małą kulką!
Mlezi wbiła się w niebo,skacząc w kierunku Uasi.
Dorwała się do szyi lwicy,zaczęła ją podduszać.
Uasi nic nie robiła.Ha, znała lwicę. Była słaba bez matki.
Bez problemu zepchnęła ją z siebie,
wskoczyła na nią i z całą siłą przejechała pazurami po jej gardle,po brzuchu , odbierając jej życie.
Usiadła niedaleko, by umyć łapy.
Wtedy dotarło do niej,że Mlezi jest matką Kifo. Nie oblały jej jednak wyrzuty sumienia.Obie zasłużyły na swój los.
Uasi opuściła jaskinię.Od razu udała się nad wodopój,gdzie się napiła wody.
Następnym jej celem została jej jaskinia
Akurat czekał tam już na nią Kifo.
Uasi,kiedy tylko przekroczyła próg jaskini, usiadła więc koło niego.
-Mam dla ciebie wiadomość. Vita mi się sprzeciwiła,chciała zabić ,więc to ja ją zabiłam,-oczy Kifo rozszerzyły się szerzej.Uasi kontynuowała,-Mlezi też chciała się mnie pozbyć ,więc ja się jej pozbyłam pierwsza.
Kifo skoczył na równe łapy.
-Oszalałaś!? To moja matka! Zabiłaś mi matkę.
Uasi także się podniosła,ale wolniej.
-Tak ,Futrzaku. Zrobiłam to i już. Nie jesteś już lwiątkiem Kifo,musisz stanąć, po której stronie chcesz być.
Kifo zmrużył oczy.
-Zabiłaś je.
-Witaj w domu,-splunęła lwica,-więc, co postanowiłeś? Będziesz się nad nimi użalał jak lwiątko,czy idziesz ze mną na polowanie na ptaki?
Kifo zbliżył się bliżej niej.
Uasi otworzyła usta ze zdziwienia. Nie spodziewała się tego.
Odpowiedziała jednak:
-Tu jest bezlitosny świat.Trzeba walczyć by obronić pozycję.Kifo.. nie sądziłam,że kiedykolwiek będzie mi na kimś zależeć.Cieszę się,że mam cię przy sobie.
Dotknęła ogonem jego ramienia.Odwróciła się i opuściła jaskinię.
Kifo zamurowało.
Ten gest oznaczał,że się zgodziła.Lew uśmiechnął się,mimo iż czuł dalej w sercu ból.Zdobył swoją najdroższą lwicę.
I jak? Co myślicie o rozdziale? Przepraszam że krótki (ale takie teraz będą rozdziały)
#26 /Krwawe wojny/
Uasi pędziła przed siebie,szybko.Łapy dudniły o twardą ziemię.Lwica odbiła się, by wylądować na karku lwa.Przejechała po nim pazurami, rozcinając go.Lew padł na ziemię, wijąc się z bólu.Został sparaliżowany.
Uasi rozejrzała się do okoła. Kifo walczył niedaleko ,z dwoma strażnikami.Uasi zmrużyła brwi,rozglądając się wokół. Zauważyła rudą lwicę o znamieniu strażnika. Lwica rozpędziła się ,wskoczyła jej na kark i szybko zabiła.
Siły strażników rosły.Lwy wbiegały do lasu. Uasi nie zamierzała się poddać.Teraz,byli coraz bliżej.
Rzuciła się na kolejnych.Musiała działać szybko.
Przewróciła lwice, wbiła pazury w jej brzuch.
Następną lwicę zabiła szybkim przegryzieniem krtani.
Lew o czarnej sierści,chciał się na nią rzucić, Uasi szybko padła na plecy,odepchnęłą go tylnymi łapami.Szybko się podniosła, by zakończyć swoją robotę.
Kifo przestał walczyć z lwami, więc wziął się za kolejnych zawodników. Skakał na nich,drapał,gryzł,zabijał. Chciał by umierali pomału i w bólu. Lew uśmiechnął się szyderczo. Skoczył na młodszego strażnika,przycisnął go do ziemi i podduszał.
Ktoś na niego wskoczył i mocno przyszpilił do ziemi.
Kifo wił się po ciężarem lwa.Ugryzł go w łapę.Strażnik podniósł ją i właśnie wtedy,zęby Kifo wbiły się w jego szyję .Zabił lwa szybko i dla niego łatwo. Westchnął zadowolony, rzucił się w dalszy wir walki.
Mlezi odpychała ataki.Nie zamierzała tracić życia .Gdy jednak widziała jakąś okazje ,szybko atakowała ,pozbawiając życia.
Vita walczyła z zaciekłością.Mimo iż nie znosiła Uasi ,widziała w tym wszystkim idealny moment do walki którą kochała.
Wskoczyła na większego lwa, bez problemu zatapiając w jego ciele kły i odbierając mu życie.
Zajęła się następnymi.
I właśnie wtedy ,jej wzrok zatrzymał się na Uasi.Uśmiechnęła się szyderczo. Jej wnuk może wyskać najwyższą pozycję ,jeśli tylko się jej pozbędzie.
A ponieważ walczą, nikt nie domyśli się,że to ona.
Krwawe wojny przez które przechodziła Mroczna Ziemia ,rozgrywały się wdzień wdzień od czasu,kiedy Uasi jako liderka wypowiedziała otwartą wojnę wszystkim strażnikom w lesie.
Poprowadziła swoje odziały .Ich celem było wszystkich wypędzić i zająć las.
Uasi rzuciła się na kark lwa ,przecięła jego bok pazurami. Lew zaczął się wiercić ,rzucił w końcu lwicę.Uasi prychnęła i ponownie wykonała atak.Zanurzyła kły w jego szyi.Prysła krew, lew padł martwy na ziemię.
Vita wiedziała,że ma dobrą okazję.
Popędziła więc, wykonując od razu skok na ciemną lwicę.Przycisnęła ją do ziemi, ułożyła pazury przy jej głowie i je wystawiła.
Uasi siłowała się pod jej ciężarem,aż udało się jej ugryźć jej łapę,przekręcić się i spojrzeć w oczy Vity.
-Co ty wyprawiasz?! Oślepłaś.
-Kończę to, co powinnam już dawno.
Wbiła pazury w jej brzuch.
Strażnik wydobył z siebie krzyk.
-Odwrót! Mamy się wycofać!
Strażnicy wyrwali się mrocznoziemcą ,by popędzić za swoim przywódcą.Z głębokich ran ciekła krew.Gryzienie,drapanie,uniki..to wszystko ich wykończyło.Ale porażka była jeszcze gorsza.
Wyrzutki warczeli pod nosem. Kifo uniósł wysoko głowę i rozejrzał się po nich. Kilkunastu zginęło ,ale chociaż będzie miejsce, a oni wygrali.
Kifo zauważył swoją matkę ,ale nigdzie nie widział Uasi.Tylko nie ona..
Ciemny lew burknął coś po nosem. Zaczął się staranniej rozglądać.
I wtedy dym pomału zaczął opadać.
Vita szybko zeszła z Uasi ,pobiegła w swoim kierunku.
Uasi podniosła się ,kaszląc krwią. Była jednak na tyle silna ,że szybko się umyła ,wstała i wyszła naprzeciw swojej armi.
-Świetnie. Wygraliśmy. Las jest nasz.
-Czyli możemy tu polować? Nikt nas nie zabije?-spytała jakaś lwica
-Możecie polować. Oczywiście,także mi przynosić,-zaśmiała się sucho.Omiotła wszystkich nienawistnym wzrokiem,- Nikt nas nie zabije.Już nigdy więcej poniżania.
-Jesteś wielka,-skłonił głowę jakiś lew z czarnych skał.
Wszyscy zaczęli kierować się w stronę obozu.
Kifo podbiegł do Uasi.Uśmiechnął się sucho.
-Tak cię urządzili?
-Nie. Ta przeklęta Vita mnie zaatkowała.Już ja się nią zajmę.
-Nie zapominaj,że to moja babka,-mruknął Kifo
Uasi wzruszyła ramionami.W tej chwili było to nieistotne.
Skierowała się w stronę obozu.
Drzewa rzucały samą ciemność ,to się nie zmieniło. Nie było widać słońca. Teraz jednak ,nie tylko można było się leczyć ,ale łatwiej było zapanować nad stadem.
Lwiątka szkoliło się w walce ,przez doświadczonych wojowników ,by w przyszłości broniły swego domu.Do tego mogły się kolegować i razem bawić.
Reszta trenowała ,polowała i oddawała cześć Uasi. Przynosili jej coś do jedzenia, czy ważne raporty. Musieli być posłuszni.
Woda stała się czysta. Już nie zabijali się nocami, czy za dnia. Dzięki wojnie ,nie mieli jednak na to ochoty.Mieli wielką walkę ze strażnikami, których jeszcze nie dawno tak się bali.
Lwy z Czarnych Skał ,pozostały posłuszne Kifo ,tak jak chciała Uasi ,-przecież jej zdanie było najważniejsze.
Wbiegła do swojej jaskini. Największej na całym terenie. Ułożyła się na półce skalnej. Obok niej leżała niezjedzona antylopa z kilku dni wcześniej ,ale Uasi nie miała na nią ochotę.
Kifo wszedł za nią i usiadł obok niej.
-Jesteś głodny?
-Nie.Jadłem trzy dni temu ,-wzruszył ramionami.
Ciemna zachęciła go jednak na tyle,że skusił się na antylopę.Jej mięso było żylaste ,ale dla wyrzutka idealne.
Uasi westchnęła z ulgą.
-To był ostatni legion.Jeśli nie wrócą,las jest nas.
-A co potem?-spytał lew przełykając kąsek ,-zdobędziemy pustynię? kanion? czy może napadniemy na Rajską Ziemię?
-To już zostaw mnie. Zależy mi, by pozbyć się siły wszystkich ziem .Chce by rody królewskie odeszły,-uśmiechnęła się jadowicie.
Była już dość dorosła ,by rozumieć pojęcie tego świata.
Przede wszystkim najważniejsze było, żeby nie przegrać.
-Jak idzie ci z lwami czarnymi?-spytała ,kładąc głowę na łapach.
Kifo zrobił to samo,przybliżając się do niej.Mruknął:
-Uważają się za ekspertów, bo są tam dłużej
-To im pokaż gdzie ich miejsce.Rób co musisz,-mruknęła ,-ja także będę musiała czasem tak postąpić.
-Co masz na myśli?-spojrzał na nią uważnie.
Uasi wstała.Skierowała się w stronę wyjścia z jaskini.Odwróciła się jeszcze w jego stronę.
-Przekonasz się.
Hej! Witam w 2 sezonie historii Uasi! Podobał się rozdział? mi zdecydowanie tak, zwłaszcza moment w którym Kifo dalej nie wie,jak prosić o partnerstwo Uasi. Co planuję Uasi? Pozdrawiam.
Uasi rozejrzała się do okoła. Kifo walczył niedaleko ,z dwoma strażnikami.Uasi zmrużyła brwi,rozglądając się wokół. Zauważyła rudą lwicę o znamieniu strażnika. Lwica rozpędziła się ,wskoczyła jej na kark i szybko zabiła.
Siły strażników rosły.Lwy wbiegały do lasu. Uasi nie zamierzała się poddać.Teraz,byli coraz bliżej.
Rzuciła się na kolejnych.Musiała działać szybko.
Przewróciła lwice, wbiła pazury w jej brzuch.
Następną lwicę zabiła szybkim przegryzieniem krtani.
Lew o czarnej sierści,chciał się na nią rzucić, Uasi szybko padła na plecy,odepchnęłą go tylnymi łapami.Szybko się podniosła, by zakończyć swoją robotę.
Kifo przestał walczyć z lwami, więc wziął się za kolejnych zawodników. Skakał na nich,drapał,gryzł,zabijał. Chciał by umierali pomału i w bólu. Lew uśmiechnął się szyderczo. Skoczył na młodszego strażnika,przycisnął go do ziemi i podduszał.
Ktoś na niego wskoczył i mocno przyszpilił do ziemi.
Kifo wił się po ciężarem lwa.Ugryzł go w łapę.Strażnik podniósł ją i właśnie wtedy,zęby Kifo wbiły się w jego szyję .Zabił lwa szybko i dla niego łatwo. Westchnął zadowolony, rzucił się w dalszy wir walki.
Mlezi odpychała ataki.Nie zamierzała tracić życia .Gdy jednak widziała jakąś okazje ,szybko atakowała ,pozbawiając życia.
Vita walczyła z zaciekłością.Mimo iż nie znosiła Uasi ,widziała w tym wszystkim idealny moment do walki którą kochała.
Wskoczyła na większego lwa, bez problemu zatapiając w jego ciele kły i odbierając mu życie.
Zajęła się następnymi.
I właśnie wtedy ,jej wzrok zatrzymał się na Uasi.Uśmiechnęła się szyderczo. Jej wnuk może wyskać najwyższą pozycję ,jeśli tylko się jej pozbędzie.
A ponieważ walczą, nikt nie domyśli się,że to ona.
Krwawe wojny przez które przechodziła Mroczna Ziemia ,rozgrywały się wdzień wdzień od czasu,kiedy Uasi jako liderka wypowiedziała otwartą wojnę wszystkim strażnikom w lesie.
Poprowadziła swoje odziały .Ich celem było wszystkich wypędzić i zająć las.
Uasi rzuciła się na kark lwa ,przecięła jego bok pazurami. Lew zaczął się wiercić ,rzucił w końcu lwicę.Uasi prychnęła i ponownie wykonała atak.Zanurzyła kły w jego szyi.Prysła krew, lew padł martwy na ziemię.
Vita wiedziała,że ma dobrą okazję.
Popędziła więc, wykonując od razu skok na ciemną lwicę.Przycisnęła ją do ziemi, ułożyła pazury przy jej głowie i je wystawiła.
Uasi siłowała się pod jej ciężarem,aż udało się jej ugryźć jej łapę,przekręcić się i spojrzeć w oczy Vity.
-Co ty wyprawiasz?! Oślepłaś.
-Kończę to, co powinnam już dawno.
Wbiła pazury w jej brzuch.
Strażnik wydobył z siebie krzyk.
-Odwrót! Mamy się wycofać!
Strażnicy wyrwali się mrocznoziemcą ,by popędzić za swoim przywódcą.Z głębokich ran ciekła krew.Gryzienie,drapanie,uniki..to wszystko ich wykończyło.Ale porażka była jeszcze gorsza.
Wyrzutki warczeli pod nosem. Kifo uniósł wysoko głowę i rozejrzał się po nich. Kilkunastu zginęło ,ale chociaż będzie miejsce, a oni wygrali.
Kifo zauważył swoją matkę ,ale nigdzie nie widział Uasi.Tylko nie ona..
Ciemny lew burknął coś po nosem. Zaczął się staranniej rozglądać.
I wtedy dym pomału zaczął opadać.
Vita szybko zeszła z Uasi ,pobiegła w swoim kierunku.
Uasi podniosła się ,kaszląc krwią. Była jednak na tyle silna ,że szybko się umyła ,wstała i wyszła naprzeciw swojej armi.
-Świetnie. Wygraliśmy. Las jest nasz.
-Czyli możemy tu polować? Nikt nas nie zabije?-spytała jakaś lwica
-Możecie polować. Oczywiście,także mi przynosić,-zaśmiała się sucho.Omiotła wszystkich nienawistnym wzrokiem,- Nikt nas nie zabije.Już nigdy więcej poniżania.
-Jesteś wielka,-skłonił głowę jakiś lew z czarnych skał.
Wszyscy zaczęli kierować się w stronę obozu.
Kifo podbiegł do Uasi.Uśmiechnął się sucho.
-Tak cię urządzili?
-Nie. Ta przeklęta Vita mnie zaatkowała.Już ja się nią zajmę.
-Nie zapominaj,że to moja babka,-mruknął Kifo
Uasi wzruszyła ramionami.W tej chwili było to nieistotne.
Skierowała się w stronę obozu.
Drzewa rzucały samą ciemność ,to się nie zmieniło. Nie było widać słońca. Teraz jednak ,nie tylko można było się leczyć ,ale łatwiej było zapanować nad stadem.
Lwiątka szkoliło się w walce ,przez doświadczonych wojowników ,by w przyszłości broniły swego domu.Do tego mogły się kolegować i razem bawić.
Reszta trenowała ,polowała i oddawała cześć Uasi. Przynosili jej coś do jedzenia, czy ważne raporty. Musieli być posłuszni.
Woda stała się czysta. Już nie zabijali się nocami, czy za dnia. Dzięki wojnie ,nie mieli jednak na to ochoty.Mieli wielką walkę ze strażnikami, których jeszcze nie dawno tak się bali.
Lwy z Czarnych Skał ,pozostały posłuszne Kifo ,tak jak chciała Uasi ,-przecież jej zdanie było najważniejsze.
Wbiegła do swojej jaskini. Największej na całym terenie. Ułożyła się na półce skalnej. Obok niej leżała niezjedzona antylopa z kilku dni wcześniej ,ale Uasi nie miała na nią ochotę.
Kifo wszedł za nią i usiadł obok niej.
-Jesteś głodny?
-Nie.Jadłem trzy dni temu ,-wzruszył ramionami.
Ciemna zachęciła go jednak na tyle,że skusił się na antylopę.Jej mięso było żylaste ,ale dla wyrzutka idealne.
Uasi westchnęła z ulgą.
-To był ostatni legion.Jeśli nie wrócą,las jest nas.
-A co potem?-spytał lew przełykając kąsek ,-zdobędziemy pustynię? kanion? czy może napadniemy na Rajską Ziemię?
-To już zostaw mnie. Zależy mi, by pozbyć się siły wszystkich ziem .Chce by rody królewskie odeszły,-uśmiechnęła się jadowicie.
Była już dość dorosła ,by rozumieć pojęcie tego świata.
Przede wszystkim najważniejsze było, żeby nie przegrać.
-Jak idzie ci z lwami czarnymi?-spytała ,kładąc głowę na łapach.
Kifo zrobił to samo,przybliżając się do niej.Mruknął:
-Uważają się za ekspertów, bo są tam dłużej
-To im pokaż gdzie ich miejsce.Rób co musisz,-mruknęła ,-ja także będę musiała czasem tak postąpić.
-Co masz na myśli?-spojrzał na nią uważnie.
Uasi wstała.Skierowała się w stronę wyjścia z jaskini.Odwróciła się jeszcze w jego stronę.
-Przekonasz się.
Hej! Witam w 2 sezonie historii Uasi! Podobał się rozdział? mi zdecydowanie tak, zwłaszcza moment w którym Kifo dalej nie wie,jak prosić o partnerstwo Uasi. Co planuję Uasi? Pozdrawiam.
czwartek, 2 sierpnia 2018
#25 /Uasi/
Finał pierwszego sezonu.
Uasi podniosła się ,by wykonać pierwszy krok w stronę granicy z Ziemią Wyrzutków.Naszczęście,nie widziała żadnych świecących oczu.Zamknęła na chwile oczy,by przypomnieć sobie trasę ,którą jako pierwszy raz dotarła do pustyni.Tak..droga była trudna,ale ciemna lwica uznała,że była naprawdę warto.
Westchnęła ciężko.
Naprawdę wracała do domu.
Jednym szybkim ruchem weszła w las.Prędko rozejrzała się do okoła.Musiała być nie tyle szybka,co ostrożna.Czuła jednak,że nawet gdyby się ukryła,to by jej to nie na wiele się zdało.
Rzeczywiście,przemieszczała się w najciemniejszym miejscach,uważnie stawiając każdy krok.Wkońcu jednak zatrzymała się.Tak...pora działać.
Puściła się biegiem w stronę granicy z obozem.Biegła co tchu,łapy dudniły o ziemię.Mijając każde drzewo,starała sobie przypomnieć,gdzie będzie rzeka.Nie zatrzymywała się tym samym.
Dopiero ,kiedy ktoś przygwoźnił ją do ziemi,zdała sobie sprawę ze za bardzo się pośpieszyła.Poczuła straszliwy ból z rany.Nie..nie mogła umrzeć.Ugryzła czarnego lwa w łapę,wywróciła i szybko przecięła mu brzuch.Jak na komendę,zza drzew wyszła większa ilość strażników.Uasi zdawała sobie sprawę,że nie dałaby rady zabić wszystkich.
Zamiast tego,musiała tylko dotrzeć do granicy z obozem mrocznoziemców.Zmarszczyła brwi,wycofując się do tyłu.Lwy syknęły,Uasi więc odpowiedziała tym samym.Wykonała szybki skok,puszczając się biegiem w stronę odwrotną od tej,gdzie stały lwy.Biegła co tchu,nawet nie myśląc się zatrzymać.
Jeden lew wskoczył na nią i powalił na ziemię.Ciemna uderzyła go w policzek,po czym szybko zabiła,wgryzając się w krtań.Wypluła szybko krew,gdyż kolejny lew stanął naprzeciw niej.Postanowiła zastosować ruch Sawy i kiedy lew skoczył do przodu,padła na plecy,odpychając go.Następnie wzięła się za kolejnego lwa...i kolejnego... ale było ich za dużo.
Nie mogła do tego nigdzie dojrzeć znajomego strażnika.
Brązowy lew przyszpilił ją do ziemi i warknął gardłowo.
-Nigdy więcej nie uciekniesz..
Także uniosła się w warczeniu,kiedy lew złapał ją za szyję i potrząsał.
Strażnicy stali jednak wmurowani,nim unieśli się w warku.Brązowy strażnik podniósł głowę i puścił tym samym Uasi,odskoczył.
Ciemna lwica także podniosła lekko głowę.Co mogło przeszkodzić? Nie spodziewała się,że ujrzy Kifo na czele z wieloma lwami z Mrocznej Ziemi.Strażnicy warczeli zaciekle.Ale Uasi nie rozumiała jednego:Jak Futrzak dowiedział się,że tutaj jest?
Kifo spojrzał spodełba na Uasi.Obejrzał ją uważnie,kiedy tylko stanęła na równe łapy,po czym wyprostował się i warknął w stronę strażników.
-Chodź Uasi..
Strażnicy nic nie zrobili,kiedy wyrzutki wycofali się w stronę obozu.Uasi i Kifo szli na przodzie,a gdy tylko przekroczyli próg obozu,Uasi z niedowierzaniem wpatrywała się we własny dom.Dopiero ta podróż uświadomiła ją,jak żyją.Zabijają swoich,kradną sobie jedzenie,żyją w strachu..
Kifo zaprowadził Uasi w stronę drzewa które zamieszkiwał stary szaman.Ten sam,który jej pomógł i którego odkryli.Od razu pomógł ciemnej lwicy,tak więc Uasi i Kifo mogli powoli iść w stronę Ciemnych Skał.
Kifo przez większość czasu się nie odzywał,tak więc Uasi wolała poruszyć temat.
-Kto ci powiedział,że wróciłam?
-Ona!-wskazał ogonem w górę.Rozpoznała ptaka ,któremu kazała przekazać wcześniej wiadomość.Ptak wylądała na jej plecach.
-Nie mogłam pozwolić,by cię zabili..
-Dziękuję,Yakuti*-mruknęła ciemna lwica.Szli dalej.Uasi teraz zwróciła się do zaciekawionego Kifo,-nauczyłam się dużo nowych słów.Wiesz Kifo,cieszę się ,że jestem w domu i że cię widzę.Mam nawet pewien plan.
-Jaki?-spytał zdziwiony,następnie uśmiechnął się szyderczo,-i tak mi wkrótce powiesz.
-Czego się nie mówi przyjaciołom.
Kifo zdziwił się,że powiedziała to głośno.
Kiedy doszli do Ciemnych Skał,Kifo zatrzymał Uasi.
-Wiesz..nie powiedziałem ci czegoś.
Uasi ponagliła lwa,by powiedział więcej.Kifo westchnął:
-Mabaya zabił...zabił Kivuliego i Mwanę.Niestety oboje przegrali w bitwie.Teraz Mabaya uważa się za władcę..wyobrażasz to sobie?
Uasi zmarszczyła brwi.Ten gad uważał że miał prawo zabić jej ojca! Mwana był jej rodzicem,przygarnął ją kiedy błąkała się jako samotnik i wszystkiego nauczył.Nie pozwoli niszczyć jego pamięci.Jego i Shetani.
Uasi zmarszczyła brwi.Ten gad uważał że miał prawo zabić jej ojca! Mwana był jej rodzicem,przygarnął ją kiedy błąkała się jako samotnik i wszystkiego nauczył.Nie pozwoli niszczyć jego pamięci.Jego i Shetani.
Nie czekając na Kifo,weszła do jaskini.Znała przecież to miejsce bardzo dobrze.Pierwszy raz znalazła się tutaj walcząc o życie..ile od tego czasu miesięcy minęło..
Lwica doszła do głównej sali,gdzie od razu podniosły się na nią pary świecących oczu.Uasi obarczyła ich ostrym spojrzeniem.
-Gdzie wyrzuciliście ciało mojego ojca?!
Mabaya podniósł się,po czym wystawił pazury.
-Wyrzuciłem na granicę..strażnicy się już nim zajęli. Miło ,że wróciłaś Uasi.Widać,że nie zginęłaś.-odparł,-tak się składa,że teraz ja tu dowodzę ,ale pozwolę ci tu zamieszkać.Przydami się jakaś lwica do partnerstwa..a ty jesteś taka śliczna..
Uasi prychnęła
-Po moim trupie.
-Da się zrobić
Uasi skinęła głową.Kifo stanął u jej boku,ale go przepędziła.Kiedy Mabaya na nią wskoczył,padła na plecy odpychając go tylnymi łapami.Następnie szybko wskoczyła na jego brzuch i czym prędzej wbiła w niego pazury.Lew syknął.Uasi uderzyła go w policzek,żeby następnie złapać lwa za szyję.Od razu odebrała mu życie.
Obecni w jaskini wybałuszyli oczy ze zdziwienia.Mała lwica tak szybko pokonała ich nowego przywódcę.
Nawet Kifo był zaskoczony jej zdolnościami.
Uasi zmrużyła oczy,po czym wyprostowała się.Warknęła w stronę lwów:
-Od teraz macie nowego przywódcę! Pracujecie dla mnie,ale władzę przejmuję nad wami Kifo! I radzę się słuchać,-syknęła Uasi,-nie toleruję buntu.
Lwy z Czarnych Skał skinęły głowami.
Uasi opuściła jaskinię,a Kifo powlókł się za nią.Nie zdążył jednak o nic zapytać,bo Uasi zawołała do siebie ptaka.
-Yakuti,będziesz dostawać dobre ziarna,o ile będziesz dla mnie pracować,-powiedziała Uasi,-chce mieć kogoś,kto będzie szpiegował na innych ziemiach,a ty jesteś odpowiednia.
Yakuti zaćwierkała na zgodę,następnie odleciała do wielkiej jaskini w której dawniej mieszkała Uasi.Ciemna lwica otóż postanowiła ją odzyskać.
Od razu zabrała się więc do dzieła.Poszło jej szybko.Wkrótce więc z uciechą ułożyła się na wygodnym posłaniu z siana,a ptak obok niej.Kifo zawahał się,puki nie usiadł obok.
-Uasi,dlaczego oddałaś mi Czarne Lwy?
-Dowiesz się za chwile,-mruknęła,zmrużając oczy.
Wstała.Skukot łap podniósł się po jaskini,kiedy zmierzała w stronę wyjścia.Od razu zauważyła to,co chciała zobaczyć.Wskoczyła na wysoki kamień,wzięła głęboki wdech i ..zaryczała głośno.Niemal od razu wszystkie lwy przeniosły na nią wzrok.Dla pewności,Uasi jednak krzyknęła:
-Wyrzutki,zbierzcie się przy głównej jaskini! To rozkaz!
Nie wiadomo co nimi kierowało,chodź pewnie ciekawość,ale wszyscy-nawet Vita-oczekiwali na słowa Uasi.Lwiątka kuliły się za swoimi rodzicami,a starsze lwy warczały z wrednością.
Uasi zaczęła:
-Przebyłam długą drogę by zrozumieć,że to jak żyjemy jest złe...-nim jednak ktoś zdążył coś powiedzieć,mówiła dalej,-My,Wyrzutki żyjemy na koszt innych.Każdego dnia zabijamy się,pozwalamy sobie odbierać godność.Dość moi drodzy.To my jesteśmy antagonistami i to ode mnie będzie wszystko zależeć.Zajmuję sobie pozycję najwyższą,lidera..tą którą władali wielcy przodkowie z dawnych naszych czasów.
-Dlaczego tego chcesz?-spytał ktoś z tłumu,-tak jest dobrze..
-Nie jest.Od tego dnia,nie będziemy się zabijać.Każdej nocy sen,dniem działanie.Jeśli ktokolwiek tutaj kogoś zabiję..ja zniszczę jego osobiście.Czy wyrażam się jasno!?-kiedy wszyscy skinęli głowami,kontynuowała,-Lwiątka,będziecie tranować z wybranymi przezemnie lwami,musiecie umieć świetnie walczyć i polować,-lwiątka wychyliły się zza łap rodziców.-Lwice,Lwy od tego dnia musicie nauczyć się polować,już nigdy więcej nie będziemy cierpieli głodu.I..i zawalczymy.Odbijemy las.
Wszyscy się zdziwili.Kifo skinął głową.
-Chodzi ci o to,by przepędzić stąd strażników?
-Ot to.Las posłuży za nasze terytorium.Ja,będąc na Lwiej Ziemi otruwałam,osłabiałam.Lwioziemcy są słabi..inne ziemię też.Od teraz to nasza walka.
Mieszkańcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo,po czym wszyscy z wyjątkiem Vity i Mlezi,wznieśli się w głośnym okrzyku radości.Tak,to mogło się udać.
Kifo spojrzał na Uasi błyszczącymi oczami.Futro lwicy zaiskrzyło.Kifo uznał,że Uasi jest naprawdę przepiękna...
Uasi tym czasem myślała,że na pozbycie się reszty wrogów przyjdzie czas.Na razie czekają ją ciężkie bitwy i utrzymywanie spokoju na Mrocznej Ziemi.Nie wyrzutków..antagonistów.Musiała o swój dom zadbać.
Lwy dalej wykrzykiwały jej imię.Uasi wyprostowała się i spoglądała na horyzont.
Lwica doszła do głównej sali,gdzie od razu podniosły się na nią pary świecących oczu.Uasi obarczyła ich ostrym spojrzeniem.
-Gdzie wyrzuciliście ciało mojego ojca?!
Mabaya podniósł się,po czym wystawił pazury.
-Wyrzuciłem na granicę..strażnicy się już nim zajęli. Miło ,że wróciłaś Uasi.Widać,że nie zginęłaś.-odparł,-tak się składa,że teraz ja tu dowodzę ,ale pozwolę ci tu zamieszkać.Przydami się jakaś lwica do partnerstwa..a ty jesteś taka śliczna..
Uasi prychnęła
-Po moim trupie.
-Da się zrobić
Uasi skinęła głową.Kifo stanął u jej boku,ale go przepędziła.Kiedy Mabaya na nią wskoczył,padła na plecy odpychając go tylnymi łapami.Następnie szybko wskoczyła na jego brzuch i czym prędzej wbiła w niego pazury.Lew syknął.Uasi uderzyła go w policzek,żeby następnie złapać lwa za szyję.Od razu odebrała mu życie.
Obecni w jaskini wybałuszyli oczy ze zdziwienia.Mała lwica tak szybko pokonała ich nowego przywódcę.
Nawet Kifo był zaskoczony jej zdolnościami.
Uasi zmrużyła oczy,po czym wyprostowała się.Warknęła w stronę lwów:
-Od teraz macie nowego przywódcę! Pracujecie dla mnie,ale władzę przejmuję nad wami Kifo! I radzę się słuchać,-syknęła Uasi,-nie toleruję buntu.
Lwy z Czarnych Skał skinęły głowami.
Uasi opuściła jaskinię,a Kifo powlókł się za nią.Nie zdążył jednak o nic zapytać,bo Uasi zawołała do siebie ptaka.
-Yakuti,będziesz dostawać dobre ziarna,o ile będziesz dla mnie pracować,-powiedziała Uasi,-chce mieć kogoś,kto będzie szpiegował na innych ziemiach,a ty jesteś odpowiednia.
Yakuti zaćwierkała na zgodę,następnie odleciała do wielkiej jaskini w której dawniej mieszkała Uasi.Ciemna lwica otóż postanowiła ją odzyskać.
Od razu zabrała się więc do dzieła.Poszło jej szybko.Wkrótce więc z uciechą ułożyła się na wygodnym posłaniu z siana,a ptak obok niej.Kifo zawahał się,puki nie usiadł obok.
-Uasi,dlaczego oddałaś mi Czarne Lwy?
-Dowiesz się za chwile,-mruknęła,zmrużając oczy.
Wstała.Skukot łap podniósł się po jaskini,kiedy zmierzała w stronę wyjścia.Od razu zauważyła to,co chciała zobaczyć.Wskoczyła na wysoki kamień,wzięła głęboki wdech i ..zaryczała głośno.Niemal od razu wszystkie lwy przeniosły na nią wzrok.Dla pewności,Uasi jednak krzyknęła:
-Wyrzutki,zbierzcie się przy głównej jaskini! To rozkaz!
Nie wiadomo co nimi kierowało,chodź pewnie ciekawość,ale wszyscy-nawet Vita-oczekiwali na słowa Uasi.Lwiątka kuliły się za swoimi rodzicami,a starsze lwy warczały z wrednością.
Uasi zaczęła:
-Przebyłam długą drogę by zrozumieć,że to jak żyjemy jest złe...-nim jednak ktoś zdążył coś powiedzieć,mówiła dalej,-My,Wyrzutki żyjemy na koszt innych.Każdego dnia zabijamy się,pozwalamy sobie odbierać godność.Dość moi drodzy.To my jesteśmy antagonistami i to ode mnie będzie wszystko zależeć.Zajmuję sobie pozycję najwyższą,lidera..tą którą władali wielcy przodkowie z dawnych naszych czasów.
-Dlaczego tego chcesz?-spytał ktoś z tłumu,-tak jest dobrze..
-Nie jest.Od tego dnia,nie będziemy się zabijać.Każdej nocy sen,dniem działanie.Jeśli ktokolwiek tutaj kogoś zabiję..ja zniszczę jego osobiście.Czy wyrażam się jasno!?-kiedy wszyscy skinęli głowami,kontynuowała,-Lwiątka,będziecie tranować z wybranymi przezemnie lwami,musiecie umieć świetnie walczyć i polować,-lwiątka wychyliły się zza łap rodziców.-Lwice,Lwy od tego dnia musicie nauczyć się polować,już nigdy więcej nie będziemy cierpieli głodu.I..i zawalczymy.Odbijemy las.
Wszyscy się zdziwili.Kifo skinął głową.
-Chodzi ci o to,by przepędzić stąd strażników?
-Ot to.Las posłuży za nasze terytorium.Ja,będąc na Lwiej Ziemi otruwałam,osłabiałam.Lwioziemcy są słabi..inne ziemię też.Od teraz to nasza walka.
Mieszkańcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo,po czym wszyscy z wyjątkiem Vity i Mlezi,wznieśli się w głośnym okrzyku radości.Tak,to mogło się udać.
Kifo spojrzał na Uasi błyszczącymi oczami.Futro lwicy zaiskrzyło.Kifo uznał,że Uasi jest naprawdę przepiękna...
Uasi tym czasem myślała,że na pozbycie się reszty wrogów przyjdzie czas.Na razie czekają ją ciężkie bitwy i utrzymywanie spokoju na Mrocznej Ziemi.Nie wyrzutków..antagonistów.Musiała o swój dom zadbać.
Lwy dalej wykrzykiwały jej imię.Uasi wyprostowała się i spoglądała na horyzont.
Jestem Uasi.
Córka Mwany i Shetani.
Przyjaciółka Kifo
Przywódczyni mrocznoziemców
Najpodlejsza
Najsilniejsza i najlepsza
Najmniejsza z lwów,potężna niczym ciemność nocy
Kiedy przyszłam na świat,nikt nie sądził ,że przeżyję.
Byłam tą najsłabszą.
Ale się nie poddałam,walczyłam
Teraz jestem tutaj.Czuję do siebie dumę,nie muszę nic nikomu udowadniać.
Jestem dumną posiadaczką znamienia Haya
Od teraz wszystko się zmieni
Na lepsze dla nas
Hej! To jest ostatni rozdział z sezonu 1.Trzy w ciągu jednego dnia...Starałam się,by rozdział wyszedł dobrze,a wyszło jak zwykle.
Dalsze przygody Uasi wkrótce się ukażą.Wkońcu tyle jeszcze spraw zostało niedokończonych.
Pozdrawiam c:
*szafir
*Uasi nazywa Kifo Futrzakiem
#24 /Decyzja została podjęta/
Uasi oprzytomniała.Szybko wstała na równe łapy.Było już górowanie słońca,jak mogła tak długo spać!
Otrzepała się z piachu,który przylepił się do jej futra,po czym szybkim krokiem zaczęła zbliżać się do wodopoju.Na szczęście,były tam tylko słonie.Uasi szybko się napiła.Poczuła wzroki.Spojrzała na słonie,zatrąbiły ze strachu i szybko odeszły od wodopoju.Uasi zdziwiona spojrzała na własne odbicie.A tak...czerwona blizna przebiegająca jej przez oko.Uasi uznała jednak,że wygląda bardzo ładnie na tle jej sierści.Skączyła pić wodę.Pomyślała,że fajnie byłoby zapolować,wcześniej pamiętała jednak,że jej celem było zaszkodzenie Lwiej Ziemi.Wrzuciła kilka liści do wodopoju.Postanowiła,że wie gdzie pozbyć się reszty.
Ruszyła na polowanie i niemal od razu zabiła antylopę,którą pożarła ze smakiem.Była bardzo głodna.
No cóż..pora ruszać.Po co miała tutaj zostać? Zauważyła wzrok innych lwic,które aż trzęsły się ze strachu.Uasi podniosła dumnie głowę.Czy będą chciały ją zaatakować? Ha! Pewnie że nie.
Uasi odwróciła się napięcie,po czym powolnym krokiem odeszła.Szła jednak wolno,nie musiała się już bać.Wyobraziła sobie tą słabą Kiarę,płaczącą w kącie i Nalę pocieszającą ją.Uśmiechnęła się szyderczo.Była koszmarem Lwiej Ziemi,gorsza od Ziry i Skazy razem wziętych.
Zbliżając się do granicy,dosłyszała,że ktoś za nią biegnie.Szybko się odwróciła,lwioziemki patrzyły na nią z wrogością,ale były daleko.Nie mogły atakować,bo nie miały rozkazu,więc,kto biegł za nią? Jak tylko znów spojrzała na granicę,dostrzegła Sawę.Patrzył na nią z gniewem,smutniem i żalem.
-Nie mogę uwierzyć,że to zrobiłaś.Byłaś inna!
Uasi zmarszczyła brwi.
-Jesteś synem wyrzutka,czego się spodziewałaś po mnie..
-Mój ojciec się zmienił,pozostał wiernym Lwiej Ziemi! Ty też mogłaś mieć szanse..mogłaś być moją partnerką.
-Skąd pomysł że bym tego chciała?-zaśmiała się głośno i sucho,po chwili jednak w jej oczach coś błysnęło,-dziękuję ci jednak,że pokazałeś mi gwiazdy,będę ci za to wdzięczna.
Sawa zdziwił się,że mówiła ze spokojem i dobrocią te słowa.Nie mógł jednak zapomnieć,że nie jest niewinna.
-Babu..mój ojciec..dziadek..za co? -gdy nie odpowiedziała,dodał:-mogę dać ci jeszcze jedną szansę,jeśli naprawdę będziesz żałować..zostaniesz ze mną..
Uasi przewróciła oczami.Znów zaczęła kierować się przed siebie.Złoty lew pobiegł za nią,zagradzając jej drogę z warkotem.
Uasi zatrzymała się,by spojrzeć na niego z kpiną i wrogością.
-Nie Sawa,żałować mogę tylko tego,że cię poznałam.
Najpierw ciemna lwica znalazła się na Rajskiej Ziemi.Nikt się nie spodziewał,że jest tą złą,chodź mieli podejrzenia,przez bliznę.Uasi zatruła wodopój liśćmi i ruszyła dalej.
Następna była Gepardzia Ziemia,potem Ptasia Ziemia,w każdej z nich robiła podobnie.Będąc w Ptasiej Ziemi,zdziwiła się jednak gdy widziała bawiące się lwiątka i czułe matki lizące je w główki.Zrobiło jej się strasznie przykro...na chwile..Shetani może i ją kochała,ale nie była aż tak czuła.Ale w sumie po co miała..wystarczyło to,że potrafiła oddać córce ostatnią żywność,byle by ta była najedzona.Uasi uśmiechnęła się.Kochała matkę..
Biegnąc przez pustynię w stronę dżungli zastanawiała się ,czy podjęła dobrą decyzję.Chciała wrócić do ojczyzny spowitej mrokiem,gdzie najprawdopodobnie umrze,nim w ogóle spotka się z ojcem i przyjacielem.A jednak o dziwo,Uasi chciała się tam znaleźć.Podtruła wodopoje...zabiła...była godna by być wyrzutkiem.
Zatrzymała się dopiero kiedy przed nią wyrósł ogromny las,w którym skrywali się zabójczy strażnicy.Przełknęła ślinę.Za pierwszym razem trudno było jej w ogóle przejść przez niego.Wracała do domu...
Ciemna lwica spojrzała niespodziewanie w niebo,siadając.Ostatni raz musiała spojrzeć na piękne gwiazdy...w końcu to było jej marzenie.
Hej! Ten rozdział,pomimo że jest krótki,myślę,że został udany.Wkońcu Uasi wraca do domu...co ją tam spotka? Dowiecie się jeszcze dzisiaj c:
Otrzepała się z piachu,który przylepił się do jej futra,po czym szybkim krokiem zaczęła zbliżać się do wodopoju.Na szczęście,były tam tylko słonie.Uasi szybko się napiła.Poczuła wzroki.Spojrzała na słonie,zatrąbiły ze strachu i szybko odeszły od wodopoju.Uasi zdziwiona spojrzała na własne odbicie.A tak...czerwona blizna przebiegająca jej przez oko.Uasi uznała jednak,że wygląda bardzo ładnie na tle jej sierści.Skączyła pić wodę.Pomyślała,że fajnie byłoby zapolować,wcześniej pamiętała jednak,że jej celem było zaszkodzenie Lwiej Ziemi.Wrzuciła kilka liści do wodopoju.Postanowiła,że wie gdzie pozbyć się reszty.
Ruszyła na polowanie i niemal od razu zabiła antylopę,którą pożarła ze smakiem.Była bardzo głodna.
No cóż..pora ruszać.Po co miała tutaj zostać? Zauważyła wzrok innych lwic,które aż trzęsły się ze strachu.Uasi podniosła dumnie głowę.Czy będą chciały ją zaatakować? Ha! Pewnie że nie.
Uasi odwróciła się napięcie,po czym powolnym krokiem odeszła.Szła jednak wolno,nie musiała się już bać.Wyobraziła sobie tą słabą Kiarę,płaczącą w kącie i Nalę pocieszającą ją.Uśmiechnęła się szyderczo.Była koszmarem Lwiej Ziemi,gorsza od Ziry i Skazy razem wziętych.
Zbliżając się do granicy,dosłyszała,że ktoś za nią biegnie.Szybko się odwróciła,lwioziemki patrzyły na nią z wrogością,ale były daleko.Nie mogły atakować,bo nie miały rozkazu,więc,kto biegł za nią? Jak tylko znów spojrzała na granicę,dostrzegła Sawę.Patrzył na nią z gniewem,smutniem i żalem.
-Nie mogę uwierzyć,że to zrobiłaś.Byłaś inna!
Uasi zmarszczyła brwi.
-Jesteś synem wyrzutka,czego się spodziewałaś po mnie..
-Mój ojciec się zmienił,pozostał wiernym Lwiej Ziemi! Ty też mogłaś mieć szanse..mogłaś być moją partnerką.
-Skąd pomysł że bym tego chciała?-zaśmiała się głośno i sucho,po chwili jednak w jej oczach coś błysnęło,-dziękuję ci jednak,że pokazałeś mi gwiazdy,będę ci za to wdzięczna.
Sawa zdziwił się,że mówiła ze spokojem i dobrocią te słowa.Nie mógł jednak zapomnieć,że nie jest niewinna.
-Babu..mój ojciec..dziadek..za co? -gdy nie odpowiedziała,dodał:-mogę dać ci jeszcze jedną szansę,jeśli naprawdę będziesz żałować..zostaniesz ze mną..
Uasi przewróciła oczami.Znów zaczęła kierować się przed siebie.Złoty lew pobiegł za nią,zagradzając jej drogę z warkotem.
-Będziesz tego żałować,Uasi.Uasi zatrzymała się,by spojrzeć na niego z kpiną i wrogością.
-Nie Sawa,żałować mogę tylko tego,że cię poznałam.
Następnie odwróciła się i biegiem ruszyła w tylko sobie znaną stronę.Nawet nie widziała,jak Sawa pochyla głowę,spoglądając na własne łapy.I tylko on znał to,co właśnie się w nim kłębiło.
*
Uasi powstrzymała się od dalszego biegu,dopiero wtedy,kiedy przeszła cały kanion i dotarła do pustyni.Zawahała się jednak.Wiedziała,że zapewne strażnicy czekają już na nią koło lasu,żeby odebrać jej życie,ale ona musiała coś innego załatwić.Najpierw ciemna lwica znalazła się na Rajskiej Ziemi.Nikt się nie spodziewał,że jest tą złą,chodź mieli podejrzenia,przez bliznę.Uasi zatruła wodopój liśćmi i ruszyła dalej.
Następna była Gepardzia Ziemia,potem Ptasia Ziemia,w każdej z nich robiła podobnie.Będąc w Ptasiej Ziemi,zdziwiła się jednak gdy widziała bawiące się lwiątka i czułe matki lizące je w główki.Zrobiło jej się strasznie przykro...na chwile..Shetani może i ją kochała,ale nie była aż tak czuła.Ale w sumie po co miała..wystarczyło to,że potrafiła oddać córce ostatnią żywność,byle by ta była najedzona.Uasi uśmiechnęła się.Kochała matkę..
Biegnąc przez pustynię w stronę dżungli zastanawiała się ,czy podjęła dobrą decyzję.Chciała wrócić do ojczyzny spowitej mrokiem,gdzie najprawdopodobnie umrze,nim w ogóle spotka się z ojcem i przyjacielem.A jednak o dziwo,Uasi chciała się tam znaleźć.Podtruła wodopoje...zabiła...była godna by być wyrzutkiem.
Zatrzymała się dopiero kiedy przed nią wyrósł ogromny las,w którym skrywali się zabójczy strażnicy.Przełknęła ślinę.Za pierwszym razem trudno było jej w ogóle przejść przez niego.Wracała do domu...
Ciemna lwica spojrzała niespodziewanie w niebo,siadając.Ostatni raz musiała spojrzeć na piękne gwiazdy...w końcu to było jej marzenie.
Hej! Ten rozdział,pomimo że jest krótki,myślę,że został udany.Wkońcu Uasi wraca do domu...co ją tam spotka? Dowiecie się jeszcze dzisiaj c:
#23 /Zemsta-musi być brutalna/
Uasi ze zdziwieniem odkryła,że leży obok Sawy.Przeciągnęła się,po czym szturchnęła lwa by się obudził.Książe od razu na nią spojrzał,przeciągnął się i usiadł.
Uasi spojrzała na niego porozumiewawczo.Była głodna.Sawa uśmiechnął się.
-Będziesz miała dużo czasu na polowanie podczas porannego obchodu.Chodź
Wzruszyła ramionami,nim ruszyła za złotym lwem.Szli spokojnie,czujnie się rozglądając. Zatrzymali się blisko wodopoju,napili ,lecz nim ruszyli w dalszą drogę,Uasi upolowała im dwa góralki.Od razu zabrali się do jedzenia,a Uasi ze śmiechem żartowała sobie z lwa i na odwrót.Ruszyli dalej.
Szli powoli,podczas kiedy słońce pomału osiągało najwyższy punkt.Sawa popatrzył na Uasi i już chciał coś powiedzieć,kiedy dosłyszał,że ktoś go woła.Odwróciwszy się,zauważył Kovu biegnącego w jego stronę wraz z dwójką strażników.Zdziwił się.
-Poczekaj chwile..-zwrócił się do ciemnej.Sam podbiegł do ciemnego lwa.Kovu wyminął go jednak.Uasi zmarszczyła brwi.Wyczuła kłopoty.
Kovu stanął przed nią pewnie.
-Czemu nakłamałaś? Wiem,że nie jesteś z Ptasiej Ziemi..nie musisz już udawać,wyrzutku,-warknął.
-Tato,co ty opowiadasz..ona nie jest wyrzutkiem!
Kovu go zignorował i wpatrywał się ciągle w Uasi.Ciemna lwica mogła zaprzeczać,prawda... zamiast tego,warknęła jednak:
-Nie zapominaj,że sam byłeś wyrzutkiem! I to do tego synem Ziry..chodź nie biologicznym,-uniosła jedną brew do góry.
Kovu poczuł ogromną złość.Sawa przyglądał się to jednemu to drugiej z zaskoczeniem.Ona była wyrzutkiem? Kłamała?
-Milcz!-syknął Kovu,-Rafiki miał rację..
-Prawda boi?!
-Straż,-Kovu zwrócił się do dwóch lwów,-odprowadźcie ją na Ziemię Wygnańców! i dopilnujcie,żeby tam dotarła..-następnie odwrócił się szybko,odchodząc i ponaglając do tego syna.
Dwójka muskularnych lwów,sięgnęła po skórę na karku Uasi,podnosząc ją.Uasi nie szarpała się.Sawa podbiegł bliżej.
-Zostawcie ją!
-Sawa!-warknął Kovu,odwracając się,-już! marsz na Lwią Skałę!
Lwy ciągnęły Uasi w stronę kaniony.Zwierzęta ciekawskie spoglądały w ślad za nimi.Ptak,który dostarczał wiadomości,wzniósł się w niebo i jak tylko mógł szybko,poleciał w stronę Mrocznej Ziemi.
Uasi zaczęła się szarpać dopiero wtedy,kiedy znaleźli się w samym kanionie.Słońce niemiłosiernie grzało w jej futro.Lwy zacisnęły mocniej kły,ciągnąć ją szybciej.Łapy ciemnej lwicy ocierały się o twarde,gorące podłoże.Uasi pomyślała,że tą samą drogą jej własna matka była syłana na Mroczną Ziemię.Czyli..teraz i ona była wyrzutkiem.Ale takim prawdziwym,nie z urodzenia.Poczuła dumnę i gniew.
Postanowiła,że tak to się nie zakończy.
Tylko nie wiedziała jak może się wyrwać.W końcu wpadła na pomysł.
-Przepraszam,ale czy możecie trochę rozluźnić uścisk,bardzo mnie boli,-poprosiła,najmilej jak umiała,mrugając jasnoniebieskimi oczami.Lwy chwilowo nie chciały się zgodzić,ale wkońcu rozluźnili trochę kły.Uasi,obnażyła kły.Byli silniejsi,ale ona sprytniejsza.Zauważyła półkę skalną.Postanowiła to wykorzystać.Szarpnęła się z całej siły.Kiedy lwy straciły na chwile orientację,odbiegła i szybko wskoczyła na półkę.Tylnymi łapami odepchnęła kilka kamieni,które spadły wprost na lwy. Strażnicy burknęli coś pod nosem,lecz nim zdążyli zareagować,Uasi powaliła ich ,z całej siły wbijając pazury w ich brzuchy. Uasi westchnęła.Nigdy nie czuła takiej adrenaliny.Nie docenili jej...ale teraz Kovu za wszystko zapłaci.Uasi pomyślała,żę powinna raz na zawsze pozbyć się wrogów i chodź będzie to trudne..musiała i chciała.
Puściła się biegiem z powrotem w stronę Lwiej Ziemi.Biegła co tchu w płucach,chciała dotrzeć tam przez nocą.
Na szczęście biegła szybko,chodź musiała przyznać,że była bardzo zmęczona.Nim jednak niebo pokryły gwiazdy,była na miejscu.Ukryła się w wysokiej trawie.Postanowiła najpierw coś upolować.Zakradła się i na jej szczęście,udało się jej złapać kilka góralków,które zjadła ze smakiem.
Pierwszym jej celem postanowiła,że powinien paść Rafiki.Musiała otóż ukraść pewną truciznę,której zamierzała użyć.Szybkim krokiem zbliżyła się do baobabu,od razu rozpoznając o które liście jej chodziło.Oszczędziłaby szamana,gdyby nie to,że przez niego Kovu dowiedział się o niej.A tak przynajmniej wymikało z jego słów.Do tego,jeśli zabiję Rafikiego,Lwia Ziemia straci oparcie zdrowia.
Szaman leżał na własnym posłaniu z liści,wyczuł jednak lwicę i spojrzał na nią gniewnie.Uasi uśmiechnęła się szyderczo.
-Dzień dobry,Rafiki.
-Czego chcesz?-zmarszczył brwi
-Twojej krwi,to chyba jasne dla wyrzutka?
-Nie do końca..-Rafiki wstał,-posłuchaj Uasi,twoja matka popełniła duży błąd i ty też go popełniasz,ale w twoim przypadku tak ma wyglądać twoje przeznaczenie.
-Co masz namyśli,-cofnęła się trochę do tyłu,obnażając kły.Była jednak bardzo ciekawa.
-Wiesz,los coś wielkiego ci przygotował,-Rafiki wyprostował się,-no na co czekasz,ruszaj na Mroczną Ziemię..nie bez powodu się tam urodziłaś.
I jakby nigdy nic,położył się spać.Nawet nie obchodziło go to,że może zaszkodzić komuś na Lwiej Skale.Uasi wycofała się.Eh..już mu daruję.Zniknęła w koronie baobabu.Rafiki uśmiechnął się przez sen.On tylko dokonuję przeznaczenia..chodź było bardzo bolesne.
Uasi ziewnęła,było naprawdę już późno.Żałowała,że nie ma u swojego boku Kifo,który by jej pomógł,ani jakiegoś innego sługi.Zawahała się ,nie wiedząc w którą stronę ma się udać.Może potajemnie na Lwią Skałę? A może na granicę? Wkońcu wpadła na pomysł..
-Rozdzielimy się.Do dzieła dziewczyny!
Uasi siedziała cicho w wysokiej trawie,czekając na okazję.Gdy się ta wydarzyła,była dumna.Zniknęła szybko,by jej nie złapali.
-Leah! -Miko podbiegła do złotej lwicy,-chodź szybko!
-Co się stało?-jednak Leah nie poczekała na odpowiedź,a pobiegła za lwicą.Na granicy leżało ciało ich koleżanki od polowań.Leah zmroziło.
-Powiedziałyście już królowi?
-Tak..
Leah jedyne co mogła zrobić,to poczekać aż brązowy lew pojawi się u jej boku.
Kovu otóż od razu zabrał się za rozwikłanie sprawy.Potraktował to jako ostrzeżenie i nic dziwnego,że wyznaczył dodatkowe patrole.Nie mógł pozwolić ,żeby coś się stało jego rodzinie.A co jeśli wyrzutków jest więcej na Lwiej Ziemi?
Uasi skradała się wolno w stronę Lwiej Skały.Na szczęście nikt jej nie dostrzegał.Zauważyła Sawę,smutno siedzącego u podnóża wielkiej skały.Wzruszyła ramionami.Skradała się dalej.Koło skałek zauważyła rozmawiające Nalę i Kiarę.Może i było to dziwne,ale Uasi uznała,że niepotrzebnie pozbędzie się Kiary i Nali.PO co? Może było to dziwne dla mrocznoziemki,ale uznała,że gdyby Simba nie wygnał jej matki,ona by się nigdy nie urodziła.Skoro więc wiele lwów dzisiaj umrze,to dlaczego by nie oszczędzić tej dwójki,jako prezent.
Uasi postanowiła więc się wolno wycofać.Miała kilka celów im już odpuści.
Uasi była zdecydowanie w swoim żywiole.Lwia Ziemia szybko poznała,że mrocznoziemka uciekła,kiedy znaleziono kilku strażników martwych,a inną część zranionych.Kovu zdziwił się,jak potężna musiała być ta mała lwica.I co było problemem,jej cały naród!
Udał się więc szybko do Simby.Starszy lew ze spokojem odsypiał.Spojrzał na Kovu jednak od razu.
-Simba,co ty wyprawiasz,nie martwisz się w ogóle! Ci wyrzutki...Simba,musimy spalić las,w ten sposób,pozbędziemy się ich raz na zawsze.
-Więc to zrób,-Simba wzruszył ramionami.On wiedział,dlaczego Uasi wróciła.Chciała jego i jego dostanie,byle oszczędziła życie jego rodzinie.
Kovu zdecydował się,że powinni podpalić las blisko Mrocznej Ziemi.Szedł w stronę granicy pewnym krokiem,musiał o wszystkim poinformować straż graniczną ,a później resztę.Przeszkodził mu jednak pewien widok.Uasi ze spokojem lizała łapę,kiedy go dostrzegła przestała.Kovu skrzywił się i warknął:
-Wynoś się z Lwiej Ziemi.
-Oh Kovu,mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia.Powiedź mi,czemu przyszedłeś sam,nie boisz się?
-Nie zamierzam
Uasi uśmiechnęła się szyderczo,wystawiła pazury i obnażyła kły.
-I widzisz,to jest problem Lwiej Ziemi.Jak myślisz,dlaczego mała lwica daję sobie z wami radę? Bo nie spodziewacie się po niej nic więcej,a jedynie niewinność...Zapomniałeś jak to być wyrzutkiem?
Oboje skoczyli na siebie,zacięcie się gryząc i drapiąc.Uasi wykonała sprytny ruch i ugryzła lwa w tylną łapę,przez co stracił na chwile równowagę,nim udrapał oko Uasi.Córka Shetani syknęła z bólu,dotknęła łapą oka.Powstała na nim blizna...skaza...
Warknęła buntowniczo.Ona sama całe życie była buntownicza.Skoczyła prosto na lwa,ale Kovu odepchnął ją tylnymi łapami.Uasi poczuła jego pazury,kiedy upadła obok.Zawyła z bólu.Ale nie..ona się nie poddaję! Skoczyła na proste łapy,w jej oczach błysnęła furia.Wszystko albo nic.Wskoczyła na lwa,tym razem na plecy,wbiła w nie pazury,złapała za szyję,a szarpanie Kovu tylko jej pomogło...
Uasi odwróciła się szybko,nie mogła się jednak powstrzymać i spojrzała na gwiaździste niebo.Tak matko,pomściłam cię...tak ojce,zemściłam się...a teraz przyszła kolej,by pozostać sobą..
Uasi spojrzała na niego porozumiewawczo.Była głodna.Sawa uśmiechnął się.
-Będziesz miała dużo czasu na polowanie podczas porannego obchodu.Chodź
Wzruszyła ramionami,nim ruszyła za złotym lwem.Szli spokojnie,czujnie się rozglądając. Zatrzymali się blisko wodopoju,napili ,lecz nim ruszyli w dalszą drogę,Uasi upolowała im dwa góralki.Od razu zabrali się do jedzenia,a Uasi ze śmiechem żartowała sobie z lwa i na odwrót.Ruszyli dalej.
Szli powoli,podczas kiedy słońce pomału osiągało najwyższy punkt.Sawa popatrzył na Uasi i już chciał coś powiedzieć,kiedy dosłyszał,że ktoś go woła.Odwróciwszy się,zauważył Kovu biegnącego w jego stronę wraz z dwójką strażników.Zdziwił się.
-Poczekaj chwile..-zwrócił się do ciemnej.Sam podbiegł do ciemnego lwa.Kovu wyminął go jednak.Uasi zmarszczyła brwi.Wyczuła kłopoty.
Kovu stanął przed nią pewnie.
-Czemu nakłamałaś? Wiem,że nie jesteś z Ptasiej Ziemi..nie musisz już udawać,wyrzutku,-warknął.
-Tato,co ty opowiadasz..ona nie jest wyrzutkiem!
Kovu go zignorował i wpatrywał się ciągle w Uasi.Ciemna lwica mogła zaprzeczać,prawda... zamiast tego,warknęła jednak:
-Nie zapominaj,że sam byłeś wyrzutkiem! I to do tego synem Ziry..chodź nie biologicznym,-uniosła jedną brew do góry.
Kovu poczuł ogromną złość.Sawa przyglądał się to jednemu to drugiej z zaskoczeniem.Ona była wyrzutkiem? Kłamała?
-Milcz!-syknął Kovu,-Rafiki miał rację..
-Prawda boi?!
-Straż,-Kovu zwrócił się do dwóch lwów,-odprowadźcie ją na Ziemię Wygnańców! i dopilnujcie,żeby tam dotarła..-następnie odwrócił się szybko,odchodząc i ponaglając do tego syna.
Dwójka muskularnych lwów,sięgnęła po skórę na karku Uasi,podnosząc ją.Uasi nie szarpała się.Sawa podbiegł bliżej.
-Zostawcie ją!
-Sawa!-warknął Kovu,odwracając się,-już! marsz na Lwią Skałę!
Lwy ciągnęły Uasi w stronę kaniony.Zwierzęta ciekawskie spoglądały w ślad za nimi.Ptak,który dostarczał wiadomości,wzniósł się w niebo i jak tylko mógł szybko,poleciał w stronę Mrocznej Ziemi.
Uasi zaczęła się szarpać dopiero wtedy,kiedy znaleźli się w samym kanionie.Słońce niemiłosiernie grzało w jej futro.Lwy zacisnęły mocniej kły,ciągnąć ją szybciej.Łapy ciemnej lwicy ocierały się o twarde,gorące podłoże.Uasi pomyślała,że tą samą drogą jej własna matka była syłana na Mroczną Ziemię.Czyli..teraz i ona była wyrzutkiem.Ale takim prawdziwym,nie z urodzenia.Poczuła dumnę i gniew.
Postanowiła,że tak to się nie zakończy.
Tylko nie wiedziała jak może się wyrwać.W końcu wpadła na pomysł.
-Przepraszam,ale czy możecie trochę rozluźnić uścisk,bardzo mnie boli,-poprosiła,najmilej jak umiała,mrugając jasnoniebieskimi oczami.Lwy chwilowo nie chciały się zgodzić,ale wkońcu rozluźnili trochę kły.Uasi,obnażyła kły.Byli silniejsi,ale ona sprytniejsza.Zauważyła półkę skalną.Postanowiła to wykorzystać.Szarpnęła się z całej siły.Kiedy lwy straciły na chwile orientację,odbiegła i szybko wskoczyła na półkę.Tylnymi łapami odepchnęła kilka kamieni,które spadły wprost na lwy. Strażnicy burknęli coś pod nosem,lecz nim zdążyli zareagować,Uasi powaliła ich ,z całej siły wbijając pazury w ich brzuchy. Uasi westchnęła.Nigdy nie czuła takiej adrenaliny.Nie docenili jej...ale teraz Kovu za wszystko zapłaci.Uasi pomyślała,żę powinna raz na zawsze pozbyć się wrogów i chodź będzie to trudne..musiała i chciała.
Puściła się biegiem z powrotem w stronę Lwiej Ziemi.Biegła co tchu w płucach,chciała dotrzeć tam przez nocą.
Na szczęście biegła szybko,chodź musiała przyznać,że była bardzo zmęczona.Nim jednak niebo pokryły gwiazdy,była na miejscu.Ukryła się w wysokiej trawie.Postanowiła najpierw coś upolować.Zakradła się i na jej szczęście,udało się jej złapać kilka góralków,które zjadła ze smakiem.
Pierwszym jej celem postanowiła,że powinien paść Rafiki.Musiała otóż ukraść pewną truciznę,której zamierzała użyć.Szybkim krokiem zbliżyła się do baobabu,od razu rozpoznając o które liście jej chodziło.Oszczędziłaby szamana,gdyby nie to,że przez niego Kovu dowiedział się o niej.A tak przynajmniej wymikało z jego słów.Do tego,jeśli zabiję Rafikiego,Lwia Ziemia straci oparcie zdrowia.
Szaman leżał na własnym posłaniu z liści,wyczuł jednak lwicę i spojrzał na nią gniewnie.Uasi uśmiechnęła się szyderczo.
-Dzień dobry,Rafiki.
-Czego chcesz?-zmarszczył brwi
-Twojej krwi,to chyba jasne dla wyrzutka?
-Nie do końca..-Rafiki wstał,-posłuchaj Uasi,twoja matka popełniła duży błąd i ty też go popełniasz,ale w twoim przypadku tak ma wyglądać twoje przeznaczenie.
-Co masz namyśli,-cofnęła się trochę do tyłu,obnażając kły.Była jednak bardzo ciekawa.
-Wiesz,los coś wielkiego ci przygotował,-Rafiki wyprostował się,-no na co czekasz,ruszaj na Mroczną Ziemię..nie bez powodu się tam urodziłaś.
I jakby nigdy nic,położył się spać.Nawet nie obchodziło go to,że może zaszkodzić komuś na Lwiej Skale.Uasi wycofała się.Eh..już mu daruję.Zniknęła w koronie baobabu.Rafiki uśmiechnął się przez sen.On tylko dokonuję przeznaczenia..chodź było bardzo bolesne.
Uasi ziewnęła,było naprawdę już późno.Żałowała,że nie ma u swojego boku Kifo,który by jej pomógł,ani jakiegoś innego sługi.Zawahała się ,nie wiedząc w którą stronę ma się udać.Może potajemnie na Lwią Skałę? A może na granicę? Wkońcu wpadła na pomysł..
*
Kiedy tylko ranem oświetlił krainę lwów,lwice polujące udały się na polowanie.Na przodzie szła Leah,za nią reszta lwic.-Rozdzielimy się.Do dzieła dziewczyny!
Uasi siedziała cicho w wysokiej trawie,czekając na okazję.Gdy się ta wydarzyła,była dumna.Zniknęła szybko,by jej nie złapali.
-Leah! -Miko podbiegła do złotej lwicy,-chodź szybko!
-Co się stało?-jednak Leah nie poczekała na odpowiedź,a pobiegła za lwicą.Na granicy leżało ciało ich koleżanki od polowań.Leah zmroziło.
-Powiedziałyście już królowi?
-Tak..
Leah jedyne co mogła zrobić,to poczekać aż brązowy lew pojawi się u jej boku.
Kovu otóż od razu zabrał się za rozwikłanie sprawy.Potraktował to jako ostrzeżenie i nic dziwnego,że wyznaczył dodatkowe patrole.Nie mógł pozwolić ,żeby coś się stało jego rodzinie.A co jeśli wyrzutków jest więcej na Lwiej Ziemi?
*
Kovu nie mógł jednak przewidzieć,że Uasi jest bardzo szybka.Czekała już napojona obok wodopoju,a kiedy tylko dojrzała Babu,rzuciła się na niego i błyskawicznie zabiła.Następnym celem miał paść sam Simba...Uasi skradała się wolno w stronę Lwiej Skały.Na szczęście nikt jej nie dostrzegał.Zauważyła Sawę,smutno siedzącego u podnóża wielkiej skały.Wzruszyła ramionami.Skradała się dalej.Koło skałek zauważyła rozmawiające Nalę i Kiarę.Może i było to dziwne,ale Uasi uznała,że niepotrzebnie pozbędzie się Kiary i Nali.PO co? Może było to dziwne dla mrocznoziemki,ale uznała,że gdyby Simba nie wygnał jej matki,ona by się nigdy nie urodziła.Skoro więc wiele lwów dzisiaj umrze,to dlaczego by nie oszczędzić tej dwójki,jako prezent.
Uasi postanowiła więc się wolno wycofać.Miała kilka celów im już odpuści.
Uasi była zdecydowanie w swoim żywiole.Lwia Ziemia szybko poznała,że mrocznoziemka uciekła,kiedy znaleziono kilku strażników martwych,a inną część zranionych.Kovu zdziwił się,jak potężna musiała być ta mała lwica.I co było problemem,jej cały naród!
Udał się więc szybko do Simby.Starszy lew ze spokojem odsypiał.Spojrzał na Kovu jednak od razu.
-Simba,co ty wyprawiasz,nie martwisz się w ogóle! Ci wyrzutki...Simba,musimy spalić las,w ten sposób,pozbędziemy się ich raz na zawsze.
-Więc to zrób,-Simba wzruszył ramionami.On wiedział,dlaczego Uasi wróciła.Chciała jego i jego dostanie,byle oszczędziła życie jego rodzinie.
Kovu zdecydował się,że powinni podpalić las blisko Mrocznej Ziemi.Szedł w stronę granicy pewnym krokiem,musiał o wszystkim poinformować straż graniczną ,a później resztę.Przeszkodził mu jednak pewien widok.Uasi ze spokojem lizała łapę,kiedy go dostrzegła przestała.Kovu skrzywił się i warknął:
-Wynoś się z Lwiej Ziemi.
-Oh Kovu,mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia.Powiedź mi,czemu przyszedłeś sam,nie boisz się?
-Nie zamierzam
Uasi uśmiechnęła się szyderczo,wystawiła pazury i obnażyła kły.
-I widzisz,to jest problem Lwiej Ziemi.Jak myślisz,dlaczego mała lwica daję sobie z wami radę? Bo nie spodziewacie się po niej nic więcej,a jedynie niewinność...Zapomniałeś jak to być wyrzutkiem?
Oboje skoczyli na siebie,zacięcie się gryząc i drapiąc.Uasi wykonała sprytny ruch i ugryzła lwa w tylną łapę,przez co stracił na chwile równowagę,nim udrapał oko Uasi.Córka Shetani syknęła z bólu,dotknęła łapą oka.Powstała na nim blizna...skaza...
Warknęła buntowniczo.Ona sama całe życie była buntownicza.Skoczyła prosto na lwa,ale Kovu odepchnął ją tylnymi łapami.Uasi poczuła jego pazury,kiedy upadła obok.Zawyła z bólu.Ale nie..ona się nie poddaję! Skoczyła na proste łapy,w jej oczach błysnęła furia.Wszystko albo nic.Wskoczyła na lwa,tym razem na plecy,wbiła w nie pazury,złapała za szyję,a szarpanie Kovu tylko jej pomogło...
*
-Witaj Simba..-Uasi stanęła naprost złotego lwa.Simba z niedowierzaniem wpatrywał się w ciało Kovu,które całe krwawiło.
Westchnął:
-Kiedy mój syn Kion został zabity przez twoją matkę,sądziłem że ten rozdział zamknie się na zawsze.A gdy Rafiki uświadomił mi miesięcy wcześniej,że przybędzie do nas jej córka,chciałem od razu się ciebie pozbyć,ale Rafiki miał rację..każdy ustala inną drogę.
-Kiedy mój syn Kion został zabity przez twoją matkę,sądziłem że ten rozdział zamknie się na zawsze.A gdy Rafiki uświadomił mi miesięcy wcześniej,że przybędzie do nas jej córka,chciałem od razu się ciebie pozbyć,ale Rafiki miał rację..każdy ustala inną drogę.
-Rafiki żyję..
Simba zdziwiony spojrzał na nią.
-Oszczędziłam go,-Uasi mówiła czystą prawdę -Ale ciebie nie...za to..za to..
-Ja i tak wkrótce odejdę z Kręgu Życia,jak Kovu,Babu..czy te niewinne lwy..nie boję się,ale proszę byś oszczędziła moją córkę,żonę i wnuka.
Uasi skinęła głową.
-Nie musisz się obawiać,przeżyją.
Wskoczyła na Simbę ,wbijając pazury w jego ciało.Lew nic nie komentował.Uasi jednak odkryła,że nadeszła noc.Gwiazdy świeciły jasno.
-Cieszę się,że mogę odejść w gwiezdną noc,-szepnął Simba,-wkrótce zobaczę tych których kocham ,a utraciłem...
Uasi zastanowiła się.
-Dlaczego nie walczysz,nie sprawia mi przyjemności zabijanie tych,którzy nie walczą..nie obchodzi mnie też to,czy ktoś mówi mi jak ten głuchy szaman czy mogę mieć przeznaczenie czy nie.Jeszcze nie wiem,jaki mam los.
Simba zmrużył oczy.Tak..ona była bardziej podła niż Zira,ale się nie dziwił,w dużej mierze to jego wina.Nic nie robił,by zmienić życię lwiątek urodzonych jako dzieci wyrzutków.Uważał jednak,że Lwią Ziemią zajął się bardzo dobrze,podobnie jak Złą Ziemią na której zaczęła już rosnąć trawa.A teraz odchodził jak na króla przystało,prawda?
Uasi wbiła pazury głębiej,zabierając życię lwu,który teraz znalazł się na niebie jako błyszcząca gwiazda.
Uasi odwróciła się szybko,nie mogła się jednak powstrzymać i spojrzała na gwiaździste niebo.Tak matko,pomściłam cię...tak ojce,zemściłam się...a teraz przyszła kolej,by pozostać sobą..
Zaczęła odchodzić w stronę granicy,tą noc spędzi jeszcze na Lwiej Ziemi.
Przepraszam,jeśli się nie spodobał.Samo zabijanie...ale cóż,tak to miało być od początku w planie Uasi.Podobał się? Mam nadzieję,że tak.. Jeszcze dzisiaj rozdział kolejny-24 Pozdrawiam c:
Subskrybuj:
Posty (Atom)